Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy

26.04.2017
środa

O podatku przychodowym

26 kwietnia 2017, środa,

Nasz system podatkowy (jak prawie każdy) to kolekcja utrapień. Zderza się w nim wiele problemów i jeszcze więcej różnych interesów. Ostatnimi czasy jest, przynajmniej retorycznie, nacisk na jego „uszczelnianie”. Stąd mają pochodzić miliardy na budżetowe rozpasanie.

O tym, że nie jest to proste, Ministerstwo Finansów przekonało się już w zeszłym roku, kiedy mimo zapowiedzi i odtrąbionych sukcesów ściągalność podatków ani drgnęła. W takiej sytuacji pojawia się chęć przeprowadzenia rewolucji w podatkach. Dyskusję rozpoczęło ZPP, odkurzając swoją propozycję zmian i wywołując burzę. Proponują podatki proste i nieuchronne – zdawać by się mogło: idealne. Ale, jak się okazuje, niepozbawione pewnych problemów. Warto im się przyjrzeć.

Pierwsza część propozycji to zastąpienie obecnego podatku dochodowego od pracy oraz składek na ubezpieczenia społeczne podatkiem od płac. To rozwiązanie postulowane od lat – w tym także przeze mnie. Polega ono na tym, że zamiast skomplikowanych obliczeń i wielu przelewów – po prostu bierze się sumę wypłaconych wynagrodzeń netto. Mnoży przez odpowiednią stawkę (ZPP proponuje 25 proc.) i wpłaca na konto urzędu skarbowego. Dalsze losy i podziały tych pieniędzy już nas nie interesują.

Co do zasady jest to rozwiązanie bardzo rozsądne i pozwala znacząco ograniczyć koszty biurokracji w firmach. Ograniczy też zasadniczo koszt zatrudnienia pierwszego pracownika – kiedy to całą machinę kadrowo-płacową trzeba wdrożyć. Ułatwi zatem rozwój małym firmom. Mamy z nim także doświadczenie, bo obowiązywało na początku naszej transformacji. Zlikwiduje też w znaczącym stopniu różnice w opodatkowaniu i oskładkowaniu umów o pracę i umów cywilno-prawnych. Gdzie tu zatem problem?

Podstawowym jest proponowana stawka. Rozwiązanie ZPP znacząco obniża opodatkowanie i oskładkowanie pracy – i zgodnie z projektem całość tych korzyści ma przypadać pracownikom poprzez powiększenie pensji netto (oczywiście dotyczyć to będzie tylko obecnie zatrudnionych i może się przełożyć na niższe pensje brutto dla nowo przyjętych – choć w obecnej sytuacji na rynku pracy raczej nie będzie to poważny problem). ZPP planuje zatem kupić poparcie pracowników, apelując wprost do ich kieszeni, zostawiając w kieszeniach pracodawców wyłącznie oszczędności na biurokracji.

Układ wydaje się bardziej niż sprawiedliwy – oczywiście jeśli nie uwzględnimy budżetu państwa. Połowa finansów publicznych polega na wpływach z opodatkowania i oskładkowania pracy. Tego typu zmiany wymagałyby drastycznych cięć wydatków (na co w obecnym klimacie się nie zanosi) lub ustalenia stawki na poziomie zbliżonym do obecnego. To zaś byłoby trudne politycznie, bo pracownicy tracą motywację do popierania tych zmian, a jednocześnie dostrzegą, że jest to wprowadzenie tylnymi drzwiami podatku liniowego, który sam w sobie niczym złym nie jest, ale ma u nas fatalny image.

Aby zasypać tę dziurę, ZPP proponuje wyższe opodatkowanie firm (tak, dobrze Państwo czytacie: organizacja pracodawców proponuje zmniejszenie opodatkowania pracy i przekazanie pieniędzy pracownikom, zaś ubytek uzupełnić opodatkowaniem firm – ciekawe, czy partia Razem włączy się w zbieranie podpisów pod projektem ustawy). Chodzi tu przede wszystkim o opodatkowanie korporacji, które dziś podatków dochodowych nie płacą w ogóle. Dzieje się tak poprzez zawyżanie kosztów, tak by nie wykazywać dochodów. W efekcie przy odpowiedniej skali podatki płaci ten, kto chce – i tyle, ile chce.

ZPP proponuje zatem, by z wyliczania podatku CIT (i PIT dla przedsiębiorców) wyłączyć wszelkie koszty, jednocześnie obniżając stawkę do 1,5 proc. Często mylnie jest to przedstawiane jako podatek obrotowy czy przychodowy – jest to jednak modyfikacja podatku dochodowego. Oczywiście taka modyfikacja podatku dochodowego czyni go nieodróżnialnym od podatku obrotowego – ale jest to istotne rozróżnienie, bo podatek obrotowy nie jest dopuszczalny w UE (bo opodatkowuje to samo, co VAT), za to wyłączenie z kosztów uzyskania przychodów jak najbardziej. Taka forma podatku stałaby się przy okazji kolejną okazją do znaczącego uproszczenia podatkowych kwestii biurokratycznych, jaki pogoni za kosztami w firmach.

Tu jednak zaczyna się dopiero cała masa kontrowersji i zarzutów do propozycji ZPP. Głównym z nich jest to, że wielkość podatku narasta z każdą następną transakcją. Będzie on zatem zachętą do łączenia się firm w łańcuchy, gdzie transakcji, a co za tym idzie, podatku nie będzie. Alternatywnie firmy będą zaopatrywać się za granicą, gdzie tego podatku nie ma. ZPP dość przytomnie odpowiada, że 1,5 proc. podatku nie jest wystarczającą ekonomiczną zachętą do dokonywania połączeń firm czy narażania się na ryzyko kursowe. Szczególnie że narastanie podatku na każdym kolejnym poziomie transakcji nie jest prostym pomnożeniem 1,5 proc. razy liczba transakcji. Im mniejszy udział zakupów materiałów czy usług w produkcie końcowym, tym wolniejsze narastanie podatku. Szczególnie że z wydatków firm wyeliminowany zostanie dotychczasowy podatek dochodowy, zatem koniec końców w wielu przypadkach wzrostu cen nie będzie – wręcz przeciwnie, czasem mogą one nawet spaść.

I to bardzo dobry kontrargument, jednak mocno niepełny, bowiem jego siła zależy od branży, do jakiej go zastosujemy. W usługach taka zmiana to właściwie prezent dla właścicieli. Jednak wszędzie tam, gdzie marże są niskie, podatek w tej formie może być zabójczy. W handlu na dużą skalę kliku procentowe marże są codziennością, zaś podatek dochodowy w stosunku do przychodów liczony jest w promilach – nie ze względu na optymalizację podatkową, a z powodu charakterystyki branży.

Osobną kategorią są zaś firmy w kłopotach, które taki podatek pociągnąłby na dno jeszcze szybciej.

Zatem pomysł ZPP, żeby przenieść ciężar opodatkowania z firm małych na korporacje, zmieni się de facto na przeniesienie obciążenia z firm usługowych na firmy handlowe (i w mniejszym stopniu produkcyjne). I tu odpowiedzi ZPP na zarzuty brak, bo i trudno ją znaleźć. Co najwyżej można usłyszeć, że jak kogoś nie stać na taki podatek, to niech nie prowadzi biznesu (to kolejna zbieżność ZPP i Razem, które dla odmiany twierdzi, ze jeśli kogoś nie stać, żeby pracownikowi „godnie” zapłacić, to niech biznesu nie prowadzi). Dopuszczenie jako kategorii kosztów towarów handlowych burzy całą koncepcję i jej prostotę, a jednocześnie przywróci furtkę dla korporacji, żeby podatku nie płacić.

Koncepcje ZPP są interesujące i w dużej części oczekiwane, zaś spadająca na nie krytyka często nieprzemyślana. Uproszczenie naszego systemu jest niewątpliwie oczekiwane, bowiem jego zbędne zawikłanie jest poważnym problemem. Dużym graczom daje spore pole manewru i możliwość bezkarnego unikania płacenia podatków, mali zaś nieuchronnie mogą się stawać ofiarami nowej KAS – bo nie są w stanie poruszać się efektywnie w gąszczu przepisów.

Kierunek wskazany przez ZPP jest interesujący, ale wymaga autorefleksji ze strony autorów oraz zbudowania szerszego frontu poparcia. Na razie projekt ma przyzerowe szanse na wejście w życie i służy jako półka do okładania się po głowach przez różne grupy i tak nielicznych w Polsce liberałów.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 10

Dodaj komentarz »
  1. Znów chcecie opodatkować pracę, zamiast nieproduktywny majątek. 🙁

  2. Tak lubiany przez liberalow A.Smith pisal ze podatek liniowy jest z gruntu niesprawiedliwy i niemoralny.

  3. Problem leży nie w podatkach tylko w wymyślaniu prochu. System podatkowy ukształtował się w ciągu stuleci i jako tako sprawdził. Oczywiście nie oznacza to, że nie należy go poprawiać i reformować. Tymczasem to, co Pan omawia i proponuje to takie zwykłe polskie rozwalanie wszystkiego i robienie rewolucji metodą: ten ma rację, kto lepiej gada i komu się lepiej wydaje. Mało mnie przy tym interesuje, co kto i jak argumentuje bo to zależy od interesów i dobrej wymowy argumentujących. Tymczasem pytanie najważniejsze brzmi: kto jest odpowiedzialny jeśli się to okaże klapą. To takie popłuczyny po Rewolucji Październikowej o znanych skutkach. Na dodatek z praktyki wiadomo, że to, co się sprawdza, pochodzi z Niemiec i dobrze działa. Pomysły z Polski zależą od kierunku wiatru i humoru dyskutantów. Dlatego najpierw proszę wykazać, że ci, którzy takimi pomysłami szafują, są ludźmi odpowiedzialnymi i godnymi zaufania. Bo jak na razie to PiS robi kilka rewolucji typu rozwalanie starego na raz. I reakcje świata są odpowiednie. Gdyby państwo unijne bez konsultacji wprowadziło taki podatek polską metodą, mur Trumpa byłby za niski żeby zatrzymać uciekających z takiego raju a nie do niego.
    Pozwolę sobie też zauważyć, że wszystkie aktualne rewolucje PiS są nie dlatego złe, że są niepotrzebne czy szkodliwe. Nie! One są złe bo robione w złej wierze, żeby zaszkodzić i zniszczyć a nie poprawić. A czy wie Pan jak by wyglądała legislacja takiego systemu w polskim Sejmie? Gorzej niż „Kawa na ławę” w TVN.
    Dlatego proponuję okłady z lodów śmietankowych.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. ZWO
    Napisałeś 2 maja o godz. 17:12 (39782) : „Na dodatek z praktyki wiadomo, że to, co się sprawdza, pochodzi z Niemiec i dobrze działa.”
    Narodowy socjalizm także? Pomyśl, zanim coś napiszesz…

  6. Panie Doktorze – raz jeszcze,
    1. Oczywiste jest, że to nie praca, a tylko bezproduktywny majątek powinien podlegać wysokiemu, wysoce progresywnemu opodatkowaniu a najlepiej to powinien on przepadać na rzecz całego społeczeństwa. Nie ma bowiem żadnego racjonalnego argumentu za tym, aby garstka bogaczy cieszyła się posiadaniem ogromnych majątków, które poza nimi nikomu ani też niczemu nie służą, a ponad 90% ludności świata żyła w tym samym czasie i miejscu w biedzie a nawet i nędzy.
    2. Skandalem jest więc opodatkowanie dochodów z własnej pracy podatnika oraz konsumpcji. Jest ono bowiem niesprawiedliwe, gdyż zabiera pracującemu część tego co on wypracuje, a na dodatek opodatkowuje się dochody z pracy już po tym, kiedy kapitalista (tzw. pracodawca) zabierze pracownikowi znaczną część tego, co ów pracownik wypracował własnymi rekami, nogami a przed wszystkim głową. Podatek od konsumpcji, poza podatkiem nałożonym na rozpasaną, luksusową konsumpcje na pokaz klasy próżniaczej (T. Veblen się tu kłania), czyli kapitalistycznej jest też niesprawiedliwy, jako że będąc podatkiem regresywnym, najbardziej uderza on w najuboższych, a poza tym jest on szkodliwy dla całej gospodarki, jako że obniżając konsumpcję, obniża on także popyt i powoduje wzrost bezrobocia oraz tym samym wpadnięcie gospodarki w kolejną recesję.
    3. Skandalem jest też to, że państwo pozwala na wolny obrót domami, mieszkaniami i gruntami, wspierając tym samym spekulację domami, mieszkaniami i gruntami, która sztucznie podwyższa ceny nieruchomości oraz tym samym sztucznie podwyższa czynsze i powoduje bezdomność oraz zubożenie ludzi pracy, którzy często muszą dziś wydawać ponad połowę swojego dochodu netto na czynsz.
    4. Generalnie, to powinna być prawnie ustalona górna granica bezproduktywnego majątku, który można posiadać i powinna ona wynosić około miliona euro na osobę. Większe majątki powinny zaś z urzędu przepadać na rzecz całego społeczeństwa. Nie ma bowiem mowy o sprawiedliwości i demokracji wtedy, kiedy jeden obywatel nie ma nic oprócz długów, a inny nie wie co zrobić z posiadanym majątkiem.

  7. Podatek dochodowy jest bardzo lubiany przez polityków bo prawie każdy człowiek jakiś dochód ma , a więc go osobiście dotyczy. Tymczasem ten podatek staje się coraz mniej ważny dla budżetu. W Polsce Vat i Akcyzy wynosi przynosi około 60% zysku do budżetu gdy PiT 12% , a CiT 9,5% czyli łącznie około 20%. Na dokładkę podatki od dochodu są przeciwstawne tym najważniejszym i je zmniejszają. Podatek PiT natomiast w znacznej części jest przekładaniem z jednej kieszeni w druga, bo wiele wynagrodzeń i innych świadczeń jest wypłacane z budżetu.
    Tak jak pisze autor wprowadzenie prostego podatku od dochodów było by zasadne i znacznie zmniejszyło by koszty poboru tego podatku oraz ułatwiło życie wielu ludziom. Ponieważ CiT jest już u nas podatkiem stosunkowo prostym (liniowy) to sprawa dotyczy PiT czyli tych teoretycznie 12% wpływów , a praktycznie znacznie niższych. (bardzo trudno to oszacować)
    Wszelkie majstrowanie przy podatku PiT jest stosunkowo mało groźne dla wpływów budżetowych i gospodarki. Zupełnie inną sprawą jest majstrowanie przy Vat .
    Ostatnio czytam jak PiS zamierza go „uszczelnić” i uzyskać wzrost ściągalności w dekadzie 80 mld. Gdybym był przedsiębiorcą którego biznes polega na szybkim obrocie to bym się przeraził. Może to jednak pismak pokręcił?
    Czy wie o czym pisze??? Czy to rozwiązanie dla importerów i importerów czy do obrotu handlowego ogólnie również wewnętrznego? Jeśli tak, to nastąpi takie zahamowanie w działalności takie, ze sam Morawiecki nawet się tego nie spodziewa! Vat w Polsce to 23% niech teraz sobie ten ktoś wyobrazi ze 23% wartości sprzedanej będzie leżeć na koncie do czasu rozliczenia, a z drugiej strony będzie obowiązek płacenia za faktury zakupowe z podatkiem VAT. Przedsiębiorstwa wyrzucają pieniądze na konta dla skarbowki, a same nie będą miały środków na działalność! Cienki wymysł, albo źle jest opisane – jeśli będzie to tylko dotyczyło obrotu międzynarodowego to fatalny efekt się rozłoży w czasie i przełoży się na ceny.

  8. W pierwszej klasie kolejnosci uprościć podatek dochodowy od osób. fiz.
    Inna podstawą do zdrowotnego inna do skl. Społecznych. Osobno liczony ZUS pracownika i pracodawcy. Mimo Wszystko oba dotyczą pracownika.
    Wyrzucić koszty uzyskania dochodu. Wyrzucić kwotę wolną. Niech podatek płacą wszyscy. Ale zaczynając 1 szy próg np od 5%.
    Netto tyle co na rękę. Brutto to podstawa wyliczenia wszystkich składek ZUS i podatku.

  9. Panie Doktorze,
    1. Podatki są zaś niezbędne aby utrzymać państwo, a Fichte już w roku 1800 napisał w „Der geschlossene Handelsstaat“ (po polsku „Zamknięte państwo handlowe” w „Zamknięte państwo handlowe i inne pisma”, tłum. Paweł Dybel i inni, wyd. Aletheia, Warszawa 1996) że:
    – najważniejszą rzeczą jest zabezpieczenie ludziom własności dóbr konsumpcyjnych i pracy, a może to uczynić jedynie państwo, jako że tylko ono jest w stanie kontrolować przemysł i handel i tym samym utrzymać w nich równowagę,
    – ponieważ wszelakie stosunki z zagranicą uniemożliwiają powyższe, to muszą one być wykluczone,
    – to zamknięcie państwa, odcięcie go od reszty świata, zabezpiecza także kraj przed złymi wpływami z zagranicy, utrwala charakter narodu i tym samym zabezpiecza mu dobrą przyszłość (Władysław Tatarkiewicz „Historia filozofii” tom II Warszawa: Czytelnik 1947 s. 287).
    2. Każdy z nas jest zaś uzależniony od państwa, a najbardziej najbogatsi, gdyż tylko dzięki klasowemu, kapitalistycznemu państwu są oni w stanie utrzymać swoje majątki i swoje życie. Upadek państwa oznaczał by przecież na samym początku rozgrabienie tych bogactw i przy okazji wymordowanie bogaczy, na początek przez ochroniarzy, którzy oficjalnie mają za zadanie strzec te majątki i tych bogaczy. Tak więc istnienie państwa i podatków jest najbardziej w interesie najbogatszych a polecam to uwadze (neo)liberałów, takich jak Pan Krzysztof Mazur, którym wydaje się, że państwo i podatki to jest samo zło, a przecież to najbardziej w ich własnym, egoistycznym interesie leży, aby państwo i podatki jak najdłużej istniały. 😉

  10. maciek.g 14 maja o godz. 10:33 (39785)
    A co z podatkiem od majątku? Przecież prawie każdy człowiek ma jakiś majątek, a więc dlaczego by nie opodatkować wielkich nieproduktywnych majątków (w Polsce ponad powiedzmy milion złotych), zamiast okładać wysokim podatkiem dochód z pracy (PIT) i konsumpcję (VAT)? Przecież opodatkowanie dochodów z pracy, w Polsce nawet śmiesznie wręcz niskich, zniechęca do pracy, a opodatkowanie konsumpcji zniechęca do niej, a więc powoduje spadek produkcji, wzrost bezrobocia i recesje, natomiast opodatkowanie nieproduktywnych majątków nie jest szkodliwe dla gospodarki. Jedyny powód, dlaczego utrzymuje się wciąż opodatkowanie dochodów z pracy i konsumpcję to jest to, że bogacze maja zbyt wielki wpływ na polityków, a więc należy ustanowić górną granicę dopuszczalnego nieproduktywnego majątku, a nadwyżki nieproduktywnego bogactwa, w Polsce powiedzmy ponad 1 milion euro czyli ok. 4 mln złotych, uspołeczniać.

  11. Milionerzy reprezentują mniej niż 1% światowej populacji, ale łączny ich majątek to ok. 75 bilionów dolarów, czyli 45% ze 167 bilionów posiadanych przez wszystkich ludzi na Ziemi. W tej liczbie 28% przypada „zwykłym” milionerom, 9% osobom posiadających 20-100 mln dolarów, a 8% osobom o majątku powyżej 100 mln.
    http://next.gazeta.pl/next/7,151003,21986457,milionerzy-zagarniaja-swiat-liczby-ktore-podaja-analitycy.html#BoxBizLink

css.php