Politycy żyją w ułudzie pozytywizmu prawnego. Wierzą, że wszystko trzeba uregulować prawnie, że da się to zrobić, oni sami zaś zrobią to najlepiej.
Efekty takiego podejścia są zwykle opłakane. Politycy orientują się, że wprowadzanie regulacji nie jest takie proste. Okazuje się, ze wprowadzone przepisy daje się obejść, mają luki, niespodziewane niekorzystne efekty, a do tego są sprzeczne z innymi przepisami. Co robić?
Sensownym rozwiązaniem byłoby zerwać z filozofią totalnej regulacji i zajmować się tylko tematami, które naprawdę tego wymagają. Niestety ludzie wykorzystują sensowne rozwiązania dopiero wtedy, gdy wypróbują wszelkie inne możliwości.
Jedną z tych alternatyw jest próba naprawiania przepisów – łatania dziur, doprecyzowania fraz. W efekcie powstaje biegunka legislacyjna, o której już pisałem. Czyni naszą demokrację kpiną, bo nasi reprezentanci nie mają szans na przeczytanie prawa, które uchwalają – o zrozumieniu i przemyśleniu nie wspominając. W efekcie po naprawie prawo często bywa gorsze niż przed naprawą.
Drugie podejście to próba przeniesienia konsekwencji swojej niekompetencji na kogoś innego. W tym przypadku nazywa się to „klauzulą obejścia prawa”. Oznacza to tyle, że jeśli ktoś działa zgodnie z prawem, ale wykorzystując jego słabości i luki, to urzędnik może takie działanie zakwestionować i naliczyć odpowiednie kary. Podkreślam: nie ma tu mowy o łamaniu przepisów. Urzędnik decyduje, czy działanie obywatela było próbą obejścia prawa czy nie. To olbrzymia władza zniszczenia obywatela zależna tylko do dobrej lub złej woli.
W odniesieniu do podatków klauzulę obejścia prawa próbowała wprowadzić już PO. Nie pozwolił na to Trybunał Konstytucyjny, wskazując, że nie da się takiego podejścia pogodzić z koncepcją państwa prawa. Teraz drugie podejście robi PiS i tym razem TK może nam nie pomóc – z wiadomych przyczyn.
Rząd tłumaczy, że te zapisy mają być stosowane rzadko i wobec dużych firm uchylających się od płacenia podatków firm. Jednak korporacje unikają podatków od dekad, i to w krajach znacznie lepiej zorganizowanych niż Polska. Urzędnicy wolą nie zadzierać z wielkimi firmami, bo te mają zęby w postaci działów prawnych, działów PR, a nawet wsparcia ambasadorów.
Zatem możemy się spodziewać, że to tępe i uznaniowe narzędzie będzie stosowane wobec polskich małych i średnich przedsiębiorców. Obym się mylił, bo bardzo szybko może ono zniszczyć podstawowe poczucie bezpieczeństwa prowadzenia działalności gospodarczej. To zaś szybko przełoży się na wzrost gospodarczy, a co za tym idzie – możliwości finansowania rozdętych planów socjalnych obecnego rządu.
20 marca o godz. 9:11 39474
To tak jak z wychowywaniem dzieci.
Można stworzyć listę nakazów i zakazów i bezwzględnie je od dziecka egzekwować ( potocznie nazywa się to tresurą ) albo też wpoić kilka trywialnych zasad etycznych ( nie zabijaj, nie kradnij, nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, kochaj bliźniego swego jak siebie samego, głodnego – nakarmić, spragnionego – napoić, nagiego – przyodziać , bezdomnego – pod dach przyjąć ) . I własnym przykładem zasadność i skuteczność stosowania się do nich potwierdzać.
20 marca o godz. 11:59 39475
Zgoda,
Przepisy prawa nie mogą być zbyt szczegółowe, albowiem wtedy zbyt łatwo jest je ominąć (n.p. we Francji nie wolno jest do dziś sprzedawać absyntu , ale wolno jest tam sprzedawać wódkę typu absynt). Niemniej nieregulowana gospodarka rynkowa zawsze popada w periodyczne i nieuniknione kryzysy nadprodukcji, co udowodnione jest setki razy w historii gospodarczej. Zarządzanie jest przecież sztuką, w tym też zarządzanie gospodarką narodowa, która zawsze przecież wymaga regulacji, aby uchronić ją przed monopolizacją i periodycznymi kryzysami nadprodukcji (czyli inaczej niedoboru popytu), ale że to zarządzanie jest przecież sztuką (art) a nie nauką (science), to zdarzają się w nim wciąż bardzo poważne błędy. Ale z tego, że kierując samochodem można popełnić błąd i spowodować tym samym wypadek, nie wynika przecież, że samochody mają jeździć bez kierowcy (nie ważne tu czy żywego, czy też „sztucznego”, to jest komputera jak w przypadku samochodów firmy Google).
Co do problemu wielkich, często ponadnarodowych, firm unikających płacenia podatków, głównie przez korumpowanie urzędników i polityków: sprawa jest tu prosta – każda firma, po przekroczeniu pewnego progu wielkości, n.p. zysku, obrotów czy zatrudnienia, powinna być znacjonalizowana albo rozbita na mniejsze, aby nie dopuścić do tego, aby stała się ona tak potężna, ze stanęła by ona de facto ponad prawem, jak to jest n.p. z firmą GM, której sam prezes przyzna kiedyś, że to, co jest dla niej dobre, jest też z definicji dobre dla państwa, w którym ma ona swą siedzibę (tu konkretnie w USA).
Pozdrawiam
LK
20 marca o godz. 12:08 39476
P.S.
Plany (wł. programy) socjalne obecnego polskiego rządu są bardzo umiarkowane – ledwo wystarczające na to, aby nieco tylko opóźnić w Polsce kolejną rewolucję, tym razem zdecydowanie antykapitalistyczną. Przecież zasiłki, renty i emerytury oraz przed wszystkim płace robocze są dziś w Polsce śmiesznie niskie, i tylko czarna oraz szara strefa gospodarki oraz ogromna emigracja Polaków z Polski (i tym samym przelewy otrzymywane w Polsce przez rodziny tych przymusowych gastarbeiterów i emigrantów) utrzymują niezadowolenie społeczne nad Wisłą na poziomie pozwalającym na chwilowe uniknięcie owej rewolucji.
22 marca o godz. 19:19 39478
Polska ‚norma’ – unikat na skalę nie wiem czy światową, ale w peletonie EU prowadzimy z pewnością. W konkurencji z cyklu ‚papierologia urzędnicza’ tradycjnie idziemy na ilość, jakością nie zawracamy sobie głowy. Nieznośna lekkość bytu naszych ustawodawców od lat ciąży zwykłym obywatelom młyńskim kamieniem u szyi. O przedsiębiorcach strach nawet wspominać. Można by rzec, że czas był przywyknąć, tyle że tak długie rozwolnienie umysłowe grozi… odwodnieniem. W naszym przypadku głównie finansowym. ‚Klauzula obejścia prawa’ nam to zagwarantuje. Niestety.
24 marca o godz. 21:53 39481
Squirrel-lka
Widać od razu, że nigdy nie mieszkałaś i pracowałaś w Grecji czy tez na Cyprze. Tam to jest dopiero iście bizantyjska biurokracja i papierkomania…
28 marca o godz. 21:08 39482
Och to tylkowyraz polackiego myslenia magicznego. Jak czegos zakazemy to problem zniknie, jezeli zadekretujemy to bedzie sprawiedliwie, jezeli nakazemy to bedzie, jak zakazemy aborcji to dzietnosc wzrosnie. Ale czego sie spodziewac po ludkach wierzacych, ze jeden facet nakarmil tlum ludzi jednym chlebem i dwiema rybami a i on sam powstal bez udzialu meskiego nasienia? Czysta magia.
30 marca o godz. 10:42 39484
Oby się Pan mylił – nadmierna regulacja i próby robienia tego co robili już inni, a im się nie udało (Węgry-podatek od marketów) tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu iż wszystkie zmiany będą raczej szkodliwe niż pomocne. Obyśmy się mylili…
31 marca o godz. 14:48 39489
KatarzynaCh
Gospodarka rynkowa bez interwencji państwa zawsze się rozregulowuje, jako że jej motorem jest tylko i wyłącznie maksymalizacja zysku i to na dodatek w krótkim okresie czasu. Stąd więc konieczność stałej interwencji państwa, aby nie dopuścić do tych ciągłych kryzysów nadprodukcji i związanych z nimi klęsk bezrobocia.
2 kwietnia o godz. 9:30 39493
A tak nawiasem, to skoro już musimy być czyimś wasalem, to powinniśmy uświadomić sobie, że przyszłość jest na Wschodzie, a nie na Zachodzie i zastanowić się czy lepiej będzie nam zostać wasalem Rosji czy też wasalem Chin, jako że potęga USA, zarówno gospodarcza jak też i militarna z każdym rokiem maleje. Powodem tego jest to, że Stany Zjednoczone osiągnęły dawno temu próg swoich możliwości rozwojowych, podobnie zresztą jak Japonia. Główny powód zastoju oraz recesji na Zachodzie to jest przecież wyczerpanie się tamże najważniejszych czynników rozwoju, takich jak przede wszystkim tanie surowce, tania ale jednocześnie wydajna siła robocza, wysoka innowacyjność ludności etc. Zachód dysponuje wciąż potężnym kapitałem finansowym, ale ponieważ w zachodnim modelu kapitalizmu rynkowego liczy się tylko szybki zysk, to ów kapitał nie jest od dawna inwestowany w produkcyjny sektor gospodarki, a tylko w wirtualny, nieprodukcyjny i w dużej mierze spekulacyjny a więc pasożytniczy sektor finansów, przez co realny sektor gospodarki na Zachodzie jest od dawna niedofinansowany, a więc znajduje się on w stanie zapaści, a wraz z nim cała gospodarka tegoż Zachodu. Co gorsza, tego stanu rzeczy nie da się zmienić w obecnych warunkach plutokracji, czyli rządów elity pieniądza (w skrócie bankierów), a więc Zachód, w tym szczególnie zaś USA, najpotężniejsze mocarstwo owego Zachodu, skazany jest na upadek, tak samo jak skazane na upadek były w swoim czasie wielkie poprzednie imperia, takie jak na przykład starożytne Chiny, starożytny Egipt, starożytny Rzym czy też, nie tak dawno temu, Imperium Brytyjskie, nad którym, przypominam, słońce nigdy nie zachodziło…