Słyszeliśmy z mównicy sejmowej, że państwo będzie działać tak jakby 99 proc. obywateli było uczciwych. Takie podejście daje duże możliwości manewru i ogranicza biurokrację.
Jednocześnie łatwość ich nadużywania jest kontrowana srogimi karami w przypadku wykrycia nieprawidłowości. W ten sposób wychowuje się społeczeństwo do wolności i odpowiedzialności, zamiast tłamsić je w ciasnym gorsecie zakazów i nakazów kierujących każdym krokiem. Praktyka u nas jednak wciąż silnie opiera się na drugim podejściu, często uzasadniając to tym, że społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe i kraj ogarnie chaos, jeśli nie ograniczać możliwości obywateli na każdym kroku. Bezproblemowe przejście z systemu zaświadczeń na system oświadczeń pokazuje, że to nie jest prawda.
Innym przykładem traktowania obywateli jak oszustów jest podejście do matek przedsiębiorców. Istniejące przepisy bywały nadużywane – kobiety w ciąży zakładały firmy, opłacały podwyższone stawki i przechodziły od razu na L4, inkasując wysokie zasiłki: chorobowe, a potem macierzyńskie. Rozwiązanie tego problemu może iść w dwie strony: sensowny system kontroli lub zaostrzenie przepisów, karzących równo uczciwych i nieuczciwych. Zgadnijcie Państwo, jaką drogę wybrano…
Więc po pierwsze, żeby uzyskać prawo do zasiłku chorobowego przedsiębiorca będzie musiał odprowadzać składki przez 3 miesiące (dokładnie 90 dni). To oczywista niesprawiedliwość, biorąc pod uwagę, że pracownik etatowy musi przepracować tylko miesiąc. Co więcej, etatowiec już po pierwszym miesiącu otrzyma świadczenie uzależnione od wysokości pensji. Przedsiębiorca tymczasem zawsze na podstawie średniej z 12 ostatnich składek. Co jednak, jeśli tych składek nie było, bo działalność jest młoda? Przyjmuje się do średniej wartość najniższych możliwych składek. To kolejna nierówność – obie potencjalnie niekonstytucyjne.
Jaki będzie efekt tych regulacji? Uczciwi dostaną po plecach, nieuczciwi załatwią sobie fikcyjny etat. To jednak niejedyny problem. Regulacja dotknie kobiety, które już są w ciąży, bo vacatio legis jest bardzo krótkie. Podejmowały one decyzję o dziecku w jednych warunkach, dziś zastaną je zupełnie inne. Zatem przynajmniej 9-miesięczne wyprzedzenie byłoby minimum przyzwoitości – legislatura zaoferowała jednak tylko 3 miesiące vacatio legis, wystawiając do wiatru kobiety przedsiębiorców już w ciąży. To bardzo nie fair, szczególnie że decyzja o posiadaniu dziecka (a właściwie jej zrealizowanie) nie jest odwracalna w żaden prosty sposób. Tym samym nasz Sejm potraktował 100 proc. kobiet przedsiębiorców jako oszustki – wbrew zapewnieniom innej kobiety.
By ujawnić skalę absurdu, wystarczy zestawić tę sytuację z propozycją 1000 złotych zasiłku macierzyńskiego dla kobiet nieubezpieczonych. Jeśli wejdzie to w życie, osoba niewkładająca ani grosza do systemu dostanie 1000 złotych, kobieta przedsiębiorca opłacająca obniżone składki ZUS tymczasem całe 17,77 (sic!), zaś płacąca stawki minimalne – 1065 złotych. Ot, sprawiedliwość społeczna.
3 września o godz. 18:04 39148
Składka chorobowa nie jest obowiązkowa, zamiast narażać sie na kontrolę na L4, otrzymując w zamian śmieszne pieniadze, lepiej te 2,45% podstawy odkładać na konto.
Robie tak od 17 lat. Prowadząc działalność przez 30 lat, nie miałem ani dnia L4.
Jaka oszczędność ?
3 września o godz. 23:46 39149
Panie Doktorze,
Proszę się zdecydować, czego Pan chce: państwa opiekuńczego, z zasiłkami, w tym chorobowymi i macierzyńskimi, a więc też i z wysokimi podatkami, niezbędnymi do ich finansowania, czy też sprawnego funkcjonowania kapitalizmu rynkowego, wspierającego tymi niskimi podatkami rozwój prywatnej inicjatywy? Jednego z drugim nie da się bowiem pogodzić: albo mamy wysokie podatki i państwo opiekuńcze, faworyzujące ludzi pracy albo też niskie podatki, które faworyzują przedsiębiorców, czyli mówiąc bez ogródek, właścicieli kapitału. Tertium non datur.
Poza tym, to co jest za przedsiębiorca, który oczekuje pomocy od państwa?
Skandalem jest zaś to, że są dziś w Polsce nieubezpieczeni od choroby obywatele. Ale tu nie widzi jakoś Pan żadnego problemu… 🙁
4 września o godz. 2:01 39150
Przejście z systemu zaświadczeń na system oświadczeń możliwe jest w kraju prawo-szanujących obywateli a nie kombinatorów, jak w Polsce lub Grecji. Tam gdzie zarówno obywatel jak i urzędnik mają lepkie ręce tylko surowy paragraf jest gwarantem praworządności.
4 września o godz. 3:04 39151
Kilkakrotnie pisałem już o przerzucaniu na przedsiębiorców części kosztów pro elektoralno – rodzinnej polityki. Chodzi o kumulacje urlopowe. Mechanizm wygląda tak: znaczna ilość ciąż odbywa się obecnie na zwolnieniach lekarskich, za pierwszy miesiąc takiego zwolnienia płaci przedsiębiorca, po porodzie młoda mama bierze roczny urlop macierzyński, który wchodzi najczęściej na kolejny rok kalendarzowy. Prawo mówi, że przedsiębiorca nie może odmówić bezpośrednio po macierzyńskim urlopu młodej mamie w całości jej przysługującego. Pracodawca dostaje wiec podanie o płatny urlop z trzech lat (urlop za ciażę na zwolnieniu+urlop za urlop macierzyński + należny urlop za zaczęty rok pracy). Podejrzewam, że taka kumulacja może położyć mała firmę. Zeby jeszcze bardziej pro rodzinnie było, młoda mama, bierze nastepnie w małych porcjach (np po 3 miesiace) urlop wychowawczy i intensywnie próbuje zajść w kolejną ciażę. Jeśli to się uda, cykl oczywiście się powtarza. W przypadku planowanej dwójki pracodawca płaci za 2miesiace chorobowego + 6miesiecy płatnego urlopu, razem 8 miesięcy („alimentow”pracodawcy), a w przypadku planowanej trójki można potencjalnie nie widzieć 6 lat pracownika i zafundować mu łącznie 12 miesięcy wolnego płatnych z kieszeni pracodawcy. Po uprzytomnieniu sobie jak to działa, zastanawiam się, czy młode kobiety mają na rynku pracy jeszcze czego szukac? Czy znajdą się pracodawcy o tak filantropijnym nastawieniu? Niech żyje przemyślana polityka prorodzinna!
4 września o godz. 5:53 39152
Trafione w punkt. Ma Pan 100 % racje. Prowadzę firmę ponad 2 lata ( wcześniej pracowałam ponad 10 lat na etacie w jednej z dużych korporacji) i szczerze mówiąc widzę wielką nierówność w podejściu do obu tych grup kobiet. Przede wszystkim karze się za przedsiębiorczość. Podejście do obywatela jak do wyłudzacza jest skandaliczne i tylko blokuje pro-aktywne postawy, można się zmęczyć w styku z tym aparatem już na początku. Zrównanie zasiłku macierzyńskiego przedsiębiorczych do poziomu bezrobotnych jako sukces?? !!! Wielkie rozczarowanie! To zmusza do myślenia o emigracji, szukania miejsc gdzie panują dojrzalsze zasady, a nie system rodem z PRL. Polityka pro-rodzinna w tej grupie to fikcja. Jestem zażenowana tym co się dzieje w Naszym Kraju
4 września o godz. 7:11 39153
Powinno byc cos takiego jak minimum socjalnego benefitu dla wszystkich, pracujacych i nie pracujacych.
Ci co chca miec wiecej benefitow winni organizowac to prywatnie.
4 września o godz. 7:38 39154
Wychowanie, wykształcenie i zapewnienie odpowiednich warunków do życia ( gospodarki zdolnej do samodzielnego, pełnego zaspokojenia potrzeb całego społeczeństwa ) dzieci czyli kolejnego pokolenia to jedyna, pewna i realna inwestycja na zabezpieczenie sobie starości.
Aby nie było wątpliwości mam na myśli społeczeństwo jako całość a nie pojedynczych ludzi bo zaraz odezwą się głosy – a co maja robić ci, którzy dzieci mieć nie mogą?.
Istotne jest to, jaka cześć ludzi w wieku aktywności zawodowej pracuje a jeszcze ważniejsze jest, cym się ci pracujący zajmują. Urzędnicy, telemarketerzy, handlowcy , asystenci prawni, doradcy podatkowi itp. żadnej użytecznej wartości nie wytwarzają – wręcz przeciwnie są źródłem dodatkowych kosztów podnoszących cenę produktu, zmuszających ludzi do dodatkowych, całkowicie jałowych czynności.
Wszyscy starają się „zapakować na wóz” a mało kto dba o stan wozu i kondycję chabety, która ten wóz ciągnie !
Jak będzie dużo sprawnych wozów a u dyszli wypasione rumaki to jazda będzie szybka i wygodna a i rumaki nie za bardzo się zmęczą , bo obciążenie wozów nie będzie duże.
4 września o godz. 9:06 39155
Kaesjot
1. Tak, nie ma indywidualnej możliwości zabezpieczenia sobie starości, jako że dzieci mogą żyć krócej niż rodzice, mogą one (dzieci) nie chcieć albo też nie być w stanie (fizycznie czy też finansowo) pomagać swoim rodzicom, inwestycje finansowe mogą się okazać bezwartościowe (co jest zresztą najbardziej prawdopodobne), a pozostałe oszczędności (ziemia, budynki, złoto, diamenty etc.) mogą zostać ukradzione albo znacjonalizowane. Jedyną w miarę pewną lokatą kapitału są dzieła sztuki, ale one też mogą zostać ukradzione, zniszczone bądź też znacjonalizowane, a poza tym, to łatwo jest być oszukanym przy ich zakupie i n.p. kupić kopię zamiast oryginału.
Starość można zabezpieczyć sobie tylko w społeczeństwie, na zasadzie solidarności pokoleń, czyli w systemie podobnym do ZUS-owskiego, tyle, że lepiej działającym. Przecież głównym problemem ZUSu jest, i to od wielu lat, wysokie bezrobocie i niskie zarobki, a więc niewystarczające wpływy ze składek osób obecnie pracujących w stosunku do zapotrzebowania na emerytury i renty. A tymczasem rząd Rzeczypospolitej chce sprowadzać uchodźców, dla których nie ma przecież pracy w Polsce (Polacy emigrują masowo z Polski z powodu braku dla nich pracy w ich Ojczyźnie), a to oznaczać będzie jeszcze większe problemy z polskim systemem emerytalnym, jako że pieniądze podatników pójdą na zasiłki dla tych, obcych nam kulturowo i niezatrudnialnych w Polsce uchodźców, zamiast dla polskich emerytów.
2. Zgoda, ci wszyscy urzędnicy (państwowi i zatrudnieni w firmach prywatnych), telemarketerzy, handlowcy, asystenci prawni, doradcy podatkowi itp. żadnej użytecznej wartości nie wytwarzają, a wręcz przeciwnie – są oni źródłem dodatkowych kosztów (w tym szczególnie kosztów zużycia nieodnawianych nośników energii) podnoszących cenę produktu, zmuszających ludzi do dodatkowych, całkowicie jałowych czynności. Ich zarobki i generalnie pełne koszta ich „zatrudnienia” powinny być więc odejmowane od PKB.
4 września o godz. 9:42 39156
Observer
A gdzie masz dziś uczciwe państwo prawa? Może w Szwajcarii, ale kosztem tego, że była ona bankierem Hitlera i do dziś jest to jedna wielka pralnia brudnych pieniędzy oraz bankier rożnego rodzaju prawicowych dyktatorów, handlarzy bronią, narkotykami i tzw. żywym towarem oraz oszustów podatkowych. 🙁
Poza tym, to sam paragraf, nawet najostrzejszy, karzący kara śmierci za nawet najmniejsze wykroczenie, niczego nie strzeże – on musi być przecież wdrożony w praktyce, ale przez kogo? Przez skorumpowanych policjantów?
4 września o godz. 9:47 39157
Delfin
1. Nie ma obowiązku bycia przedsiębiorcą. Przedsiębiorcami ludzie zostają przecież głównie z żądzy zysku, a więc muszą owi przedsiębiorcy radzić sobie sami, szczególnie, że społeczeństwo ponosi koszta ich działalności, n.p. w postaci zatrucia środowiska czy też „produkowania” inwalidów – ofiar wypadków przy pracy, w tym też śmiertelnych.
2. Zgoda: obecny system zasiłków macierzyńskich jest bezsensowny i ogranicza zatrudnienie młodych kobiet. Po prostu zasiłki macierzyńskie powinny być płacone z budżetu państwa, i nie mieć żadnego związku z zatrudnieniem – powinny one być traktowane jako wynagrodzenie dla kobiety za to, że zdecydowała się ona mieć dzieci: nie tylko je urodzić, ale także i wychować. Przedsiębiorstwo zatrudniające taką przyszłą mamę nie powinno więc ponosić absolutnie żadnych dodatkowych kosztów związanych z jej zatrudnieniem. Każda firma prywatna powinna po prostu utrzymywać ogólnokrajowy system zasiłków macierzyńskich płacąc podatki, których część powinna iść na finansowanie tych zasiłków dla kobiet rodzących i wychowujących dzieci. To jest tak oczywiste, że nie rozumiem, jak w ogóle może być inaczej.
3. Mylisz też pojęcia „pracodawca” i „pracobiorca”: pracodawcami, czyli osobami dającymi swoją pracę są bowiem ludzie pracy, wyzyskiwani przez kapitalistów (przedsiębiorców), a pracobiorcami, czyli odbiorcami ludzkiej pracy są właśnie przedsiębiorcy, czyli inaczej kapitaliści: osobnicy żyjący z owoców cudzej pracy czyli inaczej z wyzysku. Ty po prostu, jak zresztą większość Polaków, przyjmujesz potoczne, błędne znaczenia słów „pracodawca” i „pracobiorca”…:-(
4 września o godz. 10:13 39158
Witam po długiej przerwie. Czyżby urlop macierzyński na Hawajach?
Aby cokolwiek sensownie skomentować należałoby wiedzieć, jak masowe jest to zjawisko. Ile tych kobiet rocznie 5, 20 czy 90? A ilu konkretnie dotknęły zmiany? Każdy system socjalny w każdym kraju jest jakoś tam nadużywany i nie jest to problem o ile jest to trzymane w ryzach. Szkoda słów.
Niestety, znając polską zachłanność podejrzewam, że niedługo byłoby to 100 000 kobiet rocznie.
I oczywiście stanowiska i komentarze jak zwykle dwojakie: Biedni oszukiwani i okradani przedsiębiorcy. Może ze 20 kobiet dotknęła niesprawiedliwość. Straszne, ale mam to gdzieś.
Ale drugiej stronie rączki się trzęsą z chciwości i zawiści, kiedy słyszą, że ktoś może coś otrzymać z darmo albo – straszne – trochę wyłudzić.
Przypomnijmy: Okazało się, że w PL wystawiono 2 lewe recepty nieubezpieczonym i ktoś wyłudził leki za 180 zł. Więc trzeba było wprowadzić system rejestracji wszystkich ubezpieczonych, żeby temu zapobiec. Koszt systemu to ponad miliard złotych a roczna obsługa to 100 milionów. Przybywa i ubywa rocznie po jakieś 500 tys ludzi, razem milion i 100 zł za każdy wpis to nie jest przesada. Nie mówiąc o kosztach dla lekarzy i ZUS, który sprawdza każdą receptę. No, ale uratujemy 180 zł przed cwaniakami.
To jest sprawiedliwość po polsku. A Pan się zajmuje niesprawiedliwością dla tych kilkunastu Pań, które może chciały, może nie chciały oszukać.
P.S. Jestem przekonany, że kłopoty służby zdrowia i systemu socjalnego są zamierzone i ich celem jest likwidacja powszechnych ubezpieczeń i wprowadzenie systemu na wzór, z którego nawet amerykanie zrezygnowali.
Wczoraj usłyszałem w TV zdanie: Jeśli obywatel idzie do lekarza to po co mu pośrednik. Czyli idziesz i płacisz, po co ubezpieczyciel. A jak cię nie stać to zdechnij, będzie taniej.
4 września o godz. 11:08 39159
ZWO
Obyś nie miał racji!
4 września o godz. 11:11 39160
ZWO
Też obawiam się, że te obecne kłopoty polskiej służby zdrowia i systemu socjalnego (emerytury, renty, zasiłki etc.) są zamierzone i ich celem jest likwidacja powszechnych ubezpieczeń i wprowadzenie systemu na wzór, z którego nawet Amerykanie ostatnio zrezygnowali. Może nadchodząca klęska wyborcza PO uniemożliwi te plany?
4 września o godz. 11:37 39161
Leonid – spróbuj tu na właściwym blogu ( np u dra Kaczmarewicza ) postulować zmianę polityki zdrowotnej z polityki leczenia ( a właściwie zwalczaniu objawów ) chorób na politykę ich zapobiegania a zaraz okrzykną cie trolle, głupkiem , szarlatanem itp. Wiele chorób uważa się za nieuleczalne tłumacząc to uwarunkowaniami genetycznymi. tymczasem zdecydowana większość chorób ma swe źródło w jakości pożywienia i warunkach środowiskowych. Co prawda antyseptyka i zasady higieny już się ugruntowały ale jej inicjator i propagator też wcześniej był wyśmiewany przez swych kolegów po fachu.
No ale wiele koncernów farmaceutycznych , lekarzy specjalizujących „leczeniu” chorób „nieuleczalnych” straciłoby źródło dochodów.
4 września o godz. 13:06 39162
@Leonid
W to nie trzeba wierzyć bo to już się dzieje. Mnóstwo ludzi w PL ma dość państwowego systemu, płaci co prawda za ubezpieczenie ale i tak chodzi do lekarza prywatnie. Doszło do tego, że dla nich całkowita prywatyzacja byłaby ulgą i obniżeniem kosztów. Wszystko cacy dopóki nie zdarzy się poważne nieszczęście.
I powiedz mi, że to nie jest zamierzone. To, co by nigdy nie przeszło oficjalnie jako ustawa, dokonuje się po cichu i to jeszcze tak, że ludziom jest niby lżej. Bo kiedy ktoś jest chory i na wizytę ma czekać 2 lata, zapomina o złości. I wystarczy dokładniej posłuchać bełkotu neoliberałów w TV czy mediach. Przykład już dałem. Aż się zimno robi bo to powiedział palant w dyskusji o referendum, jak to obywatel będzie odpowiedzialnie decydował o swoich pieniądzach i drodze życia. To jest po cichu dzisiejsza PO. I mógłbym pluć na nich gdyby nie to, że to Gilowska, druga po Balcerowiczu, nie rządziła za PiSu. A Hausner za SLD. To także ich zasługa.
Ale tak szczerze mówiąc to szowinizm, nacjonalizm i miłość do umierania na wojnie są takie same. Różnica tylko w stylu.
4 września o godz. 14:43 39163
P.S.2
Nawet nie zauważyłem, że dr Kaczmarewicz pisze: „Rozszerzmy referendum – zakończmy fikcję bezpłatnej służby zdrowia”. I o to chodzi.
4 września o godz. 19:13 39164
ZWO
Lekarze są zainteresowani leczeniem, a nie wyleczeniem pacjenta. Zdrowy pacjent nie jest przecież tak dochodowy dla lekarza jak chory pacjent!
4 września o godz. 19:29 39165
ZWO
Prywatne ubezpieczenie medyczne jest dobre na lekki ból zęba, ale nie kiedy trzeba przejść poważną operację związaną z kilkutygodniowym pobytem w szpitalu. Wówczas kończy się praktycznie każda prywatna polisa ubezpieczając zdrowie, a więc w pełni prywatna służba zdrowia jest rozwiązaniem tylko dla miliarderów i ewentualnie bogatszych multimilionerów – zwykłego, złotówkowego milionera rozłożyć może zaś finansowo i psychicznie nawet całkiem zwyczajna choroba, n.p. długotrwale leczenie onkologiczne czy też kardiologiczne. W Australii normą jest, że pacjenci mający prywatne polisy ubezpieczeniowe „na zdrowie” zaczynają swoje leczenie w szpitalach prywatnych, z których po kilku tygodniach, jeśli to jest poważna choroba, przenoszeni są po cichu do państwowego szpitala. Sytuację ułatwia tam to, że prywatny szpital mieści się na antypodach najczęściej w tym samym budynku, co państwowy, albo w sąsiednim, połączonym z tym pierwszym krytym łącznikiem.
2. Przecież PZPR pod koniec była typową wręcz partią neoliberałów, takich jak Kwaśniewski, Miller czy Hausner i oczywiście Balcerowicz, a PiS i PO są przecież tylko różnymi frakcjami dawnej „Solidarności” (partii politycznej, a nie związku zawodowego o tej samej nazwie i częściowo wspólnych strukturach władzy).
Pozdrawiam!
4 września o godz. 19:48 39166
Kaesjot
1. Obawiam się, że Kaczmarewicz mnie już zbanował, za krytykę prywatyzacji służby zdrowia. Oczywiście, że na blogu Kaczmarewicza okrzyknięto mnie dawno już temu trollem, głupkiem, szarlatanem itp. Jak to już pisałem: lekarze są zainteresowani leczeniem, a nie wyleczeniem pacjenta. Zdrowy pacjent nie jest przecież tak dochodowy dla lekarza i farmaceuty jak chory pacjent, a wiec prewencja ich nie tylko, że nie interesuje, ale jest ona dla nich największym z możliwych wrogów, stad też kiedy lekarz czy farmaceuta słyszy słowo „prewencja” albo „profilaktyka”, to automatycznie sprawdza, czy ma swój portfel w kieszeni i czy z niego mu czegoś nie ubyło.
2. Profilaktyka (prewencja) się więc lekarzom i farmaceutom zwyczajnie nie opłaca, jako że eliminując choroby, wyeliminowała by ona też ich dochody! Przecież lekarze, w swej ogromnej większości, to jest banda chciwych, niedouczonych oszustów, a jedyna na nich rada, to jest wprowadzić zasadę, że lekarzowi płaci się tylko z dołu i tylko za pełne wyleczenie pacjenta (a nie tylko konkretnej choroby).
3. Nie oszukujmy się: NIE jest możliwa w biednym kapitalistycznym kraju, takim jak Polska, darmowa (czyli opłacana z budżetu państwa) opieka zdrowotna na poziomie najbogatszych państw Zachodu. Jedyna rada, to jest więc iść drogą Kuby i postawić na relatywnie tanią prewencje, a nie na drogie leczenie. Ale na to nie zgodzą się przecież lekarze, jako że na prewencji marnie się zarabia, bowiem (o czym wyżej) w kapitalizmie nie chodzi lekarzom o to aby pacjenta wyleczyć, ale aby najwięcej zarobić na jego leczeniu. Stąd też lekarze tak leczą, aby jak najwięcej na tym leczeniu zarobić, a nie aby kogoś wyleczyć, może poza samymi lekarzami. 🙁
4. Po prostu cały polski i nie tylko polski system opieki zdrowotnej jest na dziś chory prawie na całym świecie. Najgorzej pod tym względem jest zaś w USA: przecież znacznie od USA biedniejsza Kuba, wydająca per capita tylko ułamek tego co USA na lekarzy, szpitale czy też lekarstwa ma wskaźnik długowieczności praktycznie taki sam jak USA (według mic.com Kuba 79,1 lat, USA 78,7 lat, według statystyk ONZ Kuba 77,1 lat a USA 78,0). USA wydają najwięcej na świecie na służbę zdrowia: rocznie wydaje się tam na ten cel ok. 1,8 bln dolarów, co stanowi ok. 18% PKB Stanów Zjednoczonych. USA wydają także per capita na ochronę zdrowia najwięcej na świecie: ponad 8500 dolarów per capita, a mają praktycznie te same wskaźniki zdrowotności co znacznie od USA biedniejsza Kuba, wydająca na ochronę zdrowia per capita tylko ok. 400 dolarów USA (wydatki na ochronę zdrowia stanowią tam ok. 10% PKB). Jak widać na tym przykładzie, nie ma bardziej nieracjonalnego systemu ekonomicznego niż kapitalizm wolnorynkowy, tak chwalony przez Gospodarza tego blogu.
Pozdrawiam.
4 września o godz. 22:40 39167
I jeszcze: państwo polskie daje, praktycznie bezterminowo, po 750 zł miesięcznie dla jednego nielegalnego imigranta (tzw. uchodźcy) i po kilkaset złotych na każdą kolejną osobę w rodzinie (trzyosobowa rodzina dostaje 1350 zł). Natomiast zasiłek dla bezrobotnych wynosi w Polsce przez pierwsze trzy miesiące 831 zł na miesiąc, po trzech miesiącach jest on zmniejszany do 652 zł na miesiąc, a wypłacany jest on maksymalnie przez rok. Aby ten zasiłek otrzymać, trzeba przepracować co najmniej rok na pełnym etacie, stąd też otrzymuje go mniej niż 20% Polaków pozostających bez pracy. Reszcie, czyli ponad 80% bezrobotnych, zasiłek ten w Polsce nie przysługuje. Jak widać, państwo polskie traktuje lepiej nielegalnych imigrantów niż swoich własnych obywateli. 🙁
5 września o godz. 1:45 39168
Kowalski, nie trac tu czasu, przygotuj sie do referendum. Poczytaj wikipedie o Jow-ach abys mogl oddac rozsadny glos w niedziele.
5 września o godz. 13:37 39169
Axiom1
Nie interesuje mnie głosowanie, które z definicji nic nie zmieni.
Zrozum, że wybory czy też referenda na tzw. Zachodzie (w tzw. demokracji burżuazyjnej, a więc też i w obecnej Polsce) są z definicji tylko farsą, najwyżej zmianą dekoracji. Dawno już temu V. Pareto, znany burżuazyjny włoski ekonomista i socjolog, opracował swą teorię elit, z której jasno wynika, że wybory zmieniają w tym systemie tylko przedstawicieli rządzących elit, ale aby zmienić elity władzy, to konieczna jest rewolucja. Przecież ordynacja wyborcza w USA, a także w pozostałych krajach tzw. Zachodu jest zawsze tak skonstruowana, aby nie mogły w tych krajach dojść do władzy partie reprezentujące interesy ludzi pracy (czyli tzw. populiści). A nawet jeśli czasem takim partiom da się, mimo wszystko, dojść do władzy, to USA zaraz organizują pucz, aby te partie odsunąć od władzy. Najnowsze przykłady to Chile, Nikaragua czy Wenezuela. W Chile taki pucz się CIA udał, w Nikaragui tylko częściowo, ale nie udał się on ani na Kubie ani w Wenezueli, niemniej te wszystkie kraje, w których ów pucz zorganizowany przez CIA zakończył się fiaskiem, mają poważne kłopoty gospodarcze, jako że USA sabotują ich gospodarkę.
5 września o godz. 13:44 39170
Axiom1
JOW-y znam doskonale, z Australii, a więc wiem, że oznaczają one parodię demokracji. Zbyt długo mieszkałem w Australii aby nie wiedzieć, ze JOW-y spowodowały, iż w tejże Australii demokracja stała się parodią samej siebie, jako że głos około 90% wyborców się tam zwyczajnie nie liczy, jako że mieszkają oni w tzw. safe seats, czyli okręgach wyborczych w których wyraźną przewagę mają albo liberałowie, albo też lejburzyści i że o wynikach wyborów rozstrzyga tam w praktyce mniej niż 10% wyborców mieszkających w „marginalnych” okręgach, czyli tych, które są niezdecydowane, które przechodzą z rąk do rąk.
Jak wiemy na przykładzie Zjednoczonego Królestwa, JOW-y prowadzą do tego, że partia polityczna (tu UKIP) zdobywa prawie jedną piątą głosów (16%) w skali całego państwa, a otrzymuje tylko mniej niż jeden procent (dokładnie 0,3%) mandatów: 2 zamiast 104, czyli aż 52 razy mniej niż powinna. Jeśli to jest demokracja, to ja jestem cesarz chiński. 😉
Poza tym, to w systemie JOW-ów władza należy do szefów partii, którzy utrzymują w parlamencie ścisłą kontrolę nad podległymi sobie posłami przy pomocy tzw. biczów (whips), czyli najbardziej zaufanych posłów sprawdzających jak głosują ich koledzy partyjni. A że bez poparcia machiny partyjnej nikt nie ma w praktyce szansy dostania się w krajach z JOW-ami do parlamentu, to posłowie słuchają w praktyce w 100% poleceń owych whipów, co powoduje, że głosują oni w interesie kierownictwa swej partii, a nie swych wyborców. W systemie JOW-ów posłowie niezależni są więc rzadkością, z przyczyn głównie finansowych (brak funduszy na sfinansowanie coraz to droższej kampanii reklamowej). Tak więc JOW-y są tylko parodią demokracji – polecam tu doskonały brytyjski serial p.t. „No Job for a Lady” w którym rolę nowo-wybranej posłanki do Izby Gmin gra sama Penelopa Keith.
5 września o godz. 15:04 39171
@Leonid Kowalski
Bzdury wypisujesz. Dzieki Jow-om najlepsi ludzie rzadza i nie wazne jest z jakiej sa partii. Dlatego ze Australia ma Jow-y jest czolowym krajem swiata. W tym roku Mebourne znow wygralo tytul najlepszego miasta swiata. Po raz 25 !!!
Gdy beda Jow-y partie beda zmuszone werbowac najlepszych i nominowac najlepszych na kandydatow do wyborow do Sejmu .
Najlepszych !!!
Obecnie partie werbuja tylko slugow i wasali wobec partyjnego dyktatora i tacy wchodza do Sejmu.
Obecnie partyjni dyktatorzy swymi osobami ustlaja dozwolony poziom inteligencji na kazdym szczeblu zarzadzania krajem.
Roznica jest gigantyczna.
Polska musza rzadzic najlepsze umysly aby dogonic swiat.
Kraje rozwiniete maja Jow-y. Kraje zacofane maja systemy dyktatorskie.
Obecny system polityczny oparty na modelu; dozywotni partyjny dyktator – poddani i na finansowaniu parti z budzetu jest dobry tylko dla partyjnych dyktatorow, ich wasali i panszczyznianego chlopstwa ktorzy na wolnym rynku w bezposredniej demokracji by przepadli.
Dlatego tez tylko wasale i panszczyzniane chlopstwo bedzie glosowac przeciwko Jow-om albo wogole nie bedzie glosowac. Wasal i pansczyzniany chlop potrzebuje PANA aby go utrzymywac i przy nim wegetowac.
Jow-y skoncza z partyjnymi dyktaturami. Zakaz finansowania partii z budzetu zmusi partie do pracy, do stwarzania programow i pomyslow na rozwiazywanie polskich problemow tak aby na podstawie swej pracy i konkurencji z innymi partiami mogli zbierac datki na swe istniernie. Na wolnym rynku oczywiscie.
Przeciez wszystkie partie walczyly o wolny rynek. Czas wreszcie by sie z wolnym rynkiem zapoznaly. Po 26 latach pasozytnictwa na podatniku.
5 września o godz. 17:40 39172
axiom1 – mnie do JOW-ów zniechęca niereprezentatywność ostatecznych wyników w stosunku do preferencji wyborców. Teoretycznie moze zaistnieć sytuacja, że ugrupowanie zbierze w skali kraju 49% głosów a nie uzyska ŻADNEGO mandatu ( w każdym okręgu jej kandydat będzie zawsze drugi ) a władzę realnie przejmie partia cięsząca się 26% poparciem. Jest też możliwość, że nie będzie żadnej zorganizowanej, zjednoczonej programowo większości jeśli w parlamencie dominować będa posłowie niezależni. Mogą to być najlepsi fachowcy tyle , że na każdą sprawę kazdy z nich będzie miał inny pogląd.
Zdarzało ci się kierować pracą zespołu złożonego z samych „gwiazdorów ” ? Więcej czasu zajmuje im kłótnia, czyj pomysł jest lepszy niż efektywna praca. Jak zadecydujesz, żę robimy wg pomysłu Henia, to Józiu i Wojtek się obrażą i na każdym kroku pracę będą utrudniać, by pokazać, że ich pomysły były jednak lepsze. A tak naprawdę kazdy był dobry tylko na jakiś trzeba było się zdecydować.
5 września o godz. 18:19 39173
@kaesjot
Nie oceniaj jow-ow z punktu widzenia obecnego systemu.
A pozatym o jakiej ‚reprezentytatywnosci’ ty piszesz ? Czy np PO ktore wygralo 39% glosow przy frekwencji 49% jest reprezentatywne ? Bzdura, dostali zaledwie 19% glosow od wyborcow. Ani nawet nie reprezentuja tych co na nich glosowali.
A ty sam nawet nie wiesz kto, konkretnie ktory z poslow cie reprezentuje ? Takich jest kilkunastu z twojego okregu i kazdy ma cie w dupie. Ile razy oni sie z toba skonsultowali ?
Wybory prezydentckie to taki wlasnie ogolnopolski Jow. I co ? da sie zyc ?
Wybory prezydenckie w Polsce sa jednak wypaczeniem demokracji bo Komorowski i Duda byli finansowani przez podatnika a inni musieli sie sami finansowac.
5 września o godz. 18:25 39174
kaesjot pisze;
„Zdarzało ci się kierować pracą zespołu złożonego z samych “gwiazdorów ” ? Więcej czasu zajmuje im kłótnia,….”
Bzdura.
Tak jest wsrod motlochu.
Wraz z edukacja przychodzi kultura i procedury dydkusji.
W Sejmie tez obowiazuja reguly. Gdy nie ma wynikow to Sejm do rozwiazania i wczesne wybory na koszt wszystkich poslow,… Przeciez wiadomo ze do tego by nie doszlo.
5 września o godz. 22:20 39175
axiom
Kaesjot ma tu rację – zespół złożony z samych gwiazd z reguły nie funkcjonuje poprawnie, jako że każdy chce być w nim numerem jeden.
5 września o godz. 22:42 39176
Kaesjot
Pisałem już przecież, że w UK to JOW-y doprowadziły do tego, że partia polityczna (tu konkretnie UKIP) zdobyła w ostatnich wyborach do parlamentu (Izby Gmin) prawie jedną piątą głosów (dokładniej 16%) w skali całego państwa, a otrzymała za to tylko mniej niż jeden procent (dokładnie 0,3%) mandatów: 2 zamiast 104, czyli aż 52 razy mniej niż powinna. Jeśli to jest demokracja, to ja jestem cesarz chiński. ;-
5 września o godz. 22:52 39177
axiom
1. Co ty wiesz o Australii? Melbourne jest jednym z najgorszych do życia miast, w którym mieszkałem, a mieszkałem kolejno w Łodzi, Warszawie, Kolonii (Koeln), Auckland, Wellington, Johannesburgu, Melbourne, Sydney, Minneapolis, Waszyngtonie, Londynie, Szczecinie, Nikozji i ostatnio w Lizbonie. Tylko w Sydney warunki do życia są gorsze niż w Melbourne. Po prostu ty opierasz się na rankingach, w których wygrywa ten, który najwięcej zapłaci organizatorom tegoż rankingu… To jest tak jak z tymi medalami na etykietach do piwa – to są medale z konkursów, gdzie wygrywa ten, kto najwięcej zapłaci za otrzymanie medalu.
2. To właśnie w systemie JOW-ów liczy się tylko interes partii, gdyż tylko wielkie partie (w Australii Labor i Liberal, w UK Torysi i Labour, w USA tzw. demokraci i tzw. republikanie) mają szansę na zebranie dostatecznej ilości pieniędzy, aby sfinansować coraz to droższą kampanie reklamową dla swojego kandydata. Jak ci to już wyjaśniałem: w systemie JOW-ów władza należy praktycznie do szefów partii, którzy utrzymują w parlamencie ścisłą kontrolę nad podległymi sobie posłami przy pomocy tzw. biczów (whips), czyli najbardziej zaufanych posłów sprawdzających jak głosują ich koledzy partyjni. A że bez poparcia machiny partyjnej nikt nie ma w praktyce szansy dostania się w krajach z JOW-ami do parlamentu, to posłowie słuchają w praktyce w 100% poleceń owych whipów, co powoduje, że głosują oni w interesie kierownictwa swej partii, a nie swych wyborców. W systemie JOW-ów posłowie niezależni są więc rzadkością, z przyczyn głównie finansowych (brak funduszy na sfinansowanie coraz to droższej kampanii reklamowej). Tak więc JOW-y są tylko parodią demokracji – polecam tu doskonały brytyjski serial p.t. „No Job for a Lady” w którym rolę nowo-wybranej posłanki do Izby Gmin gra sama Penelopa Keith.
To przecież właśnie w państwach, gdzie ordynacja wyborcza oparta jest na JOW-ach, u władzy są od lat (na zmianę) te same dwie partie, które w zasadzie mają dokładnie ten sam program, a więc wybory są w nich fikcją, jako że w ich wyniku nie zmienia się nic poza nazwiskami ministrów i premiera.
3. Tak więc JOW-y NIE skończą z partyjnymi dyktaturami, a zakaz finansowania partii politycznych z budżetu spowoduje, że jak w USA, partie polityczne będą finansowane przez największe korporacje w ich własnym interesie, co doprowadzi do tego, że tak jak w USA, demokracja w państwach mający owe JOW-y stanie się tylko swoją własną parodią. Wolny rynek prowadzi przecież zawsze do powstania monopoli, co zauważył już dawno temu Lenin, prawidłowo rozumieją w tym przypadku teorie ekonomiczne Karola Marksa.
6 września o godz. 8:41 39178
„….partie polityczne będą finansowane przez największe korporacje w ich własnym interesie….”
W Polsce partie polityczne finansowane sa z budzetu i partie polityczne i tak reprezentuja tylko korporacje i szczegolnie te obce.
Zadziwia mnie brak wyobrazni. Gdy w Polsce beda Jow-y bedzie rowniez obszerna legislacja aby nie dochodzilo do wypaczen. Ale blazen nawet o tym nie pomysli bo jego jedeynym celem jest wygrzebywanie i rzucanie gnojowka.
Tylko dupek, wasal, slugus z mentalnosia panszczyznianego chlopa moze byc za istnieniem obecnego systemu. Bo taki system pozwala mu miec Pana i sluzyc Panu. W zamian Pan moze byc tak laskawy i umiescic go wysoko na liscie co grarantuje posadke w Sejmie i 12-14 tys zl. Wybrca sie nie liczy. Co jest olbrzymim osiagneciem dla kazdego dupka ktory na wolnym rynku by przepadl.
Przez dzisieciolecia Australia klasyfikowana jest w czolowce krajow swiata. Australijskie miasta jak Melbourne i Sydney klasywikowane sa w czubie najlepszych miast swiata. Takie np Sydney odwiedzane przez tysiac razy wiecej turystow niz Warsiawa. Podobnie swietnie reprezentuje sie Mebourne (i del sol plant).
Tylko dupek i absolutny margines moze tam nie dac sobie rady. Przeciez to oczywiste, specjalista od lemologi nie stosowanej nie znajdzie zajecia nigdzie.
6 września o godz. 9:06 39179
@leonid kowalski
Przeczytaj jak zdolny jest szympans http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1629603,1,do-czego-jest-zdolny-umysl-szympansa.read
Gdybys ty mial choc 10% tej inteligencji,…
6 września o godz. 10:38 39180
axiom1
Z takim chamem jak ty, dyskusja nie ma sensu. 🙁
I co to jest ta „Warsiawa” i „del sol plant”? Kiedy ostatnio byłeś wizytą u psychiatry?
6 września o godz. 10:51 39182
Panie Gospodarzu,
Dlaczego toleruje Pan chamskie wpisy i ataki ad personam ze strony niejakiego axioma? Dlaczego pozwala Pan, aby wpisy ad rem pozostałych dyskutantów tonęły na pańskim blogu w tej w rosnącej fali internetowego hejtu i niechlujstwa, reprezentowanych tu przez mowę nienawiści axioma? Czyżby nie zależało Panu na tym, abyśmy na pańskim blogu wzajemnie traktowali się z szacunkiem, aby pański blog był miejscem wolnym od radykalizmów i anonimowej, bezsensownej brutalności? Przecież możliwa jest tu dyskusja, wyrażanie opinii, polemik, ocen etc., ale w formie przyjętej między kulturalnymi ludźmi. Kto chce się tu wyżyć na innych, tak jak axiom, niech idzie pod tą przysłowiową budkę z piwem. Ja mam zaś zdecydowanie dość tych językowych i emocjonalnych śmieci zasypujących pański blog, a będących głównie autorstwa axioma, a więc proszę, aby Pan coś zrobił w tej sprawie.
lech.keller(at)gmail.com
7 września o godz. 7:11 39183
@leonid kowalski
sorry,….mialem na mysli 5%
7 września o godz. 7:26 39184
Referendum, to byl sabotaz rzadu za 100 mln zl.
Nie bylo zadnej akcji uswiadamiajacej o Jow-ach.
Nawet wielce uczony Leonid Kowalski nie ma pojecia o Jow-ach.
PO i inne partie wogole nie byly zainteresowane tym referendum.
Partie, liberalne przeciez, w ktorych czlonkami sa hordy wojownikow przeciwko komunie, ktorzy walczyli za demokracja i wolnym rynkiem,….wogole nie sa zainteresowane ani wolnym rynkiem ani demokracja. Sa zaintersowani pasozytnictwem na podatniku i dyktatura swych partyjnych wodzow. Sa zaintresowani zacofaniem Polski.
Istniejacy system pasozytnictwa na podatniku i brak demokracji odpowiada zabetonowanym przy korycie partia politycznym i ich wasalom.
Polska nadal beda rzadzic dozywotni partyjni dyktatorzy ktorzy zawlaszczyli partie polityczne i ktorzy swymi osobami ustalaja dozwolony poziom inteligencji na kazdym szczeblu zarzadzania krajem.
Gdyby byly Jow-y rzadzili by najlepsi ludzie.
7 września o godz. 9:20 39185
Problem nie leży w tym czy są JOW-y czy WOW-y lecz w ordynacji wyborczej.
Obecna pozwala na różne tricki taktyczne ( wystawianie iloci kandydatów większej niż ilość mandatów do uzyskania, wstawianie „zajęcy” , którzy popularni w lokalnych środowiskach zbierają głosy dla partii nie mając przy tym szans na dostanie się na miejsce ” mandatowe”) gdzie pozycja na liście ma większe znaczenie niż osobiste walory kandydata. Pozwala to partyjnym liderom zostać praktycznie dyktatorami partyjnymi.
Wystarczy zmiana ordynacji polegająca na tym, iż nie ma odrębnych, partyjnych list kandydatów jest tylko jedna , wspólna lista wszystkich kandydatów umieszczonych w kolejności alfabetycznej lub losowej.
Nie jest to może rozwiązanie idealne ale na pewno lepsze od tego co, jest.
PS. axiom1 – hamuj się chłopie ….
7 września o godz. 10:51 39186
kaesjot
Zrozum, że w Polsce nie ma, i nigdy zresztą nie było żadnej prawdziwej demokracji, a obecnie jest w niej tylko plutokracja, czyli rządy najbogatszych. Wybory czy też referenda są zaś tylko, mocno zresztą nieudolnym, substytutem demokracji, stąd też Polacy je „olewają”, tak jak to ostatnie referendum Komorowskiego, na które poszło, jak się okazuje, mniej niż 10% Polaków uprawnionych do głosowania. A co JOW-ów, to już napisałem, że ten system znam z Australii, a więc doskonale wiem, ze doprowadził on do tego, że tam demokracja jest na antypodach jeszcze większa parodią samej siebie niż w Polsce. JOW-y służą bowiem zawsze do „zabetonowania” sceny politycznej, aby nie dopuścić do tego, aby liczył się głos większości obywateli, do stworzenia sytemu w którym, tak jak we wspomnianej Australii, a szczególnie zaś w UK i USA, liczą się tylko dwie największe partie, utrzymujące się z pieniędzy, które dają im największe korporacje. W USA doszło nawet do tego, że przekupywanie polityków przez największe korporacje, a więc przez najbogatszych Amerykanów zostało w 100% zalegalizowane i nazywa się to tam, iście po Orwellowsku, „lobbyingiem”. Przypominam też raz jeszcze, że w systemie JOW-ów liczy się nie zdanie posła (a więc obywateli, którzy go wybrali do parlamentu), a tylko zdanie szefa partii, z której listy ów poseł zdobył swój mandat.
Zaś ta, proponowana przez ciebie, wspólna lista wszystkich kandydatów umieszczonych w kolejności alfabetycznej lub losowej, spowodowałaby, że większość wyborców głosowała by na kandydatów umieszczonych na początku tej listy. Nie przypadkiem każda partia czy kandydat na posła czy senatora chce mieć numer 1 na takiej liście.
A axioma można chyba tylko omijać z daleka, jako ze on wyraźnie ma problemy ze swoim zdrowiem psychicznym. Niemniej nie powinno się tolerować jego chamskich wręcz ataków na osoby nie zgadzające się z jego poglądami.
Pozdrawiam
7 września o godz. 12:12 39187
” A co JOW-ów, to już napisałem, że ten system znam z Australii, a więc doskonale wiem, ze doprowadził on do tego, że tam demokracja jest na antypodach jeszcze większa parodią samej siebie niż w Polsce.”
Co za wiesniak !!!
Dzieki Jow-om Australia jest czolowym krajem swiata. Bo dzieki Jow-om najlepsi ludzie rzadza.
Widac ze dla wielce wyksztalcnego wiesniaka to sie nie liczy. Po prostu nie rozgarniety, nie dorosl, brak mu swiadomosci obywatelskiej. Wogole nie dopuscil bym go do wyborow. On po prostu chce miec Pana, aby Pan na nim zerowal o on wegetowal. On chce sluzyc Panu i tyle.
Zal na to patrzec. Wladza ludowa wlozyla tyle wysilku zeby z wiesniaka zrobic rozumnego mieszczucha i jak widac na nic.
7 września o godz. 13:01 39188
Nie rozumiem, mieszkac w Australii i nie znac zdobyczy demokracji bezposredniej !!!
To jeden z cudow.
Przeciez tam nawet zwierzeta maja pomoc socjalna. A on lemolog ciagle nie dal rady. Bo nie mial Pna. Wiesniak bez Pana nie da rady, nigdzie.
7 września o godz. 14:08 39189
Leonid – to po cholerę wybory, sejmy, senaty itp. Zrobić jedno porządne referendum, wybrać króla, ustanowić dziedziczną monarchie absolutną i tylko modlić się, by była ona „oświecona”
axiom1 – a gdzie masz demokrację bezpośrednią ? Wszędzie jest „przedstawicielska” z nikłym wpływem wyborcy na decyzje wybranych przedstawicieli, którzy bardziej słuchają partyjnych bossów niż swych wyborców. czyli dalej mamy -” glosujcie bez skreśleń na listę FJN, bo Partia najlepiej wie, kto godzien jest mandatu”.
7 września o godz. 14:42 39190
kaesjot
Jow-y sa elemetem demokracji bezposredniej.
7 września o godz. 19:05 39191
axiom1 – czy wyborca na wpływ na to, kto zostanie kandydatem w wyborach ?
Czy „walne zgromadzenie” wyborców okręgu zbiera się i głosuje w sprawach będących przedmiotem obrad parlamentu przyjmując stanowisko odpowiadające stanowisku wiekszości co obliguje posła do głosowania dokładnie tak, jak chce większość wyborców jego okręgu ?
Jeśli tak, to po cholerę poseł – wyniki głosowania walnego zebrania przesłac elektronicznie do biura sejmu ( a własciwie to po co ono – wystrarczy komputer w URM. Ale skąd rząd, gdy nie będziemy mieć Sejmu. To może w Urzędzie prezydenta wybieranego spośród finalistów teleturnieju ” Jeden z dziesięciu” ( lepsza byłaby Wielka Gra ale już jej nie ma!). Taki prezydent miałby ” z urzędu” miejsce we finale roku i jakby wygrał, to ma kolejny rok kadencji, awans do finałowej trójki uprawniałby go do kandydowania we wyborach a jeśli by sie nie za łapal to przepadł – trudno.
A może przez aklamację okrzyknąc królem Polski red. Sznuka – on z nich wie najwiecej ! A poza tym to facet z klasą – nie jak te „drzyjmordy” wzorujące się na Kermicie Żabie.
7 września o godz. 20:09 39192
Axiom
Demokracja bezpośrednia obywa się bez parlamentów, posłów i senatorów. Polega ona w praktyce na referendach, ale nie takich jak to ostanie w Polsce.
2. W Australii nie ma demokracji bezpośredniej, jako że rządzi tam rząd, wybierany co kilka lat przez wyborców, ale niezależny od tych wyborców od momentu jego zaprzysiężenia aż do następnych wyborów. Poza tym, to Australia jest arystokracją (dokładniej zaś monarchią), z nieobieralnym, dziedzicznym brytyjskim monarchą jako głową państwa, którego w Australii reprezentuje Gubernator Generalny, mający prawo odwołać premiera, zastąpić go osobą przez siebie mianowaną oraz rozwiązać w każdej chwili parlament i zarządzić nowe wybory. A kiedy Gubernator Generalnym nie będzie zadowolony z wyniku tych wyborów, to może ona(a) unieważnić ich wynik i ogłosić nowe wybory tyle razy, ile trzeba aby był on(a) zadowolony z wyników wyborów. Jeśli to jest demokracja, a szczególnie zaś bezpośrednia, to ja jestem Cesarzem Chin!
3. Czyżbyś uważał Abbotta, obecnego premiera Związku Australijskiego, za najlepsza osobę do rządzenia Australią? Czy ty kiedykolwiek byłeś w Australii, czy ty znasz w ogóle angielski? Skąd u ciebie to przekonanie, że Australia to raj na ziemi? To jest przecież dziś już tylko III świat, stąd też wyjechałem z niej. Zasiłki mnie bowiem nie interesują, a tylko praca zgodna z moimi kwalifikacjami, a ta jest dla mnie w Europie, a nie w Australii.
7 września o godz. 20:10 39193
Kasejot
1. Ja też uważam, ze red. Sznuk powinien zostać dożywotnim prezydentem albo też królem Polski i że sejm i senat należy zastąpić referendami, ale nie takimi jak to ostatnie, ale n.p. na temat, czy zgadzamy się na przyjęcie do Polski imigrantów z III świata.
2. Chyba nie czytałeś moich poprzednich wpisów, jako że ja zawsze byłem za demokracją bezpośrednią, a nawet więcej, za merytokracją, czyli rządami najmądrzejszych, tyle że moderowanymi przez coroczne referenda, aby rządzący nami nie stracili kontaktu z nami, czyli z tymi, którymi oni rządzą.
7 września o godz. 20:27 39194
kaesjot
Aby cokolwiek zrobic dobrze trzeba najpierw w to wierzyc.
Zrobic formalny spis jak i co ma wygladac, dlaczego i jakie problemy to rozwiazuje. Spisac korzysci i strtaty, jaka przewage maja Jow-y nad obecnym systemem dyktatury przez partynjnych wodzow. Nastepnie opracowac plan wprowadzenia tego w zycie.
Glownym punktem Jow-ow jest ze NAJLEPSI LUDZIE DOSTANA SIE DO SEJMU I RZADU. Niewazne z jakich partii. Wazne ze najlepsi.
Pisalem o tym juz wielokrotnie. Jezeli ludzie nie zadja sobie sprawy jak jest to wazne to po prostu sa nie rozgarnieci, jak niejaki Leonid Kowalski.
Oczywiscie partie zadecuduja kto z partyjniakow bedzie kandydawal w rejonach. Ale to wyborca wybierze. A zwyciesca bedzie reprezentowal wszystkich z okregu.
Tu nie mozna myslec w tak prostacki sposob jak to robi niejaki Leonid Kowalski ze jezeli partia ma 15% poparcia w sadazach to powinna miec 15% miejsc w Sejmie.
Taki sposbo myslenia jest idiotyzmem.
Bo gdy beda Jow-y kazda z parti oddeleguje do walki w okregach wyborczych swych NAJLEPSZYCH ludzi. Najlepszych z wylsztalcenia i doswiadczenia. A wczesniej partie beda werbowac takich ludzi.
To olbrzymi kontrast bo obecnie partie pozbywaja sie najlepszych i lepszych od partyjnego dyktatora a na listach wyborczych znajduja sie tylko sludzy i wasale. I taka miernota wchodzi do Sejmu. Dletego w Sejmie ostatnich 25 lat byli kowale, murarze, tramwajarze i krawcowe. I podobne miernoty dostaly nominacje do zarzadow spolek skarbu panstwa. W tym zrodlo wszelkiego zla.
Dlatego tez niejaki Leonid Kowalski widzi w obecnym systemie szanse dla siebie. Bo jest miernota i w Jow-ach by przepadl. Kto by glosowal na lemologa ?
To w obcenj sytuacji Sejm jest wogole nie potrzebny.
Nie jest rowniez prawda ze rzad aby rzadzic musi miec partyjna przewage w Sejmie. To bzdura nieslychana. Na rozsadna propozycje ustaw rozsadni polslowie kierujac sie dobrem kraju i polakow beda glosowac i niezaleznie z ktorej sa partii.
Aby tak wlasnie bylo jest odpowiedzialnoscia marszalka Sejmu i prezydenta.
Przykladem jes USA. Partia Obamy nie ma przewagi w Kongresie. I co ? Da sie rzadzic i Obama rzadzi.
Wyobraz sobie ze jedziesz droga. Interesuje cie tylko stan tej drogi. A kto ja budowal z jakiej partii przeciez nie ma znaczenia. Liczy sie tylko wynik koncowy.
Tak samo jest z Polska. Potrznebe sa sukcesy, realistyczne plany i strategie aby pozbyc sie problemow i poprawic poziom zycia ludzi w tym emeryture niejakiego Leonida Kowalskiego.
I wcale nie jest wazne kto i z ktorej parti te sukcesy osiagnie byle by te sukcesy byly a Leonid Kowalski mial pelna lodowke.
To jest sztuka zarzadzania i strategicznego planowania. Pojecie zupelnie obce w polskich rzadach ostanich 25 lat. Coz, jaki partyjny dyktator taki balagan. Przyszlosc 38 mln ludzi nie moze zalezec od ograniczen partyjnego dyktatora. A w Polsce tak jest.
7 września o godz. 23:47 39195
Axiom,
Skąd przyszedł ci do głowy ten pomysł, że w systemie JOW-ów, to najlepsi ludzie dostana się do Sejmu i rządu? Tłumaczyłem ci już przecież, i to kilka razy, że:
1. To właśnie w systemie JOW-ów liczy się tylko interes kierownictwa partii, gdyż tylko wielkie partie (w Australii Labor i Liberal, w UK Torysi i Labour, w USA tzw. demokraci i tzw. republikanie) mają szansę na zebranie dostatecznej ilości pieniędzy, aby sfinansować coraz to droższą kampanie reklamową dla swojego kandydata. Jak ci to już wyjaśniałem: w systemie JOW-ów władza należy praktycznie do szefów partii,, którzy utrzymują w parlamencie ścisłą kontrolę nad podległymi sobie posłami przy pomocy tzw. biczów (whips), czyli najbardziej zaufanych posłów sprawdzających jak głosują ich koledzy partyjni. A że bez poparcia machiny partyjnej nikt nie ma w praktyce szansy dostania się w krajach z JOW-ami do parlamentu, to posłowie słuchają w praktyce w 100% poleceń owych whipów, co powoduje, że głosują oni w interesie kierownictwa swej partii, a nie swych wyborców. W systemie JOW-ów posłowie niezależni są więc rzadkością, z przyczyn głównie finansowych (brak funduszy na sfinansowanie coraz to droższej kampanii reklamowej). Tak więc JOW-y są tylko parodią demokracji – polecam tu doskonały brytyjski serial p.t. „No Job for a Lady” w którym rolę nowo-wybranej posłanki do Izby Gmin gra sama Penelopa Keith.
2. To przecież właśnie w państwach, gdzie ordynacja wyborcza oparta jest na JOW-ach, u władzy są od lat (na zmianę) te same dwie partie, które w zasadzie mają dokładnie ten sam program, a więc wybory są w nich tylko fikcją, jako że w ich wyniku nie zmienia się nic poza nazwiskami ministrów i premiera.
3. Tak więc w systemie JPW-ów, to każda z partii politycznych biorących udział w wyborach, oddeleguje do walki w okręgach wyborczych NIE swych najlepszych z wykształcenia i doświadczenia ludzi, a ludzi, co do których będzie ona pewna, że nie sprzeciwią się oni woli kierownictwa danej partii. Taka jest przecież, na zasadzie „mierny ale wierny” selekcja kandydatów do parlamentu wszędzie tam, gdzie są owe JOW-y, a więc w USA, UK czy też w Australii i Kanadzie. W parlamencie Kanady zasiadają n.p. community activist, instructor of martial arts, electrician, volunteer worker, singer, recreationist, radio anouncer, cattle producer (byk?), community developer, student, innkeeper, advertising consultant, chiropractor, security officer, police officer, forester, gardener, machinist, fighter pilot, linguist, clergyperson, christmas tree farm operator, carpenter, welder, restaurant owner, athlete, country gentleman, brickmason, automobile dealer etc. (szukaj pod „Occupations of Parliamentarians Canada” – http://www.parl.gc.ca/Default.aspx?Language=E)
4. Tak więc JOW-y NIE skończą z partyjnymi dyktaturami, a zakaz finansowania partii politycznych z budżetu spowoduje, że jak w USA, partie polityczne będą finansowane przez największe korporacje w ich własnym interesie, co doprowadzi do tego, że tak jak w USA, demokracja w państwach mający owe JOW-y stanie się tylko swoją własną parodią. Wolny rynek prowadzi przecież zawsze do powstania monopoli, co zauważył już dawno temu Lenin, prawidłowo rozumiejąc w tym przypadku teorie ekonomiczne Karola Marksa.
5. Daj sobie też spokój z tymi ciągłymi atakami ad personam na mnie. To jest już wręcz nudne… 🙁
8 września o godz. 8:05 39197
axiom1 – partia gromadzi ludzi, którzy na określone sprawy maja określony pogląd i jakiś wspólny pakiet uznawanych wartości. Zależy to głównie od tego, jaka grupę społeczeństwa członkowie tej partii reprezentują. Członkowie innej partii reprezentować będą inną grupę społeczną i na określone sprawy mogą mieć całkowicie odmienny pogląd.
Całkiem odmienny pogląd na politykę zdrowotna mają przedstawiciele szeroko pojętej „służby” zdrowie ( dla większości to głownie biznes ) niż partia „pacjentów”.
Ci drudzy chcieliby, aby nacisk położono na zapobieganie chorobom a ci drudzy aby chorych byłoby jak najwięcej bo przewaga popytu nad podażą winduje cenę do góry.
A na ” niechorujących” nie ma zarobku.
Myślisz , ze JOW-y rozwiążą tego typu problemy ?
To, że będą wybierani sami najmądrzejsi wcale nie oznacza, że na określony problem będą mieli taki sam pogląd i taka samą receptę jego rozwiązania.
Dziwne, że Ty, taki doświadczony …..
8 września o godz. 8:58 39198
kaesjot
Na jakiej podstawie ty sie spodziewasz jednomylsnosci ? Czy obecnie jest jednomylsnosc ? Jednomyslnosc mozna tylko wymusic.
Tak bylo w partiach takich jak NSDAP, KPZSRR i dalej jest w partiach jak Po-Pis.
Dziwne, ze ty taki nie doswiadczony
8 września o godz. 9:10 39199
Axiom1 – dodaj jeszcze choćby zarys ordynacji w JOW-ach bo inaczej w w Sejmie będziesz miał jedynie samych „najmądrzejszych” reprezentujących te 60% ludzi zarabiających poniżej średniej krajowej , rencistów i większość ( coraz większą ich cześć ) emerytów oraz bezrobotnych. Kiedyś tę część społeczeństwa określało się mianem „proletariatu” a przecież 26 lat temu tenże proletariat obalił swoja „dyktatur” !!!
Czyli JOW-y to powrót do „dyktatury proletariatu”.
Tak wychodzi …
8 września o godz. 9:17 39200
kaesjot
Widzez ze znalazles sie pod szkodliwym i demoralizujacym wplywem Leonida Kowalskiego.
Podobnie jak on zaczynasz pisac zupenie bez sensu.
8 września o godz. 9:56 39202
axiom1 – przepraszam – chyba Twoje szczyty są dla mnie nieosiągalne.
8 września o godz. 10:37 39203
xiom
Zrozum wreszcie:
1. JOW-y czy też nieJOW-y: wybory do parlamentu w kapitalizmie niczego nie zmieniają, jako że ustrojach klasowych, czyli od niewolnictwa po kapitalizm rządzą nami zawsze elity, a te zmieniają się tylko w wyniku rewolucji, a nie w wyniku wyborów. Wybory tylko zmieniają osoby reprezentujące we władzach owe elity. Pisał o tym dawno temu V. Pareto, znany włoski ekonomista i socjolog, a więc odsyłam ciebie do jego teorii elit.
2. Niestety, ale jesteś wręcz żałosny w tym propagowaniu JOW-ów: systemu, który jest przecież zupełnym zaprzeczeniem demokratycznej zasady, że głos każdego wyborcy liczy się tak samo. Jeszcze raz: poczytaj coś o ostatnich wyborach w UK i dlaczego pomimo tego, że UKIP zdobyła w ich wyniku prawie jedną piątą głosów (dokładniej 16%) w skali całego państwa, to otrzymała za to tylko mniej niż jeden procent (dokładnie 0,3%) mandatów: 2 zamiast 104, czyli aż 52 razy mniej niż powinna. Przypominam: gdyby UKIP miała marnych kandydatów, to nie zdobyłaby ona aż 16% głosów w ostatnich brytyjskich wyborach do Izby Gmin.
3. Przypominam ci też, ze w systemie JOW-ów to posłów i senatorów obowiązuje ścisła dyscyplina partyjna, nad która czuwają tzw. whips – najbardziej zaufani posłowie, kontrolujący w imieniu szefa partii to, jak glosują parlamentarzyści z danej partii. Jeśli głosują oni niezgodnie z instrukcjami otrzymanymi od szefa partii, to nie maja oni szans dostania się do parlamentu w następnych wyborach, co oznacza w praktyce koniec ich kariery politycznej. Jeśli to jest demokracja, to powtarzam, że ja jestem cesarz chiński. ;- A tymczasem ty chcesz, za ex-prezydentem Komorowskim, wprowadzenia tego, wyraźnie przecież antydemokratycznego systemu w Polsce. 🙁
4. Bardzo często jest tak, że osoba mająca formalnie najwyższe stanowisko nie ma największej władzy: n.p. głową RFN jest prezydent, ale realną władzę ma tam kanclerz. Ty znów nic nie rozumiesz…
5. Co z tego, że w W USA istnieje ruch na rzecz zmiany systemu finansowania partii politycznych, skoro USA są od dziesiątków lat typową wręcz plutokracją, a więc faktycznie to rządzą w USA nie prezydent, ministrowie etc., ale bankierzy z Wall Street i najstarsze, najbogatsze rodziny multimiliarderów takich jak Rockefellerzy, a więc politycy siedzą tam kieszeni bogaczy i żaden ruch na rzecz zmiany systemu finansowania partii politycznych niczego tam zmienić nie jest w stanie, jako że takowa zmiana wymagały rewolucji, zgodnie z teorią elit, o której już tu pisałem. Przecież nie jest możliwe w kapitalizmie, aby ograniczyć wydatki danego kandydata na prezydenta czy parlamentarzystę. Oznaczało by to przecież ograniczenie jego wolności osobistej, tu konkretnie jego wolności w wydawaniu jego własnych pieniędzy. Nie jest też możliwe w kapitalizmie, aby zakazać komukolwiek bycia bogatym oraz dawania i przyjmowania podarunków czy też zawierania korzystnych dla danej osoby transakcji handlowych, jako że to byłoby przecież ograniczeniem wolności w robieniu interesów i w bogaceniu się. Stąd też kapitalizm oznacza zawsze korupcję, jako że jest ona po prostu naturalnym elementem kapitalizmu: systemu, gdzie wszystko jest na sprzedaż,a więc wszystko ma w nim swoją cenę, także więc i politycy, z prezydentem USA na czele.
6. Co do Australii: rankingi, o których piszesz, są opłacane przez miasta, które biorą w nich udział, a więc ponieważ Melbourne płaci najwięcej autorom tych rankingów, to je wygrywa. Ale Melbourne jest dziś już tylko miastem III świata, z niedoinwestowaną, przeciążoną i rozsypującą się infrastrukturą transportową, miastem, w którym ogromna większość mieszkańców mieszka w barakach z dykty, tektury i sklejki. Sydney zaś jest takim samym miastem III świata i jak Melbourne, a więc leży ono tysiące kilometrów od światowych centrów ludności, tak więc Sydney może być tylko najpopularniejszym miastem dla turystów w Australii, ale na pewno nie na świecie.
7. Na koniec: jeśli nie przestaniesz mnie tu obrażać i zniesławiać, to będziesz mieć wkrótce problemy z prawem. To nie są żarty!
8 września o godz. 16:44 39205
@kaesjot
Wyobraz sobie idziesz zaglosowac w demokratycznych i bezposrednich wyborach. Bylbys zaszczycony ze stworzono system ktory cie respektuje jako wyborce i twoj glos bedzie sie liczyl.
Kazda z partii ubiegajaca sie o twoj glos zaoferowala swoj pprogram i najlepszego kandydata ktory mieszka w twym rejonie i zna sie doskonale na wszystkim co rejonu i kraju dotyczy.
Wszyscy kandydaci maja wysokie kwalifikacje w dziedzinach jak finanse publiczne, ekonomia, biznes, strategiczne palnowanie, zarzadzanie i prawo. Poparte co najmniej 20 letnim stazem pracy w powaznej korporacji na liczacym sie stanowisku.
I ty mial bys wybrac, ale tylko jednego. I bys wybral majac pelna swiadomosc ze zrobilys cos pozytywnego. Spal bys spokojnie, z czystym sumieniem.
Niestety wsrod kandydatow nie bylo by lemologa,…. ani historyka, ani przedstawicili innych pasozytniczch zawodow. Ani nie znalazl bys elektryka ani kowala ani krawcowej. Tacy w demokracji bezposredniej nie maja szansy i partie by ich nie delegowaly do wyborow.
Moglbys byc zly ze nie dano ci mozliwosci zachowania sie w sposob nieodpowiedzialny. Do czego sie przyzwyczailes przez ostanitnie 26 lat. Ale coz,… demokracja bezposrednia nie daje takich mozliwosci. Bo traktuje cie powaznie i proponuje powaznych kandydatow na powazne stanowiska panstwowe.
Jednak widac ze w tym masz problem. Wolal bys zaglosowanc na partie ktora manipuluje by do Sejmu weszli sludzy partynych dyktatorowi by dostali szanse spieprzyc co jeszcze zostalo.
8 września o godz. 20:07 39208
@Leonid Kowalski, vel… vel,…vel,….vel,,,,,
Popros kogos zeby ci przeczytal i wytlumaczyl,… dwa razy,…co najmniej. http://www.amazon.com/Public-Bank-Solution-Austerity-Prosperity/dp/0983330867/ref=sr_1_1?s=books&ie=UTF8&qid=1441735519&sr=1-1&keywords=ellen+brown
Wtedy bedziesz w stanie sam siebie ocenic.
8 września o godz. 21:12 39210
axiom1
1. Zrozum, że do polityki idą z reguły ci, ktorzy nie sprawdzili się w innych dziedzinach. Np. Frau Merkel, która nie sprawdzila się jako fizyk, Komorowski, który nie sprawdził się jako historyk czy tez Duda i Kaczyńscy, którzy nie sprawdzili się jako prawnicy, Kopaczowa, która nie sprawdziła się jako lekarka (młoda, w średnim wieku i stara) albo też Tusk, który w ogóle w niczym się nigdy nie sprawdził.
9 września o godz. 11:15 39214
C.d. do Axioma:
2. JOW-y, czy nie JOW-y, to do polityki w obecnym systemie trafiają dziś więc tylko miernoty. Potrzeba jest nam więc nie pozorów demokracji, w tym też i JOW-ów, a raczej merytokracji, czyli rządów najmądrzejszych ludzi. Ale do tego, to jeszcze nie dorośliśmy.
3. Poza tym to w systemie JOW-ów mamy w n.p. Kanadzie w paramencie tych, tak przez ciebie nielubianych elektryków itp. nielubiane przez ciebie zawody. A swoją drogą, to dlaczego według ciebie lemolog nie miałby prawa wejść do parlamentu, nawet jeśli zdobył by on odpowiednią ilość głosów? Możesz to nam wytłumaczyć?
4. Ty byś wyraźnie chciał, aby umocnić w Polsce plutokrację, czyli rządy bogaczy, przez preferowanie w parlamencie biznesmenów, ale zapominasz, że w ten sposób, to byś tylko zwiększył skorumpowanie polityków, jako że ci biznesmeni wybrani do parlamentu reprezentowali by tam interesy kapitału, czyli pasożytniczej, nic nie produkującej, ale mnóstwo konsumującej klasy, stanowiącej dziś zdecydowaną mniejszość ludności każdego kraju. No cóż, ty pewnie nie zastanowiłeś się nad tym, że przedstawiciele sektora prywatnego powinni mieć wyraźny zakaz kandydowania do parlamentu, jako że z definicji reprezentują oni interesy bogatej, pasożytniczej mniejszości, a więc ich obecność w parlamencie oznacza, że zamiast demokracji, mamy w praktyce plutokrację.
5. Poza tym, to JOW-y NIE są w żadnym wypadku demokracją bezpośrednią. Demokracja bezpośrednia to jest bowiem system polityczny, w którym nie ma partii politycznych, nie ma parlamentu (a więc nie ma także i JOW-ów), a wszystkie ważniejsze decyzje podejmuje się w tym systemie demokracji bezpośredniej przez powszechne głosowanie ludowe (plebiscyt, referendum), w którym wziąć udział mogą wszyscy obywatele uprawnieni do głosowania. W demokracji bezpośredniej lud (demos) rządzi więc bezpośrednio,a nie poprzez partie polityczne, prezydentów, parlamenty i im podobne instytucje, jakże typowe dla demokracji pośredniej. Tak więc można powiedzieć, że demokracja bezpośrednia jest jedyną prawdziwą demokracją, która polega na tym, że:
– Wynik referendum oddaje w demokracji bezpośredniej opinię ludu (narodu) w danej chwili, a nie w chwili ostatnich wyborów, jak to bywa z reguły w demokracji pośredniej. W krajach gdzie przez czas pomiędzy kolejnymi wyborami do paramentu następują zwykle duże zmiany poparcia dla ugrupowań politycznych (tak jak np. w Polsce), to demokracja pośrednia musi z definicji prowadzić zawsze do podejmowania decyzji wbrew wyraźnej woli wyborców.
– W demokracji bezpośredniej głosowania na jedną z dwóch możliwych propozycji, jakimi są typowe referenda, są całkowicie odporne na tzw. głosowanie taktyczne.
– Referendum umożliwia w warunkach demokracji bezpośredniej wypowiedzenie się wyborców w każdej dowolnej sprawie. Jeśli ktoś z wyborców zgadza się z jedną opcją polityczną w pewnych sprawach, a nie zgadza się w innej, to w demokracji pośredniej nie będzie on nigdy poprawnie reprezentowany. W demokracji bezpośredniej ma on zaś możliwość głosować w każdej sprawie według własnego uznania, niezależnie od stanowiska partii politycznych.
– Wyborcy mogą podjąć w demokracji bezpośredniej decyzję w każdej konkretnej sprawie wbrew woli establishmentu politycznego.
– Wyborcy są odporni w demokracji bezpośredniej na różnego typu naciski, korupcję i inne czynniki, które powodują podejmowanie decyzji wbrew woli wyborców w przypadku demokracji pośredniej.
– Wyborcy mogą w demokracji bezpośredniej wykazywać większą inicjatywę w zarządzaniu państwem, mogą na przykład ustalać temat głosowania (np. w referendum wstępnym).
Mam nadzieję, że coś z powyższego dotrze do ciebie…
9 września o godz. 12:09 39215
Axiom
Zawsze pisałem, że bank kreujący (tworzący) państwowy pieniądz (nie mylić z gotówką!), dziś dosłownie z niczego, a nawet z mniej niż niczego, czyli z kredytu, czyli inaczej długu, może być tylko państwowy i że w związku z tym żaden bank nie powinien być prywatną firmą obliczoną na zysk. Ale tobie musi to powiedzieć ktoś z Ameryki, abyś to zaczął na serio rozważać. 🙁
9 września o godz. 13:50 39216
To nie wazne kto kandyduje w Jow-ach. Wygrywa najlepszy.
9 września o godz. 17:06 39217
” Zawsze pisałem, że bank kreujący,…. ”
Zawsze pisales bzdury i dalej je piszesz. Banki prywatne i publiczne sa czescia systemu finansoweg w kazdym kraju. W sprawie ilosci pieniadza na rynku to Bank Centralny rzadzi a banki wykonuja polecenia.
Kreacja pieniadza nie jest dowolna decyzja bankow tylko czescia zarzadzania pod wodza Banku Centralnego.
To Bank Centralny decyduje ile ma byc pieniadza na rynku. Banki nie maja nic do gadania w tej sprawie. Musza wykobywac polecenia banku centralnego albo traca licencje.
Wystarczy przesledzic dane o ilosci pienadza na rynku w krajach i widac ze jest to strefa scisle kontorlowana miarami M1, M2 i M3. Np w Brytani ilosc pieniadza na rynku (M3) sie zmniejszyla w ciagu ostatnich 12 miesiecy. Co widac.
http://www.tradingeconomics.com/united-kingdom/money-supply-m3
Nie ma czego takiego jak dowolna kreacja pieniadza przez banki. Nie powtarzaj bzdur.
9 września o godz. 18:34 39218
Axiom
W kapitalizmie wygrywa zawsze ten, kto ma więcej pieniędzy.
9 września o godz. 18:41 39219
Axiom
Napisałeś: „to nie ważne kto kandyduje w Jow-ach. Wygrywa najlepszy.” A co, jeśli kandydują, jak to bywa właściwie zawsze w praktyce pośredniej demokracji burżuazyjnej, same tylko miernoty – bezwolne marionetki kontrowane przez wielki kapitał? Kto wtedy wygrywa, jeśli nie ma dobrych kandydatów a tylko bardzo źli, bardzo bardzo źli i tragicznie wręcz źli?