Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy

11.02.2015
środa

Kontakt

11 lutego 2015, środa,

Wiele złego mówi się o internetowej publiczności. Często słusznie. Wystarczy poczytać wpisy pod niektórymi blogami i na forach. Poczucie anonimowości, choć złudne, wywołuje w wielu najgorsze instynkty. Ale jest też druga strona medalu.

Po jednym z ostatnich wpisów skontaktował się ze mną człowiek podający się za emerytowanego górnika i związkowca. Polak, ale pracował za zachodnią granicą. Dziś doradza u nas. Choć zweryfikować jego stwierdzeń nie jestem w stanie, to wiedza, jaką się wykazał, uprawdopodabnia tezę, że nie mijał się z prawdą.

To, co usłyszałem, było bardzo ciekawe i otwierało oczy na wiele zagadnień. Część stwierdzeń była dla mnie oczywista, choć zaskakujące było, że padają ze strony związkowca. Część zaś to były zupełne nowości.

Po pierwsze twierdził, że polskie kopalnie są skazane na zamknięcie. Ja aż takim pesymistą nie jestem, ale zaskakujące usłyszeć to z ust górnika. Co jeszcze bardziej zaskakujące, stwierdził, że program likwidacji powinny zaproponować właśnie związki zawodowe. Po czym przytomnie stwierdził, że na to się nie zanosi. Same związki ocenił bardzo krytycznie – jako kliki dbające o swój partykularny interes, niezdolne do dialogu. Gorzkich słów nie szczędził także politykom i zarządom, i nie sposób się z tym nie zgodzić.

Najciekawsze jednak było przywołanie kosztów wieczystych związanych z kopalniami. To znaczy kosztów, które trzeba będzie ponosić w nieskończoność, a które to koszty nie są zawarte dziś w cenie węgla (podobnie jak przywileje emerytalne). Otóż niewypomopowywanie wody z wyrobisk skutkować ma powstaniem zalewów na terenach kopalnianych. Zbierająca się woda ma wypychać wody gruntowe i powodować tworzenie rozlewisk.

Nie jestem ekspertem, ale jeśli to prawda, to mamy do czynienia z zagadnieniem krytycznym dla Śląska – kilkukrotnie bardziej istotnym niż to, czy zamkniemy kilka kopalń. Za to nie słychać o nim ani słowa. I kto za to zapłaci?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 17

Dodaj komentarz »
  1. Tak,wiedza,specjalistyczna,techniczna ,niesie zaskakujace informacje.
    Zaskakujace dla biznesmenów zwłaszcza.
    Czasami burząc przekonanie,ze działalnośc gospodarcza opiera się wyłacznie na wiedzy o rynku i procedurach zarzadzania.
    Zaskakujacym okazuje sie,ze jest jeszcze coś pod spodem

  2. Związki zawodowe są odbiciem społęzeństwa, w którym działają. Czym różnić się mają od polskich polityków, administracji, przedsiębiorców? Przecież to to samo społeczeństwo.

    Co do kosztów nie wypowiem się, nie jestem inżynierem górnictwa. Jakoś Silesia i Bogdanka są rentowne, więc przy dobrym zarządzaniu jest to możliwe.

  3. Tak tak panie Kasprowicz proszę nie robić czytelników w wała pewnie pod tym „związkowcem” ukrywa się jakiś członek PO. A tak między nami to dlaczegóż to tak praworządny Kasprowicz nie poinformował prokuratury o sprzeniewierzeniu się prawu przez zarząd JSW. No ale ja rozumiem w końcu praworządny Kasprowicz nie ugryzie ręki chlebodawców z PO.

    Czy zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej łamie ustawę antykorupcyjną?
    7 lutego 2015Polityka i gospodarka / Tematy 18 Komentarzy
    Pora na kolejny krok w działaniach, zmierzających do ujawnienia rozmiarów łamania obowiązującego prawa w podmiotach nadzorowanych bezpośrednio przez Ministerstwo Gospodarki. Po sprawie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej SA, w której w sposób jednoznaczny złamano ustawę kominową, kolej na wyjaśnienie kwestii dopuszczalności postępowania całego zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej w świetle ustawy antykorupcyjnej.

    Jastrzębska Spółka Węglowa SA, to spółka prawa handlowego, w której Skarb Państwa posiada 55% akcji. Z całą pewnością zatem zarząd i rada nadzorcza spółki podlegają regulacjom ustawy antykorupcyjnej oraz kominowej. Spółką zainteresowałem się w kontekście coraz bardziej dramatycznej sytuacji w niedalekim wszakże Jastrzębiu Zdroju. Drugą przyczyną zainteresowania jest fakt, że w radzie nadzorczej JSW zasiada gliwiczanin – rektor Politechniki Śląskiej, profesor Andrzej Karbownik.
    I właśnie do jakości tego nadzoru można mieć moim zdaniem poważne zastrzeżenia. Oto bowiem, zgodnie z ustawą o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne (antykorupcyjnej), zarząd spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa nie może między innymi:
    6) prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami, a także zarządzać taką działalnością lub być przedstawicielem czy pełnomocnikiem w prowadzeniu takiej działalności; nie dotyczy to działalności wytwórczej w rolnictwie w zakresie produkcji roślinnej i zwierzęcej, w formie i zakresie gospodarstwa rodzinnego.
    Art.4

    Tymczasem:
    prezes Jarosław Zagórowski prowadzi pod firmą „Jarosław Zagórowski” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 122435692 )
    wiceprezes Jerzy Borecki prowadzi pod firmą „Jerzy Borecki Zarządzanie” działalność gospodarczą zarejestrowaną 28 maja 2013 roku (Regon 243259043 )
    wiceprezes Robert Kozłowski prowadzi pod firmą „Robert Kozłowski Kormaks” działalność gospodarczą zarejestrowaną 15 maja 1995 roku (Regon 272558850 )
    wiceprezes Artur Wojtków prowadzi pod firmą „Wojtków Artur Projekt” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 242778806)
    wiceprezes Grzegorz Czornik prowadzi pod firmą „GC Grzegorz Czornik” działalność gospodarczą zarejestrowaną 18 listopada 2011 roku (Regon 278329575).

    Musi przy tym zastanawiać fakt, że prezes JSW i jej dwóch wiceprezesów zarejestrowali działalność gospodarczą tego samego dnia – 18 listopada 2011 roku! Interesujący zbieg okoliczności, nieprawdaż?
    Ale jak to ma się do rady nadzorczej i rektora Politechniki Śląskiej? Pora na kolejny cytat z ustawy antykorupcyjnej:
    1.Naruszenie zakazów, o których mowa w art. 4, przez osoby:
    (…)
    2) wymienione w art. 2 pkt 5 i 7—10 stanowi podstawę do odwołania ze stanowiska;
    Art. 5

    Członkowie zarządu spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa wymienieni są w art. 2 p. 9, a zatem powinni zostać odwołani ze stanowiska, przy czym:
    6. Odwołanie i rozwiązanie umowy o pracę w trybie określonym w ust. 2—5 jest równoznaczne z rozwiązaniem umowy o pracę bez wypowiedzenia na podstawie art. 52 § 1 pkt 1 Kodeksu pracy.
    Art. 5
    Z kodeksu spółek handlowych wynika, że organem, który powinien odwołać członków zarządu jest rada nadzorcza. I w taki oto sposób doszliśmy do osoby profesora Andrzeja Karbownika.
    W związku z powzięciem informacji o opisanych wyżej okolicznościach, skierowałem do rady nadzorczej JSW pismo wzywające do wyjaśnienia sytuacji i ewentualnego wyciągnięcia stosownych konsekwencji. Odpowiednie pismo skierowałem również do Ministerstwa Gospodarki, które nadzoruje JSW SA, informując o sytuacji i prosząc o nadzorowanie zgodnego z polskim prawem rozstrzygnięcia w przedmiotowej sprawie. Oba pisma opublikuję w terminie późniejszym.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. „Czasami burząc przekonanie,ze działalnośc gospodarcza opiera się wyłacznie na wiedzy o rynku i procedurach zarzadzania.
    Zaskakujacym okazuje sie,ze jest jeszcze coś pod spodem”
    „Co do kosztów nie wypowiem się, nie jestem inżynierem górnictwa. Jakoś Silesia i Bogdanka są rentowne, więc przy dobrym zarządzaniu jest to możliwe.”
    Cóż – ja jestem inżynierem górnictwa – to specyficzna gałąź gospodarki.
    Nieszczęściem naszego górnictwa węglowego (i nie tylko) jest nadzór właścicielski skarbu państwa – prezesi, rady nadzorcze, zarządy to partyjne przydupasy i politruki – słowem DYLETANCI. Skazuje to naszą branżę wydobywczą na wymarcie 🙁
    Trochę się trzyma KGHM (p. Wirth chociaż stara się być niezależnym), ale ……. budżet się nie domyka – trzeba coś sprzedać. Niestety niewiele zostało.

  6. Komentarze sà pisane przez płatnych pismaków. Widział pan ogłoszenia w typie „zarób 2 tysiàce na tydzień, nie wychodzàc z domu?”

  7. Wojna ideologiczna i dezinformacja. Putin dąży do zniszczenia EU, w myśl starej zasady „dziel i rządź”. Większość „komentatorów” ma poglądy wyjątkowo zbieżne: Amerykanie to bandyci, Ukraińcy to przeważnie banderowcy, Putin chce tylko odebrać swoje. Również wyszydzanie polskich polityków, Prezydenta, osłabianie autorytetu urzędów i Państwa – wiemy komu to jest na rękę. Podejrzewam że te komentarze kosztują RF spore pieniądze.

  8. observer
    12 lutego o godz. 0:45

    Tak to się chyba odnosi do ciebie i innych wielbicieli banderowców a tak między nami ile wam płacą w zielonych i hrywnach. No ale ja rozumiem, że pieniązki dla szanownego państwa są ważniejsze. Domyślam się, że gdyby PUtin zapłacił panu więcej pewnie pisłaby pan pochwały.

  9. Jeden trafiony, niezatopiony.

  10. Szanowny Pan Kasprowicz.
    Pisze Pan o osobie, która na blogach melduje się jako „Rewiersteiger”. Tak, rzeczywiście ma dużą wiedzę. Tylko według tego, co on mówi te stałe koszty będą będą wynosić 100 milionów euro rocznie a według mojej wiedzy jakieś 2 miliardy euro. Chodzi o to, że teren Zagłębia Ruhry obniżył się o 50 metrów i grozi mu zatopienie. Tylko ciągłe odpompowywanie może utrzymać jego istnienie. Podobnie też, wyrobiska kopalni odkrywkowej Garzweiler to też ogromne dno przyszłego jeziora. Może inaczej, bez permanentnego utrzymywania przy życiu, połowa Niemiec zniknie pod wodą.
    W jednym Rewiersteiger nie ma racji. Twierdząc, że odpady z elektrowni atomowych są równie kłopotliwe mija się z prawdą. Gotowe wyrobiska kopalni soli Gorleben od 30 lat czekają jako możliwy „Endlager” i tylko ciągłe protesty i wyszukiwanie wszelkich możliwych trudności do tej pory nie pozwoliło na jej wykorzystanie. Co nie zmienia faktu, że wrzucone dawniej do innej kopalni chyba 3 tysiące beczek z odpadami miały leżeć tam ostatecznie. Tymczasem zaczęły rdzewieć i woda wymywa promieniotwórcze materiały na wierzch. Uporządkowanie tego ma kosztować 2 miliardy a pewnie w sumie znowu 5 miliardów euro. Jakoś polscy geniusze od elektrowni atomowych o tym ani słowa.
    O wszystkich tych rewelacjach piszę od lat tu na forum, ale kto by tam chciał czytać. Wszyscy wszystko i tak wiedzą lepiej. Pan zresztą chyba też.

  11. Jak rzadko muszę się zgodzić z Autorem tym razem – odnośnie roli związków zawodowych. TO PATOLOGIA W CZYSTEJ POSTACI. Nawet obecna walka ,,związkowców” to nie jest walka o prawa pracownicze ale o żłoby i przywileje. Śmiem twierdzić, że opłakany stan praw pracowniczych (faktyczny a nie formalny), wyzysk zatrudnionych przez zatrudniających to wszystko robota ,,panów związkowców”.
    Jak podaje D. Ost w ,,Klęsce Solidarności”, gdy na początku ,,ery kapitalizmu” amerykańskie związki przysłały swoich ekspertów celem szkolenia działaczy ,,S” w prowadzeniu działalności związkowej w gospodarce rynkowej – negocjacje z zatrudniającymi, pozyskiwanie nowych członków okazało się, jak ze zdziwieniem skonstatowali Amerykanie, że panowie związkowcy byli kompletnie nie zainteresowani czymś takim. Polityka, umocowanie siebie to tak i owszem.
    By poprawić los zatrudnionych w Polsce – zmusić biznes by wreszcie zapłacił godziwie za pracę i zapewnił godziwe traktowanie zatrudnionych a ma to ogromne znaczenie dla naszego kraju są potrzebne związki zawodowe a nie obecna patologia. Kwestia ta ma fundamentalne znaczenie dla naszego kraju – parszywe warunki zatrudnienia, nędzne płace powodują, że gnamy biegiem ku katastrofie demograficznej a co gorsza popychają nasz kraj ku losowi I Rzeczypospolitej, gdzie posiadanie ogromnych zasobów darmowej (dziś nędznie opłaconej) siły roboczej, zmuszonej do niewolniczej pracy (dziś dzięki śmiecówkom i bezrobociu) sprzyjało gospodarce ekstensywnej , eksportującej surowce i produkty nisko przetworzone, brakowi rozwoju technicznego.
    Związki wymagają reformy:
    – likwidacja etatów związkowych w przedsiębiorstwach. Zwykły pracownik wykonujący swoją pracę jako przedstawiciel związku w zupełności wystarczy (można mu zapewnić ochronę przed zwolnieniem).
    – związki powinny się utrzymywać ze składek członkowskich + dotacji państwowej wyliczanej od ilości płacących REGULARNIE składki członków i podlegającej restrykcyjnemu rozliczeniu co do celów na które będzie przeznaczana. Spowoduje, że związki zajmą się ,,łowieniem” nowych członków a jedyną realną metodą będzie walka o prawa pracownicze.
    – likwidacja etatów związkowych + ilość kasy wyliczana od ilości członków spowoduje, że związkowcy zainteresują się także losem podlegających najgorszemu wyzyskowi zatrudnionych czyli tych w małych firmach – dziś są oni zupełnie ,,nieinteresujący” bo w małej firmie nie ma warunków do wykreowania żłoba dla pasożyta związkowego.
    – wprowadzenie zasady jeden człowiek – jeden związek (członek związku w rozumieniu człowieka REGULARNIE PŁACĄCEGO SKŁADKI). Pozwoli to uniknąć patologii w stylu 2000 pracowników i 3200 związkowców w jednej firmie. Wprowadzenie minimów ilości członków dla uznania związku przez zatrudniającego).
    – zakaz działalności gospodarczej dla związków zawodowych.
    Obawiam się, ze taka reforma to koszmar dla kapitalistów – obecna patologia im w zupełności dogadza bo pasożyty te żerują głównie na własności państwowej kompletnie ignorując los zatrudnionych w sektorze niepublicznym

  12. Slawczan
    Czyli ze „Solidarność” była dobra, kiedy zwalczała „komunę” w interesie kapitału, ale nie jest ona dobra dziś, gdy zwalcza prokapitalistyczne rządy… 🙁

  13. Tak to juz w zyciu bywa sa dni wesole i smutne, dni sukcesow jak i porazek. Ale i sa dni mieszane i taki dzien mamy dzisiaj. Co prawda udalo NAM sie w DANI odstrzelic nastepnego wscieklego psa ( przepraszam psy naturalne za porownanie ) ale niestety stracilo po drodze zycie dwoje LUDZI. JEST TO WIEC DZIEN MIESZANY – bardzo smutny ale tylko troche radosny.

  14. „Co jeszcze bardziej zaskakujące, stwierdził, że program likwidacji powinny zaproponować właśnie związki zawodowe. Po czym przytomnie stwierdził, że na to się nie zanosi.”

    Niezależnie od oceny związków zawodowych, na taką ocenę może mieć wpływ wiele dziesiątek lat mieszkania w RFN i przyzwyczajenie do niemieckich standardów „wygaszania” działania różnych firm. Na przykład, dla zamykanej fabryki Opla w Bochum wygląda to tak:
    Pracę straciło ponad 3 tys. pracowników zakładów. Większość z nich spędzi jeszcze następne dwa lata w tzw. firmie transferowej. Jej powstanie wymusili związkowcy. Firma będzie sprawowała do 12 miesięcy pieczę nad zwolnionymi z Opla pracownikami i wypożyczała ich na próbę innym pracodawcom, próbując zakotwiczyć w ten sposób byłą załogę Opla w nowych firmach. Zwolnieni pracownicy otrzymają też rekompensaty finansowe. W sumie zamknięcie zakładów kosztuje koncern GM od 550 do 700 mln euro. Źródło: http://www.dw.de/bochum-ostatni-opel-zszed%C5%82-z-ta%C5%9Bmy/a-18111462
    Oczywiście, kwota rzędu setek milionów euro to nie tylko odprawy dla pracowników – jednak daje to pewne wyobrażenie o skali troski o los zwalnianych pracowników. Czy górnicy w Polsce mogliby liczyć na porównywalne podejście ze strony właściciela kopalń? By uprzedzić głosy oburzenia, że chciałbym jednej grupie zawodowej – i tak uprzywilejowanej – dodatkowo napchać kieszenie: nie o to mi chodzi. Ja tylko chcę zwrócić Państwa uwagę, że nawet najbardziej negatywnie oceniane związki zawodowe mogłyby inaczej podchodzić do kwestii zamykania zakładów pracy czy wręcz zlikwidowania całej gałęzi przemysłu, gdyby dla zwalnianych górników przygotowywano jakąś dorzeczną alternatywę (niekoniecznie w skali niemieckiej).

    „Najciekawsze jednak było przywołanie kosztów wieczystych związanych z kopalniami. To znaczy kosztów, które trzeba będzie ponosić w nieskończoność, a które to koszty nie są zawarte dziś w cenie węgla (podobnie jak przywileje emerytalne). Otóż niewypomopowywanie wody z wyrobisk skutkować ma powstaniem zalewów na terenach kopalnianych. Zbierająca się woda ma wypychać wody gruntowe i powodować tworzenie rozlewisk.”

    Mieszkam w mieście, w którym od ponad 200 lat wydobywa się węgiel – w mieście, w którym 70 lat temu nie było żadnego stawu, teraz tych stawów jest tak wiele, że miejscowi wędkarze nie muszą nigdzie jeździć na połowy. Jest więc to zagrożenie realne. Więcej o szkodach powodowanych przez wydobycie węgla – chociażby tutaj http://ekorynek.com/prze/236-rosna-ekologiczne-i-spoleczne-koszty-wydobycia-wegla

    „Nie jestem ekspertem, ale jeśli to prawda, to mamy do czynienia z zagadnieniem krytycznym dla Śląska – kilkukrotnie bardziej istotnym niż to, czy zamkniemy kilka kopalń. Za to nie słychać o nim ani słowa. I kto za to zapłaci?”

    Jak znikną kopalnie – już nikt? Czyli w praktyce mieszkańcy terenów, pod którymi wydobywano węgiel? Nie dość, że będą się rozlatywać domy, w których mieszkają, ulice, po których jeżdżą, to jeszcze nie będzie pieniędzy na remonty, bo kopalń już nie będzie a potencjalni inwestorzy będą się obawiać inwestować na terenach, które mogą wskutek szkód górniczych „zapaść się pod ziemię”?
    Może wyartykułowane powyżej obawy są niedorzeczne albo przynajmniej przesadzone, lecz – czy ktokolwiek zajmuje się tymi kwestiami? Czy milczenie na ten temat powoduje, że górnicy, ich rodziny i sąsiedzi nabierają coraz większego zaufania do strony właścicielsko-politycznej czy wręcz przeciwnie?

  15. @Moderator: mój komentarz oczekuje na moderację już ponad 73 godziny. Czyżbym i na tym blogu trafił na czarną listę?

  16. @Moderator: puszczono mój komentarz, w którym monituję publikację mojego komentarza z 15.II.2015 r. 19:17 a nie puszczono wzmiankowanego komentarza? Dziwne, bardzo dziwne, przynajmniej moim zdaniem… MNiejsz z tym, może teraz mój oryginalny komentarz „przejdzie” moderację:

    “Co jeszcze bardziej zaskakujące, stwierdził, że program likwidacji powinny zaproponować właśnie związki zawodowe. Po czym przytomnie stwierdził, że na to się nie zanosi.”

    Niezależnie od oceny związków zawodowych, na taką ocenę może mieć wpływ wiele dziesiątek lat mieszkania w RFN i przyzwyczajenie do niemieckich standardów “wygaszania” działania różnych firm. Na przykład, dla zamykanej fabryki Opla w Bochum wygląda to tak:

    Pracę straciło ponad 3 tys. pracowników zakładów. Większość z nich spędzi jeszcze następne dwa lata w tzw. firmie transferowej. Jej powstanie wymusili związkowcy. Firma będzie sprawowała do 12 miesięcy pieczę nad zwolnionymi z Opla pracownikami i wypożyczała ich na próbę innym pracodawcom, próbując zakotwiczyć w ten sposób byłą załogę Opla w nowych firmach. Zwolnieni pracownicy otrzymają też rekompensaty finansowe. W sumie zamknięcie zakładów kosztuje koncern GM od 550 do 700 mln euro. Źródło: http://www.dw.de/bochum-ostatni-opel-zszed%C5%82-z-ta%C5%9Bmy/a-18111462

    Oczywiście, kwota rzędu setek milionów euro to nie tylko odprawy dla pracowników – jednak daje to pewne wyobrażenie o skali troski o los zwalnianych pracowników. Czy górnicy w Polsce mogliby liczyć na porównywalne podejście ze strony właściciela kopalń? By uprzedzić głosy oburzenia, że chciałbym jednej grupie zawodowej – i tak uprzywilejowanej – dodatkowo napchać kieszenie: nie o to mi chodzi. Ja tylko chcę zwrócić Państwa uwagę, że nawet najbardziej negatywnie oceniane związki zawodowe mogłyby inaczej podchodzić do kwestii zamykania zakładów pracy czy wręcz zlikwidowania całej gałęzi przemysłu, gdyby dla zwalnianych górników przygotowywano jakąś dorzeczną alternatywę (niekoniecznie w skali niemieckiej).

    “Najciekawsze jednak było przywołanie kosztów wieczystych związanych z kopalniami. To znaczy kosztów, które trzeba będzie ponosić w nieskończoność, a które to koszty nie są zawarte dziś w cenie węgla (podobnie jak przywileje emerytalne). Otóż niewypomopowywanie wody z wyrobisk skutkować ma powstaniem zalewów na terenach kopalnianych. Zbierająca się woda ma wypychać wody gruntowe i powodować tworzenie rozlewisk.”

    Mieszkam w mieście, w którym od ponad 200 lat wydobywa się węgiel – w mieście, w którym 70 lat temu nie było żadnego stawu, teraz tych stawów jest tak wiele, że miejscowi wędkarze nie muszą nigdzie jeździć na połowy. Jest więc to zagrożenie realne. Więcej o szkodach powodowanych przez wydobycie węgla – chociażby tutaj http://ekorynek.com/prze/236-rosna-ekologiczne-i-spoleczne-koszty-wydobycia-wegla

    “Nie jestem ekspertem, ale jeśli to prawda, to mamy do czynienia z zagadnieniem krytycznym dla Śląska – kilkukrotnie bardziej istotnym niż to, czy zamkniemy kilka kopalń. Za to nie słychać o nim ani słowa. I kto za to zapłaci?”

    Jak znikną kopalnie – już nikt? Czyli w praktyce mieszkańcy terenów, pod którymi wydobywano węgiel? Nie dość, że będą się rozlatywać domy, w których mieszkają, ulice, po których jeżdżą, to jeszcze nie będzie pieniędzy na remonty, bo kopalń już nie będzie a potencjalni inwestorzy będą się obawiać inwestować na terenach, które mogą wskutek szkód górniczych “zapaść się pod ziemię”?
    Może wyartykułowane powyżej obawy są niedorzeczne albo przynajmniej przesadzone, lecz – czy ktokolwiek zajmuje się tymi kwestiami? Czy milczenie na ten temat powoduje, że górnicy, ich rodziny i sąsiedzi nabierają coraz większego zaufania do strony właścicielsko-politycznej czy wręcz przeciwnie?

  17. Minęło ponad 8 dni od momentu wysłania przeze mnie komentarza 15 lutego o godz. 19:17 (38174). Przez ponad 194 godziny nikt z moderatorów nie znalazł czasu na zweryfikowanie mojego komentarza. Co ciekawe, puszczono mój wpis z 18 lutego o godz. 20:44… w którym zwracam uwagę na zaskakującą zwłokę w moderacji.
    Cóż, panie Andrzeju52 (i pozostali czytelnicy blogów na polityka.pl), szybkie „puszczanie” komentarzy zalogowanych użytkowników nie trwało zbyt długo, nieprawdaż?

  18. Kiedyś byłem aktywnym komentatorem na tym blogu, walczyłem także o to, byśmy potrafili „różnić się pięknie” walcząc z poglądami na argumenty a nie z osobami na inwektywy, lecz było to kopanie się z koniem a skoro Gospodarzowi to zwisało to mnie tym bardziej.
    A blog, niegdyś tętniący życiem obecnie zdycha

css.php