Ostatnio pisałem o błyskotliwym pomyśle, by przedsiębiorcy ustalali dla każdego zakupu współczynnik określający, na ile ten zakup jest na potrzeby firmowe, a na ile – na prywatne. Jak zwykle teoria zacna, ale praktyka zawsze wychyli swój kudłaty łeb.
21.12.2014
niedziela