Dobrze wrócić do zachodniej cywilizacji. Nasza szara rzeczywistość nie jest tak szara jak się niektórym wydaje. Ale o tym pisałem już we wpisie o perspektywie. Dodatkowych kolorów dodało spotkanie z człowiekiem z pasją – zupełnie przypadkowe i niespodziewane.
Otóż spotkałem się z informatykiem, który jednak informatyką nie jest zainteresowany. Zainteresowany za to jest konstrukcją rowerów z napędem elektrycznym. Okazuje się, że po sprowadzeni odpowiedniego zestawu (z Chin oczywiście) można przerobić swój rower w środek transportu rozwijający nawet 60 km/h (choć to oczywiście niezgodne z przepisami). Okazuje się jednak, ze ten zestaw to nie klocki Lego i wymaga sporo wiedzy i pomysłów. Począwszy na odpowiednim umiejscowieniu baterii, która waży kilkanaście kilogramów, przez odpowiednie sploty szprych na instalacji kontrolerów skończywszy.
Zostałem więc zasypany informacjami o faradach (i bynajmniej rozmówca nie miał na myśli niemieckiego słowa określającego rower), amperach i omach. Jak na syna elektronika jestem zawstydzająco słaby z tej dziedziny fizyki, więc pozostawało mi jedynie kiwanie głową ze zrozumieniem (już wiem jak się czasami czują moi studenci).
Ale choć montaż był tematem fascynującym to był to dopiero początek! Liczba pomysłów mojego nowego znajomego była bardzo szeroka – uwzględnianie nacisku na pedały tak by móc wspomagać baterie i przedłużyć czas ich użytkowania (obecnie około 30 kilometrów). Do tego kondensatory by magazynować energię gromadzoną podczas hamowania i jeszcze kilka innych. Na moich oczach powstawał bardzo zaawansowany i innowacyjny produkt, którego prototyp jest już zasadniczo gotowy. Produkt nie tani, ale w wyobrażalnych cenach z potencjalnie całkiem sporym rynkiem. Eko-maniacy w całej Europie byliby zachwyceni.
W sposób dość naturalny zacząłem pytać o plany wprowadzenia na rynek, założenia firmy. Tu blask w oczach przygasł znacząco. Widać było, że perspektywa prowadzenia firmy nie jest nawet w małym ułamku tak porywająca jak praca nad prototypem. Szczerze powiedziawszy wcale się nie dziwię. I tak właśnie nie powstanie w Polsce kolejna firma. Trochę ze strachu przed biurokracją, trochę z obawy przed ryzykiem, trochę z braku pomysłu skąd wziąć kapitał. Przede wszystkim zaś dla tego, że nie jest to tak ciekawe.
Wniosek z tego jeden – przedsiębiorcy i ludzie z pasją to niekoniecznie te same grupy. Zupełnie inne cechy ich definiują. Przedsiębiorca musi choć trochę lubić ryzyko i zmagać się z przeróżnymi przeciwnościami, wyszukiwać szanse i okazje. Innowacyjni pasjonaci zaś przede wszystkim chcą świętego spokoju, czasu na realizację swoich idei i od czasu do czasu słuchacza. Przypadkiem optymalnym byłoby połączenie tych dwóch podejść – spółka przedsiębiorcy i pasjonata. Wiele takich bardzo udanych przedsięwzięć ma miejsce. Mam jednak wrażenie, że zdecydowanie nie dość wiele.
Kluczem zapewne jest tu zaufanie – zaufanie pasjonata do przedsiębiorcy, że ten nie ukradnie jego pomysłu i zaufanie przedsiębiorcy, że pasjonat w swym pościgu za pomysłami weźmie pod uwagę realia rynkowe. Niestety z poziomem zaufania u nas jest dość słabo. Może okazać się, że kluczem do budowania innowacyjnej gospodarki nie są bynajmniej centralnie sterowane dotacje tylko zmiana mentalności. Chyba jak zwykle okaże się, że pieniądze nie są najważniejsze.
22 listopada o godz. 22:18 17432
Oczywiście, brak zaufania mający u nas bardzo silny grunt uwarunkowany historycznie jest jedną z barier rozwoju przedsiębiorczości która z natury jest kolektywna, tak jakbyśmy mieli historyczną kulę u nogi.
Nie będę rozwijał wątku, dla każdego jest oczywiste co mam na myśli.
Edukacja gospodarzu, edukacja może to zmienić.
Edukacja nastawiona na prace zespołowe a nie indywidualizm panujący w szkole.
Indywidualizm, łagodzony społecznym przyzwoleniem na ściąganie:)
Jak się nad tym zastanawiam, to to ściąganie wobec opresyjności szkoły nie jest takie ostatnie, świadczy o społecznym instynkcie. I to nie jet to samo ściąganie co w krajach anglosaskich.:))) inne uwarunkowanie społeczno-historyczne.
22 listopada o godz. 23:36 17435
To jakieś brednie ten powyższy komentarz. Wszystkich do jednego wora, tak ? Praca zespołowa dobra na wszystko… Otóż „w większej większości” ludzie z pasją, to najczęściej introwertycy, potrzebujący spokoju i skupienia do pracy, a nie nowomodnej pracy (tfu, co za słowo…) kolektywnej. Ich zespół to, co najwyżej podobni im samotnicy, którzy w chwilowym oderwaniu od swojego świata mogą porozmawiać w ekscytacji z innymi podobnymi sobie.
23 listopada o godz. 2:40 17437
Panie Doktorze!
1. Przypomina się rysunek Mleczki, na którym facet idzie przez typowy polski bałagan (kałuże na chodniku, dookoła śmieci, brud etc.) powtarzając sobie „żyjemy w kręgu kultury (albo cywilizacji) zachodniej”. Niestety, nie mam czasu, aby znaleźć ten rysunek w sieci.
2. Przedsiębiorcy to są po prostu ludzie, którym udało się założyć firmę. Nie oszukujmy się – im chodzi przecież głównie (a na ogół tylko) o pieniądze, a głównymi barierami na drodze zakładania prywatnych firm są dziś w Polsce, jak zresztą na całym świecie, brak kapitału oraz brak popytu, a nie brak zaufania, który można przecież stosunkowo łatwo zneutralizować zawierając odpowiednią, notarialnie poświadczoną umowę.
3.. Tu nie ma co dorabiać ideologii do znanego przecież faktu, że głównym celem działania prywatnej firmy jest przynoszenie (a dokładniej maksymalizacja) zysku dla jej właściciela (albo właścicieli). Ale aby otrzymać ten zysk, to przecież trzeba najpierw wyłożyć kapitał. I tu 99.9% potencjalnych przedsiębiorców napotyka (i to praktycznie wszędzie) na barierę nie do przekroczenia, gdyż jeśli nawet taki potencjalny przedsiębiorca uzyska pożyczkę na założenie tej swojej firmy, to praktycznie cały zysk z działalności tej firmy przejmie pożyczkodawca (zakładając optymistycznie, że firma otrzyma tą pożyczkę oraz iż przyniesie zysk, co wcale nie jest przecież pewne w warunkach gospodarki rynkowej). Tak więc najważniejsze są tu pieniądze, jako iż bez nich nie da się przecież rozpocząć ani też prowadzić prawdziwej działalności gospodarczej, a tworzenie iluzji, że w kapitalizmie rynkowym to nie pieniądz jest najważniejszy, jest albo naiwnością, albo też mąceniem w umysłach osób, mających mało wiedzy na tematy ekonomiczne.
23 listopada o godz. 2:59 17438
@ Gospodarz
Ten wynalazca sie troche spoznil. Rowery z dodatkowym bustem bateryjnym sa dawno na rynku, nawet maja przekladnie bezstopniowa polaczona z silnikiem – pradnica. Zdaje sie ze na takim rowerze tez jest nowy rekord swiata.
23 listopada o godz. 4:38 17445
@ Ekonom
„Ale aby otrzymać ten zysk, to przecież trzeba najpierw wyłożyć kapitał.”
Zgadza sie, tutaj mozemy przytoczyc przyklady i to poslugujac sie Chinami.
W Chinach obok przedsiebiorstw panstwowych sporo jest duzych firm prywatnych prowadzonych przez Chinczykow Z HONKONGU od pokolen trudniacych sie byznesem i oni znalezli dla siebie duza szanse na wielki byznes wlasnie w Chinach dzieki czemu tam zdolal sie rozwinac i sektor panstwowy i prywatny.
Owszem sa tez firmy obce obecne, ale te maja tam stworzone bariery o ktorych juz pisalismy kiedys. Moim zdaniem Polska powinna raz ze przyciagnac polonijnych byznesmenow takich jak na przyklad niedoszlego prezydenta Tyminskiego bo takich ktorzy potrafia robic byznes za granica jest wiecej. Oczywiscie nie znaczy to ze nie nalezy stwarzac warunkow do wyksztalcenia warstwy mlodego narybku w byznesie startujacego od zera wspierajac go kapitalem panstwowym. No i oczywiscie sektor panstwowy ruszyc z miejsca aby
on mial wiodaca role. Takie sa mozliwosci ktorych niestety sie nie probuje.
Jest natomiast cos innego: wydrwiwanie polonijnych czy to naukowcow, czy to
byznesmenow, stereotyp stworzony jeszcze w czasach gdy emigrowala tylko
ciemnota za chlebem z wielodzietnych rodzin rolniczych czesto analfabetow.
Natomiast korupcje trzeba zwalczyc przez mozliwie duza eliminacje z zamowien
panstwowych sektora prywatnego. Pozdrawiam.
23 listopada o godz. 4:59 17447
@Marcin
I jeszcze jedno – mnie się wydaje, że takie blogi jak ten, na którym tu dyskutujemy, są głównie po to, aby zwyczajni ludzie dawali się wykorzystywać garstce cwaniaków. Przykładowo: znam całą masę osób (osobiście oraz z literatury przedmiotu), uważających się za życiowo zaradnych i inteligentnych, a którzy n.p. pokornie chodzą przegrywać pieniądze do kasyna (jako iż uwierzyli oni reklamie, że można w nich wygrać), a niemalże co rano idą oni grzecznie do roboty, gdzie zasuwają oni za nędzne grosze jak małe parowoziki i jeszcze chwalą oni swoich wyzyskiwaczy za to, że ci łaskawie ich zatrudniają (często na czarno), oszczędzając nie tyle nawet na podatku czy na ich płacy, ale na tym, że jak ci „lewi” pracownicy zachorują albo będą mieć oni n.p. wypadek przy pracy (czego im zresztą nie życzę), to zostaną oni z niczym. Ale, jak to mówią, naiwnych nie sieją, oni się rodzą sami (chyba na zasadzie dzieworództwa). 😉
A poza tym, to jeśli ktoś, tak jak większość Polaków, uwierzy n.p. w Niepokalane Poczęcie czy też w inne mity starożytnych Hebrajczyków, to dalej jest już z górki – taki osobnik uwierzy przecież w każdą bzdurę, jeśli mu ją tylko ją odpowiednio podać, n.p. w to, że „kluczem do budowania innowacyjnej gospodarki nie są bynajmniej centralnie sterowane dotacje tylko zmiana mentalności” czy też w to, że „jak zwykle okaże się, że pieniądze nie są najważniejsze”, nawet w kapitalizmie rynkowym. I stąd też się bierze ten sojusz ołtarza z tronem, tak dobrze widoczny w obecnej Polsce – biednej, bez przyszłości, ale za to KATOLICKIEJ!
Pozdrawiam
23 listopada o godz. 8:08 17452
A tymczasem w Szwajcarii: „Szwajcarzy zadecydują w referendum, czy konstytucja będzie ograniczać wysokość wynagrodzeń pracowników wyższego szczebla. Pomysł jest prosty: żaden dyrektor nie powinien miesięcznie zarabiać tyle, ile jego podwładny w ciągu roku.”
(wyborcza.biz/biznes/1,100896,15001196,Szwajcarzy_zabiora_bogatym__Szef_nie_zarobi_w_miesiac.html#ixzz2lRuCGQBu)
23 listopada o godz. 8:54 17454
@ Ekonom
„Przykładowo: znam całą masę osób (osobiście oraz z literatury przedmiotu), uważających się za życiowo zaradnych i inteligentnych, a którzy n.p. pokornie chodzą przegrywać pieniądze do kasyna”
Ci akurat sa ktorzy wierza w wygrana w kasynie sa mniej naiwni od tych ktorzy wierza w wygrana w totolotka. Wlasciwie kazdy byznes jest w jakims sensie kasynem, z tym ze jest on gamblingiem z rynkiem zbytu. Chyba ze sie ma
produkt ktory jest nie do podrobienia i ma sie na niego wylacznosc tak jak na przyklad system operacyjny firmy Microsoft. Wszystko inne jest gamblingiem, tak samo jak zreszta cale nasze zycie. Nie zapominaj ze czlowiek ktory nie zna przeszkod zanim ich nie napotka w zyciu nie przezywa niepotrzebnych stresow.
Czlowiek stapajacy twardo po ziemii i nie podejmujacy ryzyka wlasciwie nie jest w stanie egzystowac. Przechodzac przez jezdnie mozesz byc potracony przez samochod, a lecac samolotem mozesz zginac w katastrofie. Im bardziej jest ten swiat stechnizowany, tym wiecej w nim jest niebezpieczenstw. Niemniej znalezlismy sie tutaj bez pytania o nasze zdanie, nawet nie wiemy skad przybywamy, wiec nie mieszajmy w to wszystko swiatopogladu i religii.
Jest znana sprawa ze sporo menadzerow korzysta z uslug wrozek, a policja z wskazowek jasnowidzow. Nasz swiat nie jest na tyle jednoznaczny bysmy mogli w nim zawsze miec 100% pewnosci w podejmowaniu decyzji. Gamblerzy zawsze nas wyprzedza. Czesc z nich sie potknie, ale pozostali nas wyprzedza.
W zyciu jak w sporcie, jedni stosuja doping, drudzy nie. Ci co go stosuja od czasu do czasu wpadaja. Uwazam ze Polska nie moze sie pozbierac z powodu nieuczciwosci. Chcac likwidowac bariery w byznesie trzeba budowac w nim zaufanie, a to przede wszystkim poprzez zwalczanie wszelkich form patologii w tym nepotyzmu i korupcji. Kraje ktore osiagnely dobrobyt charakteryzuje najnizszy poziom tych dwoch zjawisk. Pozdrawiam.
23 listopada o godz. 11:12 17457
Od chwili gdy człowiek pierwotny udko upolowanego zająca wymienił z drugim na garść owoców sprawa zaufania nabrała znaczenia , jako że zbieracz nie wiedział czy to, co mu myśliwy oferuje mu nie zaszkodzi i czy ma podobną wartość jak to, co on oferuje myśliwemu.
Trochę zaskoczył mnie Ekonom, twierdząc, że najwazniejszy jest kapitał, podczas gdy wcześniej mówiliśmy, że pieniądz to tylko umowny symbol wartości a jego wartość opiera się na ZAUFANIU. Prawdziwy, realny kapitał to ludzie, ich wiedza, umiejetności i wola współpracy z innymi.
Istota zaufanie polega na WIERZE, że nasz partner, współpracownik czy zwierzchnik nas nie oszuka, wykorzysta i uczciwie się podzieli wspólnie wypracowanymi efektami pracy.
Moim zdaniem o zaufaniu nie powinno się mówić, gdyż winna to być norma w stosunkach międzyludzkich i biznesowych. A że tak nie jest dlatego ten problem jest podnoszony i myślę, że najgłosniej o tym mówią ci, którym trudno zaufać.
23 listopada o godz. 17:23 17468
Prowadzenie własnego biznesu daje pewien rodzaj wolności. Nie wszyscy są na to gotowi.. Bo to i kwestia odpowiedzialności i świadomość braku „bezpiecznego lądowania” w przypadku fiaska przedsięwzięcia.. Na to trzeba odwagi i specyficznej osobowości (w pozytywnym znaczeniu oczywiście).
Poza tym, co nie jest bez znaczenia, ba!, śmiem twierdzić, ze ma bardzo duże – klimat w naszym kraju dla przedsiębiorców nie jest lekki, miły i przyjemny. I nie mówię tu o Państwie, tylko o współobywatelach.. Proszę zobaczyć co wygadują np. ekonom i Marcin.. To jest właśnie ten klimat – pełen pogardy, zakładający złą wolę przedsiębiorcy, zły charakter, całe zło tego świata.. Przecież według takich ludzi osoba prowadząca swój biznes to złodziej..
23 listopada o godz. 21:09 17475
@ pokorny czytacz
„Poza tym, co nie jest bez znaczenia, ba!, śmiem twierdzić, ze ma bardzo duże – klimat w naszym kraju dla przedsiębiorców nie jest lekki, miły i przyjemny.”
Jest takie powiedzenie ze jak baletnica tanczyc nie umie to sie tlumaczy ze
suknia jej przeszkadza. Jaki to klimat nie pozwala prowadzic byznesu w Polsce?
Moze CBA ktore wylapuje lapowkarzy, a ktore jeszcze pare lat temu bylo do tego stopnia atakowane ze omalo go nie zlikwidowali. Teraz gdy pod sama latarnia usadowila sie banda oszustow i w majestacie tego rzadu „popierajacego przedsiebiorczosc” przymykala oko na przekrety na pograniczu panstwowego i prywatnego byznesu. Tak, chcialoby sie zeby klimat byl taki aby zlikwidowac instytucje tropiace zlodziei, wtedy by byznes hulal cala para. Obawiam sie ze apelami sie uczciwosci w Polsce nie osiagnie. Sa kraje gdzie za kradziez obcinaja konczyny. W Polsce wystarczy wrocic do przepisow 2 Rzeczypospolitej, czyli oprocz kary wiezienej calkowity przepadek mienia. Niestety ta grupa oszustow ktorzy mienia sie w Polsce „byznesmenami” jeszcze dlugo bedzie bezkarna jezeli sie nie wroci do przeswietlenia uwlaszczenia nomenklatury, czy afer przemytu alkoholu gdzie oficjalnie sie mowilo ze pierwszy milion trzeba ukrasc. A to ile kosztuje w Polsce umieszczenie na pierwszych miejscach list wyborczych do sejmu czy senatu to kto wymyslil? Anioly? Zejdz czlowieku na ziemie i zastanow sie jaki klimat chcialbys aby byl dla byznesu w Polsce. Obcinania rak nie zalecam, ale cackanie sie ze zlodziejami to jest tez i wina tych ktorzy sa w byznesie i ich nie pietnuja.
Kazdy wie o czym mowie.
24 listopada o godz. 4:29 17483
@Marcin
1. Zarowno w kasynie jak i w totolotku, to gracze z definicji przegrywaja, tyle, ze w kasynie to przegrywaja oni na ogol znacznie wiecej oraz znncznie szybciej, gdyz tam mozna grac niemalze non-stop (dokladnie az do utraty pieniedzy i/lub sil fizycznych – w zaleznosci, co przyjdzie pierwsze). Poza tym, to ci, ktorzy ryzykuja, to na ogol przegrywaja. Wygrywaja zas tylko nieliczne osoby, ktore stanowia wyjatki potwierdzajace regule, a jest ona taka, ze w kasynie, w totolotku, na wyscigach konnych i w biznesie z reguly mozna tylko przegrac (jesli chodzi o biznes to wiadomo przeciez, ze ogromna wiekszosc nowozakladanych firm, a szczegolnie tych najmniejszych, jest z gory skazana na szybki upadek).
2. Ludzie nie postepuja racjonalnie, nawet w biznesie, wbrew, temu, czego wciaz ucza studentow ekonomii, a wiec nic w tym dziwnego, ze ze sporo menadzerow korzysta z uslug wrozek, a policja ze wskazowek jasnowidzow. Ale sukses osob korzystajacych z uslug wrozek, jasnowidzow czy tez astrologow nie ma nic wspolnego z korzystaniem z w/w uslug, a tylko ze szczesciem czyli z przypadkiem. Jesli duza ilosc biznesmenow czy tez policjantow korzysta z w/w uslug, to tzw. prawo wielkich liczb powoduje, ze coraz wieksza ilosc tych porad czy tez wrozb okazuje sie celna, ale tylko przez zwyczajny, losowy przypadek. Polecam ksiazke Taleba p.t. FOOLED BY RANDOMNESS.
3. Nie zgadzam sie tez z twoim stwierdzeniem, ze kraje ktore osiagnely dobrobyt charakteryzuje najnizszy poziom nepotyzmu i korupcji. W tych krajach, poczynajac od USA, a na Szwajcarii konczac (pomijam tu naftowe szejkanaty, gdyz tam korupcja i nepotyzm jest przeciez podstawa kultury), wyeliminowano tylko drobna korupcje oraz drobny nepotyzm, na szczeblu zwyczajnego urzednika albo ‘stojkowego’ policjanta, ale elity polityczne tych krajow sa jeszcze bardziej skorumpowane niz w Polsce, tyle, ze potrafia one te swoje skorumpowanie o wiele lepiej ukryc.
4. Nie mysle takze, ze klimat w naszym kraju dla przedsiębiorców nie jest lekki, miły i przyjemny. Wrecz odwrotnie – w Polsce jest dzis zbyt duza tolerancja wladz dla korupcji, szczegolnie na styku prywatnego biznesu oraz sektora panstwowego. Ale ten rak korupcji jest przeciez nieodlaczna cecha kapitalizmu rynkowego, gdzie z definicji wszytsko mozna przeciez kupic za pieniadze, a wiec takze i wplyw na wladze, a nawet sama wladze, “jako taka”. Naiwnoscia jest wiec myslec, ze da sie zlikwidowac korupcje w kapitalizmie – w tym systemie mozna ja bowiem tylko ukryc, ale nigdy nie da sie jej calkowicie wyeliminowac, jako iz w celu eliminacji korupcji trzeba by zakazac uzywania pieniadza, a przynajmniej jakichkolwiek transakcji handlowych pomiedzy sektorem prywatnym a panstwem, co jest przeciez fizyczna wrecz niemozliwoscia. Korupcja jest wiec nieunikniona cena, jak placimy za zycie w kapitalizmie, – w systemie, gdzie pieniadz jest wszystkim a zwyczajny czlowiek jest niczym. 🙁
Pozdrawiam.
@Kaesjot
1. W kapitalizmie najwazniejszy jest przeciez kapital, na co wskazuje przeciez sama nazwa tego ustroju.
2. Zgoda, ze pieniądz to jest tylko umowny symbol wartości oraz ze jego wartość opiera się na ZAUFANIU do niego, a wlasciwie do instytucji go emitujacej, czyli innymi slowy do panstwa.
2. Zgoda takze,iz kapital mozna rozumiec szerzej, jako tez np. ludzie, ich wiedza, umiejetności i wola współpracy z innymi, ale to wszystko mozna przeciez w kapitalizmie kupic za pieniadze. Po prostu taka jest istota kapitalizmu.
3. Biznesu nie mozna opiearac na wierze, a najwyzej na ograniczonym zaufaniu, bez ktorego nie da sie prowadzic interesow. Stad tez musi byc n.p. panstwowy (albo de facto panstwowy, jak w USA) bank centralny, emitujacy pieniadz, musza byc tez takie panstwowe instytucje jak sadownictwo, notariat etc., gdyz inaczej to po prostu nie dalo by sie robic interesow. Nie przypadkowo, najlepiej rozwijaja sie dzis gospodarki tam, gdzie panstwo jest silne, czyli w Chinach, Korei Polnocnej czy tez w Skandynawii, a tam, gdzie panstwo jest slabe, np. w Afryce, tam jest wciaz bieda.
Pozdrawiam.
@pokorny czytacz
1. Nie zgadzam sie, ze prowadzenie własnego biznesu daje pewien rodzaj wolności. Wrecz przeciwnie – czlowek staje sie wtedy niewolnikiem tego biznesu, szczegolnie, jesli go sam prowadzi.
2. Zgoda, ze do prowadzenia własnego biznesu to trzeba odwagi i specyficznej osobowości,ale niestety, w sensie na ogol negatywnym, czyli ze trzeba sie pozbyc skrupulow etycznych, jako iz z samej definicji zysk kapitalisty pochodzi z wysysku pracownika najemnego, a poza tym, to dzis nie da sie prowadzic biznesu na 100% etycznie, ze wzgledu na ogromna konkurencje na rynku, gdzie podaz praktycznie zwasze przekracza popyt. Stad tez biznesmeni sa zmuszeni przez obiektywne warunki panujace na rynku nie tylko do wyzyskiwania osob zatrudnionych w ich przedsiebiorstwach, ale takze do rezygnancji z etyki w prowadzeniu swojego biznesu – juz nie tylko w imie maksymalizacji zysku, ale wrecz przetrwania na rynku.
3. Na ten ten klimat – pełen pogardy, zakładający złą wolę przedsiębiorcy, zły charakter, całe zło tego świata, to zasluzyli sobie sami biznesmeni swym postepowaniem. Niestety, ale sama natura kapitalizmu jest taka, ze osoba posiadajaca swój wlasny biznes to musi złodziej, gdyz bez wyzysku pracownika (ktory jest przeciez rodzajem zlodziejstwa), nie ma mowy o zysku. A dochodza do tego, tak dzis powszechne, praktyki nieplacenia w ogole za prace wykonanna przez pracownika, tak liczne przypadki oszukiwania klientow, tak liczne przypadki oszustw podatkowych oraz przekupywania urzednikow panstwowych przez biznesmenow oraz inne przypadki nieposzanowania prawa i etyki w prowadzeniu interesow.
4. Patrz tez moja dpowiedz Marcnowi.
Pozdrawiam,
24 listopada o godz. 6:15 17487
@ Ekonom
Korupcja i nepotyzm najwieksze sa w krajach ktore sa na niskim poziomie rozwoju. To sa obiektywne stwierdzenia nie moje. Mozesz sie z tym zgadzac lub nie, ja tego nie badalem, to sa dane ktore sa ogolnie dostepne.
W koncu w jakies dane trzeba wierzyc. Jezeli je kwestionujesz to wtedy jestes bliski kwestionowania wszystkiego. Nie istnieje swiat utopijny w ktorym nie ma zadnych negatywnych zjawisk. Uwazam ze jest absurdem twierdzenie ze USA i Szwajcaria sa czempionami w nepotyzmie i korupcji. Daj przyklad kraju ktory uwazasz za pozytywny przyklad w tej materii. Jezeli takiego nie ma, to znaczy ze prowadzimy dyskusje na temat science fiction.
24 listopada o godz. 22:19 17499
Ostatnio w
Lidl: 499 euro
Aldi: 499 euro
Praktiker: 699 euro (przed plajtą)
Testy 15 najpopularniejszych elektrowerów mówiły o zasięgu od 30 do 70 km.
Ceny od 500 do 2500 euro. Właśnie ten droższy wzięliśmy z wypożyczalni na przejażdżkę i nikomu nie przyszło do głowy żeby coś ukraść. Dzisiaj w Niemczech nikt już latem w mieście nie dojeżdża samochodem ani tramwajem.
W każdym sklepie można rower elektryczny kupić razem z marchewką i pietruszką. Chciałem nawet kupić, ale problem, że nie mam dokąd jeździć. Przy wspaniałym polskim planowaniu wyjazd po cokolwiek w Warszawie to 20 km w jedną stronę. A wspaniałe warszawskie autostrady przeznaczone są dla… (inwektywy). Co prawda na świecie mówi się o całkowitej przebudowie miast, marnujących miejsce na ulice i parkingi, ale to jacyś ekolodzy. Podobno durni według mądrzejszych Polaków, co pokazał szczyt.
Rozumiem Panie Kasprowicz, że Polak największy na świecie, kiedyś nawet wynalazł maszynkę do golenia na amerykańskim śmietniku. Problem tylko, i dlatego piszę, że przed rozpoczęciem interesu należy koniecznie zapoznać się sytuacją rynkową i szansami na sukces. W Pana branży proponuję Raspberry Pi.
A w Polsce: 2 lata temu byłem na pogrzebie kogoś, kogo elektrower uderzył w pierś, a ponieważ ważył 40 kilo i delikwent był chory.
25 listopada o godz. 2:42 17504
@ZWO
Masz jakies konkrertne dane na uzasadnienie swojego twierdzenia, ze „dzisiaj w Niemczech nikt już latem w mieście nie dojeżdża samochodem ani tramwajem.”? A co np. z metrem, SKM (SBahn), autobusem, trolejbusem czy tez motocyklem badz skuterem? 😉
A poza tym, to zgoda – rowery z pomocniczym silnikiem (nie mylic z motorowerami np. marki Komar) to ja pamietam z czasow ‚zamierzchlego’ PRLu (lata 1960te), tyle, ze byly to wtedy silniki spalinowe. A nowoczesne rowery z pomocniczym silinikiem elektrycznym sa na rynku od dawna (conajmniej od lat 1990tych), zas pierwsze patenty na nie pochodza przeciez jeszcze z konca XIX wieku!
25 listopada o godz. 3:00 17505
@Marcin
Dziwie mnie, ze nie chesz zgodzic sie z prawda obiektywna, a ona jest taka, ze im bogatsze jest panstwo, tym wieksza jest (na ogol) w nim korupcja, gdyz jest w nim po prostu wiecej do ukradzenia.
Zgoda, w rankingach „uczicwosci”, dominuja zawsze kraje najbogatsze, ale tylko dla tego, ze te rankingi sa ukladane w tychze najbogatszych krajach. Ale prawda jest taka, ze w tych krajach wyeliminowano tylko drobna korupcje (petty corruption), czyli na szczeblu urzednika majacego codzienny konktakt z petentami – np. referentow z okienka Urzedu Skarbowego oraz najnizszych ranga policjantow, ktorzy w bogatych krajach nie przyjmuja drobnych lapowek, gdyz to sie im zwyczjanie nie oplaca (za maly zysk w porownaniu do ryzyka utraty dosc dobrze oplacanej oraz dosc pewnej posady). Ale wiadomo jest tez, ze w tym bogatych krajach wszystko sie da zalatwic, jesli sie tylko ma odpowiednia ilosc pieniedzy.
Tak wiec najmniejsza korupcja jest zawsze w krajach, gdzie sa rzady totalitarne – dawniej to byla np. III Rzesza, ZSRR oraz PRL, a dzis to sa Kuba, Chiny czy Korea Polnocna, gdzie za przyjecie lapowki, to nawet wysoki urzednik moze (mogl) stracic nie tylko majatek, ale takze i glowe. W PRLu za przestepstwa gospodarcze wymierzano kary smierci, a dzis za znaczne wieksze przestepstwa na szkode skarbu panstwa wymierzane sa w ‚wolnej” Polsce najwyzej smieszne wrecz grzywny. Po prostu kapitalizm musi oznaczac korupcje, jako ze w tym systemie jest nie tylko ze tolerowane, ale wrecz zalecane jest bogacenie sie kosztem bliznich, a za pieniadz zmozna w nim kupic wszystko. A im dany kraj jest bogatszy, tym jest w nim wiecej pieniedzy oraz wiecej towarow na sprzedaz, a wiec tez i korupcja musi byc w nim wyzsza, bo za duza jest tam presja do osiagniecia sukcesu materialnego, a za niskie jest ryzko poniesienia surowej kary za korupcje.
Pozdrawiam.
25 listopada o godz. 5:08 17510
@ Ekonom
Najwieksza korupcja jest w krajach gdzie prawo nie obowiazuje. Na przyklad kraje Afryki, gdzie nawet zywnosc z pomocy humanitarnej jest rozkradana, a pozniej sprzedawana przez urzednikow panstwowych w powiazaniu z miejscowa mafia.
To samo dotyczy surowcow ktore w tych krajach eksploatuja obce panstwa.
Generalnie korupcja silna jest tam gdzie panstwo jest postrzegane jako banda zlodziei. To ma glownie miejsce w bananowych republikach, czy w reszcie 3 Swiata, no i oczywiscie tradycyjna korupcja w Rosji rozwinieta silnie juz za cara ktora w ZSRR w miare starano sie zwalczyc, ale po dojsciu do wladzy bandy oligarchow korupcja rozrozla sie do wymiarow sprzed rewolucji. Nie warto nawet wymieniac Ukrainy, bo tam wiadomo ze nie ma myslenia kategoriami panstwa.
Jezeli natomiast chodzi o korporacje miedzynarodowe i korupcje na poziomie miedzynarodowym to znowu nowi czlonkowie rodziny panstw kapitalistycznych w tym Polska sie klaniaja. Pozdrawiam.
25 listopada o godz. 6:18 17513
Czy to jest blog Ekonoma i Marcina?
25 listopada o godz. 9:06 17520
@Marcin
Zgoda, że największa korupcja jest w krajach gdzie prawo nie obowiązuje najbogatszych, czyli n.p. w USA. Tam przecież zawsze panowało bezprawie, I to już od momentu przybycia na obszar dzisiejszych USA pierwszych brytyjskich osadników, którzy zaczęli tam proces genocydu Indian. Największe bezprawie panuje zaś w USA na tzw. Dzikim Zachodzie. Nie tak dawno temu zamordowano przecież bezkarnie, w samym “sercu” tegoż “Wild West”, czyli w Dallas w stanie Texas, samego prezydenta USA (też zresztą osobnika skorumpowanego dosłownie na wylot)! W Polsce, kiedy zamordowano prezydenta Narutowicza, to policja z miejsca zaaresztowała sprawcę tego mordu, a w USA, gdzie panuje powszechne bezprawie, to do dziś nie jest wiadome, kto, jak i dlaczego tak naprawdę zabił Kennedy’ego. Dziś mało kto podtrzymuje przecież tą oficjalną bajeczkę, ze zamordował go marny strzelec Oswald, który zresztą został szybko wyeliminowany przez Ruby’ego (właściwie Rubensteina, jako iż ten ostatni był synem Josepha Rubensteina (1871–1958) i Fannie Turek Rutkowski (Rokowsky), ortodoksyjnych żydów, żyjących w Sokołowie Podlaskim). Nie muszę chyba dodawać, że w swej młodości Jack Ruby (właściwie Jacob Leon Rubenstein) pracował dla samego Al Capone, a później miał on ścisłe kontakty z Samem i Joem Campisi, którzy to bracia Campisi byli czołowymi figurami przestępczego podziemia w Dallas – mieli oni kontakty z Carlosem Marcello, bossem mafii, która spiskowała na temat zabójstwa JFK.
W tej sytuacji śmieszne jest więc mówienie o korupcji w biednych krajach Afryki, gdzie praktycznie nie ma już dziś nic do skradzenia, jako iż jeśli w takim kraju coś ma wartość, to od dawna należy to do zachodniego, a ostatnio też i do chińskiego kapitału. Ostatnim nieskorumpowanym krajem w Afryce była Libia, ale tam też dziś już panuje korupcja, po eliminacji tego “wstrętnego” Kadafiego, który nie pozwalał na okradanie państwa.
A w Rosji czy na Ukrainie, to do władzy powrócił znów kapitał, a więc nic dziwnego, że korupcja tam dziś wręcz kwitnie. Podobnie zresztą jak i w Polsce. Po prostu KAPITALIZM=KORUPCJA.
Pozdrawiam!
25 listopada o godz. 9:11 17521
@A.L.
You are welcome here, if you got something to say ad rem. Unfortunately, all you can say can be only classified as ad personam… 😉
25 listopada o godz. 9:30 17522
@Pan Gospodarz
Pisze Pan: „Okazuje się, że po sprowadzeni odpowiedniego zestawu (z Chin oczywiście) można przerobić swój rower w środek transportu rozwijający nawet 60 km/h (choć to oczywiście niezgodne z przepisami). Okazuje się jednak, ze ten zestaw to nie klocki Lego i wymaga sporo wiedzy i pomysłów. Począwszy na odpowiednim umiejscowieniu baterii, która waży kilkanaście kilogramów, przez odpowiednie sploty szprych na instalacji kontrolerów skończywszy.”
Widać, że technika to nie jest jdnak Pana “cup of tea” 😉 Pamiętam doskonale, że w tym ‘wstrętnym’ PRLu to sprowadzano do Polski motorowery Jawa 50 z Czechosłowacji. Miały one bardzo dobre, jak na tamte czasy, osiągi: Vmax ok. 50 km/h z silnika o mocy 3,5 KM przy 6500 obr./min oraz moment obrotowy 4 Nm przy 6250 obr/min. Ponieważ silniki te, przy imporcie do Polski były blokowane (ze względu na ograniczenia prędkości obowiązujące w Polsce dla motorowerów), poprzez zmniejszenie otworu króćca, przedłużenie kolanka, zmianę wyprzedzenia zapłonu oraz zmniejszone dysze, co dawało tylko 2 KM przy 4500 obr./min oraz zmniejszenie maksymalnego momentu obrotowego do ok.3,5 Nm, a więc też Vmax zmniejszone do około 40 km/h, to polscy mechanicy, na ogół w warunkach “polowych” (często “pod chmurką”) usuwali te oficjalne “ulepszenia”, co dawało Vmax co najmniej 60 km/h. Dla zaawansowanych technicznie polecam na początek: http://www.jawa50.fora.pl/tuning-mechaniczny,1/
Pozdrawiam!
25 listopada o godz. 10:16 17523
@ Ekonom
„usuwali te oficjalne “ulepszenia”, co dawało Vmax co najmniej 60 km/h”
To widac ze nie do konca jestes w tym ekspertem. Oprocz powyzej wymienionych przerobek najwazniejsza sprawa byla zmiana zebatki z tylu na mniejsza o 2 zeby.
Po takiej przerobce ta jawka osiagala szybkosc 75km/godz. Mialem taka jawke i gdy nia wyprzedzalem ciezarowki to kierowcy chcieli z kabiny wyskoczyc.
Zebatki byly produkowane w prywatnych malych zakladach do nabycia w kazdym wiekszym miescie w Polsce. Zapominasz dodac ze Czesi produkowali w tamtych czasach najlepsze motocykle krosowe swiata – czterosuwowe. Pozniej oczywiscie po inwazji w 1968 roku Czechoslowacja juz nie byla taka jak wczesniej. Pozdrawiam.
26 listopada o godz. 2:04 17531
@ Ekonom
Sorry, mialo byc 2 zeby wieksza zebatka z przodu a nie „zmiana zebatki z tylu na mniejsza o 2 zeby”. Poniewaz taka przerobiona jawka miala wiekszy moment obrotowy mozna bylo zmienic przelozenie na zebatkach w wyniku czego przy tych samych obrotach otrzymywalo sie wieksza predkosc. Najwazniejsze bylo to ze wowczas na motorowery o pojemnosci do 50 ccm nie obowiazywaly kaski ani prawo jazdy, mozna bylo swobodnie traktowac ja jako motocykl. Pozdrawiam.
26 listopada o godz. 6:56 17539
@Marcin
Moim zdaniem, to jednak największe znaczenie miało zwiększenie mocy silnika i jego momentu obrotowego, gdyż inaczej, to ta Vmax była tylko teoretyczna (zbyt niskie przyspieszenia uniemożliwiające bezpieczne wyprzedzanie). A ja, po (na szczęście niegroźnym) wypadku skuterowym (OSA), przesiadłem się wtedy na Syrenkę, którą za Gierka można było kupić na raty.
Pozdrawiam!
26 listopada o godz. 6:57 17540
@Pan Gospodarz
Jednym słowem, to byczo w Polsce jest! Nie ważne, że:
– w Polsce najszybciej na świecie przybywa dolarowych milionerów, przy spadających relanych płacach dla ogromnej więszości Polaków (Global Wealth Report)
– najwięcej pracowników na umowach śmieciowych (27 %), absolutny rekord UE.
– Polska znajduje się w grupie krajów UE przeznaczających najmniej pieniędzy na pomoc socjalną:
– na ostatnim miejscu w UE, jeśli chodzi o wydatki na świadczenia dla dzieci (0,75 proc. PKB, europejska średnia to 2,3 proc. PKB)
– na ostatnim miejscu UE w wydatkach na przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu (0,14% PKB)
– na ostatnim miejscu w UE w wydatkach na walkę z bezrobociem (0,4 % PKB)
– na ostatnim miejscu w UE w wydatkach na politykę prorodzinną (0,8 PKB)
– polskie becikowe na 1 dziecko jest 12 x mniejsze od becikowego na Ukrainie
– w Polsce odsiaduje wyrok największa liczba więźniów w całej Europie (więcej niż w 80 mln Niemczech), mamy też jeden z najwyższych wskaźników przestępców na 1000 mieszkańców.
– w Polsce najwyższe podatki wobec osiąganych dochodów płacą niziny społeczne.
– Polska obok Grecji ma najniższy w Europie udział płac w PKB
– dzietność: 209 miejsce na 222 państw.
– najmniejsza powierzchnia mieszkaniowa na 1 mieszkańca w Europie
– 30 % Polaków poniżej 18 r. życia jest narażonych na ubóstwo i wykluczenie społeczne
– ostatnie miejsce w UE pod względem jakości życia seniorów
– 6 polskich miast w pierwszej dziesiątce miast o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu (na 386 miast UE).
Źródła:
http://www.forbes.pl/w-polsce-przybywa-milionerow-najszybciej-na-swiecie,artykuly,164325,1,1.html
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Polska-rekordzistka-w-Unii-mamy-najwiecej-umow-na-czas-okreslony-2938628.html
biznes.interia.pl/wiadomosci/news/fakty-i-mity-o-polskiej-biedzie,1934777,4199
Wg. danych Eurostatu z 2011 już nie jesteśmy na ostatnim miejscu, wyprzedziliśmy potęgi jak: Malta, Bułgaria czy Rumunia:forsal.pl/artykuly/747553,wydatki-na-pomoc-spoleczna-w-ue-2011-polska-jest-malo-socjalna.html
forsal.pl/artykuly/736492,onz-polska-global-age-watch-human-capital-index-seniorzy.html
26 listopada o godz. 6:58 17541
@Pan Gospodarz
Jednym słowem, to byczo w Polsce jest! Nie ważne, że:
– w Polsce najszybciej na świecie przybywa dolarowych milionerów, przy spadających relanych płacach dla ogromnej więszości Polaków (Global Wealth Report)
– najwięcej pracowników na umowach śmieciowych (27 %), absolutny rekord UE.
– Polska znajduje się w grupie krajów UE przeznaczających najmniej pieniędzy na pomoc socjalną:
– na ostatnim miejscu w UE, jeśli chodzi o wydatki na świadczenia dla dzieci (0,75 proc. PKB, europejska średnia to 2,3 proc. PKB)
– na ostatnim miejscu UE w wydatkach na przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu (0,14% PKB)
– na ostatnim miejscu w UE w wydatkach na walkę z bezrobociem (0,4 % PKB)
– na ostatnim miejscu w UE w wydatkach na politykę prorodzinną (0,8 PKB)
– polskie becikowe na 1 dziecko jest 12 x mniejsze od becikowego na Ukrainie
– w Polsce odsiaduje wyrok największa liczba więźniów w całej Europie (więcej niż w 80 mln Niemczech), mamy też jeden z najwyższych wskaźników przestępców na 1000 mieszkańców.
– w Polsce najwyższe podatki wobec osiąganych dochodów płacą niziny społeczne.
– Polska obok Grecji ma najniższy w Europie udział płac w PKB
– dzietność: 209 miejsce na 222 państw.
– najmniejsza powierzchnia mieszkaniowa na 1 mieszkańca w Europie
– 30 % Polaków poniżej 18 r. życia jest narażonych na ubóstwo i wykluczenie społeczne
– ostatnie miejsce w UE pod względem jakości życia seniorów
– 6 polskich miast w pierwszej dziesiątce miast o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu (na 386 miast UE).
Źródła:
forbes.pl/w-polsce-przybywa-milionerow-najszybciej-na-swiecie,artykuly,164325,1,1.html
bankier.pl/wiadomosc/Polska-rekordzistka-w-Unii-mamy-najwiecej-umow-na-czas-okreslony-2938628.html
biznes.interia.pl/wiadomosci/news/fakty-i-mity-o-polskiej-biedzie,1934777,4199
Wg. danych Eurostatu z 2011 już nie jesteśmy na ostatnim miejscu, wyprzedziliśmy potęgi jak: Malta, Bułgaria czy Rumunia:
forsal.pl/artykuly/747553,wydatki-na-pomoc-spoleczna-w-ue-2011-polska-jest-malo-socjalna.html
forsal.pl/artykuly/736492,onz-polska-global-age-watch-human-capital-index-seniorzy.html
26 listopada o godz. 7:41 17544
@Pan Gospodarz
Dziwię się, że nie widzi Pan różnicy pomiędzy kwalifikacjami oraz osobowościami wynalazców a kwalifikacjami oraz osobowościami biznesmenów. Przecież bardzo rzadko wybitni wynalazcy osiągają sukces w biznesie – praktycznie żaden wynalazca czy uczony z „najwyższej półki” osiągnął sukces w biznesie – osiągają go bowiem na ogół tylko osoby będące miernymi wynalazcami, ale za to niemający skrupułów w robieniu interesów, a szczególnie zaś w niszczeniu konkurencji. Najlepsze przykłady pseudo-wynalazców, którzy odnieśli sukcesy w biznesie to są Edison, Gates oraz Jobs – oni przecież nic nie wynaleźli, a tylko „zagospodarowali” cudze wynalazki, gdy tymczasem prawdziwi, genialni wręcz wynalazcy tacy jak np. Babbage, Faraday, Tesla,, da Vinci czy Watt, a w mniejszym stopniu Wozniak, nie mieli ani czasu ani też ochoty na robienie interesów, gdyż uważali oni robienie wynalazków za zajęcie pożyteczniejsze dla ludzkości.
Pozdrawiam!
26 listopada o godz. 9:30 17547
@ Ekonom
Nieszczesciem tego swiata jest to ze czlowiek ktory ma umysl tworczy zamiast go caly czas uzywac do tej wynalazczosci jest czesto zmuszony z racji prozy zycia zarzucic te dziedzine i zajac sie zarabianiem pieniedzy i w ten sposob marnowaniem swego talentu. W sztuce to sie nazywa chaltura, a w wynalazczosci byznesem. Kazdy wynalazek ktory zrodzi sie w glowie wymaga nakladow na przyklad na wykonanie prototypu i go przebadanie. Jezeli tego sie nie zrobi, wynalazek wlasciwie nie wiadomo czy bedzie dzialal. I tu jest pies pogrzebany.
Wynalazca przeciera nowe szlaki ktorych wczesniej nikt nie zdolal przemierzyc dlatego moze to byc czasem droga do nikad. Juz stare przyslowie mowi ze dluga jest droga od pomyslu do przemyslu. Najwazniejszej sprawy jednak nie zna wiekszosc tych ktorzy probuja dyskutowac o wynalazczosci. Rzuce tylko haslowo, ze w dzisiejszym swiecie najbardziej intratnym sposobem na osiaganie postepu technologicznego jest szpiegostwo przemyslowe. Polska nawet nie wie z czym to sie je. Pozdrawiam.
26 listopada o godz. 9:48 17548
@ Ekonom
Ciag dalszy: Chiny dla przykladu co pewien czas sa oskarzane ze ich naukowcy wykradaja wynalazki z tych krajow gdzie czasowo studiuja, albo pracuja.
Z Polakami jest zupelnie inna sytuacja. Andrzeje ktorzy nawet nie skonczyli studiow i rej wodza w polskim byznesie kazdego naukowca ktory mieszka poza granicami kraju najchetniej poszczuli by psami, bo przeciez zazdrosc przewyzsza zdolnosc logicznego myslenia. Przyklady zaszczucia naukowcow z roznych osrodkow zagranicznych mielismy przy okazji pancernej brzozy. Ten przyklad kaze wszystkim ktorzy maja wiedze trzymac sie zdala od Polski, bo w niej moga co nawyzej byc przesluchiwani jak przestepcy przez prokurature. I dobrze, niech ten lud ktory gardzi madrzejszymi placi za to cene, bo na nic innego nie zasluguje. Pozdrawiam.
26 listopada o godz. 13:00 17552
Ciekawa jest rozpowszechniająca się nazwa elektrowerów: Pedelec.
W ciągu ostatnich 3 lat zmienił się też profil użytkowników. Z osób około 60 (pomoc przy pedałowaniu) na osoby powyżej 30. Młodsi natomiast uważają, że ich własne nogi są lepsze. Tyle, że i to się zmienia bo zmuszani są do korzystania z „pedelców” w pracy a elektrower coraz częściej zastępuje auto przy dojeździe.
Wynika stąd, że zmienia się też postrzeganie elektroweru. Z urządzenia pomagającego słabym i upośledzonym (image dziadostwa) na urządzenie dla młodych i dynamicznych. Tylko, że powszechnej akceptacji jeszcze daleko.
27 listopada o godz. 1:07 17583
@ZWO
Motorowery, jako iż to o nich mowa, są dobre tylko na krótkie odcinki w krajach o łagodnym klimacie. W polskich warunkach zostaną one raczej niszą. Nie będą one więc raczej konkurencją ani dla samochodów osobowych ani też dla transportu publicznego, choćby dla tego, że nie dają one żadnej osłony przed mrozem, wiatrem czy deszczem, a da się nimi bezpiecznie jeździć tylko po dobrze zbudowanych ścieżkach rowerowych (a nie po ulicach), a więc wymagają one bardzo kosztownej infrastruktury. Proszę poczytać, jak to się tragicznie skończyły (wiele wypadków śmiertelnych) próby lansowania niskim kosztem rowerów w Londynie (wydzielanie dla nich pasów na jezdni).
27 listopada o godz. 1:39 17585
@Marcin
1. Zgoda, że nieszczęściem tego świata jest to że człowiek który ma umysł twórczy, to zamiast go cały czas używać do wynalazczości, jest często zmuszony, z racji prozy życia, zarzucić te dziedzinę i zająć się zarabianiem pieniędzy i w ten sposób marnowaniem swego talentu oraz że w sztuce to się nazywa chałturą, a w wynalazczości biznesem. Po prostu kapitalizm zmusza ludzi do chałturzenia, czy to jako komediant(ka), czy też jako biznesman/woman.
2. Gdyby nie Gorbaczow, to zapewne pracowalibyśmy dziś (przynajmniej w bogatszych krajach świata) góra 30 godzin na tydzień oraz szliśmy by na emeryturę w wieku góra lat 60, a tak, to mamy z jednej strony olbrzymie bezrobocie (szczególnie wśród młodzieży oraz osób starszych), a z drugiej coraz dłuższy tydzień pracy oraz coraz później przechodzimy na emeryturę. Po prostu kapitalizm jest systemem nie tylko że niesprawiedliwym (jako iż opartym na wyzysku), to także nielogicznym, a więc nieracjonalnym, jako iż oparty jest on także na bezrozumnej przecież wierze w cudowne właściwości tzw. niewidzialnej ręki rynku.
3. Zgoda – wynalazca przeciera nowe szlaki których wcześniej nikt nie zdołał przemierzyć i dlatego może to być czasem droga do nikąd oraz że długa jest droga od pomysłu do przemysłu oraz wymagająca przede wszystkim KAPITAŁU – dziś często liczonego co najmniej w milionach, i to euro.
4. Zgoda, iż ze w dzisiejszym świecie najbardziej intratnym sposobem na osiąganie postępu technologicznego jest często szpiegostwo przemysłowe. Polska Ludowa była w tym bardzo dobra, ale później przyszli różni Macierewicze i z polecenia Zachodu zlikwidowali polski wywiad, w tym też i gospodarczy. A Chiny, ponieważ są niepodległe, to nie pozwoliły u siebie na takie „reformy” jakie mieliśmy w Polsce, a więc dziś Chiny prosperują i wybierają się nawet na Księżyc, a my mamy biedę, bezrobocie oraz beznadzieję. 🙁
5. Co do Andrzeja – on zapewne skończył studia wyższe, tyle że raczej humanistyczne (politologię?), jako iż wyraźnie nie ma on pojęcia ani o technice ani też o ekonomii i biznesie, a jest on wyraźnie etatowym pracownikiem działu propagitki (propagandy i agitacji) pewnej sporej partii politycznej, mającej obywateli w swej nazwie a utrzymanie się przy władzy jako jedyny istotny punkt swojego programu.
Pozdrawiam.
27 listopada o godz. 10:50 17607
Pozdrawiem @Andrzeja 52
Andrzej Szymczyna .
28 listopada o godz. 7:14 17640
Prezes NBP Marek Belka ma coś, co dla Piotra Dudy, lidera Solidarności powinno być bezcenne. Badania, z których wynika, że Polacy zarabiają za mało. I że to biznes, a nie nadmierne żądania związkowców, trzyma naszą gospodarkę za gardło.
Z punktu widzenia pracowników polski rynek pracy stał się bardzo nieprzyjazny. Zarówno dla tych, którzy pracy szukają, jak i osób, które jeszcze ją mają. Najdłużej w Unii szukamy pracy, średnio już około roku. Na publiczne służby zatrudnienia nie ma co liczyć, pracodawcy w nie zwątpili i nawet nie zgłaszają ofert. To bardzo dyscyplinuje niezadowolonych z aktualnego miejsca pracy. Nie muszą nawet słyszeć „na twoje miejsce czeka 20 chętnych”. „Badania ankietowe rynku pracy” 2011–13, przeprowadzone przez Instytut Ekonomiczny NBP, pokazują, że co trzeci Polak, gdyby tylko mógł, zmieniłby pracodawcę. Ale nie może, więc siedzi cicho.
Rodzimy przedsiębiorca za godzinę pracy płaci nam (łącznie ze składkami) średnio 10,4 euro. Grecy dostają 20,3 euro. Brytyjczycy – 39,4 euro, Niemcy – 42,6 euro. Średnia unijna wynosi 32 euro. Oczywiście jeśli porównamy siłę nabywczą tych pieniędzy, to u nas za 10 euro można kupić więcej. Z danych Eurostatu wynika jednak, że z naszymi zarobkami dzieje się coś dziwnego. Stawka godzinowa w ostatnich dwóch latach wzrastała w Polsce zaledwie o 1 punkt procentowy, gdy tymczasem w Unii o 2 punkty procentowe.
Wyraźne tąpnięcie nastąpiło w 2011 r. Można powiedzieć, że to wtedy dopadł nas kryzys. Po raz pierwszy nominalny wzrost płac był niższy niż inflacja. Realna wartość naszych zarobków spadła. W 2012 r. inflacja zeszła poniżej 2 proc., zarobki wzrosły o 2,9 proc., w 2013 r. było podobnie (średnia krajowa w sektorze przedsiębiorstw to obecnie 3834 zł). Jest więc lepiej, ale i tak mamy powody do niezadowolenia. Z badań wynika bowiem, że powinniśmy zarabiać więcej. Według Eurostatu w ostatnim roku nasza wydajność wzrosła bowiem aż o 5,4 proc. W ogóle w Polsce od czterech lat wydajność (mówiąc prosto: ile pracownik zarabia dla firmy) rośnie szybciej niż płace. Wyprzedza ją o 4 punkty procentowe.
Więc pracownicy się frustrują. Bo chociaż jesteśmy „zieloną wyspą”, to pracodawcy nawet w krajach bardziej dotkniętych kryzysem dzielą się ze swoimi pracownikami bardziej sprawiedliwie. Widać to dopiero, gdy się spojrzy z góry. Wtedy przychodzi nawet do głowy słowo „wyzysk”. W Polsce w 2012 r. udział płac w produkcie krajowym brutto stanowił 46 proc. W ciągu ostatnich 10 lat zmniejszył się aż o 16 punktów procentowych – wyliczył na podstawie danych Eurostatu Piotr Żakowiecki z POLITYKI INSIGHT. Badania NBP jego wnioski potwierdzają. Bardziej oszczędni od naszych są tylko pracodawcy na Litwie, Łotwie i Słowacji. W tych krajach udział wynagrodzeń w PKB jest jeszcze mniejszy. Średnia unijna wynosi natomiast aż 58 proc.
Nauka nie odpowiada na pytanie, jaki powinien być udział płac w PKB, ale zdaniem prof. Edwarda Czajki z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych – pokazuje, kiedy jest wyższy. Wtedy gdy gospodarka jest nowocześniejsza, w mniejszym stopniu oparta na pracach prostych. Do prac mało skomplikowanych, niewymagających szczególnej kreatywności, zalicza się nie tylko pracę w sklepie, przy taśmie produkcyjnej, ale także w banku czy np. w międzynarodowym centrum obsługi księgowej, call center, w transporcie, budownictwie, rolnictwie. Dlatego w UE ten udział płac jest wyższy niż u nas, a w USA wyższy niż w Unii. Najbardziej rozwinięte kraje wyprowadzają najmniej wydajne i niskopłatne branże do krajów gospodarczo słabszych. Do nas też.
Są jednak i w Polsce gałęzie gospodarki, którym rentowności można pozazdrościć. Telekomunikacja, informatyka, logistyka, bankowość, ubezpieczenia, przemysł motoryzacyjny, produkcja artykułów gospodarstwa domowego. Teoretycznie mogłyby sobie pozwolić na podwyżki płac (o kilka, a nawet o kilkanaście procent), ale nie muszą. Niekiedy nawet nie mogą. Bo te ich poduszki finansowe, te zyski, nie są wynikiem rozpychania się przez nie na rynku, zdobywania coraz większej liczby klientów. Często odwrotnie – ich udział w rynku się kurczy, firmy dołują, a zysk zawdzięczają redukcjom zatrudnienia i obniżaniu płac.
Szczególnym przykładem są banki. Za 2011 r. branża odnotowała imponujące (12 mld zł) zyski. Ubiegły rok był nieco tylko gorszy, ale daj tak Boże każdemu. Tymczasem, jak wynika z analiz Hay Group Polska, od 2009 r. średnie zarobki w bankowości wzrosły zaledwie o 6 proc., czyli realnie – spadły. I, mimo zysków, nie zanosi się, że wzrosną. Za to apanaże prezesów się nie kurczą, co widać w raportach giełdowych. Płace w tych samych branżach rozwarstwiają się coraz bardziej.
Banki patrzą sobie wzajemnie na ręce, śledzą poziom płac w konkurencji. Idą łeb w łeb, jeśli chodzi o płace. Zdesperowany pracownik, który zdecyduje się na przejście do konkurencji, nie ma szans na podwyżkę. Więc ludzie nie przechodzą, pracują coraz intensywniej za coraz mniejsze pieniądze. Są w sytuacji przymusowej, zagrożeni redukcją, można się z nimi nie liczyć. A skoro nie uciekają, to po co im lepiej płacić? Zyski wędrują do właścicieli.
O 15 proc. więcej niż w 2009 r. zarabia się w handlu. Ten skokowy wzrost zarobków (do ciągle jednak bardzo niskiego poziomu) pracownicy sieci zawdzięczają głównie wzrostowi płacy minimalnej. O 13 proc. wzrosły przez ostatnie cztery lata płace w przemyśle. Dużo wolniej niż zyski. Ale np. w budownictwie nawet nominalne zarobki są dziś mniejsze niż w 2009 r.
Co innego, gdy branża i ceny dla konsumentów w większości są kontrolowane przez państwo, jak np. energia, gaz czy gorąca woda. Ich dostawcy, według GUS, tylko w ostatnim roku pozwolili sobie na podwyżki dla pracowników aż o 6,6 proc. Do płacowych rekordzistów ciągle należą też państwowe kopalnie. Ze średnią płacą na poziomie 6174 zł. Ale to są wyjątki.
Więcej pod adresem .polityka.pl/rynek/ekonomia/1562475,1,niskie-zarobki-polakow.read#ixzz2luyU5EeP
28 listopada o godz. 10:25 17645
Ekonom
28 listopada o godz. 7:14
I dla kogo się wysilasz ?
Okrzykneli Cię „trollem” i bojkotują.
Nodzieja, ze chociaz czytaja i zaczynaja na problem patrzec nieco inaczej i szerzej niz przez pryzmat własnego intersu.
28 listopada o godz. 11:10 17646
@ Ekonom
„Polacy zarabiają za mało. I że to biznes, a nie nadmierne żądania związkowców, trzyma naszą gospodarkę za gardło.”
Obawiam sie ze jest to spojrzenie na gospodarke w sposob zyczeniowy.
Choroby nie da sie leczyc leczac jej objawy. Nalezy sie zastanowic dlaczego Polacy malo zarabiaja? Sprobuje znowu posluzyc sie porownaniem dwoch krajow: USA i Meksyku. Obydwa kraje maja ten sam ustroj, niestety jest miedzy nimi duza roznica w zarobkach co sie w sumie sprowadza do tego ze prawie wszyscy Meksykanie chcieliby sie przeniesc do USA.
Otoz problem nie wynika z tego ze tam w Meksyku nie chca podniesc plac. Problem bierze sie stad ze mamy do czynienia z dzialaniem prawa popytu i podazy. Jezeli na przyklad by nie bylo chetnych pracowac za grosze, bo by bylo duzo pracy, to wtedy prac nisko platnych nikt by nie bral. Te mowy ktore sie slyszy od politykow maja na celu jedno: patrzcie jak oni zle rzadza, nie chca podniesc nawet placy minimalnej. Kazdy zdrowo myslacy czlowiek wie ze jak sie podniesie place, to bedzie czesc pracownikow ja tracila, bo sa byznesy ktore funkcjonuja tylko na zasadzie niskiej placy w Polsce. Mam na mysli firmy zagraniczne ktory z tego powodu stworzyly miejsca pracy w Polsce, a takze krajowe ktore z braku organizacji maja niska wydajnosc pracy.
Byly w Polsce juz kiedys znane eksperymenty z daniem stoczniowcom podwyzek nie popartych wydajnoscia pracy, po slynnym pomozecie. Rzucono na rynek pieniadze nie poparte niczym, liczeniem na to ze ci ktorzy zostali wynagrodzeni wczesniej odpowiedza lepszym przylozeniem sie do pracy. To niestety tak nie dziala. Wlasnie te roznice zarobkow ktore podajesz w poszczegolnych krajach unii prowadza w prostej linii do utraty pracochlonnych procesow na rzecz panstw o nizszej placy i w rezultacie do klopotow bezrobocia.
W moim odczuciu zaplacenie za godzine pracy pracownika 42.6 euro jest niewspolmiernie wysokie w stosunku do ceny towarow na rynku.
Sprobujmy to przeliczyc na towary ktore za to mozna kupic. Czy ten pracownik jest w stanie w ciagu godziny zarobic rownowartosc towarow ktore za ta cene moze kupic? Ja uwazam ze to abstrakcja. Za ta cene mozna kupic pare par butow zaimportowanych z chin, moze ubrac sie od stop do glow w chinskie tandetne ciuchy. Ale czy to co ten czlowiek wyprodukuje w tej godzinie jest warte dla innych wlasnie tyle ile powiedzmy towar na polkach w sklepie?
I chociaz my mowimy ze to nie jest to co dostaje na reke pracownik, jednak firma w swoich kalkulacjach ma taki koszt pracownika i go musi przeniesc na cene towaru. Moim zdaniem ten wysoko ustawiony pulap wynagrodzen jest niczym innym jak zyciem na kredyt, ktory dane panstwo predzej czy pozniej okupi wysoka cena. Wygenerowanie wysokich plac jest niczym innym jak tylko zyciem ponad stan i ono jest zawsze pozyczaniem z przyszlosci. Pozdrawiam.
29 listopada o godz. 2:41 17665
@kaesjot
Jesli juz kogos tu bojkotuja nie mnie, a dra Kasprowicza (dokladnie jego blog), a tak naprawde, to zabraklo im argumentow juz nie tylko ad rem, ale nawet i ad personam. 😉
A swoja droga, to chwyt typu „lapaj zlodzieja” znany jest od przeciez od wiekow…
Pozdrawiam!
29 listopada o godz. 2:59 17666
@Marcin
1. Zgoda, Polacy zarabiaja mniej niz Niemcy, gdyz ich wydajnosc pracy jest nizsza niz w Niemczech. Ale Polak ma juz praktycznie polowe czyli 1/2 (dokladniej ok. 48%) wydajnosci pracy Niemca, ale zarabia on zaledwie 1/3 (dokladniej ok. 30%) tego co Niemiec. Oznacza to, ze Polak jest wyzyskiwanyw miejscu pracy o ok. 60% bardziej niz Niemiec. I tu jest cala tajemnica tego, ze w Polsce place sa tak niskie – patrz dane ponizej.
2. Wedlug OECD (stats.oecd.org) i Wikipedii wydajnosc pracy (liczona w dolarach USA na na godzine pracy) w Europie (i okolicach) oraz srednia miesieczna placa netto w tychze dolarach USA wynosza obecnie:
Norwegia 87 6249 (brutto)
Luxemburg 80 4230
Irlandia 71 2939
Belgia 62 2496
Holandia 60 2671
Francja 60 2845
Dania 60 4028
NIEMCY 58 2865
Szwajcaria 55 5600
Szwecja 55 2726
Austria 54 2484
Hiszpania 50 2009
Finlandia 49 2901
W. Brytania 48 2303
Wlochy 47 2368
Slowenia 37 1310
Grecja 34 1250
Portugalia 34 1164
(Izrael 33 2266)
Czechy 31 1794
(Turcja 29 861)
Wegry 28 1722
POLSKA 28 866
Estonia 27 926
Rosja 24 841
Pozostale panstwa europejskie (i okoliczne) maja tak niska wydajnosc pracy, ze nie sa ujete w tych statystykach.
3. Nie jest tez tak, ze wyzsze place spowoduja w Polsce tylko inflacje. Pisal na ten temat dawno juz temu Marks, w odpowiedzi na podobne argumenty, nawet ze strony zwiazkow zawodowych (tu konkretnie brytyjskich), ktore juz w XIX wieku glosily poglad, ze wyzsze place przeloza sie tylko na wyzsze ceny, nie uzwgledniajac tego, ze wyzsze ceny zachecaja do zwiekszenia podazy (znany wszystkim studentom I roku ekonomii wykres pokazujacy zaleznosc podazy od ceny), a wiec takze do zwiekszenia produkcji, szczegolnie w sytuacji, w ktorej, tak jak dzis, mamy ogromne niewykorzystane moce produkcyjne.
4. Jesli wiec podniesiemy u nas place robocze do poziomu, ktory odpowiada naszej wydajnosci pracy (czyli do okolo polowy tych w Niemczech), to zwiekszy sie w Polsce realny popyt, a za nim tez i produkcja, gdyz przedsiebiorcy nie tylko z Polski zaczna produkowac wiecej w Polsce i na polski rynek. Oczywiscie, potrzebna jest nam takze ochrona polskiego rynku przed tzw. dumpigiem, czyli zalewaniem go towarami po sztucznie zanizonych cenach, w celu wyeliminowania z niego polskich producentow, ale to jest temat na odrebna dyskusje!
Pozdrawiam!
29 listopada o godz. 3:08 17667
@Marcin
Dales takze zly przyklad, z czasow PRLu, kiedy to gospodarka nie miala rezerw produkcyjnych, a wrecz przeciwnie – produkowala ona wiecej niz wynosily jej zdolnosci produkcyjne (np. kosztem dewastacji majatku produkcyjnego albo tez srodowiska). A dzis jest zupelnie inaczej – gospodarka Polski, podobnie jak praktycznie calego swiata, ma obecnie ogromne niewykorzystane moce produkcyjne. Cale wielkie fabryki, np. FSO w Warszawie czy tez stocznia w Szczecinie nic albo prawie nic dzis nie produkuja. Tak wiec powyzka plac w obecnej sytuacji spowoduje glownie wzrost produkcji, a nie, jak to bylo w czasach PRLu, wzrost cen albo tez wykupienie towarow z rynku.
Pozdrawiam!
29 listopada o godz. 3:48 17668
@ Ekonom
Analizujac te dane mysle ze wydanosc w Polsce jak tez placa sa zanizane przez stosunkowo mniejsza wydajnosc w rolnictwie ktora wynika z malo intensywnej gospodarki rolnej, a wiec wydajnosci na jednego zatrudnionego.
Tutaj bylby pomocny wskaznik porownawczy procetnowego udzialu utrzymania z rolnictwa pomiedzy poszczegolnymi krajami, to wtedy mielibysmy bardziej przejrzysty obraz. Pozdrawiam.
29 listopada o godz. 7:43 17673
@Marcin
Racja, wydajność pracy w Polsce jak też więc i płace są zaniżane przez stosunkowo mniejszą wydajność pracy w rolnictwie, która wynika z mało intensywnej gospodarki rolnej w Polsce, a więc także i mniejszej wydajności na jednego zatrudnionego w tym sektorze w Polsce.
A tu są dane dotyczące struktury zatrudnienia w Niemczech i Polsce ok. roku 2010 (w % w podziale na rolnictwo, przemysł oraz usługi):
Niemcy 2 28 70
Polska 13 30 57
Wynika z tego, że w Polsce udział rolnictwa w zatrudnieniu jest ponad sześć razy większy niż w Niemczech, tak więc płace w sektorach pozarolniczych powinny być dziś w Polsce jeszcze bardziej zbliżone do tych w Niemczech. Przede wszystkim to polscy robotnicy zatrudnieni w niemieckich firmach mających swe montownie w Polsce, np. w VW, powinni zarabiać tyle samo co robotnicy zatrudnieni przez VW w Niemczech, jako iż mają oni taką samą wydajność pracy. Natomiast w Polsce to płace w sektorach, gdzie wydajność, oraz, co jest może i ważniejsze, jakość pracy jest zdecydowanie niższa niż w Niemczech (np. w sektorze nauki i szkolnictwa wyższego) powinny być zdecydowanie niższe niż są one obecnie.
Pozdrawiam!
29 listopada o godz. 8:13 17674
@ Ekonom
„Wynika z tego, że w Polsce udział rolnictwa w zatrudnieniu jest ponad sześć razy większy niż w Niemczech”
Czyli z tego wynika ze rolnictwo rozladowuje w Polsce bezrobocie, bo gdyby zalozyc ze wzrosnie w rolnictwie wydajnosc i te prace ktora obecnie wykonuje 13 osob wykonywaloby 2 i wtedy byloby na prawde gorzej. Niemniej ten trend idzie i nie wiem jak ci ludzie beda zagospodarowani? Pewnie wyjada. Pozdrawiam.
29 listopada o godz. 8:59 17675
@ Ekonom
„Przede wszystkim to polscy robotnicy zatrudnieni w niemieckich firmach mających swe montownie w Polsce, np. w VW, powinni zarabiać tyle samo co robotnicy zatrudnieni przez VW w Niemczech, jako iż mają oni taką samą wydajność pracy.”
Nie zapominaj ze te niemieckie montownie nie sa w Polsce po to aby Polakom dawac prace. One sa po to aby nabijac kieszenie Niemcom. Gdyby nie chodzilo o te niskie place to z cala pewnoscia firm by w Polsce nie otwierali. Za te same pieniadze ktore placa w Niemczech mogliby zaimportowc gastarbaiterow z Polski, czy z Wegier, albo Czech. Niestety biednemu wiatr zawsze w oczy. Pozdrawiam.
29 listopada o godz. 10:14 17677
@Marcin
1. Zgoda, rolnictwo w pewnym sensie rozładowuje w Polsce bezrobocie, ale kosztem jego mniejszej wydajności. Obawiam się, także, że na wsi są dziś w Polsce, jak przed wojną, miliony zbędnych ludzi oraz że ci zbędni polscy rolnicy niedługo zasilą slumsy w wielkich miastach Europy (najprawdopodobniej polskich, jako iż Zachód wyraźnie chce zamknąć swoje granice przed polskimi bezrobotnymi).
2. Dobrze wiem, że te niemieckie montownie nie są w Polsce po to aby Polakom dawać pracę, ale aby nabijać kieszenie Niemcom. Niemniej rząd Polski powinien wymóc na tych firmach, aby płaciły one Polakom za ta samą pracę tyle samo, co płacą one Niemcom w Niemczech. Inaczej jest to przecież dyskryminacja Polaków w Polsce. A jeśli Polacy mają być w wyniku członkostwa Polski w UE dyskryminowani w Polsce, to lepiej wystąpmy z UE i odbudujmy swój własny przemysł. Tylko bowiem mając własny przemysł możemy mieć w Polsce wysoki standard życia, a nie, jak dziś, żebrząc w Brukseli o ochłapy z pańskiego stołu. 🙁
Pozdrawiam!
29 listopada o godz. 12:26 17679
Hmm…
Proszę nie zapominać, że pasja wg paru świętych niesie ze sobą także niewyobrażalne cierpienia.
Przepraszam, jeśli komuś nastrój Bożego Narodzenia zepsułem wstępem do Wielkanocy.
7 grudnia o godz. 2:47 17912
@Witold
Mnie nastroju nie zepsułeś, jako iż będąc niereformowalnym komuchem, uważam, ze zarówno Boże Narodzenie jak tez i Wielkanoc nie umywają się do takich Prawdziwych („komuszych”) Świąt jak 1 Maja oraz 22 Lipca (d. E. Wedel)! 😉