Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy Z linii frontu - O gospodarce okiem przedsiębiorcy

23.08.2013
piątek

Prawo nie dla nas

23 sierpnia 2013, piątek,

Nasz system prawny jest jednym z głównych problemów stojących przed polskim przedsiębiorcą. Słyszałem opinię, że kraje dzielą się na takie z dobrym prawem i ścisłym jego przestrzeganiem i egzekwowaniem (Niemcy na ten przykład) i ze złym prawem, którym się nikt nie przejmuje (tu nasuwają się Włochy). Polska natomiast to kraj bezwzględnego egzekwowania bardzo złego prawa. Tym samym zmagamy się z przepisami niejasnymi pod ciągłą groźbą kontroli i kary. Urzędnicza dowolność w środowisku niejasnych przepisów ma się świetnie, a wolność gospodarcza jest fikcją. Wiele takich przykładów już tutaj opisywałem.Operacyjnych przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Biegunka legislacyjna powoduje, że komisje sejmowe wypuszczają masowo buble prawne. Nie da się w czasie jednej kadencji wyprodukować tysiąca ustaw dobrej jakości. Co więcej wiele z tych ustaw to nie całościowe rozwiązania, a jedynie nowelizacje. Wiele z ustaw jest nowelizowane nawet setki razy i siłą rzeczy przypominają zlepek łat, który całościowo nie przedstawia większej wartości. Słowem sejm sam sobie dokłada pracy uchwalając prawo tak kiepskie, ze trzeba go co chwilę poprawiać. Kuriozum są ustawy, które są nowelizowane zanim jeszcze wejdą w życie.

Dlaczego jednak mamy do czynienia z taką sytuacją? Oczywiście to bardziej pytanie socjologiczne, pokuszę się jednak o hipotezę. Regulacja może mieć naturę systemową lub doraźną. Czasem potrzebna jest jedna, czasem druga. Jednak w moim odczuciu w naszym kraju zbyt mocno dominuje drugie podejście. Mamy problem z bezpieczeństwem na drogach? Nastawiajmy fotoradarów. Jest problem z hazardem? Wprowadźmy zakaz wstawiania automatów do gry. Mamy problem z budżetem? Zawieśmy pierwszy próg ostrożnościowy. Dlaczego dominuje takie myślenie? Powodów jest zapewne kilka.

Po pierwsze doraźne rozwiązania można łatwo i szybko wprowadzić dając społeczeństwu poczucie, że problem jest załatwiony, a władza skuteczna. Ten pogląd potwierdza przygotowywanie doraźnych ustaw na chybcika, bez poszanowania jakichkolwiek procedur – jak w przypadku ustawy „hazardowej” czy „dopalaczowej”.

Po drugie rozwiązanie systemowe wymaga głębszego namysłu, kompetencji, czasu, zaangażowania. Wszystkich tych rzeczy politykom brakuje, szczególnie, że rozwiązanie systemowe rzadko przynosi wzrost poparcia publicznego. Wręcz przeciwnie – nowy system to zwykle kłopoty przy wdrożeniu i niezadowolenie wielu ludzi, którzy muszą się przystosować do zmian – a tego nikt nie lubi. Dowodem tu ustawa śmieciowa, wprowadzająca system może nie najszczęśliwszy, za to konieczny by społeczeństwo zmieniło pewne dziwaczne nawyki. Za jakiś czas system się wdroży i wszyscy przywykną zaś śmieci znikną z lasów – problem zostanie w znacznej mierze rozwiązany. Gdyby wprowadzono jakieś rozwiązanie doraźne takie jak powiedzmy – wyższe mandaty za nielegalny wywóz śmieci – nic by się na dłuższą metę nie dało. Tylko czy wyborcy będą o tym pamiętali przy głosowaniu? Wątpliwe.

Zatem prognozy dla przedsiębiorców i obywateli są kiepskie. Politycy będą robili dokładnie to co leży w ich najlepszym interesie czyli produkowali buble prawne. Dzięki temu wydają się skuteczni i zapracowani, a do tego nie spada na nich ryzyko wdrożenia nowego systemu. Rząd deklaruje politykę „ciepłej wody w kranie” – czyli dokładnie utrzymywanie status quo. Reformatorskich zapędów w innych partiach też nie widać. Lepiej już było.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 70

Dodaj komentarz »
  1. @Pan Gospodarz
    1. Broń nas Boże przed naśladowaniem Niemców, jeśli chodzi o poszanowanie prawa. Doprowadziło ono tam do tego, że Niemcy popełnili, w imię tegoż prawa, najstraszniejsze zbrodnie w historii ludzkości. Bierzmy już lepiej już przykład z Włoch, gdzie ludzie odróżniają prawo od sprawiedliwości. Wolę więc Włochów, którzy całkowicie bezprawnie, ale sprawiedliwie, powiesili Mussoliniego, niż Niemców, którzy zgodnie z prawem, ale wbrew sprawiedliwości, stali do końca, jak jeden mąż, za Hitlerem.
    2. Złe prawo nie jest zresztą przeszkodą dla dobrego przedsiębiorcy. Pełni ono więc pozytywne funkcje, pozwalając na szybszą eliminację z rynku firm prowadzonych przez nieudolnych przedsiębiorców. Tzw. twórcza destrukcja (Schumpeter).
    3. Poza tym, to na calym świecie mamy dziś tę ‘radosną’ działalność ‘twórczą’ parlamentarzystów. Na przykład w Australii, to statystycznie rzecz biorąc, na jeden dzień roboczy przypada co najmniej jedna zmiana w samym tylko prawie podatkowym – na ogół mała, ale wystarczająca, aby jakąś firmę puścić ‘ z torbami’. To jest ogólna choroba tzw. demokracji, szczególnie w jej obecnym zachodnim, czyli parlamentarnym wydaniu, a więc zniknąć ona może tylko z obecnym modelem demokracji (tzw. demokracja przedstawicielska, czyli że “cały naród pije francuskiego szampana, tyle że ustami swoich przedstawicieli w parlamencie, a wiec tez i w rządzie”).
    4. Poza tym, to z parlamentów powinno się wyeliminować prawników, gdyż obecne parlamenty, zdominowane przez prawników, z jednej strony wierzą święcie, że wystarczy czegoś zakazać, a od razu zniknie to nielegalne już teraz zachowanie, a z drugiej to wymyślają oni prawo specjalnie skomplikowane, napisane strasznym prawniczym żargonem, celowo niejednoznaczne a nawet często wewnętrznie sprzeczne, aby ich koledzy prawnicy, a nawet oni sami (po utracie mandatu poselskiego) mieli intratne zajęcie. Innymi słowy – prawo uchwalane przez prawników nie ma na celu dobra całego społeczeństwa, a tylko dobro garstki prawników. I tu jest pies pogrzebany! 🙁
    Pozdrawiam!
    @Andrzej
    Dlaczego bronisz przestepcy, na dodatek takiego, który narusza prawa ludzi pracy?

  2. @ trasat
    Przyklad tego pracodawcy ktory naruszal prawa pracownicze swiadczy o tym ze problem nie lezy w tym czy prawo jest dobre czy tez nie. Problemem jest tzw Kalizm, czyli stosowanie prawa w stosunku do innych ale samemu uwazaniu ze kogos to prawo nie obowiazuje. Stad na przyklad w Polsce uchwalono tzw immunitet poselski ktory nie pozwala karac posla. Nie jest to ewenement tylko polski. W USA sa stany gdzie czlonkowie parlamentu maja specjalne tabliczki rejestracyjne ktorych radar nie odczytuje po to by nie musieli placic mandatow za przekroczenie predkosci. Tak mozna by mnozyc. Chodzi o to ze prawo powinno byc stworzone po to by czlowiekowi ulatwialo zycie, ale traktujac wszystkich ludzi jednakowo. Tu wiadomo ze na mysl przychodza tworcy prawa, czyli prawnicy. Jest wyrachowaniem pisanie zarzadzen w taki sposob zeby ich nie rozumiano, albo zeby rozumiano opacznie. Najczesciej chodzi o to by zrobic tam szereg odnosnikow ktore prowadza do calego gaszczu aktow wykonawczych a w tych zawilosciach ma rozeznanie tylko ktos kto sie tym para zawodowo. Caly problem tego swiata sprowadza sie do uczciwosci. Nieuczciwy czlowiek lubi gdy jest balagan, bo wtedy nie mozna go zlapac na szachrajstwie.
    No wiec gdy chcemy w kraju miec sprawiedliwosc to nie wystarczy w nim zrobic ministerstwa sprawiedliwosci, albo partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwosc. Sprawiedliwosc trzeba zawsze zaczynac od siebie zapytujac czy postepuje sprawiedliwie krytykujac innych. Czy widze u innych zdzblo trawy w oku a w swoim belki nie widze? Ja to pisze glownie do tych ktorzy tak krytycznie oceniaja tych myslacych inaczej, wspolnotowo. Czlowiek jest istota stadna. Nawet na tym blogu jezeli wszyscy sie ze soba pogryza, wlasciciel blogu zostanie sam. Zeby wiec kwitla dyskusja powinien od czasu do czasu zachecac do niej, a nie zamykac sie w swoim tytulowym tekscie nie wchodzac w polemike, ale w taka ktora bedzie konstruktywna, czyli sluzyla przejsciu w dyskusji na wyzszy poziom, czyli wzajemnego szacunku i czerpania z doswiadczenia innych. Pozdrawiam.

  3. Niemożliwe. To nie są winne związki zawodowe a rozwiązaniem nie jest „uelastycznienie” czasu pracy i optymalizacja czyli obniżka dochodów pracowniczych? Oczywiście po to, żeby politycy i opłacający ich łapówkami pracodawcy mieli więcej możliwości podwyższania PKB?

    Ale żarty na bok. Pełna zgoda z Panem Kasprowiczem. Choć raz.
    Jestem tylko zupełnie innego zdania na temat ustawy śmieciowej, która jest śmieciem, niszczy narosłe zoptymalizowane struktury, podnosi dochody ustawionych kolesiów i spowoduje teraz przemysłowe wyrzucanie śmieci do lasu ciężarówkami. Zobaczymy, czy mam rację, ale powód ten sam, bezmyślność a właściwie myślność polityków, ale w innym niż społeczny interesie. (Zarzucanie politykom głupoty to własna głupota.)
    Wszystkiego

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. @Andrzej
    1. Niestety, ale polscy przedsiebiorcy nagminnie lamia dzis prawa pracownikow, wykorzystujac ogromne bezrobocie, a poniewaz Isnpekcja Pracy jest malo efektywna, a zwiazki zawodowe zmarginalizowane to czuja sie oni wrecz bezkarni.
    2. O czym doprowadzilo Niemcow slepe posluszenstwo prawu i wladzy to ja juz pisalem.
    3. Prawo powinni stanowic ci, ktorzy znaja sie na danej dziedzinie, ktora to prawo ma regulowac. Prawo karne powinno wyjsc wiec spod reki kryminologow, cywilne spod reki ekonomistow (jako iz reguluje ono glownie stosunki majatkowe), prawo drogowe powinni zredagowac specjalisci od transportu itp. itd., gdyz, jak to juz pisalem, prawnicy zawsze utworza prawo wygodne dla siebie, czyli prawnikow, ale nie dla reszty spoleczenstwa.
    Pozdr.

  6. @Marcin
    Wszyscy jestesmy rowni wobec prawa, ale politycy oraz bogacze sa wobec niego rowniejsi. Po prostu prawo nie ma dzis praktycznie zadnego zwiazku ze sprawiedliwoscia, poza tym, ze prawo wystepuje obok sprawiedliwosci w nazwie pewnej polskiej partii politycznej.
    Pozdrawiam!

  7. Zgadzam się z TK co do przyczyn takiego stanu rzeczy, dodałbym tylko, że niejasność przepisów, ich wewnętrzna sprzeczność daje władzę urzędnikom, są panami życia i śmierci. Jasne przepisy władzę odbierają, wtedy urzędnik nie rządzi tylko urzęduje.
    A władza to pieniądze.
    Dużo się mówi o walce z korupcją, nie ma lepszej drogi niż odbieranie władzy urzędnikom przez reformę prawa, to jedna z przyczyn oporu przed zmianami o którym pisze TK. Wspomniane prawo budowlane jest tego najlepszym przykładem, wszyscy którzy się z nim zetknęli widzą konieczność zmian, dostrzegli to nawet politycy, od kilku
    czy już nawet kilkunastu lat podejmowane są próby, ale to za duża kasa, niewidzialna ręka urzędnicza jakoś torpeduje zmiany, efekty widać w krajobrazie i rankingach czasu potrzebnego na załatwienie pozwolenia.
    Tu nawet możliwy jest sojusz dużych deweloperów z urzędnikami, ogranicza konkurencję, wysokie ceny się trzymają, normalna mafia.

  8. parker-piszesz o prawie bud.W Bawarii wszystko,takze zezwolenie na budowe ,zalatwia sie u architekta dla bud.do ok.11 m.Jednak maja doskonala gosp.przestrzenna ,a ta w Krolestwie Warszawskim istnieje tak jak za Piasta Kolodzieja.Istnieje tylko prawo budowlane Krajow zwiazkowych

  9. Andrzej 52,parker,ZWO i TK-mozecie sobie dalej dyskutowac,ale bez zmiany generalnej tj.odebranie czesci wladzy urzedasom warszawskim,nigdy nie zdola sie zmienic takze prawa w KW.Element wspolzawodnictwa,takze w zarzadzaniu,wylaczono w KW skutecznie i nieodwolalnie w 1918.

  10. Prawa budowlanego użyłem jako przykładu tylko, akurat jestem ekspertem praktykiem.
    Ale do dotyczy każdej dziedziny życia.
    W ostatniej Polityce jest poruszany problem ustawy antynarkotykowej, też chodzi o to samo, władzę, w tym przypadku nad młodzieżą.
    Ileż to razy widziałem rewizję za wygląd, długie włosy, ekstrawagancjie ubranie, pokaż kieszenie. I raz na kilka razy sukces, spierdolona kariera młodego człowieka.
    Ilu u nas siedzi, ilu straciło prawo jazdy i pracę przez to często za jazdę po piwku na rowerze, tysiące rocznie.
    A wiesz, że jak po pijaku prowadzisz rower, nie jedziesz, tylko przy nodze, to też prowadzisz pojazd mechaniczny?
    Tak tak, łapią i za to.
    Tu nie ma mowy o żadnym dbaniu o bezpieczeństwo, w Warszawie łapią na scieżkach rowerowych w pobliżu miejsc wyszynku a młodych za trawkę pod klubami w piątek i sobotę, wiadomo, sukces murowany.

  11. @Andrzej
    1. Zrozum wreszcie, ze prawo ustanowione przez prawnikow musi byc z definicji prawem korzystnym tylko i wylacznie dla prawnikow.
    2. Zgoda, poslowanie powinno byc w „czynie społecznym”, podobnie jak wszelakie uslugi prawnikow. Mam nadzieje, ze wiesz skad sie wzielo slowo ‚honorarium” i dlaczego pozniej przyjelo sie ono, calkowicie przeciez blednie, na okreslenie zaplaty za uslugi prawnicze.
    3. Polscy przedsiebiorcy nagminnie lamia dzis prawa pracownikow, np. nie wyplacajac im wynagrodzen za wykonana prace, nie przestrzegajac przepisow BHP czy tez zatrudniajac pracownikow na umowy smieciowe, albo tez wymagajac od nich, aby zakladali oni psedo-firmy (tzw. dzialalnosc gospodarcza). Biorac pod uwage ilosc osob zatrudnionych w Polsce na tych smieciowych umowach,czy tez ilosc tych jednoosobowych pseudo-firm, to praktycznie kazdy prywatny przedsiebiorca narusza dzis w Polsce prawa pracownikow.
    4. Widze, ze w Polsce bedzie oficjalnie wprowadzony chaos w zakresie gospodarki przestrzennej. Ci, ktorzy sie z tego ciesza, pozaluja tego niebawem.
    @Marcin
    Zgoda – w parlamencie powinni zasiadac przede wszystkim uczciwi obywatele ktorzy nie pchaja sie tam sami, lecz powinni sie tam znalezc np. z racji tej ze sa lokalnymi dzialaczami spolecznymi. Prawnicy moga byc najwyzej doradcami ustawodawcow, ale to musieli by byc uczciwi prawnicy, a takich to juz dzis raczej nie ma.

  12. @Andrzej
    1. Zoologia jest nauka, a prawo to tylko arbitralnie przyjete reguly zachowania, narzucone wiekszosci (lud, narod etc.) przez mniejszosc (elity, wladze, etc.) Poza tym, to prawo jest dzis ‚dzielem’ prawnikow zasiadajacych w Sejmie i Senacie, a jakie ono jest, to kazdy widzi ze to sa w praktyce same buble… A problem z premierem Tuskiem nie lezy w tym, ze jest on historykiem, ale ze jest on tak samo zlym (a nawet i gorszym) premierem, jak byl on zlym historykiem.
    2. Czekam wiec na ten proces. I co to za roznica, czy uzywam terminu ‚umowa smieciowa’, czy tez ‚umowa cywilnoprawna’? Poza tym, to zatrudnienie czlowieka nie oznacza przejecia jego na wlasnosc. Stad tez przez umowy smieciowe rozumie sie tylko i wylacznie te cwywilnoprawne umowy, ktorych przedmiotem jest praca ludzka.

  13. @kaesjot
    Zgoda!
    1. Prawo stanowić powinni ci, którym te przepisy mają służyć, a nie czlonkowie zawodowych korporacji (np. prawniczych). Stad tez przepisy dotyczace ochrony zdrowie powinni tworzyć pacjenci a nie lekarze.
    2. Reguly prawa powinny być one proste, jednoznaczne i zrozumiałe przez każdego obywatela ( a przynajmniej przez ogromną ich większość ).
    Pozdr.

  14. Sami jesteśmy sobie winni, bo głosujemy od 24 lat na te same twarze (chociaż nasuwa mi się tu inne określenie). Raz jedni, raz drudzy chociaż to tak naprawdę cały czas ci sami.

  15. „Ja buduję dom dla siebie i g… komu do tego jak on wygląda.”

    Tak, ale siedzisz w tym domu, gówno cie obchodzi jak on wygląda, a mnie obchodzi, bo mieszkam na przeciwko i muszę to gówno oglądać podobnie jak przechodnie.
    Oni maja lepiej, mogą twój koszmar omijać ja nie.
    A budowałem się w ładnej okolicy, dopóki się nuworysz nie sprowadził.
    I za co mnie to spotyka, bad luck?
    Nie, nie można chamowi pozwolić na szpecenie wspólnego dobra jakim jest krajobraz.

  16. @ parker
    „Tak, ale siedzisz w tym domu, gówno cie obchodzi jak on wygląda, a mnie obchodzi”
    Sa gusta i gusciki. Swiatowa kariere robi budynek stojacy na dachu gdzies na poludniu Polski. Ten dom zaprojektowal nie jakis tam x-inski, ale znany architekt. Przeciez Picasso tez jest przez wielu cenionym malarzem, podczas gdy inni uwazaja jego obrazy za kompletna pomylke. Kto twoim zdaniem ma decydowac o tym jaki bydynek jest zgodny ze standartem a jaki nie jest? Wedlug mojej opinii ktos kto wydaje pieniadze zarobione przez siebi ma prawo decydowac na co je wyda. O tym nie powinny decydowac osoby trzecie. Jezeli zbudujesz dom ktory sie nikomu nie bedzie podobal wtedy musisz pamietac ze moze byc sytuacja iz bedziesz musial go sprzedac. I co wtedy? Juz sama swiadomosc ze silenie sie na bycie oryginalnym nie pomaga. Zatem gdy ktos ma ekstremalne gusta zycie je samo weryfikuje bez pomocy urzedniczej.

  17. @Marcin
    1. W Niemczech i w Austrii, a wiec w panstwach stawianych nam za wzor przez Andrzeja i Luapa, nie do pomyslenia jest postawienie domu w miejscu innym, niz wskazanym przez lokalne wladze zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego danego obszaru. Podobnie jest z wygladem tego domu – musi on pasowac do otoczenia – inaczej nie bedzie mozliwe uzyskanie pozwolenia na jego budowe. W Niemczech czy Austrii liczy sie tez opinia sasiadow -zasada liberum veto rozlozyla bowiem szlachecka Rzeczpospolita. 🙁
    2. Cechy tak jak zwiazki zawodowe i koropracje specjalistow (lekarzy, prawnikow, architektow etc.) spelniaja pozyteczna role, kiedy dbaja one o reputacje swych czlonkow oraz o ich poziom zawodowy, ale spelniaja one role negatywna, gdy w sposob zbyt restrykcyjny kontroluja dostep do danego zawodu. Stad tez powinny byc one kontrolowane przez panstow, aby dzialaly one w interesie ogolu, a nie tylko swoich czlonkow. Demokracja to nie sa bowiem rzady mniejszosci.
    @Andrzej
    1. Tusk byl marnym historykiem, gdyz nie mogl nawet w PRLu znalezc pracy w swym wyuczonym zawodzie, a wiec musial sie on zajac kominami i polityka.
    2. Z powodu ogromnego bezrobocia, wywolanego likwidacja conajmniej 5 milionow miejsc pracy przez politykow z PO i PiS, Polacy zmuszeni sa dzis podpisywac te umowy smieciowe. Ale podpisuja je pod przymusem, formalnie ‚tylko’ ekonomicznym, ale zawsze przymusem, gdyz kapitalizm takze zniewala ludzi, tyle ze to zniewolenie jestw kapitalizmie ukryte pod fikcja dobrowolnego zawierania umow o prace oraz owych umow smieciowych. 🙁
    3. Prawo dotyczace budownictwa powinni stanowić najbardziej zainteresowani budownictwem, czyli osoby zamieszkale na danym terenie oraz osoby chcace tam zamieszkac. Powinno ono wiec dzialac w interesie ogolu mieszkancow, a nie firm budowlanych czy tez indywidualnych osob, ktore chcialy by sie nie liczyc z interesem ogolu. Tak jest np. w Niemczech, Austrii, gdzie od wielu obowiazuje planowanie przestrzenne, a samowola budowlana jest nie do pomyslenia. Samowola budowlana jest zas typowa dla krajow III swiata. Kazdy, kto jest za ta samowola, jest wiec tez za tym, aby Polska byla krajem III swiata.
    Pozdr.

  18. @Andrzej
    Wszedzie na swiecie znajdziesz zawsze jakis wyjatek od reguly. A mogles w PRLu ukonczyc pomaturalne technikum „drzewne” (technologii drewna).
    Pozdr.

  19. @Marcin
    Zgodnie z logika Andrzeja uwazam, ze skandalem jest iz ja nie moge zalozyc w Polsce praktyki lekarskiej. Przeciez mam dyplom ukonczenia wyzszych studiwo, i to nie jeden!
    Pozdr.

  20. Mój pradziadek był starszym cechu kowali. W pięknej skrzyni przechowywana była ksiega cechowa zapisami siegająca XVIII-tego wieku i różne prace mistrzowskie. Czeladnik musiał podkuć konia a mstrz wykonac coś z zakresu metaloplastyki. Zatem tradycje cechówe sięgaja dalej niż tylko okresu międzywojennego.
    Dobrze jest, gdy przepisy określają wymagania kwalifikacyjne, odpowiedzialność zawodową źle natomiast, gdy stają się narzędziem monopolizacji pozycji, przyznawanie nadmiernych, merytorycznie nieuzasadnionych uprawnień, utrudniania dostepu do zawodu i rozwijania konkurencji.

  21. @ kaesjot
    „Dobrze jest, gdy przepisy określają wymagania kwalifikacyjne, odpowiedzialność zawodową źle natomiast, gdy stają się narzędziem monopolizacji pozycji, przyznawanie nadmiernych, merytorycznie nieuzasadnionych uprawnień”
    Zgadza sie. Glownie dotyczy to lobby prawniczego, lekarskiego, dentystycznego, architektonicznego. Jezeli chodzi natomiast o zawody rzemieslnicze mysle ze tam nie ma tych pieniedzy o ktore sie lobby boi. Konkurencja prowadzi zasadniczo do obnizki plac bo zaczyna dzialac w sposob nieograniczony prawo popytu podazy i dlatego kazde lobby stara sie tworzyc bariery nie dopuszczajace do zawodu. Robi to na rozne sposoby: egzaminy, ograniczona liczba zezwolen, etc. Kiedys bylo tak ze kazda osoba ktora konczyla medycyne miala zapewniona prace, ale to juz nie dzisiaj. Podobnie z prawnikami.

  22. „nie można (…) pozwolić na szpecenie wspólnego dobra jakim jest krajobraz.”

    Problem że kwestia szpetności to kwestia gustu.

  23. Jednym z powodów opisywanej przez Autora inflacji prawa jest kompletny brak rozróżnienia w relacjach medialnych kwestii stosowania prawa od jego stanowienia. Ilekroć w przestrzeni medialnej pojawia się jakiś bulwersujący szerszą publiczność problem, natychmiast politycy są pytani co należy z nim zrobić. Niemal we wszystkich przypadkach odpowiedzią jest stwierdzenie, że trzeba uchwalić stosowną ustawę. Tymczasem najczęściej problem nie leży w braku odpowiedniej legislacji, tylko w niewłaściwym zastosowaniu prawa w danym przypadku. Doskonałym przykładem tego mechanizmu są ostatnie wypowiedzi polityków nt. ekscesów pseudokibiców. Efektem takiego działania jest uchwalanie przepisów kazuistycznych, nakierowanych na określony jednostkowy przypadek, które z natury rzeczy rodzą dalsze, poważne problemy w toku ich stosowania. Każdy przypadek jest bowiem inny i dlatego przepisy ustawowe ze swojej natury mają zawierać normy generalne i abstrakcyjne, które dopiero w toku stosowania prawa są przekładane na normę indywidualną i konkretną, znajdującą wyraz np. w wyroku sądu. Niestety opisane wyżej zjawisko przybiera w ostatnich latach bardzo przybiera na sile. Przeglądając np. Kodeks karny można z łatwością przyporządkować szereg przepisów do konkretnych „medialnych” spraw.

  24. „że jak po pijaku prowadzisz rower, nie jedziesz, tylko przy nodze, to też prowadzisz pojazd mechaniczny?”

    Nie, nie. Aż tak tragicznie nie ma.
    Pchanie to nie prowadzenie roweru, a nawet motocykla.
    http://forum.motocyklistow.pl/index.php/topic/147682-pchanie-roweru-i-nie-tylko-po-alkoholu/
    Ostatni wpis.

  25. @ Maciej Sawinski
    „Tymczasem najczęściej problem nie leży w braku odpowiedniej legislacji, tylko w niewłaściwym zastosowaniu prawa w danym przypadku.”
    Swieta prawda. Przykladem moze byc wyjazd premiera w teren gdzie wlaciciele firm budujacych autostrady bedacy podwykonawcami nie mogli wyegzekwowac pieniedzy od nieuczciwego generalnego kontraktora. Natychmiast poszedl nowy przepis w sejmie zabezpieczanacy wynagrodzenie podwykonawcom w przypadku niesolidnego generala. Ewenement na skale swiatowa!!! Tymczasem to nie bylo nic innego tylko „Amber Gold” w budownictwie. Jak mogly urzedy wydac zgode na kontrakt budowlany firmie ktora byla UFO, bez wczesniejszego pozytywnego rekordu na rynku, wylacznie na podstawie najnizszej ceny, a byc moze i innych aspektach publicznie nie znanych. To tylko w Polsce jest to mozliwe.

  26. @Marcin
    1. Zgoda, problem nie leży często w braku odpowiedniej legislacji, a tylko w niewłaściwym zastosowaniu prawa w danym przypadku. Tyle, że prawo, to stosować powinny sądy, a nie rządy. Rządy powinny zaś przestrzegać prawa! Np. w przypadku tzw. kiboli, to mamy dość przepisów o zakłócaniu porządku publicznego, szantażowaniu, grożeniu użyciem siły oraz jej nielegalnym użyciem, niszczeniu cudzego mienia etc. Trzeba tylko je egzekwować!
    2. Zgoda, że problemem są dziś raczej mafie prawnicze, lekarskie, dentystyczne, częściowo także architektoniczne, ale raczej nie rzemieślnicze, gdyż tam zwyczajnie na ma już dziś dostatecznie dużych pieniędzy do łatwego zarobienia, aby było o co walczyć.
    @MMK
    Zgoda, że kwestia szpetności to kwestia gustu. Stąd też projekty budowlane powinni zatwierdzać architekci oraz urbaniści, czyli osoby z wyrobionym gustem. Wydaje mi się też, że mamy dziś w Polsce dość architektów, ale za mało urbanistów.

  27. @ Marcin, Trasat

    Chyba za bardzo demonizują Panowie rolę prawników i ich samorządów. W tym roku np. egzamin adwokacki zdało 74,4% osób, a podobna sytuacja utrzymuje się już od kilku lat. W niektórych izbach ponad połowę adwokatów stanowią osoby, które uzyskały ten tytuł w ciągu ostatnich trzech lat. Sam zostałem adwokatem w tym roku i, uprzedzając pytanie, zapewniam, że wśród członków mojej rodziny nie było dotychczas żadnych prawników. Dostęp do zawodów prawniczych został otwarty już dawno temu.

    Tego rodzaju zawody muszą być uregulowane i poddane kontroli samorządu. Z uwagi na ich specyfikę samo działanie rynku nie jest w stanie zapewnić należytej ochrony klienta. Osoba niebędąca prawnikiem nie jest w stanie ocenić jakości pracy swojego pełnomocnika. Często jedynym kryterium tej oceny może być negatywny dla strony wyrok, a wtedy może być już za późno na jakąkolwiek korektę. Trudne egzaminy, aplikacja, zastępowanie patrona przed sądem, odpowiedzialność dyscyplinarna oraz obowiązkowe wysokie ubezpieczenie OC, zapewniają jednak klientowi dużo większe bezpieczeństwo niż brak regulacji. Jak słusznie zauważono w którymś z powyższych komentarzy, prawo staje się coraz bardziej skomplikowane, a obszar regulacji stale się poszerza. Dlatego też powinny istnieć gwarancje, że wiedza osoby mającej świadczyć usługi prawne powinna zostać zweryfikowana, przed dopuszczeniem jej do wykonywania zawodu.

    Nie zgodzę się też, że prawo jest tworzone przez prawników dla prawników. Wprost przeciwnie, nigdzie nie znajdą Panowie surowszej krytyki poziomu polskiej legislacji, niż w środowiskach prawniczych, czyli wśród osób, które muszą te przepisy na co dzień stosować. Nasycenie naszego parlamentu prawnikami nie jest raczej wysokie. Proszę zauważyć, że zjawisko medialnego pomieszania etapu stosowania i stanowienia prawa, powoduje, że najczęściej to właśnie prawnicy ponoszą negatywne skutku złego poziomu legislacji, np. w sytuacji, gdy klient, już na skutek samej treści przepisu nie ma możliwości wygrania sprawy, to obwini za to raczej sąd lub pełnomocnika, a nie ustawodawcę.

  28. Maciej Sawiński 27 sierpnia o godz. 8:04
    1/ Proszę sprawdzić, z kim pan chce rozmawiać. „Trasat” to znany troll kagan vel lech keller. Radzę najpierw wygóglować.
    „Nasycenie naszego parlamentu prawnikami nie jest raczej wysokie.”
    Dokładnie wynosi 9%.
    Kiedyś zrobiłem zestawienie. Nazwy zawodów zachowałem w taki sposób, w jaki sami posłowie siebie określili. Tak jest dużo śmieszniej. W polskim Sejmie aktualnej kadencji rządzą nauczyciele – 16.5%. Na drugim miejscu są zawodowi parlamentarzyści – 12.2%.

    1 nauczyciel akademicki – nauki humanistyczne
    1 nauczyciel dyplomowany
    1 nauczyciel historii
    1 nauczyciel konsultant
    1 nauczyciel politolog
    1 nauczyciel WF
    33 nauczycieli
    28 nauczycieli akademickich
    2 nauczycieli wychowania fizycznego
    5 pedagogów
    2 wykładowców akademickich
    76

    26 parlamentarzystów
    1 poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
    6 posłów
    2 posłów na Sejm
    15 posłów na Sejm RP
    6 Posłów na Sejm RP
    56

    45 ekonomistów

    4 adwokat
    1 notariusz
    28 prawników
    3 prokuratorów
    6 radców prawnych
    42

    1 administrator
    3 administratywistów
    2 mgr administracji
    1 pracownik administracji rządowej
    6 pracowników samorządowych
    1 pracownik socjalny
    3 samorządowców
    3 urzędników
    4 urzędników państwowych
    2 urzędników samorządowych
    1 wyższy urzędnik samorządowy
    27

    1 lekarz weterynarii
    9 lekarzy
    2 lekarzy ginekologów
    7 lekarzy medycyny
    1 pielęgniarka dyplomowana
    20

    26 politologów

    22 przedsiębiorców

    1 inż rolnik
    1 inż. rolnictwa
    1 inż. rolnik
    1 inż. zootechnik
    1 inżynier mechanizacji rolnictwa
    2 inżynierów rolnictwa
    2 inżynierów rolników
    1 magister inżynier rolnictwa
    1 magister inżynier rolnik
    1 rolnik. przedsiębiorca
    1 rolnik/ogrodnik
    4 rolników
    17

    16 historyków
    1 mgr historii
    17

    2 inż. mechaników
    5 inżynierów mechaników
    2 mechaników
    1 technik mechanik
    10

    9 socjologów

    9 dziennikarzy

    1 elektronik
    1 elektryk
    1 inżynier elektronik
    1 inżynier energetyk
    3 inżynierów elektryków
    1 mgr inż. elektronik
    8

    1 inspektor nadzoru budowlanego
    2 inż. budownictwa
    1 inż. budownictwa lądowego
    3 inżynierów budownictwa
    1 technik budownictwa
    8

    3 geodetów
    1 inż. geodeta
    4 inżynierów geodetów
    8

    1 instruktor piłki siatkowej
    1 komentator sportowy
    1 koszykarz
    1 menadżer sportu
    1 trener piłkarski
    5

    5 menadżerów

    3 filologów
    2 filologów klasycznych
    5

    1 inżynier
    1 inżynier ekonomista
    1 inżynier ogrodnik
    1 inżynier technolog drewna
    4

    1 inżynier środowiska
    1 inżynier inżynierii środowiska
    2

    1 inżynier transportu
    1 inżynier transportu kolejowego
    2

    1 inż. górnik
    1 inżynier górnik
    2

    2 etnografów

    2 chemików

    2 leśników

    1 aktor
    1 archeolog
    1 bankowiec
    1 bibliotekoznawca
    1 biochemik
    1 biolog
    1 ekspert ds. funduszy europejskich
    1 filozof
    1 fizjoterapeuta
    1 fizyk
    1 geograf
    1 informatyk
    1 kulturoznawca
    1 logistyk
    1 matematyk
    1 mgr sztuki
    1 optyk
    1 polonista
    1 producent filmowy
    1 psycholog
    1 ratownik górski
    1 specjalista do spraw zarządzania i organizacji
    1 specjalista marketingu
    1 technik elektromechanik
    1 technolog żywności
    1 teolog
    1 wydawca

    1 emeryt
    1 student

  29. 1. A kim jest „zza kałuży”? To jest niejaki Stasiek z Kanady, znany także na forum GW. Także avatar użytkownika ‚Pelargonia’ z blogmedia24.pl. I wiele innych ‚nicków’ (nie mylic z ‚Ickami’). 😉
    2. Prawnicy mogą się przecież chować w Sejmie i Senacie np. jako ‚nauczyciele akademiccy’, ‚parlamentarzyści’ czy tez ‚politolodzy’ albo ‚przedsiębiorcy’.
    3. Akurat ja mam bardzo złe doświadczenia z prawnikami, ktorzy ukonczyli studia oraz pozdawali wszelakie egzaminy. Nie tędy więc droga do uzdrowienia tego zawodu.
    4. Dziś wszędzie na świecie prawo jest tworzone przez prawników dla prawników. Nie ma to żadnego związku z tym, że prawnicy krytykują obecnie obowiązujące prawo, gdyż intersy prawników, jako grupy zawodowej, nie są przecież jednolite.
    Poza tym, to nie prawnicy ponoszą negatywne skutku złego poziomu legislacji, a zwykli ludzie zmuszeni do kontaktu ze zlym prawem. I tylko naiwny klient to wini za złe prawo tylko sąd lub swego pełnomocnika, a nie ustawodawcę. Ja, jako osoba znajaca prawo, winię tu na ogół cały system prawny, stworzony przez prawników dla prawników, w ktorym to systemie sędziowie mogą mieć doraźne interesy nieco inne niż interesy adwokatów, a ci inne interesy niż prokuratorzy, ale to są tylko drobne sprzeczki w rodzinie – na zewnątrz prawnicy zaś są za utrzymaniem swych przywilejów. A przecież rownie, jak nie bardziej odpowiedzialna jest np. praca mechanika samochodowego czy nawet kierowcy, a w tych zawodach nie ma przecież dziś specjalnych barier dostepu. Aby prowadzić zawodowo mała ciężarowkę czy taksówkę to wystarczy dziś przecież prawo jazdy kategorii B, a by naprawiać samochody, to praktycznie nie ma dziś żadnych wymogów, nawet należenia do cechu czy też ukończenia jakiejś szkoly …
    Pozdr.

  30. @ Maciej Sawinski
    „W tym roku np. egzamin adwokacki zdało 74,4% osób, a podobna sytuacja utrzymuje się już od kilku lat.”
    Nie jestem prawnikiem i chetnie bym sie zapoznal z tym na czym polega egzamin adwokacki? Kto opracowuje pytania, jaka jest roznica pomiedzy programem studiow i dyplomem otrzymanym mgr prawa a licencja adwokacka?
    Wydaje mi sie ze tu chodzi wylacznie o jedno: kontrolowanie ilosci swoich czlonkow tylko po to aby zawod nie stal sie powszechny. Otoz jest pewien konflikt interesow pomiedzy uczelniami a organizacjami zawodowymi. Uczelniom zalezy by absolwentow byl jak najwiecej, podczas gdy organizacjom zawodowym zalezy na czyms odwrotnym. Dlaczego te sprawy leca dwutorowo?
    Tak kiedys ktos wymyslil dawno temu i przez ten rodzaj tradycyjnego podejscia do sprawy jest sito po sicie. Jedno sito przechodzac uzyskuje sie tytul magistra ktory wlasciwie poza swistkiem papieru nie otwiera drogi do zawodu, bo trzeba do niego drugi papier ktory nie jest mozliwy bez pierwszego. Przy czym ten drugi oparty jest na kryteriach zupelnie nie zwiazanych z wiedza, lecz opierajacy sie na subiektywnych przeslankach wprowadzonych przez zarzad organizacji. Wiadomo ze od karmienia wiedza i jej egzaminowania sa uczelnie. Dlaczego wobec tego uwaza Pan ze tak byc powinno i wszyscy sie godza na ten rodzaj dwutorowosci? Ludzie powinni byc wobec prawa w tej samej sytuacji. Nie moze byc tak ze jakas organizacja wymusza na spoleczenstwie takie czy inne normy opracowywane przez siebie. Gdy na przyklad rzemieslnik wchodzi do zawodu przez ukonczenie szkoly, jest automatycznie tym rzemieslnikiem gdy szkole ukonczy. Dlaczego adwokat nie moze byc w pelni uznawany za godnego pelnienia zawodu adwokackiego po zdaniu egzaminow koncowych na wydziale prawa? I tu jeszcze jest pytanie: jezeli zalozmy prawnik zrobi doktorat czy rowniez musi zdawac egzamin adwokacki? Moze ja tu czegos nie dostrzegam, ale wedlug mnie lobby adwokackie jest zlem. Jezeli ma Pan jakies argumenty przeciwko temu prosze przedstawic.

  31. @Marcin
    Egzamin adwokacki sprawdza głównie praktyczne umiejętności, co odróżnia go od egzaminów na studiach. Składa się z 5 części: testy na znajomość przepisów (ustawa została ostatnio znowelizowana i na następnym egzaminie test zostanie zastąpiony zadaniem z etyki zawodowej) oraz zadań z zakresu prawa karnego, cywilnego, administracyjnego i gospodarczego. Zadania pisemne są symulacją rzeczywistej pracy- osoba egzaminowana otrzymuje akta i na ich podstawie ma ocenić czy zasadne jest wniesienie środka odwoławczego, a jeśli tak to sporządzić tenże środek. W wypadku uznania, że jest to niezasadne konieczne jest sporządzenie opinii prawnej. Jeżeli chodzi o część z zakresu prawa gospodarczego, to dotychczas polegała ona na sporządzeniu umowy.

    Pytania są przygotowywane przez zespół powoływany przez Ministra Sprawiedliwości. W skład zespołu, podobnie jak komisji egzaminacyjnych, wchodzą sędziowie, prokuratorzy, przedstawiciele nauki prawa oraz przedstawiciele delegowani przez Adwokaturę (mniejszość). Również na egzaminach w toku aplikacji (przynajmniej w Krakowskiej Izbie Adwokackiej) przewagę w komisjach mają sędziowie.

    Studia prawnicze mają charakter bardziej teoretyczny, mają dostarczyć absolwentowi swoistą bazę wiedzy, potrzebną do rozpoczęcia praktycznej nauki zawodu jaką jest aplikacja. Aplikacja z kolei ma zapewnić, aby adwokat nabył niezbędne doświadczenie. Po 6 miesiącach aplikacji, aplikant może zastępować swojego patrona przed sądami rejonowymi, a 1,5 roku przed pozostałymi sądami (z wyjątkiem Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego). Aplikant nie jest przy tym samodzielnym pełnomocnikiem klienta, lecz zastępcą swojego patrona, który ponosi pełną odpowiedzialność za skutki jego działań. Oznacza to, że osoba która ukończyła aplikacje, dysponuje odpowiednim doświadczeniem. Nie chciałby Pan chyba powierzyć swoich życiowych interesów osobie, która pierwszy raz pójdzie do sądu właśnie na Pana sprawę i będzie uczyć się na błędach?
    Jeżeli chodzi o osoby z doktoratem, to mogą one przystąpić do egzaminu adwokackiego bez wymogu odbycia aplikacji, a w przypadku gdy legitymują się odpowiednio długim okresem wykonywania zawodu mogą wpisać się na listę adwokatów bez konieczności zdawania egzaminu.
    Wbrew populistycznym hasłom głoszonym przez polityków, samorządy zawodowe zostały ustanowione w interesie klientów, a nie ich członków. Po prostu niedouczony adwokat może wyrządzić klientowi na tyle duże szkody, że konieczne jest ustanowienie przez ustawodawcę systemu pieczy nad należytym wykonywaniem tego zawodu.
    Sam wpis na listę adwokatów nie niesie z sobą żadnych przywilejów-ceny naszych usług są przecież kształtowane rynkowo. Wiąże się natomiast z wieloma uciążliwymi obowiązkami, których nie mają osoby nie zrzeszone w samorządzie – obowiązek posiadania ubezpieczenia, ciągłego dokształcania się, kształcenia aplikantów jako patron, podległość odpowiedzialności dyscyplinarnej czy też udział w pomocy społecznej, poprzez prowadzenie spraw z urzędu, za bardzo niskie stawki (koszty adwokackie np. w sprawach z zakresu prawa pracy wynoszą 60 zł – za całe postępowanie przed sądem I instancji).
    Mam nadzieje, że udało mi się wyjaśnić część Pana wątpliwości. W razie dalszych pytań służę pomocą. Zdaje sobie sprawę, że stereotypy na temat mojego zawodu są bardzo rozpowszechnione, dlatego też chętnie przyczynię się do ich wyjaśnienia.

  32. @ Maciej Sawinski
    Nie bardzo rozumiem co Pana zdaniem znaczy to ze absolwent wydzialu prawa musi zdac egzamin praktyczny? Przeciez prawo jest takie samo na uczelni jak i w sadzie? Czyzby prawo w sadzie bylo inne niz na uczelni, czyli prawo teoretyczne na uczelni a praktyczne w sadzie, czyli naginane?
    Ja rozumiem w pelni co to znaczy egzamin praktyczny lekarza chirurga ktory kroi zamiast zwlok w prosektorium zywego pacjenta, natomiast prawnik przeciez nie robi niczego fizycznie. On ma tylko jedno zadanie: miec wiedze na temat prawa obowiazujacego w danym kraju, a tego powinien sie nauczyc na uczelni. Dalej, powiada Pan ze niedouczony prawnik ktory bedzie prowadzil pierwsza sprawe moze ja przegrac. Oczywiscie ze niedouczony prawnik moze sprawe przegrac, ale takiego zweryfikuje zycie i do niego nie pojdzie zaden klient. Nie wiem jak jest na prawie, bo na innych kierunkach sa praktyki zawodowe w czasie studiow. Dlaczego student prawa nie moze swojego doswiadczenia zawodowego zdobywac w czasie studiow uczestniczac w rozprawach jako student? Moim zdaniem nabardziej problematyczne sa nawyki srodowiskowe ktorymi mlody czlowiek nie jest skazony. Co rusz sie czyta o gangach lokalnych w ktorych uczestniczy lokalna wladza w tym uklad sedziowsko prokuratorsko adwokacki. Uwazam ze gdyby mlodzi ludzie wlasnie nieskazeni wiedza „praktyczna” mieli prawo uczestniczych w procesach od momentu uzyskania dyplomu wtedy nie byloby miejsca na niekompetentnych zasiedzialych w ukladach osob, bo mlodzi by swoja szeroka obecnoscia rozbijali uklady stosujac prawo zgodne z teoria, a nie z wypaczajaca je praktyka.
    To jest moja opinia z ktora mozna sie nie zgadzac. Jestem zdania ze kazdy czlowiek w miare trwania w stabilnym srodowisku nabiera rutyny, ale tez nawykow negatywnych typu: „co ten zoltodziub bedzie sie tu produkowal, przytrzyjmy mu nosa, niech przechodzi taka szkole jaka my przechodzilismy, niech nie bedzie mu za latwo”. Swiat dzisiaj nie jest ten sam co kiedys. Tempo jest szybsze, dlatego instytucje ktore nie chca sie przystosowac zostaja w tyle.
    To rowniez moim zdaniem dotyczy systemu sprawiedliwosci w ktorym stare nawyki traktowane sa jako praktyka odmienna od teorii.

  33. @Marcin
    1. Ja też uważam, iż ten cały egzamin adwokacki to jest tylko środek do sztucznego ograniczania podaży adwokatów, a więc do sztucznego zawyżania cen usług palestry. Dziwię się także, że takie prorynkowe, w teorii liberalne partie jak PO i RP tolerują te egzaminy oraz ogólnie zawodowe korporacje prawników i lekarzy. Przecież praktykować medycynę oraz prawo można także bez ukończenia odpowiednich studiów, tak samo jak np. Banach mógł być profesorem matematyki a Kalecki profesorem ekonomii bez ukończenia żadnych wyższych studiów (Banach zaliczył tylko lata studiów na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Lwowskiej, a Kalecki studiował na Politechnice Warszawskiej i Gdańskiej, ale też żadnych studiów nie ukończył i nie uzyskał żadnego stopnia naukowego). Jedynym wymogiem powinna być tu więc konieczność posiadania odpowiednio wysokiego ubezpieczenia od błędów w sztuce oraz wysoka odpowiedzialność karna za błędy umyślne bądź też wynikające z rozmyślnego niedbalstwa lekarza czy też prawnika, co w naturalny sposób wyeliminowałoby z rynku złych lekarzy oraz złych prawników. Niestety, ale te korporacje są za tym, aby kapitalizm obowiązywał tylko ich klientów, ale już nie członków, dla których stwarzają oni iście socjalistyczne, chronione warunki pracy, na zasadzie „czy się stoi czy się leży, członkowi korporacji zawodowej się należy wysokie honorarium”. Przecież prawo w sądzie jest dokładnie takie samo jak na uczelni, a nie jest tak, że prawo teoretyczne obowiązuje tylko na uczelni a praktyczne tylko w sądzie, czyli że uczy się studentów niewłaściwego prawa! Po co więc są te studia, skoro liczy się tylko praktyka? Obrońcy korporacji sami się tu zapętlili!
    2. Szkodliwy jest też tu ów konflikt interesów pomiędzy uczelniami, którymi zależy na tym, aby absolwentów było jak najwięcej a organizacjami zawodowymi, którym zależy na czymś całkowicie odwrotnym. Prowadzi to do paradoksalnej sytuacji, w której uzyskuje się formalnie tytuł magistra czy też lekarza, który jest na początek tylko świstkiem papieru, gdyż nie otwiera on drogi do zawodu, jako iż trzeba do niego mieć także drugi papier, który jednak nie jest możliwy bez pierwszego. Najgorsze w tym jest zaś to, że ten drugi papierek oparty jest na kryteriach zupełnie niezwiązanych z obiektywną wiedzą, ale opierający się na subiektywnych przesłankach wprowadzonych przez zarząd danej organizacji (korporacji zawodowej), która dyktuje, jak ma się ‘robić’ prawo czy też medycynę.
    3. Zgadzam się też w pełni, że szkodliwe jest zawsze dla społeczeństwa, kiedy to jakaś organizacja, reprezentująca niewielką ilość osób, wymusza na calym społeczeństwie takie czy też inne normy opracowane przez siebie i dla siebie, ze stratą oraz szkodą dla większości. To wtedy nie jest demokracja, a dyktatura, nie liberalizm a zamordyzm. 🙁
    4. Egzamin końcowy na studiach prawniczych powinien więc sprawdzać także praktyczne umiejętności prawnika, a na medycznych – medyka. Inaczej studia prawnicze czy medyczne są niepełne, wypuszczające osoby nie przygotowane do wykonywania (odpowiednio) zawodu prawnika czy też medyka. Każdy magister prawa powinien bowiem znać przepisy prawa, zasady etyki zawodowej etc. Te zadania z zakresu prawa karnego, cywilnego, administracyjnego i gospodarczego, o których pisze p. Sawiński, a które są “symulacją rzeczywistej pracy prawnika”, powinni być w stanie rozwiązać absolwenci prawa, jako iż w ramach tych studiów powinna obowiązywać ich co najmniej roczna praktyka. Pytałeś się zresztą, dlaczego student prawa nie może swojego doświadczenia zawodowego zdobywać w czasie studiów, np. uczestnicząc w rozprawach oraz odbywając praktykę w sądzie bądź też np. kancelarii adwokackiej? Podobnie powinno być też w medycynie.
    5. Obecny system kształcenia prawników i lekarzy należy więc radykalnie zmienić, aby młodzi prawnicy i lekarze nie pozostawali w tej, praktycznie feudalnej, zależności od swych starszych kolegów po fachu. Przecież to, co opisuje p. Sawiński, to jest zwyczajna fala, doskonale znana z wojska, na zasadzie “co ten żółtodziób będzie się tu wymądrzał – przytrzyjmy mu nosa, niech przechodzi taką szkołę jaką my przechodziliśmy, niech nie będzie mu za łatwo”.
    6. Samorządy zawodowe zostały więc wyraźnie ustanowione w interesie ich członków, a nie klientów. Zgoda, niedouczony adwokat czy lekarz może wyrządzić klientowi duże szkody, ale nie oznacza to, że konieczne jest ustanowienie przez ustawodawcę systemu pieczy nad należytym wykonywaniem tego zawodu poprzez oddanie tej pieczy w ręce korporacji zawodowych, z definicji dbających tylko o interes swoich członków. To jest tak, jakby oddać cały przemysł oraz transport pod zarząd związków zawodowych, które wymusiły by zaraz wyższe płace przez ograniczenie dostępu do licznych zawodów przez siebie kontrolowanych.. Liberałowie nigdy by się nie zgodzili na to ostatnie posunięcie, oznaczające przecież znaczny wzrost cen dóbr i usług, ale tolerują oni wciąż rządy korporacji, a więc de facto związków zawodowych, w prawie oraz medycynie. Przecież wpis na listę adwokatów niesie ze sobą podstawowy przywilej – prawo wykonywania zawodu, prawo zamknięte przed osobami które nie są jej członkami!
    Pozdr.

  34. @ trasat
    Minister sprawiedliwosci powoluje zespol ktory przygotowuje pytania dla kandydatow na adwokatow. To jest zupelnie idiotyczne, bo przeciez jak juz to tym sie powinien zajmowac minister edukacji. Zreszta ostatnio byl ministrem sprawiedliwosci pan Gowin nie prawnik i on chcial przeprowadzic deregulacje wielu zawodow. Bo przeciez to jest chore zeby przez ostatnie 24 lata bez przerwy dokladac nowe regulacje tylko po to by dobrze ustawione klany mialy odciety dostep dla konkurencji. Nawet nie wiemy czy to go nie wykoleilo?
    Ja mysle ze panstwo sie martwi na zapas o tych ktorzy tego zmartwienia nie maja, bo przeciez regulacje jakie by nie byly sa za zgoda panstwa, albo tez na jego wniosek. Tymczasem to co powinno do niego nalezec, czyli martwienie sie o bezrobotnych nie zaprzata go zupelnie. Ja bym to nazwal schizofrenicznym kierunkiem demokracji, poniewaz Polska w tym nie jest zadnym wyjatkiem.

  35. @ trasat
    Uogolniajac wszelkie regulacje dzialajace na korzysc grup nacisku sa gorsetem krepujacym panstwo, jego rozwoj, czy prowadza do wypaczen. Wiadomo ze glownym motywem dzialan grup nacisku jest wymuszanie na panstwie przywilejow dla grupy. Kto za to placi? Oczywiscie reszta spoleczenstwa. Skutkiem poza finansowym sa hamulce rozwojowe krepujace dzialanie wolnego rynku w zakresie dzialania prawa popytu podazy. Znam z autopsji takie sytuacje ze lobby zawodowe krzyczy iz brakuje pracownikow i dlatego zmusza sie je do pracy w godzinach nadliczbowych, podczas gdy de fakto jest cale zaplecze chetnych ktorzy nie sa na liscie bo nie przeszli sita weryfikacyjnego stosowanego przez lobby, chociaz legitymuja sie formalnym wyksztalceniem z panstwowych uczelni. Najgorsze jest to ze ten proceder dziala ponad podzialy geograficzne. Jak to mowia za pania matka idzie paciez gladko. Te negatywne wzory przychodza z tych krajow gdzie lobbysci juz maja ugruntowana pozycje i zdolali zalozyc korporacje miedzynarodowe.

  36. @Marcin
    1. Zgoda, wszelakie regulacje działające na korzyść grup nacisku sa gorsetem krępującym państwo i jego rozwój, co musi prowadzić do wypaczeń. Tu się chyba na 100% zgadzamy z panem drem Kasprowiczem.
    2. Zgoda też, że głównym motywem działań grup nacisku typu korporacji zawodowych jest wymuszanie na państwie przywilejów dla tejże grupy, i że płaci za to zawsze reszta społeczeństwa.
    3. Skutkiem poza-finansowym jest więc zwolnienie albo też zatrzymanie rozwoju na skutek krępowania działania wolnego rynku. Tu się też chyba na 100% zgadzamy z panem drem Kasprowiczem.
    4. Zgoda też, że te negatywne wzory przychodzą do nas z tych krajów gdzie lobbyści już maja ugruntowaną pozycję i zdołali dawno temu założyć korporacje, czyli z tzw. Zachodu.
    5. W Polsce mamy znów demokrację przymiotnikową, tym razem nie socjalistyczna czy ludową, a burżuazyjną i przedstawicielską. Dokładnie jak w tym PRLowskim kawale o szampanie, jako napitku, który klasa robotnicza pije ustami swych przedstawicieli…;-)
    Pozdr.

  37. Zarówno sam artykuł, jak i dyskusja ukazuje typowe niezrozumienie poruszanych przez Państwa kwestii. Po pierwsze, jak słusznie zauważył mec. Sawiński stanowienie a stosowanie prawa to dwie odrębne kwestie. Nie mam wykształcenia prawniczego, jednakże nie pojmuję, skąd u niektórych z Państwa tak złowieszczy stosunek wobec korporacji zawodowych. Wszyscy chyba w tej dyskusji zauważyli, że uczelnie chcą „wyprodukować” jak najwięcej magistrów, a samorządy rzekomo są „sitem”, przez które trudno absolwentom przejść. Nawet jeśli byłaby to prawda – co w tym złego? Czy Panowie Marcin i Trasat chcieliby, żeby w jakiejś dramatycznej sytuacji (bo tylko w takiej my Polacy zwracamy się do prawników) trafili pod skrzydła jakiegoś nieuka? Mówicie, że „rynek zweryfikuje” – czy chcielibyście jednak, by to na Was następowała ta weryfikacja? Czy naprawdę będzie Wam lżej, kiedy po fatalnych skutkach współpracy z kimś nieodpowiednim, powiecie wszystkim znajomym, że nie mają korzystać z usług tej osoby? Czy po straconym czasie i pieniądzach będzie dla Was wystarczającą satysfakcją, że działalność tej osoby upadła z braku nowych klientów? Ten tok myślenia jest dalece nierozsądny. Jeśli chodzi o prawników albo lekarzy, te „sita” o których niektórzy z Państwa piszą, są potrzebne na każdym etapie edukacji. Natomiast, czy te sita są przyczyną bezrobocia w Polsce? Jak już wcześniej wspomniałam, problemem który zauważyli Wszyscy jest polityka uczelni wyższych w naszym kraju. Za dużo mamy absolwentów filozofii, politologii, socjologii a nawet prawa. Tworzenie coraz większej ilości miejsc na wielu kierunkach jest sprzeczne z zapotrzebowaniem na rynku. I to w tym tkwi realny problem.
    @Trasat @Marcin – zgodnie uważacie, że studenci prawa powinni mieć do czynienia z praktyką już na studiach. Tu znowu nasuwa mi się to o czym pisze mec. Sawiński. Kiedy studenci mają nauczyć się stosowania prawa, skoro całą edukację zajmuje im przyswojenie teorii? Przecież ta teoria stanowi podstawę od której należy wyjść, żeby to prawo stosować. (kiedy?) Rzeczą oczywistą chyba jest, że nie można stosować czegoś, czego się nie zna. Praktyki są na każdych studiach – pytanie tylko na czym takie praktyki polegają? Śmiem twierdzić, że chodzi tu tylko o odbębnienie i podpisanie papierka dla świętego spokoju. Poza tym, ile według Panów powinny trwać studia, skoro miały by rzetelnie przygotować młodego prawnika do występowania na salach sądowych, kontaktu z klientami, rozwiązywania wielu skomplikowanych spraw? Czy sami chcielibyście, żeby swoją świeżo nabytą wiedzę student praktykował na Was? Kompletnie Panowie Was nie rozumiem, brakuje mi paru elementów w Waszej układance. Kolejne pytanie – kto miałby oceniać postępy w praktykach studentów? Wykładowcy? Ci źli adwokaci, u których studenci odbywaliby praktyki?
    Ponadto, pan Sawiński obalając zarzuty niektórych, wspomniał o tym, że nad egzaminem adwokackim pracują nie tylko ludzie z samorządu, ale także ministerstwo, przedstawiciele nauki itd. Tu znowu jakiś sprzeciw i oburzenie ze strony pozostałych. Nie rozumiem – zarzucacie samorządom „działanie w interesach klanów”, nazywacie „mafią”, jednakże gdy ktoś kto posiada rzeczywistą wiedzę i doświadczenie na ten temat wyjaśnia te niedomówienia, dalej polemizujecie. Nikt nikomu nie broni skończyć studiów prawniczych (wręcz w dzisiejszych czasach to chyba każdy może to zrobić), nikt nikomu nie zabrania rozpoczęcia aplikacji. Jedynym warunkiem jest zdanie paru trudnych egzaminów. Czy absolwenci, którzy nie potrafią zdać takich egzaminów, są naprawdę godni faworyzowania ich przez państwo i gotowi do stawienia czoła wymaganiom zawodu adwokata? Rynek i tak jest już wystarczająco zepsuty i przesycony absolwentami wszelakich kierunków. Każdy zgodzi się z tym, że z edukacją wyższą z biegiem lat jest coraz gorzej. Co jest złego w tych samorządach, jeżeli stanowią hamulec ku temu zjawisku? Cała „deregulacja” jest absurdem na miarę słynnej amnestii maturalnej Giertycha. Idąc za ciosem, może pozwólmy lekarzom robić to co im się podoba, bez odbywania specjalizacji? Przecież to ograniczanie dostępu do zawodu! Strata czasu! Ciekawe, czy też niektórzy z Państwa będą twierdzić, że „rynek ich zweryfikuje”?

  38. @ Marcin, Trasat
    Niestety nie sposób wytłumaczyć specyfiki studiów prawniczych oraz aplikacji w krótkim komentarzu pod tekstem. Jako osoba, która przeszła oba te etapy edukacji prawniczej, jestem jednak przekonany, że ich zachowanie jest niezbędne.

    Prezentowane przez Panów założenie o blokowaniu dostępu do rynku przez korporacje prawnicze zupełnie abstrahuje od faktu, że liczba członków tychże samorządów od lat lawinowo rośnie-http://prawnet.blogspot.com/2013/01/ilu-w-polsce-jest-prawnikow.html

    Drzwi do zawodów prawniczych są już dawno otwarte, a dalsza deregulacja ma jedynie charakter zaniżania poziomu, co godzi w dobro klienta. Proszę pamiętać, że należy odróżnić równość dostępu do zawodu od jego powszechności. Chodzi o osiągnięcie stanu, w którym każdy ma szansę na zdobycie określonych kwalifikacji, a nie o przyjęcie sztucznego założenia, że każdy je spełnia.

    Co więcej, usługi w zakresie pomocy prawnej można świadczyć w Polsce bez żadnego wykształcenia, a to co nazywają Panowie „przywilejami” adwokatów i radców prawnych ogranicza się do prawa reprezentowania klientów przed sądami, i to jedynie w części postępowań, gdyż w większości spraw majątkowych dopuszczalna jest reprezentacja przez osoby niewykonujące tych zawodów. Na rynku działa mnóstwo kancelarii prawnych, odszkodowawczych itp. Ostatnio nawet w hipermarketach powstają kioski z poradami prawnymi za 9.99 zł. Nie ma też problemu z uzyskaniem bezpłatnych porad prawnych, które są świadczone przez poradnie uniwersyteckie, NGO oraz przez same samorządy prawnicze, w ramach stałych dyżurów oraz cyklicznych akcji. Rynek oferuje więc pełne spektrum usług i ich cen. Większość osób nie korzysta z usług prawników, ale nie z uwagi na zbyt wysokie ceny, lecz dlatego że nie widzą takiej potrzeby – http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/692905,polakowi_prawnik_niepotrzebny_radcowie_chca_to_zmienic.html
    Przy tak niskim jeszcze poziomie kultury prawnej, podaż usług prawnych przewyższa popyt na nie, co ma oczywisty wpływ na spadek cen. W obecnej sytuacji doprawdy trudno dopatrzyć się jakichś anty-konsumenckich skutków działań samorządów prawniczych.

    Nie miałbym nic przeciwko postulowanym przez Panów zmianom w postaci zrównania uprawnień absolwentów prawa z adwokatami, pod warunkiem, że nie polegałoby to na niszczeniu tego zawodu, jego prestiżu i tradycji. Dopiero gdyby absolwenci mieli analogiczne uprawnienia, jednak bez członkostwa w adwokaturze, możliwe byłoby porównanie czy dodatkowe kwalifikacje z jakimi wiąże się zdobycie tytułu adwokata przekładają się na wyższą jakość wykonywania zawodu i mielibyśmy do czynienia z sytuacją świadomego, rynkowego wyboru, którą Panowie postulują. Tymczasem dotychczasowe tendencje zmian legislacyjnych oraz, jak się zdaję, Panów postulaty, idą w kierunku umożliwienia zdobycia tytułu zawodowego znacznie łatwiejszym kosztem niż osoby, które posiadały go wcześniej. Taka sytuacja właśnie wypacza rynkowy wybór i wprowadza konsumentów w błąd, gdyż udając się do prawnika z tytułem zawodowym liczą oni na posiadanie przez nich odpowiednio zweryfikowanego doświadczenia i umiejętności. Opisana sytuacja powoduje również, że samorząd odpowiadałby w oczach opinii publicznej za błędy osób, na których kształcenie nie miał przecież żadnego wpływu.

    Na podstawie ostatnich zamieszczonych przez Panów postów, wydaje mi się, że z góry przyjęli Panowie pewną tezę jako dogmat i nie mam szans Panów przekonać, bez względu na użyte argumenty. Dlatego też tym postem wycofuje się z dyskusji. Pozdrawiam!

  39. @Maciej Sawiński
    No cóż, Pan, jako członek korporacji jest za tym, aby utrzymać swoje korporacyjne przywileje. Ale utrzymanie tych przywilejów musi się przecież wiązać z utrudnionym dostępem do zawodu, tu prawnika, a co za tym idzie sztucznie zawyżonymi stawkami za usługi prawnicze, a szczególnie te najważniejsze, czyli polegające na reprezentowaniu klienta przed sądem.
    Poza tym, to ja nie mam nic przeciwko takim korporacjom, dopóki nie są one obowiązkowe, podobnie jak nie jest dziś obowiązkowe członkostwo w związkach zawodowych. Przecież korporacje prawnicze i lekarskie mogą przyjmować do swego grona tylko najlepszych prawników czy lekarzy, a wtedy to prawnik czy lekarz będący członkiem takiej korporacji, będzie gwarantować wysoki poziom fachowości, a więc wysoki poziom świadczonych przez siebie usług, tak więc będzie mógł pobierać wyższe honoraria, niż prawnik czy też lekarz niezrzeszony. Chodzi tu przecież tylko o to, aby te korporacje nie były obowiązkowe, oraz aby adwokatem mógł być każdy magister prawa, albo też osoba, która nie będąc magistrem prawa, zdała egzamin państwowy uprawniający do wykonywania zawodu adwokata (analogicznie np. dla notariuszy) – analogicznie też dla lekarzy (w tym też dentystów). A honoraria dla prawników i lekarzy niech ustala rynek, ale rynek na którym podaż prawników oraz lekarzy nie jest, jak dziś, sztucznie reglamentowana przez korporacje. Myślę, że tu się ze mną zgodzi Gospodarz tego blogu.
    Pozdrawiam!

  40. Maciej Sawiński
    28 sierpnia o godz. 13:52
    Ja, z punktu widzenia zwykłego zjadacza chleba zyczyłbym sobie aby prawnicy, tak samo jak strazacy, policjanci, zołnierze, lekarze itp. mieli jak najmniej pracy, ponieważ konieczność ich praca oznacz, że ich „klient” ma kłopoty a lepiej ich nie mieć. O ile pozar, choroba to zdarzenia losowe to rózne przepisy za nieprzestrzeganie których groża powazne sankcje to już tworzymy sami. W odczuciu wielu zwykłych ludzi sa to przepisy „na wyrost” gdyz czesto są reakcją na sytuacje wyjatkowe , sporadycznie sie zdarzajace. Bandziorów, psychopatów i nnych przestepców to nie zmieni ale zwykłym, normalnym ludziom utruje zycie co niemiara.

  41. @ Maciej Sawinski
    „Proszę pamiętać, że należy odróżnić równość dostępu do zawodu od jego powszechności. Chodzi o osiągnięcie stanu, w którym każdy ma szansę na zdobycie określonych kwalifikacji, a nie o przyjęcie sztucznego założenia, że każdy je spełnia.”
    Nie bardzo sie z tym bym zgodzil. Powszechnosc zawodu reguluje rynek, tak dziala kapitalizm. Jezeli nie bedzie zapotrzebowania na uslugi prawnicze to nawet ci ktorzy maja najwyzsze kwalifikacje stana w sytuacji gdzie trzeba bedzie szukac nowych sposobow zarabiania na zycie. Prosze pamietac ze to nie sa te czasy gdy wiedza byla dostepna tylko w kancelariach. Dzisiaj wszystko jest w internecie i kazdy moze sobie sam pogogolowac by poszukac przepis. Wydaje sie ze zamiast powtornego egzaminowania kandydatow do zawodu adwokackiego przez powolana przez to srodowisko organizacje lepiej byloby ograniczyc ilosc miejsc na wydzialach prawniczych celem nie produkowania bubli w ktore sie inwestuje przez lata studiow za darmo, w wyniku czego otrzymuje sie produkt nie potrzebny na rynku pracy. To jest marnowanie pieniedzy podatnika. Mam nadzieje ze zgodzi sie Pan ze mna iz bardziej geste sito wprowadzone przy rekrutacji na studia, oraz w samym procesie studiow powinno gwarantowac wystarczajacy poziom ksztalcenia zapewniajac tym samym conajmniej taki sam poziom jaki otrzymuje sie w wyniku powtornej selekcji w samym srodowisku. To podopowiada mi logika. Czy jestem w stanie Pana przekonac nie wiem. Wiem na pewno ze srodowisko ktore Pan reprezentuje nie odda tego pola bez walki. To jest oczywiste. Pozdrawiam.

  42. Na 57 postow:pisz,pisz+M 29.Rekord.M.Sawinski was szybko wykapowal!Brawo!

  43. @ Luap
    Skad ty wiesz z jakiego powodu M. Sawinski sie wycofal z dyskusji? Stwierdzil ze nas nie przekona, ale nie napisal dlaczego. W dyskusji licza sie argumenty.
    Nie kibicuj tylko napisz jakie jest twoje zdanie na ten temat? Z tego co pamietam to wyznajesz zasade: im mniej panstwa tym lepiej. Deregulacja zawodowa to jest mniej panstwa. Czy w przypadku adwokatury jestes za nia?

  44. @Marcin
    1. Sawiński był tubą prawniczych korporacji, a wycofał się z dyskusji z braku argumentów ad rem, szczególnie, że zaatakowaliśmy go używając argumentów zwolenników wolnego rynku, a więc także i Gospodarza tego blogu.
    2. Dla Luapa nie liczy się co kto mówi, ale tylko to, kto mówi. Zazwyczaj jest on za wolnym rynkiem, ale nie wtedy, kiedy my jesteśmy za tymże wolnym rynkiem.
    3. Sawiński, jak to nie raz już pisałem, był ogólnie za kapitalizmem, to znaczy za specyficzną jego odmiana – kapitalizmem rynkowym dla klientów prawników, ale za socjalizmem (albo, jak kto woli, państwem dobrobytu) dla prawników. Dla mnie to jest czysta hipokryzja!
    4. Zgoda, że bardziej gęste sito wprowadzone przy rekrutacji na studia prawnicze , oraz w samym procesie tych studiów powinno zagwarantować wystarczający poziom kształcenia prawników, to jest znacznie lepszy niż dziś.
    5.Zgoda też, że korporacje prawnicze nie oddadzą swych przywilejów bez walki. Ale walka z tymi niezasłużonymi przywilejami, działającymi na szkodę społeczną, jest przecież podstawowym obowiązkiem państwa prawa!
    @kaesjot
    Ja też, z punktu widzenia zwykłego zjadacza chleba także życzyłbym sobie, z oczywistych powodów, aby prawnicy, tak samo jak strażacy, policjanci, żołnierze, lekarze itp. mieli jak najmniej pracy. Tyle, że strażacy czy lekarze walczą z klęskami naturalnymi (pożary, choroby etc.) a prawnicy sami sobie tworzą takie prawo, aby mieć jak najwięcej dochodów, a więc prawo niezrozumiale dla laików, prawo pełne celowych błędów, prawo wewnetrznie sprzeczne, gdyż im gorsze jest prawo, tym więcej potrzeba jest prawników i tym lepiej oni zarabiają.

  45. Nie miałam zabierać głosu w tej dyskusji, ale poziom niektórych komentarzy sięgnął już takiego absurdu, że nie mogę się powstrzymać. Swoją drogą to gospodarz bloga powinien chyba bardziej czuwać nad jakością forum, bo to też stanowi poniekąd jego treść. Wypadałoby także włączyć się do merytorycznej dyskusji, to w końcu Pana podwórko.

    Nie mam wykształcenia prawniczego. Jednakże, również jako taki sam jak Panowie, „zwykły zjadacz chleba” mam zupełnie inne odczucia co do tej całej dyskusji. Pan Maciej Sawiński już w pierwszym swoim poście jasno wyjaśnił na czym polega różnica między stanowieniem a stosowaniem prawa. Nie wiem dlaczego ja to zrozumiałam, a niektórzy z Państwa nie. Świadomość tej różnicy przecież obala całkowicie błędne tezy zarówno w samym artykule, jak i wśród niektórych komentujących. Panowie Trasat i Marcin – piszecie o diabelskich samorządach, złowieszczych adwokatach. Jest źle, bo jest dokładane kolejne sito. Nawet jeśli tak jest – co jest w tym złego? Chyba dziś każdy ma świadomość o wadach systemu edukacji wyższej, o „nadprodukcji” magistrów i masowości wykształcenia. Sami piszecie o tym, że dopuszczane są na te studia często osoby, które do zawodu adwokata się nie nadają. Czy jednak ten stan rzeczy można zmienić? Tu chodzi o pieniądze, gdyby wszystkie uczelnie odpowiedziały na potrzeby rynku pracy, musiałyby zamknąć większość swoich wydziałów, a wiele z nich by upadło. Z 10000 studentów byłoby ich nagle 300. Czy ktokolwiek do tego dopuści? Myślę, że każdy z nas jest jednak realistą. W obecnym stanie rzeczy więc, z mojego punktu widzenia, kolejne „sito” w postaci samorządu prawników jest potrzebne. Kiedy osoba, która zna realia tego świata (piszę tu o Panu Sawińskim), posiada wiedzę, której Wy Panowie niestety nie posiadacie, zamiast przeczytać wypowiedzi ze zrozumieniem, dalej brniecie w swoje, przecząc sobie wielokrotnie we własnych. W przeciwieństwie do Was, Pan MS użył argumentów merytorycznych, z którymi ciężko polemizować. Nazywacie samorządy „mafią”, zarzucacie obronę klanów, ale jak ktoś rzeczowo obala te stereotypy (mam na myśli tu chociażby informacje o egzaminie adwokackim, nad którym kontrole sprawują przedstawiciele różnych środowisk) dalej to do Was nie przemawia. Twierdzicie, że prawnicy tworzą prawo dla siebie. To szczyt ignorancji tak twierdzić pod postem, w którym są wymienione zawody naszych posłów. Gdyby prawo tworzyli ludzie, którzy mają do czynienia z jego praktykowaniem, jestem pewna, że wyeliminowałoby to wiele błędów z systemu i uprościłoby wiele spraw. Prawo jednak tworzą posłowie, którzy w przeważającej mierze nie są prawnikami. Nie tworzą dla adwokatów, tylko dla zwykłych ludzi. Dziś ustawa jest jak kawał mięsa rzucany wygłodniałym psom. Jak twierdzicie, doraźnie zaspokaja się najgłośniejsze postulaty. Czy są to postulaty prawników? Nie przypominam sobie. Co jest tego celem – wzrost poparcia. Przykro mi stwierdzać te oczywistości, ale co mają więc adwokaci i ich samorządy do tych politycznych prawidłowości? Niektórzy z Was jeszcze mają czelność na dalsze obraźliwe i skandaliczne insynuacje. Mówicie, że rynek zweryfikuje kto jest dobrym adwokatem, a kto nie. Jestem ciekawa, czy chcielibyście Panowie, żeby to na Was przebiegała ta weryfikacja. Polacy korzystają z usług prawnika w sytuacjach krytycznych, kiedy już nie ma innego wyjścia. Ciekawa jestem, czy w takiej sytuacji któryś z Panów chciałby trafić pod skrzydła kogoś niedoświadczonego? Czy naprawdę czulibyście się usatysfakcjonowani, gdy po straconych pieniądzach i czasie na współpracę z kimś takim, powiedzielibyście wszystkim swoim znajomym, że to „zły prawnik”? Czy naprawdę poprawiłoby Waszą sytuację nawet gdyby taka osoba została wyeliminowana przez klientów z rynku? Piszecie, że wszystkie praktyki powinno odbywać się na studiach. Zachęcam do lektury podstaw programowych. Ile według Panów powinny trwać chociażby studia prawnicze, by absolwent był w pełni gotów do pracy adwokata? Znów – czy chcielibyście korzystać z usług studenta, który uczyłby się na Waszych błędach? Kto miałby oceniać postępy studenta na salach sądowych, w kontakcie z klientami etc? Wykładowcy? Czy może ci źli adwokaci/radcy? Na każdych studiach są praktyki, jednakże nie ma czasu na przeprowadzanie ich w rzetelny sposób. Śmiem nawet twierdzić, że chodzi tu tylko o podpisanie wymaganego papierka i święty spokój. Nauka na prawie trwa 5 lat. Te 5 lat zajmuje przyswojenie młodym ludziom teorii. Z kolei, wydaje mi się, że teoria stanowi swojego rodzaju podstawę, od której należy wyjść by wiedzę tę praktykować. Kiedy więc? Jesteście Panowie za wydłużeniem studiów do 8 lat? Zakładacie, że wszyscy studenci chcą być adwokatami?
    Któryś z Panów napisał, że korporacje nie powinny być przymusowe. Zapominacie chyba, że też nie są zakazane. Czy ktoś broni komuś przystąpić do egzaminu wstępnego na aplikację? Czy ktoś broni komuś dobrze się uczyć i zdać wszystkie egzaminy, które umożliwią wykonywanie upragnionego zawodu? Czy osoby, które tych egzaminów nie potrafią (albo nie chcą) zdać, są warte otwierania dla nich rynku? Panowie krzyczycie o faworyzowaniu klanów, a tak naprawdę to Wy jesteście za czyimkolwiek faworyzowaniem. Państwo prawa, na które któryś z Panów się powołał, to nie państwo opiekuńcze, biorące odpowiedzialność za obywateli. To państwo, w którym panuje równość szans. Moim zdaniem taka równość panuje, skoro każdy może skończyć studia i odbyć aplikację. Statystyki, które przytoczył Pan Sawiński są również sprzeczne z tym co Panowie twierdzicie.
    Kolejna rzecz – przywileje. Tak jak napisał Maciej Sawiński te przywileje to reprezentowanie klienta w niektórych sprawach… Dzięki Bogu, że jeszcze nie nastąpiła taka degradacja, że każdy nieuk może się w tym udzielać. Bardzo dobrze, że istnieje jakaś organizacja, która zachowała tradycyjne podejście i wysokie standardy, o których zapomniały m.in. uczelnie. Ja nie widzę w tym nic złego, a demonizowanie tego przez Panów jest efektem manipulacji i populizmu, który uprawiają od paru lat nasi politycy. (a przeciw któremu pewnie żywo protestujecie…)
    Wolny rynek, kapitalizm… Co więc Panowie sądzicie o lekarzach? Może trzeba odejść od skostniałych metod? Specjalizacje? Na co to komu! Deregulacja! „Rynek zweryfikuje!”. Obawiam się, że w tym przypadku weryfikacja mogłaby mieć dramatyczne skutki…

    @Marcin – czy słyszałeś kiedyś o tym, że zwroty grzecznościowe „Ty”, „Wy”, „Ciebie” piszemy wielką literą? Zanim kogoś będziesz pouczał o zasadach kultury i stawał w obronie polskości i języka polskiego, dokształć się w tej materii, na pewno to ułatwi wiele.

    @Trasat – http://www.polityka.pl/opolityce/1508316,1,zasady-publikacji-komentarzy.read punkt 11

  46. @ trasat
    „Dla Luapa nie liczy się co kto mówi, ale tylko to, kto mówi. Zazwyczaj jest on za wolnym rynkiem, ale nie wtedy, kiedy my jesteśmy za tymże wolnym rynkiem.”
    Oczywiscie, zgadza sie. To samo zreszta dotyczy tez Andrzeja52. Z tym ze ja przyznaje iz nie potrafie zrozumiec dlaczego w tonie tych facetow tyle jest zolci. Do chamistwa przywyklem, bo w okreslonych kregach jest ono norma. Nie moge natomiast zrozumiec skad tyle negatywnej energii? Komu i po co ona? Przeciez nikt nikogo nie zmusza do obecnosci na tym forum. Kazdy jak tu wchodzi robi to z prostych pobudek: jestesmy Polakami. Widzimy ze sprawy w kraju nie ida w dobrym kierunku i dlatego piszemy. Sam wlasciciel blogu podjal temat „prawo nie dla nas” i ten temat walkujemy. Niestety sa osoby ktorym to przeszkadza i cokolwiek sie napisze staje sie to tarcza dla Andrzeja52. Jest cos zlego w tych niby Polakach. Oni za bardzo nie wiedza kim sa. To sie nazywa brzydko polactwo. Wlasnie polactwo probuje robic podzialy wsrod Polakow. Chodzi o to aby ten narod ze soba jeszcze bardziej sie gryzl. Nie bede sie odwzajemnial gryzieniem z polactwem. Dlatego tez od dawna na zaczepki nie odpowiadam.
    Pozdrawiam.

  47. @Marcin
    1. Zgoda – dla Andrzeja także nie liczy się co kto mówi, ale tylko to, kto mówi. I ja tez nie potrafię zrozumieć dlaczego w tonie tych facetów tyle jest żółci, jako ze do ich braku kultury dawno już przywykłem, rozumiejąc, ze dziś to w określonych kręgach jest on (niestety) normą. Nie mogę natomiast, tak samo jak ty, zrozumieć tego, skąd jest tyle u nich negatywnej energii? Zgadzam się też, że nikt nikogo nie zmusza do obecności na tym forum. Jesteśmy tu aby debatować, za zachętą Gospodarza, nad sposobami naprawy Rzeczypospolitej, w tym jej prawa. Jeśli kogoś to nie interesuje, to nie musi zabierać na ten temat głosu, szczególnie, jeśli nie ma nic do powiedzenia na dany temat (tu: prawa obowiązującego dziś w Polsce).
    2. Zgadam się też z twoja diagnozą polactwa, ale że jako iż brzydzę się tymi osobnikami, to nie będę szczegółowo omawiać tego, jakże negatywnego zjawiska… 🙁
    3. Poza tym, to Andrzej udaje, że nie widzi różnicy pomiędzy tym, że w PRLu to każdy ślusarz po zawodówce mógł założyć warsztat ślusarski, każdy stolarz – zakład stolarski a każdy krawiec – krawiecki, a tym, że aby prawnik po pełnych studiach prawniczych mógł dziś założyć, w systemie podobno kapitalistyczno-rynkowym, kancelarię adwokacką czy notarialna, to musi przejść przez dodatkowe egzaminy, mające na celu ograniczenie ilości członków owych korporacji, przy czym tylko prawnicy należący do tych korporacji mogą wykonywać najbardziej lukratywne prawnicze zawody, takie jak adwokata i notariusza. Zamiast tego woli on zaś wyzywać innych uczestników dyskusji od „trolli”. Udaje też, że nie widzi on tego, że Pan Sawiński wystąpił na tym blogu jako rzecznik interesów prawniczych korporacji, których to prawniczych korporacji jest on przecież członkiem, na dodatek nowym, a więc też i nadgorliwym. 😉

  48. @Duśka
    1. Jako iż studiowałem także prawo w ramach moich studiów, to doskonale wiem, na czym polega różnica między stanowieniem a stosowaniem prawa: prawo stanowi (uchwala) władza (tu ustawodawcza, czyli w Polsce Sejm i Senat, dawniej także Prezydent lub Rada Państwa tzw. dekrety z mocą ustawy), a stosują je w praktyce prawnicy. Na studiach prawniczych uczą więc dokładnie tego samego prawa, które obowiązuje w życiu, a więc też np. w sądach, analogicznie do tego, jak to na studiach medycznych uczą dokładnie tej samej anatomii oraz fizjologii, z którą studenci, po ukończeniu studiów i uzyskaniu dyplomu lekarza, spotykają się w swej praktyce zawodowej.
    2. Zgoda, że mamy dziś w Polsce znaczną nadprodukcję prawników. Ale dziś, w kurczącej się (i to od wielu lat) gospodarce Polski, to mamy dziś nadprodukcje praktycznie wszelakich absolwentów, może jeszcze tylko poza medykami, jako iż ten rzekomy wzrost PKB oznacza przecież nie tyle wzrost realnej gospodarki (produkcji dóbr oraz usług), a tylko wzrost aktywności na rynku, na dodatek sztucznie zwiększanej w oficjalnych statystykach GUSu poprzez niedoszacowanie inflacji – innymi słowy, to ten pozorny wzrost PKB w Polsce wynika głównie z inflacyjnego wzrostu cen, a nie z realnego wzrostu polskiej gospodarki. Tak wiec należy radykalnie zmniejszyć ilość studentów, a co za tym idzie, ilość absolwentów wyższych studiów. Prawo powinno być wykładane tylko na kilku najlepszych państwowych uniwersytetach, czyli tylko na UW, UJ, UŁ, UAM, UWr i UMK, a by zapewnić odpowiedni poziom absolwentów, należy znów wprowadzić konkursowe egzaminy wstępne oraz zasadę, że na jednego pracownika uniwersytetu ze stopniem doktora (i wyższym) może przypadać góra 10 studentów. Dopiero wtedy absolwenci prawa będą odpowiednio przygotowani do wykonywania swojego zawodu, a nie dla tego, że uda się im przejść sito korporacyjnych egzaminów, które, z konieczności, mogą ocenić tylko mały wycinek wiedzy kandydata do owej korporacji.
    3. Kontrolę nad egzaminem adwokackim sprawują dziś głównie adwokaci, w których interesie jest przecież obrona swych korporacyjnych przywilejów, a więc także i kontrola nad ilością jej członków. Co więcej, sprawują oni kontrolę nad tymi egzaminami także poprzez swoje znajomości w środowisku prawniczym, w tym też w Ministerstwie Sprawiedliwości. Trzeba być więc bardzo naiwnym, aby nie wiedzieć o tej zawodowej solidarności prawników.
    4. Polscy posłowie, jak zresztą prawie wszędzie na świecie, są dziś głównie zawodowymi politykami. Owszem, mają oni jakieś wyuczone zawody, np. historyka czy nauczyciela, ale poza absolwentami prawa, zresztą dość licznymi w naszym parlamencie, to nikt z posłów nie zna się na redagowaniu prawa, a więc w praktyce, to redakcja ustaw wychodzi spod pióra prawników – czy to będących posłami, czy też zatrudnionych w kancelarii Sejmu oraz w biurach poselskich. Tak więc w praktyce to prawo ustanawiają prawnicy dla prawników, stąd też jest ono tak nieprzyjazne zwykłym ludziom.
    5. Zupełnym nieporozumieniem jest zaś twierdzenie, iż gdyby prawo tworzyli ludzie, którzy mają do czynienia z jego praktykowaniem, to wyeliminowałoby to wiele błędów z systemu i uprościłoby wiele spraw. Przecież dobre prawo oznaczało by, że nie byłoby potrzeba aż tylu prawników, co dziś. Tak więc dobre prawo nie jest w interesie prawników, podobnie jak dobre kasy pancerne nie są w interesie kasiarzy, dobrze strzeżone granice w interesie przemytników oraz unie celne nie są w interesie celników.
    6. Uważam, że rynek najlepiej eliminuje substandardowych prawników, albowiem w obecnych warunkach ograniczenia dostępu do zawodu adwokata, to wystarczy raz w życiu zdać egzamin adwokacki, po czym można aż do emerytury być złym adwokatem, nieobawiającym się braku klientów, gdyż klienci są w obecnym, korporacyjnym systemie zmuszeni do korzystania z ograniczonej przez korporacje prawnicze ilości adwokatów, po to aby nawet najgorszy adwokat, ale należący do korporacji, miał zapewnione minimum spraw, a więc i zapewnione dochody. Tylko rynek może więc wyeliminować substandardowych adwokatów, a nie korporacje prawnicze, które są z założenia nastawione na obronę interesów prawników, a nie ich klientów!
    7. Prawo nie jest trudną dziedziną – to nie jest medycyna czy też inżynieria. 5 lat studiów wystarczy więc, aby przygotować dobrego absolwenta szkoły średniej do wykonywania zawodu prawnika. A złych absolwentów szkół średnich nie należy dopuszczać na żadne studia wyższe.
    8. Postępy studenta na studiach oceniają zawsze wykładowcy, a na praktykach także kierownicy w instytucjach, gdzie ci studenci odbywają swoje praktyki. Tak było kiedy ja studiowałem i zdawało to w pełni egzamin.
    9. Równość szans nie polega na tym, że każdy ma zdać każdy egzamin. Przecież ja wyraźnie napisałem, że prawo do praktykowania zawodu adwokata powinien mieć każdy absolwent (mgr) prawa oraz każda osoba, która nie będąc absolwentem prawa, zdała odpowiedni egzamin, ale państwowy, a nie korporacyjny. Tak jest w krajach anglosaskich, z których przecież dziś tak często bierzemy przykład w Polsce. Tam rynek, a nie korporacje prawnicze eliminują złych prawników.
    10. Podobnie powinno być też i w medycynie. Nie widzę najmniejszego powodu, aby zawód lekarza był reglamentowany przez korporacje medyków. Ale to jest temat na osobną dyskusję.
    11. To jest blog, a nie biuro pisania uprzejmych listów. Pisanie „Ty”, „Wy”, „Ciebie” etc. z dużej litery byłoby tu więc wręcz śmieszne. 😉
    12. Akurat „Andrzej”. „Marcin” czy „Maciej Sawiński” to są podpisy użytkowników tego blogu.
    13. (Nomen onen trzynastka) Obawiam się, że Duśka ma jak najbardziej wykształcenie prawnicze, gdyż wyraźnie broni ona tez Macieja Sawińskiego. 🙁
    Pozdr. !

  49. @margot
    1. Czy ty jesteś klonem Sawińskiego, czy też Duśki, gdyż dokładnie powtarzasz ich argumentację, na zasadzie, że prawo oraz system jego stosowania w praktyce ustanowili prawnicy, a wiec fachowcy od prawa, tak więc byczo jest, oraz lepiej już być nie może, ergo nie należy nic zmieniać w istniejącym systemie. A tymczasem jest tak, że ten system się sypie, jest wewnętrznie sprzeczny, niewydolny i nienaprawialny, a więc można go tylko zastąpić innym, czyli lepszym.
    2. Śmieszy mnie też to tytułowanie Sawińskiego „mecenasem” nawet na blogu internetowym, a poza tym, to zdradza ono zawód „Margot”, gdyż tylko prawnicy się dziś miedzy sobą tak tytułują. 😉
    3. Zgoda – nad egzaminem adwokackim pracują dziś nie tylko ludzie z samorządu adwokackiego, ale także z ministerstwa i przedstawiciele nauki, ale to są przecież wszystko prawnicy, na dodatek doskonale się znający ze studiów, sądów oraz korporacji zawodowych! Jak można uważać uczestników dyskusji na tym blogu za aż takich głupków!
    4. Powtarzam też, że tylko rynek efektywnie eliminuje substandardowych prawników czy też lekarzy, albowiem w obecnych warunkach ograniczenia dostępu do zawodu adwokata oraz lekarza, to wystarczy raz w życiu zdać egzamin adwokacki albo na specjalizację mdyczną, po czym można aż do emerytury być złym adwokatem/lekarzem, nieobawiającym się braku klientów/pacjentów, gdyż klienci/pacjenci są w obecnym, korporacyjnym systemie zmuszeni do korzystania z ograniczonej przez korporacje prawnicze/lekarskie ilości adwokatów/lekarzy, po to aby nawet najgorszy adwokat/lekarz, ale należący do korporacji, miał zapewnione minimum spraw/klientów/pacjentów, a więc i zapewnione dochody. Tylko rynek może więc wyeliminować substandardowych adwokatów czy też substandardowych lekarzy, a nie korporacje prawnicze czy lekarskie, które są z założenia nastawione na obronę interesów swoich członków (prawników/lekarzy), a nie ich klientów/pacjentów!
    5.Reszta podobnie jak w mojej odpowiedzi dla “Duśki”.
    Pozdr. !

  50. @Trasat Kultura obowiązuje wszędzie. Rozumiem, że może Pan bagatelizować argumenty innych rozmówców, jednakże proszę nie polemizować na temat zasad poprawnej polszczyzny, które każdy powinien opanować w szkole podstawowej.
    Proszę brać także pod uwagę, że ktoś może mieć inne poglądy niż Pan. To, że podzielam pogląd Pana Sawińskiego, wynika z faktu, że w przeciwieństwie do Pana, jego wypowiedzi były rzeczowe i odpowiadały na pytania i argumenty innych użytkowników. Po drugie, nie znam się na prawie, adwokaturze, ustawach – mniemam iż jako adwokat, Pan Sawiński ma większą wiedzę i doświadczenie na te tematy. W związku z tym nie widzę powodów, by jako laik kwestionować argumenty takiej osoby a opowiadać się za Pana farmazonami. Przepraszam, nie chcę nikogo obrażać, ale sprawia Pan wrażenie jakby nie czytał Pan wypowiedzi innych. Nawet nie odbieram już tego jako brak szacunku, ale zwykłą głupotę z Pana strony. Ośmiesza się Pan tymi insynuacjami w moim kierunku, które tak swoją drogą, nie są dla mnie obraźliwe 🙂 Szkoda, że Pan po półrocznym/rocznym kursie prawa ma się za alfę i omegę z tej dziedziny, bo myślę że przez takie podejście ogranicza Pan sam siebie i zamyka się na wiedzę. Przeczy Pan sam sobie i albo mylą się Panu nicki, albo kopiuje Pan wypowiedzi Pana Marcina.
    Skoro więc byt w korporacji daje tyle przywilejów, tak niewielkim kosztem jakim jest zdanie egzaminu tylko z „wycinka” wiedzy i w dodatku gwarantuje lukratywne zlecenia, dlaczego Pan, jak i wszyscy absolwenci nie są adwokatami? Chociaż nie, zapewne uważa Pan, że rekrutacja na aplikacje odbywa się na podstawie nazwiska i pochodzenia… Czy moze kurs na Pana studiach dał Panu wystarczające uprawnienia i tylko czeka Pan na deregulacje?:) Proszę zauważyć, że wszystkie Pana argumenty znajdują podstawę tylko i wyłącznie w Pana subiektywnych przekonaniach niepopartych żadnymi konkretnymi przykładami. Operuje Pan stereotypami, których nawet statystyki i wyliczenia nie są w stanie obalić. Bo niby skąd wiedza o tym, że korporacja zapewnia każdemu adwokatowi zlecenia i minimalne wynagrodzenie? Gdyby przeczytał Pan ze zrozumieniem posty powyżej, wiedziałby Pan ilu jest adwokatów w Polsce. Przy pana scenariuszu adwokatura w Polsce pomagając tak intensywnie swoim członkom, przerosłaby swoją działalnością charytatywną Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a te klany ilością rodzinę z Mody na sukces… Szkoda, że Pan Sawiński wyłączył się z dyskusji, bo byłabym ciekawa ile Pańskie teorie mają wspólnego z prawdą. Taka ignorancja jest to co najmniej dziwna i niepokojąca u osoby rzekomo opowiadającej się za nowoczesnym rynkiem. Nie życzę Panu, żeby przekonał się Pan co znaczy niewyspecjalizowany prawnik… Ale chyba tylko taką drogą jest Pan w stanie zmienić swoje nierozsądne podejście.

  51. @ Trasat: Czy Panu by się podobało, gdyby ktoś zwracał się do Pana po nazwisku? Czy do wszystkich w „realu” Pan również się zwraca w taki sposób? Jakoś nie podpisał się Pan swoim nazwiskiem, więc chociażby z tego powodu proszę uszanować uczciwość kogoś kto nie jest jednym z anonimowych trolli, znanym całej blogosferze (do których Panu niebezpiecznie blisko). Po drugie, nie przypominam żeby ktoś w tej dyskusji miał nick „Sawiński”. Był za to „Maciej Sawiński” i jeśli już nie stać Pana na jakieś zwroty grzecznościowe, proszę trzymać się standardów.
    Oczywiście, dla ludzi reprezentujących Pana środowisko każdy o odmiennych poglądach stanowi jednolitą bezmyślną masę a tylko Pan jest ten mądry i sprawiedliwy. Może to być dla Pana ciekawostką, ale sama również używam sformułowania „mecenas”. Ba, moi znajomi korzystający z usług adwokata również! Może adwokatura nam za to płaci?:) Początkowo myślałam, że Pańskie nastawienie wynika z przykrych doświadczeń z prawnikami, ale jednak przypuszczam, że jeszcze nie korzystał Pan z usług żadnego adwokata czy radcy. Ciemność…

  52. duśka 29 sierpnia o godz. 17:01
    Proszę mnie nie zawstydzać. Mnie dużo dłużej zajęło zorientowanie się, co sobą reprezentują @trasat i @Marcin. Wszelka dyskusja z nimi w/g mnie sensu nie ma. On wyznają zasadę „my way or highway”, a wszystko to w sosie „za PRL to panie, było nam jak w raju”, „USA i Niemcy z definicji są be, kapitalizm padnie jutro, Rosja/ZSRR jest cacy, komunizm zwycięży, centralnie zaplanujemy wam szczęście”.
    Jak się ich zapytać, to zadnymi sukcesami ani rodzinnymi ani zawodowymi pochwalić się nie chcą. Keller vel kagan vel trasat podaje się za doktora lemologii (nie żartuję, on twierdzi, że napisał doktorat z Lema) tylko jakoś nigdzie tych jego rzekomych literaturoznawczych osiagnięć nie można przeczytać. Nikt jego prac nie cytuje, nigdzie niczego nie publikuje. Literaturoznawca czy mitoman? Środowisko się sprzysięgło? Żadnej książki o Lemie nie napisał tak jak to wielu zrobiło przy okazji doktoryzowania i pracy naukowej na temat znanego pisarza czy twórcy. Lemolog, który twierdzi, że jest lub był ekonomistą i to doradcą polskiego rządu!
    Na wszystkim się zna, wikipedię kilometrami przepisuje, każdego skrytykuje, sam będąc stuprocentowo odpornym na jakiekolwiek argumnety. Boki zrywać, ale internet jest cierpliwy.
    W przeciwieństwie do jego szefów. Z jego własnych wykrętnych informacji wynika jak często musiał zmieniać miejsca pracy. Prawdziwy „team player”, nie ma co.

  53. Widze ze obrzucanie mnie blotem trwa. Dziekuje DUSKA. To pomaga. Gdy nozyce sie w szufladzie odzywaja znaczy ze moje argumenty trafily w swoj cel.
    Spiesze wyjasnic ze jest roznica pomiedzy – jak moj przedmowca wspomnial pisaniem podania do wysokiego urzedu, a dyskusja z ludzmi anonimowymi na publicznym forum. Ja nie odplacam pieknym za nadobne, chociaz moglbym, bo nie po to wstepuje na to forum. Polska boryka sie z zalataniem gigantycznej dziury budzetowej stworzonej lekkomyslnoscia wladz sprawowanych w tym kraju przez ostatnie 24 lata, a tutaj zamiast sluchac argumentow ludzi ktorzy podpowiadaja narodowi ze jest na prawde zle, a ten narod zamiast odnosic sie do ich rzeczowych argumentow wali na oslep w osobach zwolennikow status quo, bo te osoby prawdopodobnie czuja sie w tym upadajacym panstwie grupa uprzywilejowana. Czymze jest demokracja? Oczywiscie o tym wie prawie kazdy, lecz niestety zapomina. Przypomne ze jest to DYKTATURA wiekszosci nad mniejszoscia. Kto stanowi wiekszosc w Polsce? Tez przypominam: ludzie zyjacy z pracy, a wiec pracownicy. Oni niestety zostali pozbawieni w wiekszosci pracy, czyli panstwo de fakto nie moze od nich otrzymac wystarczajacego wsparcia w postaci podatku. I tu jest caly dramat ktorego nie chca widziec tacy ludzie jak na przyklad Duska. Jest rzecza oczywista ze w sytuacji gdy 5 milionow pracuje (nie licze tych ktorzy niby pracuja przekladajac papiery na biurkach) i ma utrzymac caly narod, ze to prowadzi do katastrofy. Jakie dzialania podejmuja osoby ktore sa odpowiedzialne za ten stan rzeczy? Udaja ze tego nie widza. Uragajace logice jest twierdzenie ze skoro nie ma co zrobic z mlodzieza bo nie ma dla niej pracy, to wobec tego trzeba te mlodziez ksztalcic na ciagle kreowanych „uczelniach” za pieniadze tego robiacego bokami panstwa. I kto to ma wyartykulowac? Duska? Duska by wolala aby nikt nie zawracal glowy nikomu, a juz najmniej na forum publicznym bo moglby to ktos przeczytac i jeszcze zrozumiec. A ja pisze wlasnie dlatego Duska, aby tacy jak ty (pisze mala litera i tykajac bo konwenanse i znaki diakrytyczne zostawiam tym ktorzy nie chca mnie czytac) denerwowali sie z powodu tego iz wiedza idzie w lud. A jaka to wiedza? Ze w Polsce rodzi sie nowe, ale w bolu. Solidarnosc byla ruchem nienawisci. Tutaj sie rodzi wzajemna pomoc. Rodacy sie jednocza, a to jest dla nieudacznikow sprawujacych wladze niebezpieczne.

  54. @ Gospodarz
    „Jest kilka zawodów, jak adwokaci, lekarze, czy nawet kierowcy zawodowi, które musza byc „koncesjonowane” ze względu na dobro klienta. Wyobrażasz sobie kierowce autobusu bez kwalifikacji, badań psychotechnicznych itp ?.”
    Szanowny gospodarzu czy Pan widzi ten poziom dyskusji? Mnie powiem szczerze rece opadaja. Wydaje sie ze tutaj wychodzi na tym blogu to samo co mamy w parlamencie. Jeden mowi o gospodarce, a drugi czy seksu uczyc dzieci w wieku lat 5 czy od kolyski. Przeciez kazdy idiota o tym wie ze nie ma w Polsce uniwersytetow dla KIEROWCOW. Jak mozna takieg glupoty pisac?

  55. Absurd. To jedyne co w pełni podsumuje Twoją wypowiedź Marcinie/Trasacie.
    Dobrze wiedzieć, że stanowię grupę uprzywilejowaną;) Pan Maciej Sawiński, jak i Pan Andrzej albo Margot to pewnie również pionki – ktoś im płaci za te posty;) A ja Duśka to zakamuflowany Donald Tusk.

    Powołujecie się na górnolotne pojęcia państwa prawa… Może i się nie znam, ale wydaje mi się, że Wasza definicja tego terminu jest daleka od tej, z którą mamy do czynienia w Konstytucji RP. Dla Was państwo prawa, to państwo które realizuje tylko Wasze postulaty. Tymczasem, jak głosi stara zasada „Nie należy dawać posłuchu czczym głosom tłumu”. To właśnie tacy ludzie jak Pan Marcin, działają na szkodę demokracji i są jednym z niewielu mankamentów tego ustroju. Państwo prawa w moim odczuciu powinno dawać stabilność – trwałe i pewne gwarancje obywatelom. Zapewniać pewne niezmienne standardy, fundamenty. Jeżeli mówimy o deregulacji, jest to gwarancja dla konsumentów, że nie trafią w ręce kogoś nieodpowiedzialnego. Jesteście za wpuszczaniem byle kogo do każdego zawodu, ale z drugiej strony chcecie zamykać uczelnie, kierunki i ograniczać na nich miejscach. Po pierwsze, jak już wspomniałam jest to szczyt naiwności – Panowie! Tu przecież chodzi o pieniądze! Co więcej, moim zdaniem każdy przeciętnie inteligentny człowiek ma predyspozycje do kształcenia. I powinien mieć możliwość kształcenia się na dowolnie wybranym przez siebie polu. Natomiast, nie każdy ma predyspozycje by wiedzę tą praktykować zawodowo. Dlatego powinny być te hamulce, by zagwarantować jakość i pewność tych usług. To nie tyczy się tylko prawników (chociaż kwestia dot. adwokatury jest dla nas najbardziej niebezpieczna). Trudno, mamy za dużo magistrów – ci ludzie jednak decyzje podejmują świadomie i równie świadomi powinni być konsekwencji swojego wyboru. Nie sądzę, że jak nagle zrobimy ze wszystkich adwokatów, lekarzy dowolnych specjalizacji, kierowców bez kursów, instruktorów, którzy sami nie potrafią zdać egzaminów, zmniejszy się problem bezrobocia w Polsce. To rozwiązania doraźne. Pan Marcin uważa, że naród się buntuje, że tworzy się coś nowego… Niestety, też obserwuję to zjawisko, ale towarzyszy mi temu nie entuzjazm a niepokój. Ma się Pan za kogoś sprzeciwiającemu się obecnemu porządkowi, buntownika przeciwko „obecnej władzy”. Tymczasem, jest Pan efektem populistycznych idiotyzmów wpajanych przez polityków, także tych podzielających Pana poglądy. Powtórzę po raz setny – nie ma Pan nic do powiedzenia, poza subiektywnymi wrażeniami i opiniami, które nie znajdują poparcia w faktach. Wierzę jednak, że mamy do czynienia z marginesem społecznym. Staje Pan w obronie demokracji, a sugeruje Pan jakiś przewrót, rewolucję. Tymczasem, przecież każdy z nas ma wpływ zarówno na tworzenie prawa, na wybieranie osób, które to prawo będą tworzyć i wyciąganie od nich ewentualnych konsekwencji. Ale tak – lepiej wiecznie narzekać, twierdzić jak to nie jest źle. Faktycznie – przy komputerze i ciepłej herbatce, łatwo o takie refleksje… W nie tak dalekiej przeszłości byli już tacy wizjonerzy, którzy mieli receptę na dobrobyt i brak bezrobocia polskiego społeczeństwa. Myślę, że nie wszyscy pamiętają jak to się skończyło.

    Słuchając Pana Andrzeja oraz idąc za ciosem pozostałych racjonalnie myślących rozmówców odłączam się od dyskusji. Dziękuję niektórym za niezapominanie o wzajemnym szacunku, otwartości na cudze poglądy i przestrzeganie zasad kultury. Pozostałym radzę pomyśleć, bo to nie boli.

  56. @ Duska
    „Staje Pan w obronie demokracji, a sugeruje Pan jakiś przewrót, rewolucję.”
    Ja nie staje w obronie rewolucji. Nigdy nie bylem zwolennikiem zadnej rewolucji. Rewolucja polega na burzeniu, czyli jej glowym motywem jest nienawisc. Ja uwazam ze demokracja obecnie nie pracuje, bo korporacyjny swiat przejal kontrole nad nia. W prawidlowo pracujacej demokracji powinny dzialac mechanizmy regulujace a te nie dzialaja. Sama pani pisze ze kazdy ma prawo sie ksztalcic, tymczasem z drugiej strony zaleca pani aby niezaleznie od zdolnosci i popytu na to wyksztacenie ksztalcic dokladnie wszystkich ktorzy wyrazaja na to checi, podczas gdy ich zdolnosci nie ida w parze z checiami.
    Po to sa stworzone egzaminy aby sprawdzac czy osoby pragnace sie ksztalcic posiadaja wystarczajace kwalifikacje, albo determinacje dajaca dyplom wyzszej uczelni. Niestety sama pani wie ze w Polsce narobiono bezrozumnie caly szereg uczelni prywatnych ktore sa jak to sie mowi szkolami gdzie mozna kupic dyplom. Malo tego, te szkoly finansuje panstwo ktorego nie stac na taka ekstrawagancje. Jest rzecza oczywista iz dochod narodowy wypracowuje ten kto tworzy dobra materialne. Niestety dobr materialnych nie wypracowuje absolwent historii, czy filozofii. On moze tylko konsumowac to co wypracuje robotnik, czy rzemieslnik. A do tego aby byc robotnikiem czy rzemieslnikiem nie trzeba konczyc studiow. Tu sie cale kolko zamyka. Brakuje pieniedzy w budzecie panstwa, bo brakuje stanowisk robotniczych, czy rzemieslniczych ktore by ten dochod wypracowywaly, natomiast nadmier jest absolwentow uczelni ksztalcacych dla samego ksztalcenia, bo podejmujacy w nich studia z gory wiedza iz pracy po danych studiach miec nie beda. Tak wiec jak wyjsc z tego blednego kola? Czy nie ma innej drogi niz rewolucja ktora pani sugeruje?
    A moze zwyczajnie zaczac od rozmowy na ten temat na forum ekonomicznym jakim jest niniejszy blog? Ja zapraszam pania do rozmowy na ten temat i prosze nie twierdzic ze to co pisze jest jedynym rozwiazaniem problemu. Jezeli pani widzi inne prosze wskazac. Tu juz przede mna niektore osoby pisaly ze logika gospodyni domowej wskazuje ze budzet domowy trzeba tak planowac by starczalo na wszystko. Jezeli jest jakas pozycja ktora jest marnotrawstwem to jest oczywista sprawa ze ja sie wyklucza z budzetu. To jest ABC racjonalnego gospodarowania. Z tym nie trzeba sie zgadzac. Kto sie nie zgadza i postepuje inaczej najczesciej konczy bankructwem. Pozdrawiam.

  57. @ trasat
    Jest takie powiedzenie: „kazdy Zyd swoj towar chwali”.
    pani Duska w prostym wpadnieciu na ten blog wziela natychmiast w obrone zawod adwokacki, czyli zasada o ktorej wyzej w pelni sie potwierdzila.
    Tymczasem jak to mowia: kazdy widzi jaki kon jest. Prawo w Polsce jak autor blogu pisze jest nie dla nas czyli klientow, czyli musi ono byc dla drugiej strony, a wiec prawnikow. Napisalem krotko ale mysle ze zgodnie z prawda. Jezeli sie myle prosze o korekte. Pozdrawiam.

  58. duska-radze zrob Pani to samo co robie od 6 miesiecy:ja ich nie czytam.Obydwaj sa pieniaczami:takich nie interesuja argumenty ,ich zdaniem znaja sie na wszystkim i zawsze maja racje.Znowu tu na mnie napewno napluli,bo pieniacz jest najbardziej wsciekly na tego co znim nie dyskutuje.
    Ps.Chyba trasat,kagan,pisi,pisz Etyk.Andrzej itd.i Marcin to ta sama osoba.Ktos juz policzyl srednia wieloletnia liczbe posto tego pieniacza:9/dobe i 365 w roku!

  59. @Pan Gospodarz
    Czy naprawdę nie może Pan usuwać wspisów Luapa, które z reguły zawierają treści niezgodne z prawem, takie jak np. oszczerstwa?

  60. @Pan Gospodarz
    PS: Dotyczy to także Andrzeja, którego wpisy na tym blogu z reguły zawierają treści niezgodne z prawem, takie jak np. oszczerstwa.

  61. @zza kałuży
    Normalnie nie odpowiadam na ataki ad personam, ale tym razem zrobię wyjątek, cytując tylko informacje z Internetu:
    1. Mit: Keller vel kagan vel trasat podaje się za doktora lemologii.
    Fakt: “W roku 2002 uzyskał stopień doktora filozofii (PhD) w zakresie nauk politycznych na Uniwersytecie Monasha (Monash University) w Melbourne. Tematem jego pracy doktorskiej był Stanisław Lem jako pisarz polityczny oraz tegoż wizje przyszłości.”
    (encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=Lech_Keller)
    Informację tą można łatwo zweryfikować kontaktując się z Monash University.
    2. Mit: Żadnej książki o Lemie nie napisał.
    Fakt:
    – Lech Keller: Visions of the Future in the Writings of Stanisław Lem. T. 2: Annotated and cross-referenced primary and secondary bibliography of Stanisław Lem. Lap Lambert Academic Publishing, 2010. ISBN 978-3-8383-6942-6
    (pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pierwszych_wyda%C5%84_dzie%C5%82_Stanis%C5%82awa_Lema_drukiem_zwartym)
    – „Acta Lemiana Monashiensis” ed. Lech Keller, „Acta Polonica Monashiensis”, special edition dedicated to Lem, 2002, vol. 2, nr 2 Monash University 2003, 207 p., ISSN 1326-8562 review in Polish
    – Lech Keller, Visions of the Future in the Writings of Stanislaw Lem Volume 1, „Visions of the Future”) Saarbrücken, Germany: LAP Lambert Academic Publishing, 2010, 392 p., ISBN 978-3-8383-5900-7
    – Lech Keller, Visions of the Future in the Writings of Stanislaw Lem (Volume 2, „Annotated and Cross-Referenced Primary and Secondary Bibliography of Stanislaw Lem”) Saarbrücken, Germany: LAP Lambert Academic Publishing, 2010, 696 p., ISBN 978-3-8383-6942-6
    (http://en.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Lem)
    Starczy?

  62. @Duśka
    1. Widzę, że dało mi się od populistów, marginesu społecznego, głosów tłumu czy też od innych demagogów działających na szkodę demokracji.
    2. Państwo prawa powinno dawać obywatelom poczucie stabilności oraz gwarantować podstawowe prawa swym obywatelom, ale nie za cenę zastoju, jako iż prawo musi nie tyle nadążać za życiem (czyli być reaktywne), ile musi ono niejako antycypować zmiany w społeczeństwie, a więc być proaktywne. Inaczej, to prawo degeneruje się do poziomu martwej litery prawa, a więc nikt go nie przestrzega, co powoduje lekceważenie nie tylko samego prawa oraz jego przedstawicieli, ale także lekceważenie państwa oraz jego przedstawicieli.
    3. Proszę nie używać chwytu zwanego “man of straw”, czyli wsadzaniem mi do ust poglądów, których nigdy nie głosiłem. Ja jestem NIE za wpuszczaniem byle kogo do każdego zawodu, ale za tym, aby ukończenie pełnych studiów wyższych dawało też uprawnienia do wykonywania wyuczonego na tych studiach zawodu, tak jak np. absolwent studiów pedagogicznych uzyskuje nijako automatycznie uprawnienia wykonywania zawodu nauczyciela. I zgoda, aby poprawić jakość absolwentów wyższych uczelni, postuluję zamykać substandardowe uczelnie i zbędne kierunki studiów oraz ograniczać na nich ilość studentów, także z powodu obecnej nadprodukcji magistrów i licencjatów.
    4. Zgoda, każdy przeciętnie inteligentny człowiek ma predyspozycje do kształcenia, ale NIE na poziomie wyższych studiów, na które przyjmować powinno się tylko osoby ponadprzeciętnie inteligentne. Tak więc każdy powinien mieć możliwość kształcenia się na dowolnie wybranym przez siebie polu, ale tylko wtedy, jeśli się on(a) nadaje do kształcenia w tym kierunku. Oznacza też to, że nie każdy powinien móc zostać studentem – dla reszty powinny być szkoły zawodowe – od 2 letnich po podstawówce czy gimnazjum, poprzez kilkuletnie technika a skoczywszy na pomaturalnych półwyższych szkołach zawodowych, dających tytuł technika lub równorzędny.
    5. Poza tym, to każdy z nas ma tylko w teorii wpływ zarówno na tworzenie prawa jak też i na wybieranie osób, które to prawo będą tworzyć i wyciąganie od nich ewentualnych konsekwencji. Gdyby tak było, to oznaczałoby to przecież rządy tłumu (ochlokrację). A tymczasem to mamy w teorii demokrację przedstawicielską, czyli system, w którym “lud pije szampana ustami swych przedstawicieli” a w praktyce plutokrację, czyli rządy elity pieniądza, która to elita, sam chowając się za kulisami sceny politycznej, zadowala się pociąganiem sznurków, poprzez które owa elita kontroluje ruchy zawodowych polityków, będących w obecnym pseudodemokratycznym systemie tylko marionetkami w rękach elity wielkich właścicieli kapitału.
    6. To jest blog, a jeśli ktoś się tu podpisuje jakimś nazwiskiem, to się zwracam do niego używając tegoż nazwiska. I proszę mi tu nie ubliżać “trolli”, gdyż ja się domyślam, kim ty jesteś w ‘realu”. A tytułowanie adwokata – mecenasem jest w XXI wielu nie tylko tracące myszką, ale też wręcz śmieszne. I zgoda, moje nastawienie wynika także z przykrych doświadczeń z prawnikami, którzy przy okazji procesów cywilnych, zwyczajnie mnie okradli, tyle, że jak podać adwokata do sądu, gdzie sędzią jest jego kolega po fachu?
    7. To jest blog, a nie jakieś formalne spotkanie dyplomatów, a wiec obwiązują na nim inne zasady grzeczności, w tym np. przyjęte jest tu “tykanie” się oraz nie są istotne drobne błędy gramatyczne czy też ortograficzne.
    8. Sawiński jest tylko początkującym adwokatem, któremu wydaje się, że zjadł wszystkie rozumy.
    9. Proszę mi nie ubliżać tu od głupków -0 to jest bowiem naruszeniem nie tylko netetykiety oraz regulaminu wypowiedzi na tym blogu, ale także naruszeniem prawa – występkiem kryminalnym zagrożonym karą grzywny albo karą ograniczenia wolności na podstawie art. 212 § 1 Kodeksu karnego.
    10. Napisałem wyraźnie, że studiowałem prawo tylko przy okazji innych studiów, tu konkretnie ekonomicznych, a więc nigdy nie chciałem być adwokatem, gdyż uważam prace adwokata za nudną i odtwórczą – nic dziwnego, że adwokatów nazywa się nieformalnie “papugami”. 😉
    11. Proszę czytać ze zrozumieniem – sens miej wypowiedzi był przecież taki, że korporacja ma na swym celu zapewnienie każdemu adwokatowi zlecenia i minimalnego wynagrodzenia, ale proszę nie mylić celów z ich realizacją w praktyce!
    12. Powodem obecnego polskiego bezrobocia jest zaś głównie upadek polskiej gospodarki, a szczególnie upadek polskiego przemysłu. Od roku 1989 ludność Polski jest mniej więcej na tym samym poziomie, a straciliśmy w tym samym czasie około 5 milionów miejsc pracy. Jak to Duśka sama napisała – radzę myśleć, bo to nie boli. 😉

  63. @Marcin
    1. Jestem przekonany w ponad 99% że „Duśka” jest prawnikiem, albo też pochodzi z rodziny prawników, bądź też prawnikiem jest jej małżonek (albo kochanek, brzydko zwany dziś „konkubinem”). I zgoda – prawo w Polsce, zgodnie z tym co pisze autor blogu, jest nie dla nas czyli dla nieprawników, czyli że musi ono być dla drugiej strony, a więc dla prawników.
    2. Zgoda, że nie można porównywać ze sobą zawodów lekarza i prawnika z zawodem kierowcy. Po prostu aby zostać kierowcą wystarczy przeczytać jedną książkę, wziąć kilka praktycznych lekcji nauki jazdy i zdać egzamin, który tylko wydaje się być trudny, gdyż kandydaci na kierowców z reguły przystępują do niego słabo przygotowani. A aby zostać lekarzem czy prawnikiem, to trzeba przed wszystkim skończyć pełne studia wyższe.
    3. Andrzej jest na tym blogu nie po to, aby dyskutować na nim, ale aby wyładowywać swą frustrację, spowodowaną życiowymi niepowodzeniami. Stąd też nie można oczekiwać od niego merytorycznej dyskusji. Niemniej prokuratura zainteresowała się już jego oszczerstwami i pogróżkami, a więc może on już oczekiwać wizyty “smutnych panów”, którzy przy okazji zainteresują się źródłami jego dochodów, jako iż deklaruje on, jak praktycznie każdy polski biznesmen, śmiesznie niskie dochody w stosunku do jego stanu majątkowego oraz wydatków.
    4. Niestety, ale fakt, że dyskusja na tym blogu toczy się głównie wokół mojej osoby, a nie ad rem, czyli np. na temat systemu prawa obowiązującego dziś w Polsce, to jest głównie wina Gospodarza tego blogu, jako że toleruje on ataki ad personam ze strony głównie Andrzeja i Luapa.
    5. Nie tylko Andrzej nie jest w stanie zrozumieć, że wszelakie korporacje zawodowe, jeśli tylko uzyskują kontrolę nad dostępem do wykonywania określonego zawodu, ograniczają dostęp do niego, aby w ten sposób sztucznie zwiększyć dochody swych członków. Dotyczy to zaś głownie zawodów lekarza, dentysty oraz prawnika (w tym ostatnim szczególnie adwokatów i notariuszy).
    6. Budżet domowy, wbrew temu co twierdza “eksperci” typu ministra Rostowskiego jest inny niż budżet państwa, gdyż gospodarstwo domowe nie ma prawa emisji własnego pieniądza. Ale jeśli chodzi o wydatki, to podobnie racjonalizuje się wydatki w domu jak i w państwie, czyli że rezygnuje się z wydatków zbędnych na rzecz niezbędnych. A takimi zbędnymi wydatkami w obecnym budżecie są m. in. wydatki na edukacje ponad 90% studentów na kierunkach humanistycznych. Jak to już pisałem nie raz i nie dwa, Polsce wystarczy dziś kilka uniwersytetów i to wyłącznie państwowych: oprócz tych, które działały przed wojną, czyli UW, UJ, UAM, UWr (przeniesiony ze Lwowa) i UMK (przeniesiony z Wilna), wystarczą jeszcze tylko UŁ oraz ew. jeden uniwersytet w Lublinie, powstały z połączenia UMCS z KUL. I tylko na tych uczelniach powinno się dziś kształcić prawników, gdyż tylko one są w stanie zapewnić odpowiedni poziom studiów. Nie byłaby to zresztą żadna rewolucja, a tylko powrót do stanu sprzed ok. pół wieku.
    Pozdr.

  64. Errata – miało być:
    1. ‚dostało mi się od populistów, marginesu społecznego, głosów tłumu czy też od innych demagogów działających na szkodę demokracji’.
    2. ‚absolwent studiów pedagogicznych uzyskuje niejako automatycznie uprawnienia wykonywania zawodu nauczyciela’

  65. Zdaje mi się, ze dyskusja odbiegła od intencji Gospodarza.
    Nie mamy dyskutować o korporacjach zawodowych, koniecznosci lub nie oraz sposobu pozyskiwania stosownych kwalifikacji i uprawnień lecz o tym czy prawo stanowione i spoób jego stosowania , egzekwowania służy przeciętnemu zjadaczowi chleba.
    W jego odczuciu prawo coraz mniej słuzy regulowaniu, porzadkowaniu pewnych aspektów zycia społecznego a coraz bardziej staje się narzędziem restrykcji.
    Oczywiście trudno jest przyjać do wiadomości przedstawicielom pewnych zawodów, ze jego praca jest niechetnie odbierana przez większość ludzi, którzy szcześliwi by byli nie musząc z ich usług korzystać.
    Jezeli prawnik mnie przekonuje , w jego rozumienu najbardziej logicznymi argumentami, iż wobec złozonosci przepisów prawa konieczni są fachowcy biegle się w nim orientujacy odpowiem krótko – zmienić i uproscic prawo !
    Może się okazać, ze bez danego przepisu będzie lepiej niz z nim.
    Ponoć Franciszek Józef miał w swej kancelarii sierzanta – weterana, któremu dawał do czytania kazdy dekret podsuwany mu przez ministrow. Jeśli sierzant powiedział , ze rozumie o co w tym dekrecie chodzi cesarz go podpisywał. W przeciwnym przypadku zwracał go do poprawy.
    Z prawem jest tak samo jak z wieloma innymi rzeczami – w umiarze słuzy, w nadmiarze – szkodzi !

  66. @KSJ
    1. A mnie się wydaje, że jednak dalej dyskutujemy na temat prawa obowiązującego dziś w Polsce, a więc z grubsza na temat, gdyż prawo to przecież jest domena prawników – to oni prawo tworzą i to oni je stosują w praktyce, a przynajmniej odgrywają oni bardzo ważną rolę w procesie tworzenia i stosowania prawa.
    2. Moim zdaniem (a obawiam się, że jest to zdanie ogromnej większości Polaków), prawo obecnie obowiązujące w Polsce coraz mniej służy „przeciętnemu zjadaczowi chleba”, gdyż coraz mniej służy ono regulowaniu i porządkowaniu pewnych aspektów życia społecznego a coraz bardziej staje się narzędziem restrykcji oraz źródłem dochodów dla prawników.
    3. Oczywiście, że przedstawicielom zawodów prawniczych trudno jest przyjąć do wiadomości, że ich działalność zawodowa jest bardzo niechętnie odbierana przez większość ludzi, którzy szczęśliwi by byli nie musząc korzystać z ich usług.
    4. Śmieszy mnie więc każdy prawnik, który tu przekonuje, w jego rozumieniu najbardziej logicznymi argumentami, iż wobec złożoności przepisów prawa konieczni są fachowcy biegle się w nim orientujący. Ja zaś odpowiem tak samo jak ty: należy zmienić prawo, uprościć je, pozbawić wewnętrznych sprzeczności oraz niejasności. Prawo to nie jest przecież wyższa matematyka, fizyka jądrowa czy też biologia molekularna, bez znajomości których można przecież spokojnie żyć – prawo dotyczy nas wszystkich w większości sytuacji życiowych, a więc powinno być ono po prostu zrozumiałe, i to bez większego trudu, dla znacznej większości obywateli (powiedzmy dorosłych z wykształceniem co najmniej średnim), aby można było je egzekwować.
    5. W wielkim skrócie – prawo powinno być więc całkowicie zrozumiałe dla każdego absolwenta szkoły średniej – inaczej staje się ono tylko martwą literą, a próby jego egzekwowania przyjmowane są jako zamach na wolność jednostki i jej podstawowe prawa jako człowieka i obywatela, jako spisek prawników przeciwko reszcie ludności.
    5. Zgadzam się więc z tobą, iż z prawem jest tak samo jak z wieloma innymi rzeczami – w umiarze ono służy, ale w nadmiarze – szkodzi!. Przydał by się więc w Sejmie taki “typowy obywatel”, coś jak ten sierżant Najjaśniejszego Pana Cesarza Franciszka Józefa. Jeśli ten “typowy obywatel” zrozumiał by daną ustawę, to można by ją zatwierdzić, ale w przeciwnym przypadku to powinno się ją zwrócić do poprawy.
    Pozdr.

  67. Autor: herrkagan 25.03.09, 11:21

    W Australii wydawalem Acta Polonica Monashiensis
    wkajt.republika.pl/acta/left.htm
    na zasadzie tzw. samizdatu, czyli bez wyraznego pozwolenia wladz
    uczelni, ale za to z ISSN (1326-8562). Mialem za to pozniej sporo
    przykrosci od wladz uczelni, choc legalnie jako samodzielny
    pracownik naukowy mialem prawo do korzystania z drukarni
    uniwersyteckiej (wystarczyl tam tylko moj podpis na relatywnie malym
    zamowieniu)…
    Pozdr.

    ********************************************************

    Re: Jak wydać czasopismo naukowe?Jakieś doświadcz
    winoman 24.03.09, 19:58 Odpowiedz
    Nie znam standardów panujących w naukach medycznych, ale pismo służące głównie do publikacji WŁASNYCH wyników MUSI budzić spore podejrzenia, gdyż MUSI wywołać przypuszczenie „skoro publikują we własnym piśmie, to znaczy, że gdzie indziej nie są w stanie”. Nie lepiej znaleźć porządne pismo międzynarodowe specjalizujące się w historii medycyny?
    Pozdrawiam!

    ********************************************************

    Re: Jak wydać czasopismo naukowe?Jakieś doświadcz
    dala.tata 24.03.09, 20:23 Odpowiedz
    ojej, winomanie, przeczytalem twoj post: umknelo mi to. masz absolutnie racje:
    czasopismo zakladane w celu publikowania swoich tekstow jest niepowazne.

    i po co ja sie wysilalem w mojej powaznej odpowiedzi? eh, sflustrowalem sie, jak mowil porucznik X.

    ********************************************************

    Re: Jak wydać czasopismo naukowe?Jakieś doświadcz
    adept44_ltd 24.03.09, 20:28 Odpowiedz
    podpisuję się…

    ********************************************************
    Starczy?

  68. @zza kałuży
    I co w tym złego, że wydawałem (nie sam, ale we współpracy z innymi naukowcami z Australii i Europy) pismo naukowe, w którym zamieszczali swoje artykuły czołowi naukowcy z renomowanych wyższych uczelni z wielu krajów świata? I co w tym złego, że zamieszczałem w nim czasem także i moje własne artykuły? I widzę, że masz sporo czasu, gdyż dniami i nocami przeszukujesz sieć w poszukiwaniu informacji na temat mojej skromnej osoby. To może znajdziesz też i to pismo, a wtedy zobaczysz także, z czego było ono finansowane (dla mniej zorientowanych – nie z moich pieniędzy).
    No i jak z tą moją książką – istnieje ona czy też nie istnieje? Oto jest pytanie! (Szekspir).
    Szalom!

  69. Za wydawanie czasopisma „w którym zamieszczali swoje artykuły czołowi naukowcy z renomowanych wyższych uczelni z wielu krajów świata” każda normalna uczelnia swoich pracowników wynagradza a nie naraża ich na „sporo przykrości”.

    Albo nie byłeś nigdy pracownikiem żadnej normalnej uczelni albo te wypociny były takiej jakości, że normalna uczelnia z radością się ciebie pozbyła za próbę podszywania się pod jej wydawnictwo i próbę wykorzystania jej renomy do ulepszenia swojego resume.
    Każdy kto cichcem, po kryjomu, za plecami przełożonych daje w łapę drukarzowi aby mu jakąś kilkustronicową broszurkę w nakładzie 20 egzemplarzy machnął po godzinach gdy nikt nie widzi nie powinien się dziwić, że później ma przykrości.
    Zresztą opinie prawdziwych naukowców z forum GW są zgodne. Publikować cokolwiek w samizdacie jest niepoważne. Szczerze napisałeś, samizdat to coś wydrukowane w ukryciu, cichcem, w strachu, że władza wykryje. Bałeś się, że „twój” pracodawca się dowie? I przewidywałeś rekację szefa? Kagan-konspirator, a to pyszne! Na całe szczęście twoje publikacje miały pełno recenzji a do dzisiaj krytycy i literaturoznawcy cytują cię na lewo i prawo. Gratulacje za wpis na wikipedii o samym sobie. Też samizdat.

  70. @zza kałuży
    Od razu widac, ze nigdy w zyciu nie pracowales na wyzszym stanowisku niz robotniczym, a wiec nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie sa stosunki miedzy pracownikami naukowymi, i to praktycznie na calym swiecie, w tym wiec i „za kaluza”. Prawda jest zas niestety taka, ze w nauce tez liczy sie dzis glownie nie to, co kto wie, ale to, kto kogo zna.
    Poza tym, to w/w pismo bylo oficjalnie drukowane w drukarni uniwersyteckiej na podstawie oficjalnego, w 100% legalnego zamowienia, a finansowane ono bylo takze z innych oficjalnych zrodel, o czym mozna poczytac na drugiej jego stronie. Numer ISSN nadala mu zas biblioteka uniwersytecka. Inna sprawa, ze to sie nie podobalo wielu osobom z kartedry (department) na ktorej wowczas pracowalem, osobom ktorym sie po prostu nie chcialo nic robic (bo mieli tzw. tenure), a wiec kazdy, kto chcial cos zrobic, byl dla nich osobistym wrogiem, gdyz „wyskakiwal przed szereg”. Stad tez wynioslem sie z Monash tak szybko jak moglem, czyli gdy tylko dostalem oferte pracy na innym uniwersytecie.
    A na Wikipedii sam sie nie wpisywalem, gdyz takie numery tam juz od dawna nie przechodza. Wpisac tam zas moze np. wydawca ksiazki, a to jest juz zupelnie inna historia…

css.php