Rozmyślanie o gospodarce w skali makro jest starym grzechem. Rozpoczyna się od układania prostych równań zagregowanych wartości, kończy się wielkimi modelami wielorównaniowymi, których logiki nikt nie jest w stanie zrozumieć. Są one niezwykle wrażliwe na specyfikację i często nieprawidłowe, ale co najgorsze dają wielu ludziom poczucie, że gospodarka to takie dziwaczne radio z pokrętłami. Jedno pokrętło nazywa się polityka monetarna, drugie polityka fiskalna, trzecie polityka gospodarcza, czwarte polityka kursowa – i tak dalej. Skuteczne kręcenie tymi pokrętłami ma dostrajać to radio do najlepszej stacji i wydobywać z niego piękną muzykę.
W rzeczywistości jednak gospodarka przypomina jednak bardziej siedlisko mrówek. Każda zmiana pozycji pokrętła to nie dostrojenie mechanizmu, ale zburzenie kawałka mrowiska w nadziei, że mrówki (czyli my) odbudujemy je jeszcze piękniejsze i bardziej użyteczne.
Wyraźnie widać tutaj jak różne poglądy daje każda z tych perspektyw. Pierwsza – powszechnie używana i nadużywana – prowadzi do ciągłych zmian polityk w celu poprawiania wyników gospodarki. W tym podejściu „dostrajanie” gospodarki powinno mieć miejsce często i właściwie nic nie kosztuje. Zasadniczo majstrowanie przy gospodarce jest obowiązkiem rządzących. Drugie podejścia pochodzi do polityk ostrożnie zdając sobie sprawę, że ich używanie to przede wszystkim niszczenie utrudniające ludziom życie. Oczekiwany efekt i jego prawdopodobieństwo w odniesieniu do pewnych kosztów czynią użycie konkretnej polityki opłacalną lub nie. Do polityki makroekonomicznej podchodzimy zatem dużo bardziej ostrożnie ważąc każdą decyzję.
Jednak dużo łatwiej wszelkim inżynierom społecznym myśleć o gospodarce jak o radiu i proponować co raz dziwniejsze rozwiązania mające zapewnić nam dobrobyt. Część z nich określa się jako politykę gospodarczą rządu mającą prowadzić do rozwoju pewnych branż gospodarki. W szczególności postulowany jest rozwój przemysłu, łącznie z budowaniem fabryk przez państwo. W końcu to nowe miejsca pracy, eksport i bogactwo! Czyż nie? Nie.
Po pierwsze by zebrać pieniądze na te inwestycje konieczne jest ich zabranie już działającym firmom, co przekładałoby się na zatrudnienie i dochody, powodując spadek poziomu życia ludzi. W efekcie wzrost bezrobocia nastąpiłby zanim nowe fabryki zaczęłyby zatrudniać i wcale nie jest pewne, że zatrudniłyby one wszystkich nowych bezrobotnych. Do tego należałby się zastanowić co te nowe fabryki miałyby produkować. Tu mamy dwie główne szkoły.
Pierwsza z nich to miłośnicy przemysłu ciężkiego. Postulują oni budowę przemysłu na wzór PRL ze stoczniami, kopalniami i hutami etc. Drobny problem polega na tym, że musiałyby one konkurować z towarami produkowanymi w Azji. Aby utrzymać się na rynku musiałyby one płacić pracownikom mniej więcej tyle co u konkurencji, co w naszych warunkach nie jest możliwe. Zatem fabryki takie musiałyby być nieustannie dotowane z pieniędzy podatnika powodując dalsze spustoszenie w gospodarce. Alternatywą byłoby zamknięcie granic na wymianę międzynarodową, co byłoby jeszcze bardziej szkodliwe.
Druga grupa to fani innowacyjności. Według nich powinniśmy produkować w Polsce półprzewodniki, lasery, komputery kwantowe itd. Tu problemów tez jest kilka. Nawet jeśli w Polsce pojawiły się takie fabryki gotowe zatrudnić wszystkich bezrobotnych to poziom bezrobocia nie zmieniłby się w Polsce ani o włos (z dokładnością do sprzątaczy i dozorców). Bezrobotnych ludzi z kompetencjami pozwalającymi pracować w takiej fabryce po prostu u nas nie ma. Efektem byłby zatem import pracowników z innych krajów i wzrost płac osób najwyżej kwalifikowanych – którym i teraz nieźle się powodzi. Słowem zbudowanie wewnętrznej kompetencji do rozwoju takich przemysłów to program na dekady – nic nie dający ludziom dzisiaj, za to obarczających tych samych ludzi kosztami takiej polityki. Co nie znaczy, ze co raz nowocześniejszy i innowacyjny przemysł nie buduje się w Polsce w sposób organiczny. To jednak już praca mrówek, nie pokręteł.
Zasadniczo zatem drogą do dobrobytu nie są aktywnie stosowane „polityki”. To co należy robić to ułatwiać przedsiębiorcom budowanie gospodarki. Można to robić zapewniając stabilność uwarunkowań politycznych i prawnych (w przeciwieństwie do nieustannego nowelizowania prawa i kolejnych zrywów różnych polityk), sprawnej egzekucji tego prawa i odpolitycznienia obrotu gospodarczego. Innymi słowy nie przeszkadzać.
25 maja o godz. 2:00 9988
Pan Gospodarz znow powtazra stare neoliberalne bajki o tym, jak to owa „niewidzialna reka rynku” sama z siebie rozwiaze wszelakie problemy gospodarcze (i nie tylko). A prawda jest zas taka, ze mechanizmy rynkowe, zostawione same sobie, powoduja tylko koncentracje kapitalu (a wiec i bogactwa) w rekach malutkiej mniejszosci oraz cykliczne kryzysy nadprodukcji, a wiec takze bezrobocie i wszelakie zwiazane z nim negatywne zjawiska gospodarcze i spoleczne.
A co do polityki gospodarczej – podam tu przyklad Korei Poludniowej, ktora w kilkadziesiat lat zbudowala (praktycznie od zera) nowoczesny przemysl, konkurujacy dzis z reszta swiata, i to bynajmniej nie tylko dzieki niskim placom (one byly tam niskie tylko wtedy, kiedy ten kraj zaczynal sie uprzemyslawiac). Korea Poludniowa ma dzis zarowno ‚tradycyjny’ przemysl ciezki (huty, stocznie, fabryki samochodow etc.) jak tez i nowczesny przemysl elektroniczny i informatyczny (komputery, tzw. smartfony etc.), a zarobki i standard zycia sa tam dzis na poziomie Europy Zachodniej. Pytam sie wiec Pana Gospodarza, dlaczego Polska nie moglaby pojsc droga Korei Poludniowej, to jest zaczac wspierac swoj wlasny przemysl (poczatkowo takze przez cla importowe), w okresie jego tworzenia, az do momentu, gdy stanie sie on konkurencyjny? Przeciez Polska ma wciaz mnostwo ludzi z kwalifikacjami, ktorzy mogli by doslownie z dnia na dzien byc zatrudnieni w nowoczesnych fabrykach! Trzeba tylko wreszcie zrozumiec, ze na samych uslugach i malych przedsiebiorstwach nie da sie zbudowac nowoczesnej gospodarki, ze wymaga ona glownie nowoczesnego przemyslu, a tego sie nie da zbudowac bez interwencji panstwa.
25 maja o godz. 3:20 9990
@ Tomasz Kasprowicz
„Według nich powinniśmy produkować w Polsce półprzewodniki, lasery, komputery kwantowe itd. Tu problemów tez jest kilka. Nawet jeśli w Polsce pojawiły się takie fabryki gotowe zatrudnić wszystkich bezrobotnych to poziom bezrobocia nie zmieniłby się w Polsce ani o włos (z dokładnością do sprzątaczy i dozorców). Bezrobotnych ludzi z kompetencjami pozwalającymi pracować w takiej fabryce po prostu u nas nie ma.”
Widac ze Panu nakladli na tych studiach doktoranckich niezlych andronow.
Inzynierowie sa w kazdym rodzaju przedsiebiorstwa, czy to prywatnym czy panstwowym wylacznie w biurach (second floor). Manufacturing floor nalezy do klasy robotniczje niezaleznie od tego czy to jest w Ameryce, Korei, czy Bangladesz. Roznica jest jedynie w poziomie arogancji pomiedzy pietrem i podloga. W Korei na przyklad jest to blosko zera, podczas gdy w Ameryce w granicach lat swietlnych. Dlatego czlowiek z podlogi nie ma prawa niczego wymyslac, on ma tylko wykonywac polecenia. Chce Panu przypomniec ze klawiatury do komputerow jakies 30 lat temu niewiele sie rozniace od dzisiejszych produkowala w Polsce spoldzielnia inwalidow.
25 maja o godz. 7:19 9992
Jak się prywatnemu nie opłaca, nie opłaca się też państwowemu.
Co robi firma której się produkcja nie opłaca?
Bankrutuje. Albo trzeba do niej dopłacać.
To ja mam być współwłaścicielem jako obywatel i podatnik przedsiębiorstwa którego nie chciał prywatny i do którego mam dokładać?
To ja chcę sprzedać udziały, tylko kto kupi?
Czyż nie lepiej być w każdym ludzkim działaniu przynoszącym zysk udziałowcem, zamiast w fabrykach?
Ja bym wolał być takim wspólnikiem, co to jak są zyski to łapę wyciąga, a jak straty, to kieszeń zamyka.
Ba, ale kto tak może?
Tylko mafia i to..no.. państwo:)
To państwo głupie, ma się w ryzykowne interesy wdawać zamiast łapę po zyski wyciągać?
Widać głupie.
25 maja o godz. 7:44 9994
Do Marcina i Gospodarza
A kto powiedzial, ze w tych nowoczesnych fabrykach maja byc zatrudnieni glownie bezrobotni? Przeciez czasy budowania fabryk glownie w celu tworzenia miejsc pracy to juz przerabialismy – pod koniec II RP (rzady premiera Kwiatkowskiego) i w PRLu. Dzis nie buduje sie juz fabryk, aby w nich zatrudniac ludzi, ale zeby dawaly one produkcje, gdyz wiekszosc czynnosci w produkcji przemyslowej zostala juz dawno zmechanizowana i zautomatyzowana, a obecnie takze zrobotyzowana i skomputeryzowana. Dzis gra toczy sie bowiem o to, aby gospodarka danego kraju byla wysoce wydajna, wysoce dochodowa oraz wysoce konkurencyjna, co wymaga w olbrzymiej wiekszosci krajow przede wszystkim nowoczesnego przemyslu. A majac taki przemysl, to mozna sie bawic w tworzenie roznych pozornych miejsc pracy dla bezrobotnych (w tym nawet dla niezatrudnialnych bezrobotnych), np. w administracji (panstwowej i samorzadowej) czy tez w uslugach finansowych, albo po prostu placic porzadne zasilki bezrobotnym, i w ten sposob kupowac sobie spokoj spoleczny…
25 maja o godz. 8:04 9995
Do Parkera
Panstwo dziala inaczej niz prywaciarz. Panstwo (takie rozwiniete, a nie takie jak obecne polskie) nie patrzy bowiem (jak prywaciarz) tylko na dorazne zyski, ale na zyski w dluzszym okresie czasu, a wiec inwestuje w takie przedsiewziecia jak np. rozbudowa infrastruktury (drogi, koleje, energetyka, nauka, szkoly, szpitale etc.), ktore sa nieoplacalne dla prywaciarzy, gdyz wymagaja one duzych nakaladow kapitalu oraz zamrozenia go na dlugie lata, zanim zacznie on przynosic zyski.
25 maja o godz. 8:13 9996
trasat
„A co do polityki gospodarczej – podam tu przyklad Korei Polnocnej, ktora w kilkadziesiat lat zbudowala (praktycznie od zera) nowoczesny przemysl”
Masz rację, ale dyktator donek tego nie zrozumie
25 maja o godz. 8:49 10000
„Jak się prywatnemu nie opłaca, nie opłaca się też państwowemu.”
To by zasadniczo się zgadzało. Jak popatrzę na tramwaje, autobusy i pociągi to jak świat szeroki wszystko zyski przynosi aż prywatny nie nadąża do wora zbierać. Już nie mówiąc o szkołach. Jak nie zapłacisz to rachunków nie nauczą. I nie będziesz wiedział ile za kilometr drogi a przecież już bezpłatnych dróg nie ma.
Ile razy spłukuję sedes to z dumy rosnę, że ja taki mikrus, ale pan – bogatemu prywaciarzowi na moim gównie daję zarobić. By mu się nie opłacało to by tej rury mi w podwórko nie wkopał, no nie? Te głupie 100 lat temu…a on taki sprytny był, że nie tylko rurę wkopał ale jeszcze bieg rzeki odwrócił coby moje gówienko nie do jeziora ale od jeziora płynęło.
25 maja o godz. 9:56 10001
wiec inwestuje w takie przedsiewziecia jak np. rozbudowa infrastruktury (drogi, koleje, energetyka, nauka, szkoly, szpitale etc.), ktore sa nieoplacalne dla prywaciarzy, gdyz wymagaja one duzych nakaladow kapitalu oraz zamrozenia go na dlugie lata, zanim zacznie on przynosic zyski.
Nie są przeszkodą dla prywaciarza ani duże nakłady kapitału, przecież cały czas socjaliści mówią o wielkich korporacjach które miliardy… ani zamrożenie go na długie lata, na długie lata biznes inwestuje przecież, bzdurą jest też zanim zacznie przynosić zyski, to rozumowanie małego Kazia, biznesu zyski są zaplanowane na czas inwestycji, w ten czas się wlicza jej powstawanie a potem eksploatacja, jeżeli chodzi o czas zamrożenia zanim zacznie przynosić korzyści to państwowe dało przykład w PRL przeciągających się inwestycji albo wręcz nie dokończonych, w tym modelu rzeczywiście można mówić o zamrożeniu kapitału na długie lata a wręcz utopieniu go w błocie i tego prywaciarz rzeczywiście nie lubi.
My nie mówimy o infrastrukturze, która nie z powodu zysku powinna być państwowa, mogłaby być prywatna, podatki na drogi zamienić na opłaty i już. Ona musi być państwowa bo rzeczywiście są sprawy na które trzeba patrzyć z poziomu kraju, czy wręcz globalnie. Ale nie należą do nich przedsiębiorstwa, praktyka pokazała, że są marnotrawne i niewydajne.
Są takie ze względu na naturę człowieka, który dba tylko o swoje i 70 lat prania mózgów w ZSRR tego nie zmieniło.
25 maja o godz. 10:14 10002
@ trasat
„Dzis nie buduje sie juz fabryk, aby w nich zatrudniac ludzi, ale zeby dawaly one produkcje, gdyz wiekszosc czynnosci w produkcji przemyslowej zostala juz dawno zmechanizowana i zautomatyzowana, a obecnie takze zrobotyzowana i skomputeryzowana.”
Tak jest u Lema, w rzeczywistym swiecie nawet w tych najbardziej zautomatyzowanych liniach (wstawilem wczesniej link do Mercedesa) czlowiek zawsze bedzie potrzebny. Jego kwalifikacje sa wymagane coraz mniejsze, bo tylko pomaga w tych czynnosciach montazowych ktore sa dla robota nieporeczne, jak tez doglada czy robot sie nie rozstroil. Rowniez prototypy musza robic robotnicy, tego inzynier w biurze na komuterze nie zrobi, nawet gdy jest na komputerze protytyp wirtualny w 3D i tak zanim sie zacznie produkcja trzeba zrobic prototyp rzeczywisty oraz cale oprzyrzadowanie produkcyjne co wymaga niekoniecznie wysokich kwalifikacji gdy sie ma maszyny sterowane numerycznie do ktorych mozna przyuczyc. Programowanie ich to zupelnie inne zagadnienie, ktore zreszta tez nie wymaga wyzszego wyksztalcenia technicznego. Tak wiec do pelnej automatyzacji troche jeszcze duzo brakuje. Ludzki robot ciagle jest w stanie konkurowac z racji chociazby jego ceny.
25 maja o godz. 10:37 10003
Jego kwalifikacje sa wymagane coraz mniejsze,
Coraz mniejsze? Coraz większe właśnie. Sam piszesz „jak tez doglada czy robot sie nie rozstroil.”
25 maja o godz. 14:17 10008
Text jest tak naiwny, tak dziecinny ze nie da sie go komentowac. Kosprowicz oczywiscie nie wie jaka powinna byc rola rzadu i po co wogole jest rzad. Po co jest kraj po co jest panstwo. Ja uczylem sie tego w podstawowce.
Kasprowicz oczywiscie nie wie po co nalezy inwestowac w majatek trwaly. Nie wie jakie sa kryteria decyzji, nie wie nic o sposobach finansowania. Gdzie on sie chowal ??? Kto wie ??? Nie winie jego amerykanskiej zaszczuwalni. Na pewno makroekonomia tam obowiazywala. Ale dlaczego go wypuscili z tytulem doktora. Kasprowicz powinien tam studiowac dozywotnio.
W ciagu ostanich 24 lat Polska cofnela sie o jakies 50 lat. Kasprowicz jest tego przykladem.
25 maja o godz. 21:09 10015
@ parker
„Coraz mniejsze? Coraz większe właśnie. Sam piszesz „jak tez doglada czy robot sie nie rozstroil.”
Oczywiscie ze mniejsze. Naucz lakiernika recznie malowac samochod albo naucz robotnika sprawdzania czy robot nie zrobil zaciekow na nadwoziu?
Zeby nauczyc lakiernika porzadnie malowac nadwozie trzeba go uczyc sporo czasu nie tylko tego jak prowadzic pistolet, ale tez trenowac pewnosc jego reki i nie kazdy sie do tego nadaje. Podobnie wyglada sprawa w montazu elementow. Robot nie pomyli kolejnosci montazu, ale moze byc bug w programie ktory po dlugim czasie sie ujawni i to jest powod dla ktorego trzeba miedzy innymi czlowieka by ciagle kontrolowal to co robot robi zgodnie z programem.
26 maja o godz. 4:21 10021
Do Marcina:
Mercedes produkuje samochody luksusowe, czesto w krotkich seriach, a wiec w jego fabrykach nie wszystko jest jeszcze zautomatyzowane. Ale ja pisalem raczej o fabrykach produkujacych tanie, popularne autka w wielkich seriach (conajmniej kilkaset tysiecy rocznie), a tam, to juz dzis dominuja roboty i zautomatyzowane linie produkcyjne. Roboty sa juz dzis zreszta niezastapione w wielu czynnosciach, np. przy spawaniu nadwozi samochodowych, gdyz czlowiek nie jest w stanie, tak jak robot, wykonywac powtarzalnych czynnosci w dokladnie ten sam sposob przez kilkanascie godzin, dzien w dzien.
Oczywiscie, ludzie sa jeszcze dzis potrzebni i beda potrzebni jutro, np. do prac badawczo-rozwojowych, ale to bedzie tylko dla garstki najzdolniejszych i najbardziej kreatywnych ludzi (gora 10% populacji). A co bedzie z reszta ludzi? Jak sie zagospodaruje te wciaz roznace masy ludzi, ktorzy stana sie niezatrudnialni z tego powodu, ze prace, ktore oni dzis wykonuja, w przyszlosci (i to niedalekiej) beda wykowywac taniej, szybciej i lepiej maszyny? Przypominam, ze owe maszyny (np. komputery) zastepuja dzis nie tylko robotnikow, ale i urzednikow (np. kasjerow w banku) oraz graja w szachy lepiej niz najlepsi „zywi” szachisci swiata…
26 maja o godz. 4:34 10022
Do Parkera
Pokaz mi wiec prywatna firme, ktora dzis inwestuje w infrastrukture bez gwaracji ze strony panstwa? I zgoda, wielkie korporacje obracaja dzis miliardami dolarow czy euro, ale nic z tego pozytecznego dla zwyczajnych ludzi nie powstaje, a glownie dlugi, ktore sa powodem obecnego swiatowego krachu finansowego. Poza tym, to w latach PRLu wybudowano w Polsce cala mase fabryk, z ktorych to prywatyzacji do dzis utrzymuje sie obecny rzad RP (oraz utrzymywaly poprzednie, od Mazowieckiego zaczynajac) oraz miliony mieszkan, bez ktorych zwyczajni Polacy nie mieli by dzis gdzie mieszkac. Nie powtarzaj wiec tych bzdur o rzekomym marnotrawstwie w czasach PRLu, gdyz dzis to bez tych inwestycji z czasow PRLu, to zwyczajni Polacy mieszkali by w ziemiankach oswietlonych luczywami i jedli kartofle pieczone w ognisku, jesli prywatny wlasciciel lasu pozwolil by im na zebranie chrustu…
26 maja o godz. 4:37 10023
Do zza kaluzy
Pamietaj, ze najwieksze zyski przynosi sutenerstwo, handel narkotykami oraz tzw. zywym towarem oraz kasyna. Zgodnie z twoja logika, nalezaloby wiec wszystko inwestowac w domy publiczne, kasyna oraz handel narkotykami i niewolnikami… 🙁
26 maja o godz. 4:41 10024
Do zza kaluzy
A nie boisz sie ty jezdzic po tej swojej Ameryce – kraju az tak bogatym, ze mosty sie tam wala z tego nadmiaru bogactwa, gdyz jezdza po nich ciezarowki przeladowane zlotymi sztabkami?
26 maja o godz. 4:48 10025
Do Gospodarza
Myli Pan makroekonomie z ortodoksyjna poliytka gospodarcza, polegajaca glownie na manipulacji stopami procentowymi (polityka pieniezna) oraz stopami podatkowymi (polityka fiskalna albo, bardziej po polsku, podatkowa). Oczywiscie, takie „krecenie pokretlami gospodarki” przez wladze powoduje na ogol jeszcze wieksze rozstrojenie systemu zwanego gospodarka narodowa, poniewaz owa ortodoksyjna polityka gospodarcza oparta na jest na ortodoksyjnej, neoklasyczno-monetarnej teorii (makro)ekonomii, a ta jest zwyczajnie bledna, gdyz oparta jest ona na blednych, arbitralnie dobranych i nierealistycznych zalozeniach. A to chyba Pan wie, jako doktor nauk ekonomicznych, na dodatek z USA…
26 maja o godz. 6:15 10026
Marcin
25 maja o godz. 21:09
Ja to sobie myślę, że ty sobie jaja robisz.
Tak, zapalenie dziś papierosa nie wymaga umiejętności krzesania hubki albo rozpalania metodą drewno o drewno, kiedyś to trzeba było wiedzy i umiejętności do życia, dziś nawet kierpce w fabryce robią.
Teraz to można bez wykształcenia do roboty, nie to co kiedyś, do łopaty trzeba studiów było.
Pierdolisz:)
Jak ty się czytać i pisać nauczyłeś?
26 maja o godz. 6:22 10027
Do Pana Gospodarza
Dziwie sie, ze toleruje Pan tu wybryki takiego np. „parkera”. Cytuje z niego: „Pierdolisz:)
Jak ty się czytać i pisać nauczyłeś?”
26 maja o godz. 6:58 10029
@ trasat
To nie sa wybryki, powszechne schamienie w Polsce jest faktem. Im wiecej humanistow w spoleczenstwie tym lepsza znajomosc i wieksze bogactwo w doborze wulgaryzmow. Przyklad idzie z gory. Wybrancy tak rzucaja miesem ze od sluchania uszy puchna, oczywiscie tym ciagle jeszcze wrazliwym, bo cham w Polsce to jest „sol ziemii”, tym wiekszy im bardziej anonimowy. Niestety w tym powszechnym zachwaszczaniu jezyka jestesmy skazani na milczace akceptowanie, tak chce narod i nic na to nie poradzisz. Narod tez chce aby go oszukiwac, pozbawiac hamulcow moralnych, oduczac zasad moralnych, prostytuowac, narkotyzowac, rozpijac, oraz pozbawiac instynktu samozachowawczego, czyli generalnie samemu likwidowac panstwo, bo ono przeciez bez majatku narodowego i tak nie ma zadnego udzialu w rzadzeniu. Rzadzi tym panstwem niewidzialna reka rynku, ktora za kulisami kieruja sily likwidujace to panstwo. Najwazniejsze ze sie udal koncert Beyonce, swiat podziwia wspaniala publicznosc Warszawy. Polska zdala egzamin, nikogo na koncercie nie zabili chociaz mogli.
26 maja o godz. 7:51 10030
Narod tez chce aby go oszukiwac, pozbawiac hamulcow moralnych, oduczac zasad moralnych, prostytuowac, narkotyzowac, rozpijac, oraz pozbawiac instynktu samozachowawczego,
Tak, i oto mamy lewicową pruderyjność. Naród głupi, awangarda mądra co na blogu widać i słychać.
Tak więc obok zabrania wolności gospodarowania zabronią nam pić, przed trzynastą mam nadzieję albo jak wódki zabraknie i będzie na kartki, jak już była z opcja zamiany na słodycze, też na kartki.
Słodyczy na wódkę tylko nie zamieniali przeciwko czemu jako niepełnoletni licealiści protestowaliśmy, milicja nasz protest potraktowała serio i się afera zrobiła, ze szkoły mało nie wyleciałem.
O moralność trzeba zadbać, Kapitan Sowa czy inny Ormowiec da przykład, prostytucji zakazać, wszak to wolna inicjatywa, wziąć naród za pysk trzeba bo się pozwolił pozbawić instynktu samozachowawczego.
Wszystkie te zjawiska bardzo celnie Michnik opisuje w swoim sobotnim wstępniaku.
26 maja o godz. 7:59 10031
Na świecie spotyka się matołków, tępaków, głupców i szaleńców. (…) Powiedzmy, że osoba normalna to ktoś, kto ma w sobie rozsądną miarkę tych wszystkich składników, tych typów idealnych. (…) Geniusz to człowiek, który uruchamia w oszałamiający sposób jeden element, karmiąc go pozostałymi. (…)
Matołek nic nie mówi, toczy ślinę, jest spastyczny. Z powodu braku koordynacji przykłada sobie lody do czoła. Wchodzi od złej strony w drzwi obrotowe.
– Jak żyje?
– Radzi sobie. Właśnie dlatego jest matołkiem. (…) Z tępakiem sprawa jest bardziej złożona. (…) To złowiek, który mówi zawsze obok kieliszka. Chce mówić o tym, co jest w kieliszku, ale poniważ jest tak, jakby go nie było, mówi obok. Wyrażając to w terminach obiegowych, właśnie tępak popełnia gafy, zwraca się bowiem z pytaniem, jak się miewa małżonka, do faceta, któego żona dopiero co rzuciła. Tępak jest bardzo pożądany, zwłaszcza w towarzystwie. Wprawia wszystkich w zakłopotanie, ale później przysparza okazji do komentarzy.
W swej odmianie pozytywnej staje się dyplomatą. Mówi obok kieliszka, kiedy gafy popełniają inni, doprowadza do tego, że zmienia się temat rozmowy. (…) Tępak nie twierdzi, że kot szczeka, ale mówi o kocie, kiedy pozostali rozmawiają o psie. Myli reguły konwersacji, lecz kiedy myli je dobrze, bywa wyborny. Sądzę, że należy do gatunku na wymarciu, jest nosicielem cnót typowo mieszczańskich. (…)
Głupiec nie błądzi w zachowaniu. Błądzi w rozumowaniu. To człowiek, który mówi, że wszystkie psy są zwierzętami domowymi i wszystkie psy szczekają, ale koty są też zwierzętami domowymi, więc też szczekają. Albo że ponieważ wszyscy Ateńczycy są śmiertelni i wszyscy mieszkańcy Pireusu są śmiertelni, to mieszkańcy Pireusu są Ateńczykami.
– Co jest zgodne z prawdą.
– Tak, ale akcydentalnie. Głupiec wygłasza czasem twierdzenia słuszne, ale buduje je na fundamencie fałszywych przesłanek.
– Można głosić wnioski błędne, lecz przesłanki muszą być niewzruszone.
– W tym rzecz. W przeciwnym razie, po co byłoby tak się trudzić, by stać się zwierzęciem rozumnym? (…) Głupiec jest niezwykle zdradziecki. Tępaka poznaje się od pierwszego rzutu oka (nie mówiąc o matołku), podczas gdy głupiec rozumuje prawie tak samo jak pan i ja, tyle że z nieznacznym odchyleniem. Jest mistrzem paralogizmu.
Szaleńca rozpoznaje się natychmiast. To głupiec, który nie ma pojęcia o sztuczkach. Głupiec próbuje dowieść swojej tezy, ma logikę wykoślawioną, ale ma. Natomiast szaleniec nie ma żadnej logiki, zdąża od jednego krótkiego spięcia do drugiego. Dla szaleńca wszystko stanowi dowód wszystkiego. Szaleniec ma idée fixe i cokolwiek wpadnie mu w ręce, służy potwierdzeniu tej idei. Szaleńca rozpoznaje się po swobodnym podejściu do sprawy dowodu, po gotowości do szukania objawień. I wyda się to panu zapewne dziwne, ale szaleniec prędzej czy później zawsze wyciąga z rękawa templariuszy.
Fragmenty U.Ecco , Wahadła Foucaulta
26 maja o godz. 8:06 10032
@ trasat
„Oczywiscie, ludzie sa jeszcze dzis potrzebni i beda potrzebni jutro, np. do prac badawczo-rozwojowych, ale to bedzie tylko dla garstki najzdolniejszych i najbardziej kreatywnych ludzi (gora 10% populacji). ”
Moze bym powiedzial tak: domy mieszkalne, hale fabryczne, szoping centra, budownictwo wszelakie bedzie ciagle domena robonika a nie robota. Podobnie jak budowa samolotow pasazerskich, statkow, czy maszyn budowlanych i rolniczych. Jezeli natomiast chodzi o makroekonomie i dyskusje o tym czy gospodarka ma byc samoregulujaca organizacja mrowek zalezna od potrzeb rynku, tutaj trzeba jedna rzecz rozwazyc. Czy ta organizacja oddolnie doprowadzila do powstania Unii Europejskiej, czy tez byl to rezultat dzialania sil politycznych ktore w sposob nazwalbym przez paczkowanie powiekszaly odgornie nie pytajac o zdanie pojedyncze „mrowki” czy wola wspolny kolchoz, czy tez miec wlasne narodowe mrowiska. To nie wolna reka rynku doszla do wniosku ze aby sie utrzymac na coraz trudniejszym rynku gdzie rzadza giganci Europa musi ciagnac razem, bo inaczej Azja czy USA ja wyrzuca z peletonu.
Tak wiec skoro Polska uznala ze w kolchozie jest bardziej raznie, wobec tego teraz nie ma co filozofowac nad tym ze spodziewano sie lepiej a jest nie tak jak byc mialo. I nie ma co liczyc na to ze z tych uwarunkowan jest sens sie wycofywac. Federacyjnosc Unii Europejskiej bedzie miala miejsce, takie sa realia. Z jakim bogactwem w te federacje wejdzie Polska, taki bedzie miala w niej glos. Nie ma znaczenia czy w gremiach europejskich bedzie mniej czy wiecej Polakow, oni nie reprezentuja w tej organizacji kraju, oni reprezentuja calosc, czyli Unie. Tak jak pozory robia dzialacze zwiazkowi mowiacy wszem i wobec ze dzialaja dla zwiazkowcow, w rzeczywistosci robia to dla siebie.
Zatem poki ta federacja jeszcze nie istnieje panstwo ma ciagle szanse wyciagnac ten kraj na lepsza pozycje niz bylaby gdyby nic nie robic.
Tu trzeba przypomniec ze Francja i Niemcy dawno razem inwestuja w globalne przedsiebiorstwa takie chociazby jak Aerobus. Polska niestety nie potrafi zrozumiec ze firma Aerobus nie powstala z przypadkowego zadzialania niewidzialnej reki rynku. Za nia staly i nadal stoja interesy kilku krajow uczestniczacych w tym przedsiewzieciu, gdzie finansowanie z podatkow jest podstawa czemu nikt nie kladzie klod pod nogami, bo tam jest rozumne spoleczenstwo ktore nie wierzy w to ze im samoloty wyprodukuja Amerykanie.
To samo dotyczy innych dziedzin. Polska tylko wtedy zacznie dobrze prosperowac gdy zrozumie ze rzad musi byc gospodarzem a nie ksiegowym ktory rejestruje fakty. Wbrew temu co twierdzi gospodarz Polska potrzebuje makroekonomicznego sterowania recznego, jak to robia inne kraje, chociaz robia to bez rozglosu, wrecz przeczac temu, bo po co inni maja wiedziec co tak na prawde napedza lokomotywe unijna. Druga lokomotywa bylaby konkurencja, a tej pierwsza nie ma zamiaru ustapic.
26 maja o godz. 8:51 10034
Chciałbym spytać, czy w tym idealnym świecie bez kapitalistów, będą towary luksusowe?
Na przykład wina, lubię dobre wino, ale ono jest drogie.
Czy wtedy dobre będzie tanie, czy w ogóle nie będzie dobrego?
I kto będzie pił to dobre, w razie jakby było?
26 maja o godz. 10:51 10037
Do Parkera
1. Dobre wino nie musi byc wcale drogie a wiec dostepne tylko dla garstki bogaczy. We Francji, Hiszpanii, Portugalii, Wloszech, Grecji czy na Cyprze mozna calkiem tanio kupic doskonale wina – trzeba tylko sie na nich troche znac. Poza tym, to problemem dzis nie sa dobra luksusowe, a dobra niezbedne do zycia (podstawowe jedzenie, dach nad glowa, energia niezbedna do oswietlenia i ogrzania mieszkania etc.), na ktore nie jest obecnie stac coraz wiecej Polakow. Poza tym, to praktyczne rozwiazania problemu rozdzialu dobr luksusowych w przyszlym systemie obfitiosci dobr materialnych mozna znalezc np. u Lema (Powrot z Gwiazd).
2. Nie sądź inych po sobie. Nie kazdy nalezy do matołków, tępaków, głupców i szaleńców. Po za tym, to szaleniec moze myslec logicznie – ba, moze byc nawet wybitnym filozofem (Nietzsche), szefem silnego panstwa (Hitler) a nawet wybitnym matematykiem (Cantor). Znajdz wiec lepsze autorytety niz ten twoj nudziarz Ecco.
3. Michnik byl usuniety z partii (badz tez niedopuszczony do niej – tu informacje sa czasem sprzeczne) za odchylenie skrajnie lewicowe (inaczej mowiac, byl na on mocno na lewo od Biura Politycznego KC PZPR, a wiec tez np. od Tow. Wieslawa), a wiec nie bral bym na serio jego krytyki lewicowosci. A co do wolnosci gospodarowania – oznacza ona takze prawo do posiadania niewolnikow (oraz handlu nimi), prawo do produkowania narkotykow i handlowania nimi, oraz takze prawo do zatrudniania dzieci, takze jako „sex workers” oraz prawo do produkcji i rozpowszechniania pedofilskiej pornografii.
26 maja o godz. 11:23 10038
Do Marcina
1. Domy mieszkalne, hale fabryczne, centra handlowe i budownictwo wszelakie sa na razie ciagle domena robotnika , ale to nie znaczy, ze tak bedzie w przyszlosci.
2. Wspolczesna gospodarka nie jest systemem samoregulujacym sie. Rownie dobrze mozna by powiedziec, ze wspolczesne spoleczenstwo jest systemem samoregulujacym sie, a wiec wszelka jego regulacja przez panstwo jest dla tegoz spoleczenstwa wrecz szkodliwa, gdyz narusza ona naturalne dazenie tegoz spoleczenstwa do samoregulacji. A ze w wyniku tej samoregulacji, zginac musi czasem ponad polowa czlonkow tegoz spoleczenstwa? No coz, taka jest widac cena osiagniecia przez nie optymalnego stanu rownowagi… A bardziej na serio – doskonale tu widac, ze idee komunistyczne, anarchistyczne i liberalne sie tu wyraznie spotykaja, gdyz celem zarowno komunistow i anarchistow jak tez i liberalow jest likwidacja panstwa, tyle, ze z roznych pobudek ideowych (liberalom panstwo przeszkadza w robieniu interesow, komunistom i anarchistom przeszkadza zas przemoc aparatu panstwowego, pozostajacego w kapitalizmie na uslugach mniejszosci – tej majacej kapital).
3. W realnym swiecie nikt nie bierze dzis na serio tych (neo)liberalnych bajek o samoregulacji, wolnej konkurencji, niewidzialnej rece rynku etc., a wiec w Europie Zachodniej panstwa takie jak Niemcy i Francja zalozyly i dalej wspieraja produkcje samolotow poprzez firme Airbus, a podobnie robi rzad USA, wspomagajac czynnie firme Boeing oraz finasujac badania kosmiczne poprzez NASA a takze ratujac przed upadkiem (za pieniadze podatnikow) amerykanski przemysl samochodowy.
4. I zgoda, Polska potrzebuje czasem tego makroekonomicznego sterowania recznego, aby np. wyjsc z kolejnej recesji, ale najbardziej to potrzebuje ona planu na przyszlosc – glownie planu odbudowy polskiego przemyslu, aby mogl on konkurowac z przemyslem takich krajow jak Niemcy, Francja, Japonia i Korea Poludniowa, jako iz bez wlasnego przemyslu, to jestesmy skazani na bycie pokolonia Zachodu.
5. Zgoda, ze powszechne schamienie w Polsce jest faktem. Faktem jest tez, ze prasa brukowa (do ktorej dzis zalicza sie takze ‘Gazeta Wyborcza’) uwaza za sukces koncert zachodniej gwiazdki muzyki “pop”. No coz, w Starozytnym Rzymie wladza dostaczala ludowi chleba i igrzysk. Obecna polska wladze stac jest juz tylko na igrzyska, i to tylko dla wybranych! 🙁
Pozdr.
26 maja o godz. 11:47 10039
trasat, wiesz dlaczego tanie wino jest dobre?
Bo jest tanie i jest dobre.
Mnie się rozchodzi o dobra luksusowe?
Czy będą produkowane? A jak będą, kto będzie z nich korzystał?
Mercedesy i inne drogie limuzyny będą?
Są takie winnice, bardzo drogie dzisiaj, butelka parę tysięcy Euro, wykarczujecie?
Te winnice po co robią wina po kilkadziesiąt Euro, kilkaset, te dla bogaczy dzisiaj, kto je będzie pił?
Czy wolno będzie mieć pomoc domową zwana gosposią, komu będzie przysługiwała?
Czy to nie będzie wyzysk, że ta gosposia dla mnie pracuje, żebym ja na kanapie a moja żona u fryzjera.
Fryzjerzy będą?
26 maja o godz. 11:52 10040
„komunistom i anarchistom przeszkadza zas przemoc aparatu panstwowego,”
Komunistom przeszkadza?
Tym osadzonym chyba?
Bo nie tym co u władzy?
Jak bez przemocy pozbawić ludzi majątku?
Jak tak jak sobie czytam te wasze dyskusje, to jakbym do domu wariatów przez dziurkę od klucza zaglądał.
26 maja o godz. 12:30 10042
Parker podał definicje tępaka. Z autopsji.
26 maja o godz. 14:43 10043
parker
26 maja o godz. 11:47
Cena wina nie zależ od kosztów produkcji, tylko od snobizmu kupującego…..
A kawioru i tak dla wszystkich nie starczy.
Natomiast co do Mercedesów, to jakie są koszty produkcji i zbytu?
Być może marża zysku jest astronomiczna?
Istnieje coś takiego jak „etykieta roli”.
Nie wypada mieć taniego zegarka, przeciętnego samochodu, mieszkania w bloku osobie cieszącej się jakimś prestiżem z racji pełnionej funkcji. Dla nich są właśnie te ekstremalne ceny za limitowane serie produktów.
Tyle że prestiż można budować na innych fundamentach niż posiadanie……
Gruby portfel nie świadczy o klasie człowieka.
A niestety, w obecnym systemie panujących wartości, jest wyznacznikiem.
Chcieli to zmienić idealiści- Budda, Jezus, Mahomet.
Nie dało się….
26 maja o godz. 14:58 10044
wiesiek59
A ty obok kieliszka.
Ja się nie pytam komunistów od czego zależy cena wina, w komunizmie od uchwały plenum zależy, to wiem bo pamiętam.
Przecież strajki 70′ roku były po podwyżkach cen, więc dobrze pamiętam od czego zależy cena, od uchwały.
Ja się pytam, czy dobra luksusowe będą w ich świecie pozbawionym wyzysku i czy będą gosposie.
Bo że gówna nie będzie, w sensie latryn i szamba, to mi jeden odpowiedział.
Ale czy będą Rolls-royce, jakkolwiek by się nie nazywały, Czajki.
A cena wina zależy od kosztów produkcji jak każdego produktu, to mity.
Są wina spekulacyjne, w ich przypadku koszt produkcji jest do pominięcia, a decyduje tylko relacja popytu do podaży przy bardzo ograniczonej podaży, ale to ułamek promila światowej produkcji.
26 maja o godz. 15:16 10045
kostek
Podałem definicję tępaka nie z autopsji tylko z U.Ecco.
Co o tobie powiedzieć, jak ci wyszło, że z autopsji?
Ecco takie przypadki zostawia medycynie chyba, upośledzenie umysłowe?
26 maja o godz. 17:37 10046
parker
26 maja o godz. 14:58
Jak zwykle trywializujesz……
Cała stratyfikacja społeczna oparta jest na reglamentacji dostępu do dóbr.
Gospodarka niedoboru jest inna niż gospodarka nadmiaru.
Stary system trzeba zastąpić będzie nowym, gdyż powoli wyczerpywane są jego możliwości.
Pytaniem jest- jaki będzie to system?
Linux powstał w oparciu o całkiem inną filozofię.
Drukarka 3D również może zmienić sposób zaspokajania potrzeb.
A kawior i Porsche nie dla wszystkich, niestety……
Komunizm jako teoria- bo nigdzie nie został wprowadzony REALNIE- zakładał właśnie taki stan. Nie jest problemem wyprodukowanie podstawowych towarów, a wykorzystanie potencjału zawartego w człowieku.
Człowiek przy taśmie nie ma szans się zrealizować- pochłonięty walką o byt, nie ma sił i czasu by na przykład tworzyć…..
26 maja o godz. 20:13 10048
@ Wiesiek59
„Cała stratyfikacja społeczna oparta jest na reglamentacji dostępu do dóbr.
Gospodarka niedoboru jest inna niż gospodarka nadmiaru.”
W tym gospodarka niedoboru charakteryzuje sie nadmiarem pieniadza na rynku podczas gdy gospodarka nadmiaru charakteryzuje sie niedoborem pieniadza na rynku. Zarowno jedna gospodarka jak i ta druga wymaga regulacji, bo inaczej sama sie nie wyreguluje. Tam gdzie jest niedobor dobr a nadmiar pieniadza trzeba ograniczac jego emisja i produkowac dobra, natomiast tam gdzie jest ich nadmiar trzeba emitowac pieniadz. W pierwszym przypadku jest to zadanie prostsze, bo doprodukowanie towaru to dodatkowe miejsca pracy, w drugim przypadku inflacja to zabranie pieniedzy tym ktorzy nimi steruja posiadajac je w nadmiarze, a oni na to nigdy nie pozwola.
26 maja o godz. 20:29 10049
‚W pierwszym przypadku jest to zadanie prostsze, bo doprodukowanie towaru to dodatkowe miejsca pracy, w drugim przypadku inflacja to zabranie pieniedzy tym ktorzy nimi steruja posiadajac je w nadmiarze, a oni na to nigdy nie pozwola.’
Tak więc zbierze się Biuro Polityczne i zdecyduje czy doprodukować, czy dodrukować.
Zgaduję idąc w zakład, że zdecyduje dodrukować, wszak to łatwiejsze niż doprodukować.
Ile ten internet dostarcza rozrywki, boki zrywać
26 maja o godz. 21:48 10051
@ parker
„zbierze się Biuro Polityczne i zdecyduje ”
Zgadza sie, biuro polityczne zdecyduje czy wprowadzic nowy manewr gospodarczy, to znaczy przejsc od zielonej wyspy do drugiej Korei, bo Japonia juz byla. Problem tylko w tym ze to biuro jest sklocone wewnetrznie bo trzech muszkieterow ktorzy mieli byc razem, teraz walcza przeciwko sobie. Tymczasem sfrustrowany lud zaczyna sie odwracac w kierunku PiS, SLD dokonujac tym samym kolejnego wyboru pomiedzy dzuma i cholera latajac miedzy nogami okraglego stolu w ktorym gruba kreska zakreslila spoleczenstwu warunki w ktorych wybor jest tylko taki, gdzie alternatywami sa dzuma albo cholera. Innych opcji nie ma. Chyba ze moze byc mutant: dzumo-cholera, ale na to sie nie zanosi, bo te dwie sie nigdy nie zgodza wspolpracowac.
27 maja o godz. 2:36 10054
Do Marcina i Wieska
1. Kazda gospodarka, jaka znamy z przeszlosci i terazniejszosci, byla i jest gospodarka niedoboru, tyle, ze ow niedobor objawjal sie w kapitalizmie i wczesnejszych ustrojach (niewolnictwo i feudalizm) jako brak popytu na wyprodukowane towary (czyli inaczej jako niedobor pieniadza wsrod wiekszosci konsumentow), a w tzw. realnym socjalizmie jako brak towarow na rynku, gdyz konsumenci dysponowali wowczas relatywnie zbyt duza iloscia pieniadza w stosunku do wartosci towaru znajdujacego sie na rynku.
2. Zgoda Marcin, ze doprodukowanie towaru to dodatkowe miejsca pracy, tyle, ze obecnie mamy zdecydowanie nadmiar towaru na rynku, a wiec jedyna droga na doprowadzenie gospodarki do rownowagi jest dzis przekazanie dodatkowych pieniedzy dla konsumentow, co mozna zrobic np. przez wypuszczenie dodatkowego pieniadza na rynek, ale jeszcze lepiej przez sprawiedliwsza redystrybucje juz wypracowanego dochodu, tak aby ci, ktorzy wytwarzaja realne dobra i uslugi, mieli takie dochody, aby bylo ich stac na kupowanie tychze realnych dobr i uslug.
Do Wieska
1. Zgoda, ze komunizm jako teoria (bo przeciez nigdzie nie został on jeszcze wprowadzony REALNIE w zycie), zakłada dystrybucje dobr glownie wdlug potrzeb konsumentow. Nie jest bowiem nawet juz dzis problemem wyprodukowanie podstawowych towarów w ilosciach zaspokajajacych potrzeby konsumentow, a dstrybucja tychze istniejacych juz towarow oraz wykorzystanie potencjału zawartego w człowieku. Kapitalizm tego potencjalu nigdy zas nie wykorzystal i nigdy go tez nie wykorzysta, gdyz człowiek przy taśmie nie ma szans się zrealizować – pochłonięty walką o byt, nie ma on sił i czasu aby na przykład tworzyć.
27 maja o godz. 2:48 10055
Do Parkera
1. Inflacja to nie jest zabieranie pieniedzy, a wrecz przeciwnie, ich rozdawanie. Tyle, ze zwiekszonej ilosci pieniadza nie towarzyszy podczas inflacji zwiekszona podaz realnych towarow. Inflacje mamy zreszta w Polsce i dzis – realnie conajmniej 10% w skali roku.
2. Komunizmu nigdzie na swiecie jeszcze nie bylo, a ceny na podstawowe dobra w tzw. realnym socjalizmie ustalala wladza – podobnie byo zreszta w USA i UK podczas wojny. Cena na olbrzymia wiekszosc win znajdujacych sie na rynku zalezy zas glownie od kosztow jego produkcji. Zas to, o czym ty piszesz, czyli spekulacyjne ceny ulamka procentu win znajdujacych sie na rynku, nie ma przeciez zadnego znaczenia dla 99.99% konsumentow, ani tez dla realnej gospodarki. Ceny na te wina nie ksztaltuja sie bowiem racjonalnie, a sa tylko sztucznie windowane przez posrednikow, a celu maksymalizacji przez nich zysku. Podobnie jak z tymi najdorozszymi winami jest tez np. z dzielami sztuki, gdzie takze koszta produkcji sa (na ogol) niewspolmiernie niskie w stosunku do ich ceny rynkowej. Ale wystarczy tu zmiana mody, i moze sie okazac, ze nikt nie chce kupowac tych przecenionych win czy tez dziel sztuki… Stad tez ksztaltowaniem sie cen na takie lusksusowe dobra nie zajmuje sie teoria ekonomii, a psychologia.
3. Znow myslisz komunizm ze stalinizmem oraz obrazasz innych uczestnikow tej dyskusji. 🙁
4. Nkt tu nie mowi o pozbawianiu ludzi uczciwie zarobionego majatku, a tylko o odebraniu zlodziejom tego, co oni ukradli innym, uczciwym ludziom.
5. Najtansze wino na ogol jest podlej jakosci. Mowa tu byla zas o winie w cenie przecietnej, ktore w wielu krajach poludnia Europy ma doskonala jakosc, praktycznie nie gorsza od win majacych cene 10 i wiecej razy niz przecietna.
6 A po co komu te dobra (super)luksusowe? Poza tym, to definicja luksusu nie jest precyzyjna, np. nie kazdy Mercedes jest luksusowy, a prawdziwym problemem jest dzis zapewnienie kazdemu czlowiekowi minimum egzystencji, a nie dystrybucja luksusow. Chialbym zyc w takim systemie, w ktorym jedynym realnym problemem bedzie dystrybucja tych najdrozszych win oraz luksusowych limuzyn. Na razie mamy zas w Polsce olbrzymie bezrobocie, bezdomnosc, powszechna biede oraz zapasc demograficzna i masowa emigracje. To sa realne problemy, ktorych ty wyraznie unikasz, starajac sie skierowac dyskusje na uboczne tory dywagacji o luksusach.
7. I kto tu mowi o karczowaniu winnic? Wystarczy np., ze kazdy bedzie mogl raz na jakis czas nabyc butelke tego najlepszego wina, jesli bedzie mial na to ochote. A pomoc domowa bedzie w przyszlosci po prostu zbedna, gdyz beda dostepne roboty, pomagajace w gospodarstwie domowym. Juz dzis mamy przeciez automatyczne pralki, chlodziarki czy tez odkurzacze. I wracajac do pomocy domowych – jesli nie bedzie bezrobocia, to taka praca pomocy domowej bedzie wysoko platna, a wiec nie widze tu zadnego realnego problemu. Problemem bedzie wtedy raczej znalezienie i utrzymanie takiej pomocy!
8. I co ma tu do rzeczy fryzjer? Jesli beda chetni na uslugi, to dlaczego mieli by oni byc zakazani? W PRLu to mnie wrecz kierowano do fryzjera, jesli zjawilem sie na Studium Wojskowym z nieco tylko zbyt dlugimi wlosami!
9. Dzisiaj tez mamy w Polsce Biuro Polityczne, tyle, ze sie ono inaczej nazywa i obraduje czesto nie w Warszawie, a w Brukseli, a jego decyzje wplywaja tez i na poziom cen. W jego sklad wchodzi zas m. in. niejaki P. Rostowski (wl. Rothfeld) potomek m. in. brytyjskich kolonialistow, teskniacy wyraznie za “dawnymi dobrymi czasmi”, gdyz czarni byli sluzba, a jak sie zbuntowali, to sie ich po prostu wybijalo do nogi (p. dzisiejsza “Wyborcza”).
27 maja o godz. 9:00 10058
Nie jestem specjalistą ale zdaje się, że przytłaczająca większość przychodów podatkowych pochodzi z podatków pobieranych nie od przedsiębiorców ale od osób prywatnych.
Ot choćby tu można zobaczyć: http://www.pit.pl/aktualnosci-podatkowe/2011/archiwum-2011-v/0905-ile-panstwo-zarabia-na-podatkach-9854/
27 maja o godz. 9:47 10060
Cały długi wpis tylko po to, żeby po raz kolejny powtórzyć starą śpiewkę lobbystów działających na rzecz jednej, dość wąskiej, ale za to wpływowej, grupy społecznej. Naprawdę żenujące, że blog na którym publikowane są tego rodzaju wpisy (kompletnie niemerytoryczne, ale za to propagandowe) sygnowany jest znakiem Polityki.
27 maja o godz. 9:58 10061
Do malla – a co ma do tematu tej dyskusji pochodzenie przychodow podatkowych? Dawniej, za czasow PRLu, to panstwo polskie utrzymywalo sie przeciez glownie z przychodow pochodzacych ze swojego wlasnego majatku. Pozniej ten majatek oddano za bezcen prywatnym wlascicielom (zreszta glownie niepolskim), a teraz jest zdziwienie wsrod takich „ekspertow” jak np. Balcerowicz czy Rostowski, ze panstwo ma za male dochody w stosunku do swoich potrzeb. A wystarczylo przeciez nie oddawac za darmo swojego majatku, szczegolnie produkcyjnego!
27 maja o godz. 10:27 10063
Oto, jak wygląda państwo zorganizowane według marzeń pana Kasprowicza i jego kolegów-korwinistów:
http://wyborcza.pl/1,75478,13987883,Wykurzanie_lokatorow___intratny_biznes__Bank_placil.html
27 maja o godz. 10:33 10064
Raz jeszcze przypomne Panu Gospodarzowi, ze pomylil on dwie, bardzo rozne sprawy:
1. Polityke panstwa polegajaca na manipulowaniu sektorem finansowym czyli wirtualnym (glownie polityka fiskalna czyli podatkowa oraz polityka monetarna czyli pieniezna), czyli owe „makroekonomiczne krecenie galkami radia zwanego gospodarka” (konkretnie galka z nazwa ‚stopy procentowe’ oraz galka z nazwa ‚stopy podatkowe’) oraz
2. Polityke gospodarcza polegajaca na aktywnosci panstwa w realnym sektorze gospodarki, polegajaca glownie na wspomaganiu przemyslu krajowego, a nawet bezposrednim inwestowaniu panstwa w budowe i modernizacje zakladow przemyslowych.
Ta pierwsza polityka oddzialywuje wiec teraz wlasciwie tylko na wirtualny dzis przeciez sektor finansow, a wiec jest ona z definicji nieskuteczna, gdyz ostrozne zmiany stop procentowych i podatkowych nie sa w ogole zauwazalne przez realny sektor gospodarki, a zbyt nagle prowadza na ogol do szybkiego do jej rozstrojenia, szczegolnie, ze rzad dziala tu wlasciwie w ciemno, gdyz dane na temat gospodarki, ktorymi on dysponuje, sa na ogol nieaktualne i niedokladne, a bardzo czesto wrecz sfalszowane (np. dane GUSu na temat bezrobocia czy inflacji).
Jesli wiec panstwo chce dokonac realnych zamian w gospodarce, to musi w nia inwestowac, a to z kolei wymaga, aby panstwo mialo ku temu odpowiednie srodki. Latwo jest sie wiec domyslec, ze rozwiazanie drugie, ktore jest jedynie skuteczne, nie jest mozliwe, dopoki wladze sa pod wplywem zgubnej ideologii (neo)liberalnej.
27 maja o godz. 10:46 10065
@Trasat: ano podważa podstawowy zarzut Gospodarza tj. „trzeba wpierw zabrać przedsiębiorcom”.
Ale z Tobą rozmawiać nie ma sensu. EOT.
27 maja o godz. 11:25 10066
Do ‚mall’
Czyzbys byl kolejnym na tym blogu, ktory potrafi uzywac tylko argumentcji typu ad personam? I dlaczego uwazasz, ze dyskusja ze mna nie ma sensu? Przeciez cie podczas niej nie obrazam!
Zgoda, znaczna czesc dochodow z tytulu podatkow pochodzi od osob prywatnych, ale to nie znaczy, ze podatki pobierane od przedsiebiorcow sie nie licza.
Poza tym, to uwazam, ze nalezy opodatkowac nie zyski firm, ktore przeciez tak latwo jest zanizyc, a obrot, ktory trudno jest ukryc, a za to pomagac bezposrednimi dotacjami tym firmom, ktore inwestuja w swoj rozwoj, zamiast ‚przejadac’ zyski. Tyle, ze musza to byc inwestycje realne, a nie wirtualne (np. w akcje na gieldzie). A jesli chodzi o osoby prywatne, to jestem raczej za opodatkowaniem ich majatku, a nie dochodow (poza podatkiem od zakupu towarow luksusowych, szczegolnie z importu). Chodzi mi bowiem o zaktywizowanie gospodarki a nie o maksymalizacje dochodow z podatkow. Ale ja mysle kategoriami panstwa i narodu, a nie kategoriami interesow rzadzacych nami elit.
27 maja o godz. 14:32 10067
„Nie jestem specjalistą ale zdaje się, że przytłaczająca większość przychodów podatkowych pochodzi z podatków pobieranych nie od przedsiębiorców ale od osób prywatnych.”
Raz, firmy też płacą VAT oraz akcyzę.
Dwa, to że, płacą mniej CIT niż PIT może wyniikać albo z inwestowania, albo z transferów za granicę. Polski szary podatnik nie ma możliwości ani jednego ani drugiego, niestety …
Trzy, bez firm nie byłoby sporej części wpływu z PIT/ZUS.
Obciążanie pracy podatkami to zabieranie równocześnie i firmie i pracownikowi.
„podstawowy zarzut Gospodarza tj. „trzeba wpierw zabrać przedsiębiorcom”. ”
Gdzie Gospodarz postawił taką tezę?
27 maja o godz. 18:07 10070
trasat
27 maja o godz. 11:25
1. „Poza tym, to uwazam, ze nalezy opodatkowac nie zyski firm, ktore przeciez tak latwo jest zanizyc, a obrot, ktory trudno jest ukryc, a za to pomagac bezposrednimi dotacjami tym firmom, ktore inwestuja w swoj rozwoj, zamiast ‘przejadac’ zyski. Tyle, ze musza to byc inwestycje realne, a nie wirtualne (np. w akcje na gieldzie).” – tu się jak najbardziej zgadzam. Wielkokrotnie stykałem się z działaniami, służącymi zawyżaniu kosztów czyli minimalizowania zysku. Pisałem o tym wcześniej, więc nie będe się powtarzał.
2.” A jesli chodzi o osoby prywatne, to jestem raczej za opodatkowaniem ich majatku, a nie dochodow” – jak to rozumieć ? Czy np. jednym z nich ma być podatek katastralny ? A jeśli tak to ”
– ile razy można płacić za to samo – budując dom zapłaciłem VAT w materiałach użytych do budowy oraz płacąc za usługi rzemieślników i firm wykonujących pracę zwiazane z budową i wykończeniem domu. Oczywiście z tych to, moich pieniędzy firmy te zapłaciły podatek dochodowy jaki ZUS itp.
– płacę już podatek od nieruchomości ale on jest raczej od „ilości” a nie wartości
– kto i jak ma wyceniać wartość mojej nieruchomości ? Na podstawie cen rynkowych ?
G… , za przeproszeniem obchodzi mnie wartość rynkowa mojej posesji – dla mnie, póki mieszkam ma przede wszystkim wartość użytkową, także sentymentalną ( tato go budował a ja, jako młody chłopak zasuwałem jako pomocnik murarza, tu była moja noc poślubna, tu się rodziły moje dzieci, umierali rodzice – czy też będą tę „wartość” wyceniać jaki stawki wprowadzać ?) Wartością rynkową zainteresuję się , gdy będe chciał sprzedać a wtedy jest, zdaje się podatek od czynności cywilno-prawnych.
Podatek od majątku dyskryminuje ludzi oszczędnych, którzy ze swych dochodów tworzą coś nowego a preferuje akich, co to na bieżaco, przepiją, przełajdaczą to, co zarobią.
Dlatego się z Tobą w tej sprawie nie zgadzam. Jestem za podatkiem od dochodów, progresywnym, z ulgami. Przecież wielkie majątki powstają z wielkich dochodów.
27 maja o godz. 18:44 10071
Panowie – o co się kłócicie ?
Przecież te wszystkie podatki w rachunku ostatecznym opłaca konsument jako ostatnie ogniwo w tym całym korowodzie !!!
Tak mi się wydaje – a może bzdury plotę?
Jak przedsiębiorcy nie starcza może oznaczać , że :
– źle skalkulował cenę swego produktu – można powiedzieć , ze rynek dyktuje cenę lecz gdyby konsument więcej zarabiał, stać byłoby go na zapłacenie wyższej ceny
– ma za duże jednostkowe zużycie ( ilościowo i/lub wartościowo ) materiałów
– ma za wysoki jednostkowy nakład ( ilościowy i/lub wartościowy) kosztów robocizny – niska wydajność,
– nieefektywnie niewykorzystuje swój potencjał produkcyjny – za mała skala produkcji w stosunku do potrzeb rynku lub zdolności produkcyjne przewyższają jego zapotrzebowanie.
27 maja o godz. 20:29 10073
@trasat
Niczego nie mylę. Obydwie polityki (fiskalno/monetarna i gospodarcza) to kręcenie gałkami. Obie zakłócające życie ludzi bo jak Pan słusznie zauważa rząd na inwestycje potrzebuje kapitału. A skąd go bierze? Zabierając firmom prywatnym – niszcząc ich inwestycje. A jak pokazuje statystyka są to zwykle inwestycje chybione.
@MMK
Firmy płacą akcyzę, nie płaca VAT (poza drobnymi wyjątkami)
27 maja o godz. 20:55 10074
Tomasz Kasprowicz
27 maja o godz. 20:29
„Firmy płacą akcyzę, nie płaca VAT (poza drobnymi wyjątkami)”
A co firmy odprowadzają 25-go dnia każdego miesiąca do Urzędu Skarbowego – składkę na biednego dziadka ?
Szef nam tłumaczy, że wypłaty się spóźnią bo musi zapłacić VAT a tymczasem, jak tu widać w konia nas robi. Taki gnojek !!!
27 maja o godz. 21:31 10075
„Firmy płacą akcyzę, nie płaca VAT (poza drobnymi wyjątkami).”
Nie do wiary !!!
To oznacza ze firmy sa gowno warte. Firma ktora nie placi VAT-u nie stwarza zadnej wartosci. Takie firmy nie powinny istniec. (poza drobnymi wyjatkami)
(VAT – value added tax – to podatek od stworzonej wartosci.)
27 maja o godz. 22:44 10076
@ Tomasz Kasprowicz
„A jak pokazuje statystyka są to zwykle inwestycje chybione.”
Czy nie zastanawia Pana dlaczego statystyka pokazuje ze sa to zwykle inwestycje chybione? Ja uwazam ze ludzie nie sa inni panstwowo i prywatnie.
Owszem niektorzy politycy mowia: prywatnie uwazam to a oficjalnie tamto.
Niemniej kto jest uczciwy w prywatnych sprawach jest i uczciwy w sprawach panstwowych. Kto jest kompetentny w sprawach prywatnych to jest kompetentny w sprawach panstwowych. Czyli jak z tego wynika jest jakas niezrozumiala niechec do panstwa wynikajaca nie z tego iz prywatnie godpodaruje sie dobrze a panstwowo zle. To wynika z tego ze polityka sie zajmuja w Polsce (bo mysle ze te statystyke Pan bierze z Polski) ludzie niekompetentni, nieuczciwi, hohsztaplerzy i oszusci. Inaczej nie byloby roznicy w tym co panstwowe a co prywatne. Zreszta wieloudzialowa spolke akcyjna trudno nazwac przedsiewzieciem prywatnym. Takie spolki tez bywaja hohsztaplerskie. Ostatni kryzys w USA pokazal ze prywatne spolki potrafia byc tak samo nieuczciwe jak przedsiewziecia panstwowe.
28 maja o godz. 5:41 10080
Do Marcina
Otoz to – ostatni kryzys w USA pokazal ze prywatne spolki potrafia byc tak samo nieudolne jak przedsiewziecia panstwowe. Pisalem zreszta nie raz i nie dwa, ze dzis nie ma w sektorze ‘big biznesu’ podzialu na frmy prywatne i panstwowe, gdyz dzis w kazdej duzej (a czesto tez i w sredniej) firmie wlasnosc jest oddzielona od zarzadzania (pisal o tym juz jakies pol wieku temu wybitny amerykanski ekonomista J.K. Galbratith). Poza tym, to duza frma nie moze dzis dzialac bez porozumienia z wladzami kraju (krajow), w ktorym (ktorych) ona operuje. Pan Kasprowicz zas z uporem godnym lepszej sprawy udaje, ze zyjemy jakies 200 lat temu, kiedy to rzeczywiscie gospodarka swiatowa przypominala ta, opisana przez Adama Smitha w jego “Bogactwie narodow”.
28 maja o godz. 5:50 10081
Do axioma i kaesjota
Jelsi firma nie placi VATu (podatku od wartosci dodanej – Value Added Tax), to znaczy, ze nie wytwarza ona (‘nie dodaje’) zadnej nowej wartosci. To chyba jest wrecz oczywiste, ale, jak widzimy, nie dla kazdego…
Do kasesjota
1. Podatki placa zarowno firmy jak tez i konsument. Ogolnie rzecz biorac firmy placa dzis podatki od zysku (CIT) a konsumenci oprocz podatku od konsumpcji (jakim jest de facto) VAT, placa takze podatek od osobistych dochodow (PIT).
2. Powodow, dla ktorych firmy bankrutuja jest chyba wiecej niz na niebie gwiazd, ale najwazniejszym z nich jest brak popytu, spowodowany nadprodukcja, czyli inaczej tym, ze konsumenci (dokladnie zas ich olbrzymia wiekszosc) nie maja dosc pieniedzy, aby zaspokoic swe potrzeby (a mowa jest tu o elementarnych potrzebach, tych z fundaemntow ‘piramidy’ potrzeb Maslow’a).
3. Widze, ze zgadzamy sie co do potrzeby opodatkowania obrotow, a nie zyskow firm (gdyz dzias jest zbyt latwo firmie ukryc swe rzeczywiste zyski).
4. Podatek od nieproduktywnego majatku zastapil by VAT oraz (dla olbrzymiej wiekszosci ludnosci) PIT, tak, ze olbrzymia wiekszosc konsumentow by na tym zyskala. Zamiast VATu wprowadzilbym zas podatek od towarow luksusowych, ktory jednak dotyczylby tylko gora 10% ludnosci, czyli tych, ktorych stac jest na prawdziwe luksusy (np. najdrozsze samochody czyli w cenie ponad 100 tys. zl, domy czy apartamenty w cenie ponad milion euro, zlota bizuteria, kamienie szlachetne etc.).
5. W Polsce (a tym bardziej na Zachodzie) od dawna jest znana instytucja rzeczoznawcy wyceniajacego wartosc nieruchomosci. Cena rynkowa jest przy tych szacunkach tylko jednym z czynnikow wplywajacych na wysokosc tegoz szacunku.
6. Podatek od majatku nie obejmowalby (w zasadzie) majatku pochodzacego z pracy wlasnych rak i wasnego umyslu. I ja tez jestem za podatkiem od dochodów, progresywnym ale bez ulg, tyle, ze zaczynajacego sie od conajmniej mediany dochodu, a wiec obejmujacego tylko tych, ktorzy zarabiaja ponad przecietna (mediana jest tu lepszym wskaznikiem niz srednia arytmetyczna, ktora to sztucznie zawyzaja najwiecej zarabiajacy), z wysoka progresja w miare posuwania sie w gore skali dochodow. Ulg podatkowych nie przewiduje, gdyz zbyt latwo jest nimi manipulowac, szczegolnie najbogatszym. I nie obawial bym sie ucieczek do tzw. rajow podatkowych, gdyz pozwalal bym na dzialanie w Polsce tylko firmom zarejestrowanym w Polsce i tu placaym podatki, a nie np. na Cyprze czy Bahamach. Jesli ktos z obywateli RP chce miec firme na Cyprze czy Bahamach – prosze bardzo, ale niech sie wtedy przeniesie na te wyspy i tam robi swoje interesy. A jak ktos chce robic interesy w Polsce, to musi miec firme zarjestrowana w Polsce, a transfer zyskow za granice dozwolony powinien dopiero po oplaceniu podatku od tegoz transferu. Wiem, ze to sie nie spodoba polskim “ludziom interesu’, ale ja mysle w kategoriach dobra panstwa i narodu, a nie garstki bogaczy.
28 maja o godz. 5:55 10082
Do P. Gospodarza
1. Tylko polityka fiskalno/monetarna to jest owo ‘kręcenie gałkami’. Realna polityka gospodarcza to jest cos znacznie wiecej, to jest bowiem relane inwestowanie w przyszlosc kraju i jego ludnosci.
2. Oczywiste jest tez, ze kazda polityka ‘zakloca’ zycie ludzi, ale co w tym zlego, jesli zakloca ona np. swobode dokonywania przekretow podatkowych?
3. I zgoda, rząd na inwestycje potrzebuje kapitału , więc początkowo musi go brać od firm oraz konsumentów w postaci podatków, ale te podatki się później zwracają w postaci np. zwiększonej produkcji, a więc i poprawy stopy życiowej (przykład Korei Południowej).
4. Nie ma tu też mowy o “niszczeniu” prywatnych inwestycji, gdyż pieniądze te byłyby inaczej po prostu przejedzone przez właścicieli prywatnych firm, które dziś, jak wiadomo, z reguły nie inwestują w realny sektor gospodarki bez zachęty czy też przymusu ze strony państwa. I jak to już nie raz i nie dwa pisałem – to nie są inwestycje chybione. Polecam przyklady takich europejskich firm jak np. Airbus czy Statoil czy też licznych firm południowo-koreańskich.
28 maja o godz. 8:49 10083
@ trasat
„Poza tym, to duza frma nie moze dzis dzialac bez porozumienia z wladzami kraju ”
Pamietasz jak prezydent USA powiedzial ze: duzy nie moze upasc bo pociagnie nas na dno, po czym wysuplal z pieniedzy podatnikow $700 miliardow na uratowanie 3 producentow samochodow? To bylo klasyczne
„krecenie galkami” od ktorego Pan Kasprowicz chce oduczac. Gdyby o tym kreceniu galkami wiedzieli decydenci w roku 1989 do dzisiaj bylyby stocznie, huty i inny przemysl ktoremu pozwolili sie rozlozyc, bo mialo zadzialac prawo rynkowe eliminujace slabszych, czyli sasiadow Niemiec i Francji wiodacych prym w tej czesci Europy. Polska nie krecila galkami natomiast inni robili i robic to zawsze beda. Afryka i reszta 3 Swiata tez nie kreci galkami tylko czeka na manne z nieba a ta niestety sama nie chce przyjsc. Co dziwniejsze ci ktorzy wiedza jak krecic pomalu pozbawiaja Afryke wszystkiego co ich ziemia zawiera, a co mozna wywiezc bez ograniczen. Polska zgodnie z tym co pisal prof Kerzun mocno obecnie przypomina panstwa afrykanskie.
28 maja o godz. 8:50 10084
trasat
28 maja o godz. 5:50
ad1 – formalnie masz rację, firmy odprowadzają podatki, ale faktycznie one fizycznie wykonują czynność przekazania do US częsci kwot zwanych podatkami, lecz w prakryce oni wkalkulowują to w swe koszty czyli w cenę, jaką płaci komsument. Teoretycznie może on to też wliczyć w swoje koszty czyli żądać odpowiedniego wynagrodzenia za świadczoną co jednak w świadomie kreowanej polityce niedoboru miejsc pracy jest nierealną mrzonką.
Panowie – będziemy się nap…ć do końca świata i dzień dłużej, dopóki nie zniknie egocentryzm w postawach ludzi ( tak ja to postrzegam ) mających się za przedsiębiorczych.
Masz talent do organizowania zespołow, kierowania ich pracą, mieważ odkrywcze , znakomite pomysły – chwała Tobie. Zasłudujesz na szacunek i uznanie oraz gratyfikację pozwalajaca zyć Tobie lepiej niż inni ale nie oznacza to, iż mozesz być panem życia i smierci ludzi, którzy pod Twym kierownictwem pracują. Nie uprawnia to Ciebie do zabierania sobie 10; 100; 1000 a nawet więcej niz jesteś w stanie fizycznie skonsumować podczas gdy znaczna wiekszość dostaje tyle , że ledwo m oze przezyć a niektórzy nawet tego nie.
Ten ostatni akapit oczywiście nie do Ciebie trasat, lecz do czesci uwazających się za PRZEDSIEBIORCÓW a faktycznie są PODSIEBIORCAMI..
W sprawie majątku od nieproduktywnego majatu rozumiem, ze uderzasz w w tzw. dobra luksusowe, których wartość użytkowa jest niewielka lub wręcz żadna a cena niebotyczna. Np tzw. dzieła sztuki. Moja córka potrafi namalować słoneczniki ładniejsze niz van Gogh – dlaczego za jej obraz nie płaca milionów ?
Picasso powiedział ponoć kiedyś w przypływie szczerosci -” ja, chociaż bym nas …ł na płótno, to i tak gotowi jesteście zapłacić za to miliony !”.
Wynika to m.in. z egocentryzmu – ‚”muszę mieć rzecz taką, które jest jedyną na świecie, jakiej nie ma nikt, bo nikt mieć nie moze, gdyż to JA ją mam !!!”
Patrząc tylko na nasz, polski rynek „dzieł sztuki” – ponad 2 mln zł za obraz Siemiradzkiego – tej kwoty 2/3 Polaków n ie jest w stanie zarobić przez całe swoje zycie.
28 maja o godz. 9:51 10085
Rzad ma obowiazek ‚krecic galkami” tak aby realizowac strategie rozwoju gospodarczego kraju i poprawe poziomu zycia jak najwiekszej ilosci obywateli.
To glowne zadanie rzadu.
Nie spodziewajmy sie tego od rzadu a raczej nierzadu pod przewodnictwem historyka bez doswiadczenia ktory nawet kiosku Ruchu nie prowadzil.
28 maja o godz. 10:05 10086
@trasat
„Australia najszczęśliwszym krajem na świecie”
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje/polska,28/tutaj-mozna-sie-cieszyc-jakoscia-zycia-australia-najszczesliwszym-krajem-na-swiecie,88687,1,0.html
W ubieglym roku firmy australijskie werbowaly polskich gornikow w Polsce. Oferowali 5-6 razy wieksze place, ponad przecietna place polskiego gornika.
28 maja o godz. 11:09 10087
Do Axioma
1. Jak to mowia ludzie madrzy, co to z niejednego pieca chleb jedli, ‚trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma’. A tak naprawde, to trzeba byc mocno naiwnym, aby wierzyc w takie propagandowe artykuly i rankingi, jak ten z TVN24.
Australia jest bowiem w rzeczywistosci biednym, zacofanym krajem, tyle ze z wielkimi bogctwami mineralnymi, ale niestety nalezacymi do zagranicznych koncernow, a wiec olbrzymia wiekszosc ludnosci nic z nich tam praktycznie nie ma. Recesje zas widac na antypodach od dawna, np. po tym, ze brakuje tam mieszkan (ceny na domy i mieszkania osiagnely w Australii ostatnio rekordowy wrecz poziom, mimo ze reprezentuja one na ogol niski standard, w porownaniu do Europy), ze drogi i koleje sie w Australii po prostu sypia, a mimo ze sa one mocno przeciazone, to nie ma pieniedzy na budowe nowych ani tez na modernizacje i utrzymanie istniejacych. Na plazy siedza tu zas glownie bezrobotni, emeryci i rencisci, gdyz ‚robotni’ nie maja na to czasu w ciagu tygodnia, a w weekend to nie ma co sie wybierac na plaze, gdyz jest ona wtedy mocno przepelniona a poza tym, to nie ma jak na nia dojechac (korki!) i nie ma tez na ogol gdzie zaparkowac samochodu, z na trasnsport publiczny to w wekendy nie nalezy raczej liczyc na antypodach.
Zas place oferowane w ogloszeniach, to niestety na ogol bardzo sie roznia od plac wyplacanych na miejscu, po podjeciu pracy. Ponadto nalezy pamietac, ze koszta zycia w Australii sa conajmniej trzykrotnie wyzsze niz w Polsce (ceny nominalne, poza benzyna, sa tam na ogol takie jak w Polsce, jak nie wyzsze, tyle ze dolarach) a wiec polski gornik zarobi realnie w Australii najwyzej dwa razy tyle co w Polsce, ale bedzie musial pogodzic sie z ciagla praca w nagodzinach i z mieszkaniem w baraczku na tzw. zadupiu, czyli kilkaset kilometrow od najblizszego miasta. Oczywiscie, jesli ktos sie w takich warunkach nie rozpije i bedzie oszczedzac, to moze sporo odlozyc w ciagu, powiedzmy jakichs 10 lat. A oszczedzac tam trzeba, gdyz poza gornictwem, to w Australii niedlugo nikt nie bedzie produktywnie pracowac. Rolnictwo zatrudnia tam bowiem bardzo mala ilosc osob, a przemysl sie tam zamyka z powodu braku popytu i konkurencji Chin – kilka lat temu zamknieto tam np. fabryke samochodow Mitsubishi, a za 2 lata zamknie w Australii swe fabryki samochodow Ford. Po niej zapewne zamknie swa fabryke General Motors czyli Holden, jako iz na miejsce marki Holden wprowadza sie tu marke Opel. A bez przemyslu, to Australia skonczy jak jakas Arabia Saudyjska, szczegolnie, ze przybywa tam z roku na rok coraz wiecej imigrantow z krajow muzulmanskich, a wiec niektore dzielnice Melbourne i Sydney przypominaja juz bardziej III swiat niz Australie, jaka sobie Polacy wyobrazaja, szczegolnie po lekturze takich, jakze mylacych, propagandowych artykulow TVN24.
Nalezy takze pamietac, ze do Australii bardzo jest trudno dostac sie legalnie, nawet jesli sie jest gornikiem, gdyz aby tam legalnie emigrowac, to trzeba znac doskonale angielski, byc w wieku ponizej 50 lat (a ponad 18), bez zadnych chorob i oczywiscie byc niekaranym. Polakom, chcacym emigrowac do Australii pozostaje wiec raczej przelot do Indonezji i tam wynajecie lodki, ktora mozna, w miare szybko i bezpiecznie przyplynac do Australii, co zreszta robia co roku tysiace nielegalnych imigrantow, z ktorych tylko mala czesc jest przechwytywana na granicy, gdyz tej ‚bogatej’ Australii nie jest stac na pilnowanie swoich granic, a poza tym, to rzad patrzy przychylnie na te nielegalna imigracje, gdyz owi nielegalni imigranci stanowia na ogol bardzo tania sile robocza, co przeklada sie na wieksze zyski dla australijskiego biznesu.
2. Jak to juz pisalem, owo ‘krecenie galkami’ nie daje z reguly zadnych porzadanych efektow, a prawdziwa, czyli etaystyczna (interwencjonistyczna) polityka gospodarcza jest kosztowna, a poza tym niezgodna z neoliberalna ideologia.
28 maja o godz. 11:32 10088
Do kaesjot
1. Formalnie masz chyba racje, ale w rzeczywistosci to sposob obliczania tego podatku jest az tak zlozony, ze nikt juz chyba tak naprawde nie rozumie do konca o co tu chodzi, a chyba o to wlasnie chodzilo rzadowi, kiedy ten podatek wprowadzal, gdyz jesli ten podatek jest az tak zlozony, to rzad moze wygrac praktycznie kazda sprawe z podatnikiem, gdyz rzad ma na ogol wiecej pieniedzy i czasu niz olbrzymia wiekszosc podatnikow placacych ow VAT.
2. Picasso to chyba najlepszy przyklad na to, jak to ceny na tzw. dziela sztuki moga byc praktycznie w 100% oderwane od ich realnej wartosci. Sporo podrowalem po swiecie, i wszedzie, gdzie to jest tylko mozliwe, odwiedzam z reguly galerie malarstwa, w tym tez i wspolczesnego (ostatnio np. Madryt, Porto, Londyn) . Oczywiscie, nie jestem zawodowym znawca sztuki, ale uczylem sie w szkole sredniej rysunku i malarstwa od fachowca (absolwenta ASP), wiec mam jakies pojecie o co tu chodzi. Tak wiec moim skromnym zdaniem (i nie tylko moim), to wiekszosc prac Picassa to sa wrecz bohomazy, niewarte zuzytego na nie materialu. A ludzie placa za nie niebotyczne sumy, gdyz to jest Picasso. Gdyby byly one podpisane np. Trasat, to zapewne nikt by ich nie kupil, nawet za przyslowiowa zlotowke…
28 maja o godz. 11:33 10089
Do Marcina
1. Oczywiscie, ze panstwo wspoldziala dzis z duzymi firmami (tzw. big biznes), a owe firmy wspoldzialaja z panstwem. Potwierdzil to dawno temu najlepszy powojenny prezydent USA, czyli Eisenhower, w swym pozegnalnym przemowieniu o tzw. kompleksie wojskowo-przemyslowym (czyli panstwowo-prywatnym).
2. Jak to juz pisalem, samo ‘krecenie galkami’ nie wystarczy, trzeba jeszcze wylozyc pieniadze na rozbudowe i unowoczesnienie gospodarki. A to, jak to juz tez pisalem, niezgodne jest z neoliberalna ideologia. 🙁
28 maja o godz. 11:50 10090
Do Pana Gospodarza
1. Jeszcze raz powtarzam, ze to ‘krecenie galkami’ jest rownowazne tylko z polityka monetarna i fiskalna (oraz z powiazana z nia polityka ksztaltowania kursow walutowych czy tez ceł). Realna polityka gospodarcza to zas cos wiecej niz owo ‘krecenie galkami’, gdyz wymaga ona takze wydatkowania realnych pieniedzy.
2. W zamierzchlych czasach, kiedy studiowalem ekonomie na The University of Melbourne, w ramach zajec z teorii Keynes’a, pokazano nam analogowy komputer Phillipsa (tego od krzywej Philipsa – patrz tez. MONIAC Computer np. na Wikipedii). Byla to zreszta, nawet juz wtedy (koniec XX wieku) ciekawostka, gdyz studenci mieli juz wowczas do dyspozycji komputery z systemem operacyjnym DOS i dosc elementarnymi, ale dzialajacymi pakietami statystycznymi, ktore byly tez przydatne do cyfrowego symulowania zjawisk ekonomicznych, szczegolnie w skali makro. Dlaczego to pisze? Ano dlatego, ze owo ‘krecenie galkami’ ma dalej sporo zwolennikow nawet wsrod bardzo ortodoksyjnych ekonomistow, i, co wiecej, jest ono wciaz uprawiane, np. w USA!
28 maja o godz. 12:02 10092
@trasat
Oczywiscie, Australia idealnym krajem nie jest ale na tle innych krajow w kazdym rankingu plasuje sie w czolowce. W porownaniu z Polska perspektywy Australii sa znakomite.
Masz racje ceny domow i mieszkan odstraszaja ale nalezy o tym myslec racjonalnie. To sie kupuje raz w zyciu. Na poczatku jest trudno, po 10 latach cena nieruchomosci co najmniej sie podwaja i podwaja sie rowniez placa ale spaty zaleza tylko od stopy procentowej. A a po 20 latach gdy nieruchomosc jest spalcona jest raj. Tak tez jest w kazdym z krajow.
Bezrobocie 5.5%, inflacja 2.5%, dlug publiczny 21% GDP, a GDP trzykrotnie wiekszy od polskiego przy dwukrotnie mniejszej liczbie ludnosci.
Bylem widzialem i w przyszlym roku odwiedze ponownie na drodze do NZ.
28 maja o godz. 12:42 10093
Do axioma
Oczywiscie, ze w porownaniu z Indiami, nie mowiac juz o Bangladeszu czy Afganistanie, to Australia jest wrecz rajem. Ale prspektyw nie ma ona zadnych, gdyz z samego gornictwa nie da sie utrzymac nowczesnego panstwa. Poza tym, to splata przecietnej nieruchomosci zajmuje dzis w Australii ponad 30 lat, a wiec prawie cale zycie aktywne zawodowo. A procent o ktorym mowimy, jest procentem skladanym, a wiec kazda zaleglosc w splacie kredyu oznacza popadniecie w powazne klopoty. Poza tym, to posiadanie domu jest powaznym problemem, kiedy sie straci prace, gdyz tam, gdzie pracy nie ma, nieruchomosci tanieja, a drozeja tam, gdzie ona jest, a wiec przeprowadzka ‚za praca’ oznacza na ogol zaczynanie splacania domu niemalze od nowa.
Realna stopa bezrobocia w Australii jest zas w okolicach 10%, co zreszta przyznaje nawet tamtejszy GUS czyli ABS), inflacja jest tu tez rocznie conajmniej 10%. Dlug zagraniczny Australii jest zas znacznie wyzszy niz Polski. PKB per capita (PPP a wiec w cenach porownywalnych) w Australii to zas 892 mld USD, a w Polsce prawie tyle samo, czyli 814 mld USD (dane banku Swiatowego z roku 2011). Tak wiec Polska goni Australie szybko i niedlugo ja przegoni. Nie tylko dlatego, ze Polska sie tak szybko rozwija, ale ze Australia od lat stoi praktycznie w miejscu, jak sie nie cofa, a ponadto Australia staje sie coraz bardziej krajem III swiata, mieszancem Azji (ale tej biedneiejszej) z Afryka… 🙁 Oczywiscie, turysta tego na ogol nie zauwaza, podobnie jak np. turysta w Egipcie widzi tez glownie plaze i zabytki przeszlosci (ktorych zreszta w Australii raczej nie ma, a wiec Australia przegrywa tu nawet z Egiptem)! 😉
28 maja o godz. 13:19 10094
@trasat
To sa dosc powazne rozbieznosc w danych ktore wymieniamy.
Moim zrodlem jest
**http://www.tradingeconomics.com/australia/indicators
Wynalazczosc (2012);
Polska 2.5 patenta na milion miszkancow.
Australia 82 patentow na milion mieszkancow.
**http://www.uspto.gov/web/offices/ac/ido/oeip/taf/cst_all.htm
Dlug publiczny jako %GDP
Polska 56.7%
Australia 26.8%
**http://www.indexmundi.com/g/r.aspx?v=143
W kazdej z dziedzin Australia wyglada znacznie lepiej w porownaniu z Polska.
28 maja o godz. 13:41 10095
@trasat
Gdzie ty widzisz jakas realna, realistyczna, racjonalna perspektywe dla Polski ???
Polacy sa wykastrowani politycznie i ekonomicznie i zalezni od obcych w kazdej z dziedzin. I jest rowniez ta piata kolumna siejaca zamet od wewnatrz oraz pasozyt kk. Juz w przyszlm roku zgasna swiatla w Polsce bo niewidzialna reka nie wybudowal zadnej elektrownei przez ostatnie 29 lat. A ponad wszystko 74% polakow wierzy w zabobon.
Popelniasz wielki blad opuszczajac Australie. Twe przyszle pokolenia beda cie przeklinac w nieskonczonosc.
28 maja o godz. 14:25 10096
Do Axioma – errata
Ozywiscie mialo byc „Nie dlatego, ze Polska sie tak szybko rozwija”, co oczywiscie zmienia sens zdania i mojej calej wypowiedzi. Po prostu oba te kraje rozwijaja sie od lat „negatywnie”, przy czym Australia cofa sie szybciej niz Polska. W statystykach PKB tego cofania sie oczywiscie nie widac, gdyz PKB podawane jest w cenach (a wiec tez w dolarach i zlotowkach) nominalnych, a wiec jego realny spadek ukrywa inflacja, ktora sztucznie „napompowuje” PKB Australii i Polski, tak, ze wydaje sie on z roku na rok wyzszy, ale rosnie on przeciez tylko nominalnie, a nie realnie.
Pozdr.
28 maja o godz. 14:55 10098
Do Axioma – chyba zbladzilismy z glownego tematu… 😉
1. Popelniasz blad powolujac sie na oficjalne dane rzadu Australii, ktore sa bardzo malo wiarygodne (p. np. mocno zanizana stopa bezrobocia i inflacji).
2. Tak, w patentach Australia wygalda dosc dobrze, ale po co Australii te patenty, skoro tam zalozono, i to dawno temu, likwidacje przemyslu? Mam wiec spore watpliwosci, co do tych danych odnosnie patentow. Ciekawe, co takiego wymyslono ostanio w Australii, ze nadawalo sie to do opatentowania? Raczej jest to zasluga australijskich prawnikow, ze przepchneli tyle patentow, gdyz Australia przeciez juz praktycznie niczego nie produkuje, co wymagalo by tych patentow, a np. prawie caly sprzet uzywany w gornictwie, pochodzi tam przeciez z importu. Cos mi tu wiec nie pasuje… 🙁
3. Statystyki zadluzenia sa tez malo wiarygodne. A jelsi chodzi o dlug zagraniczny, to Australia byla w roku ubieglym zadluzona na az 1,466 mld dolarow USA (95% PKB), czyli na 52,596 dolarow na mieszkanca. Polski dlug zagraniczny, mimo ze o wiele wyzszy niz za Gierka, wyglada przy nim wrecz smiesznie nisko: 310 mld dolarow USA (54% PKB), czyli ledwo 6,639 dolarow na mieszkanca.
4. Australia tez chce zamykac elektrownie na wegiel, a nie zgadza sie z przyczyn w 100% nieracjonalnych na budowe elektrowni jadrowych (mimo ze ma olbrzymie zloza uranu), stad tez cena energii elektrycznej idzie tu wciaz w gore, i niedlugo bedzie ona poza zasiegiem przecietnych Australijczykow, ktorzy juz dzis sa zachecani do samozaoptarywania sie w energie elektryczna. Tyle, ze nawet w Australii nie da sie zaspokoic swych potrzeb energetycznych w 100% z paneli slonecznych albo z elektrowni wiatrowych, a elektrowni wodnych sie tu (poza Tasmania) budowac nie da, bo u przeciez praktycznie nie ma wody.
5. Przeklinac to beda potomkowie tych, ktorzy zostali w Australii. Jak ci juz pisalem, to jest coraz bardziej kraj III swiata, i na skutek polityki gospodarczej powodujacej realny spadek PKB per capita, jak tez i na skutek polityki imigracyjnej, tolerujacej nielegalnych przybyszow z III swiata i sprowadzanych tu tez jak najbardziej legalnie, w ramach pomocy dla tzw. uchodzcow i w ramach laczenia rodzin. A jak wiadomo, w III swiecie, rodziny sa wciaz bardzo liczne…
6. W zabobon wierzy tez coraz wiecej Australijczykow, gdyz przybywa tu wciaz z III swiata roznorakich wyznawcow kultow typu voodoo, nie mowic juz o coraz tu liczniejszych zwolennikach Proroka. Niedlugo bedzie tu wiec obowiazywac szariat, czyli prawo muzulmanskie. Nie tak dawno temu imigranci z Libanu atakowali na plazach w Sydney Australijki, ubrane (wedlug nich) w zbyt nieprzyzwoite stroje kapielowe. Dobrze, ze wielu Australijczykow pochodzenia Europejskiego ma wciaz paszporty swych krajow pochodzenia, albo prawo do nich. Gorzej bedzie z tymi, ktorzy tu siedza od zbyt wielu pokolen…
Pozdr.
28 maja o godz. 19:58 10104
Dlug publiczny Australi przedstawiony jako % PKB (dane z lat 2012-13)
1) 20.7%
**http://www.tradingeconomics.com/australia/indicators
2) 26.9%
**http://www.indexmundi.com/australia/public_debt.html
3) 26.9%
**https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/as.html
4) 26.8%
**http://www.indexmundi.com/g/r.aspx?t=0&v=143&l=en
5) 27.16%
**http://countryeconomy.com/national-debt
6) 26.9%
**http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_public_debt
„A jeslii chodzi o dlug zagraniczny, to Australia byla w roku ubieglym zadluzona na az 1,466 mld dolarow USA (95% PKB)”
Dlug zagraniczny to czesc dlugu publicznego. Skoro zrodlo dobrze poinformowane pisze ze dlug zagraniczny Australi wynosil 95% ich PKB to dlug publiczny musi byc rzedu 140-150% PKB.
Ale srednia powyzszych 6 zrodel w tym dobrze poinformowanej CIA pokazuje dlug publiczny Australi jest na poziomie 25.89% PKB
Niestety to jedna z charakterystyk polskosci. Zaparcie przeciwko oczywistym faktom i oczywistosciom !!! Polak nigdy sie nie przyzna do bledu. Polak nigdy nie poprawi wlasnego bledu. Polak zawali miliardowe inwestycje ale sie nie przyzna do bledu. Dlatego polak nie ma szansy w swiatowych organizacjach i instytucjach.
Podobnie Kasprowicz, demostruje brak elementarnych umiejetnosci dyskusji. Zapiera sie jak Kargul i na calego, z zacietrzewieniem, jakby zycie od tego zalezalo. Zaprzecza najbardziej oczywistym oczywistosciom !!! Nieslychane !!! Niespotykane !!!
1) 24 kolejne deficyty wskazuja ze cudu transforamcji nie bylo.
2) 2-5 milionowa emigracja za praca wskazuje ze cudu transformacji nie bylo
3) 14.4% bezrobocie w kraju wskazuje ze cudu transformacji nie bylo
4) Szokujacy tred demograficzny wskazuje ze cudu transformacji nie bylo
5) Szokujacy poziom dlugow, publicznego, handlowego, samorzadow i gospodarstw domowych wskazuje ze cudu transformacji nie bylo
6) Szokujacy stan polskiej energetyki wskazuje ze ani cudu transformacyjnego ani bezpieczenstwa energetycznego nie ma
7) Kasprowicz zaprzecza istnienia zaleznosci ceny vesus ilosci sprzedanych towarow (price elasticity of demad). Elementarne, podstawowe prawo ekonomi.
8) Kasprowicz zaprzecza szkodliwego efektu VAT-u na dzialalnosc gospodarcza
9) Kasprowicz blednie okresla podatek od pracy jako obciazenie biznesu. Fakt ze pracodawca potraca podatek od dochodu pracownika i wplaca go do US nie moze byc okreslany jako obciazenie biznesu. Bo to pracownicy placa ten podatek.
10) Kasprowicz kpi z wynalazczosci
11) Kasprowicz kpi z planowania w tym strategicznego
…..
To jest wiecej niz trgedia. Wsrod polakow zaden poziom edukacji nie zastapi zakorzenionego warcholstwa. A co by bylo po pierwszym piwku ???
28 maja o godz. 20:46 10105
„Druga grupa to fani innowacyjności. Według nich powinniśmy produkować w Polsce półprzewodniki, lasery, komputery kwantowe itd.”
Czuję się wywołany do tablicy.
„Tu problemów tez jest kilka. Nawet jeśli w Polsce pojawiły się takie fabryki gotowe zatrudnić wszystkich bezrobotnych to poziom bezrobocia nie zmieniłby się w Polsce ani o włos (z dokładnością do sprzątaczy i dozorców). Bezrobotnych ludzi z kompetencjami pozwalającymi pracować w takiej fabryce po prostu u nas nie ma.”
Pozwalam się niezgodzić. Różnica pomiędzy nami polega na tym, że przez kilka pierwszych lat na emigracji pracowałem w „fabrykach półprzewodnikowych” i szkoliłem oraz zatrudniałem operatorów i techników. Wiem więc dosyć dokładnie, jakie są tam wymagane kwalifikacje.
Przewrotnie powiem, że problemem nie są tylko „bezrobotni ludzie z kompetencjami” ale że w Polsce w ogóle nie ma ludzi wystarczająco kompetentnych do pracy w fabryce półprzewodników. Na żadnym szczeblu, niezależnie od wykształcenia czy praktycznych kwalifikacji.
Podstawową rzeczą w takiej fabryce jest bowiem umiejętność i ochota do przestrzegania procedur.
Zaś katastrofa smoleńska, patrząc zarówno na to, co do niej doprowadziło (chociażby Mierosławiec i reakcja (lub jaj brak) po nim ) jaki i całe to śledztwo posmoleńskie, wykazała wyraźnie, że w Polsce nikt nie przestrzega żadnych procedur.
Od prezydenta po ludzików na samym spodzie drabiny społecznej. W każdej partii, bez różnicy.
Nie mówmy więc o „bezrobotnych z kompetencjami” bo tu przenicować trzeba by cały naród. Inaczej się pozabija w takiej fabryce. I całe szczęście, że jej nie ma, podobnie jak nie ma w Polsce broni jadrowej czy elektrowni atomowej. Bardzo podobna skala trudności. Tak jak mówił Eden, polskiej małpie nie daje się zegarka bo popsuje. Smoleńsk (przed, w trakcie i po) jak dla mnie jest dowodem, że polska administracja jest w stanie popsuć stalową kulkę od łóżyska.
Tyle tytułem wylania sobie żółci dla ulżenia frustracji.
W rzeczywistości jestem wiekszym optymistą. Może zresztą tylko niezliczącym się z faktami „nawiedzonym”. W końcu w Polsce dalej produkuje się płytki krzemowe, istnieje i produkuje swoje detektory takie „Vigo”, „Ammono” robi warstwy GaN, zostały jeszcze wielkie zakłady chemiczne.
Mam więc nadzieję, że rozprawiłem się z twierdzeniem o tym, kto ma a kto nie ma „kwalifikacji” i dlaczego może to być przeszkodą. Albo, na co są dowody – nikt, i dajmy sobie spokój z czymkolwiek oprócz dystrybycji tego, co zrobili inni (co jak rozumiem, w wiekszości robi Gospodarz) albo jesteśmy niepoprawnymi optymistami i ciągle jeszcze nam się chce chcieć.
Teraz bardziej praktycznie. W Polsce część kadry dałoby się znaleźć. Jeszcze nie wymarli wszyscy np. z mojego pokolenia, a nas całkiem dobrze wykształcono w tej dziedzinie. Część z nas pracuje bardzo daleko, część np. w Niemczech. Akurat znam parę osób z bardzo daleka (Oregon, Singapur, Japonia) które m.in. z przyczyn rodzinnych wróciłyby do Polski. I pewnie wrócą, ale możliwość pracy „w zawodzie” byłaby fantastyczna. A tak albo zostaną gdzieś dyrektorami, w czymś bardzo luźno związanym z elektroniką albo otworzą coś bardzo malutkiego. Ci z Niemiec pewnie już sie nie ruszą, ale służyć konsultacją by mogli.
W Polsce aktualnie mieszka kilkaście (a może i kilkadziesiąt?) osób, byłych operatorów i techników intelowskiego Faba 24 oraz z fabryki HP z Leixlip w Irlandii. Część z nich rozpoczęła pracę jako pracownicy kontraktowi jeszcze w 2005 czy 6-tym roku aby po kilku latach zostać „zredukowanymi”. Część z nich została w Irlandii, część wróciła do Polski. Oni mogli by być zaczątkiem kadry szczebla niższego.
Nie wolno zapominać, że wcale nie trzeba być „technicznie” bezrobotnym aby szukać pracy. Można być zatrudnionym w pracy, której sie nie lubi, która jest za ciążka, nieodpowiada zdolnościom intelektualnym, w niepełnym wymiarze godzin, itd. We wszystkich tych przypadkach potencjał danej osoby jest niewykorzystany i efektywnie, chociaż nie „technicznie” taka osobie bliżej bycia bezrobotną aniżeli zatrudnioną.
Dla kogos, kto uważa państwowy interwencjonizm pod każdą postacia za zło wcielone, następna moja myśl tez będzie śmieszna. Kiedyś w Polsce zacznie się budować nowoczesne szpitale. Poziom techniczny i kwalifikacje personelu tam pracującego są podobne do tych z półprzewodnikowwego faba. Jak to ktoś mądrzejszy ode mnie powiedział, wychowywanie dzieci i tresowanie psów, aby zakończyło się sukcesem wymaga podobnych kwalifikacji. Wskazane jest jednak zaczynać od psa.
Nie wolałby Gospodarz, aby przyszły pesonel techniczny szpitala uczył się na płytkach krzemowych? Czy może woli sprawdzić na sobie jako na pacjencie konsekwencje pomyłek przy podłączaniu linii czy butli gazowych (tlen, azot, sprzężone powietrze, etc.) albo przy obsłudze tych instalacji? Reguły wymiany filtrów, monitorowania jakości powietrza i wody, czystości ubrań, podłóg, ścian, sprzetów, wyposażenia, itd., itp. są podobne w fabie i w szpitalu. W fabie jest tysiące razy czyściej niż na sali operacyjnej a niezawodność instalacji zasilających w wodę, elektryczność czy gaz wielokrotnie lepsza ale chyba o to właśnie chodzi, aby uczyć się „na psie”?
Później napiszę jeszcze o historii powstania TSMC na Tajwanie i Intela w Izraelu, (dwa klasyczne, chociaż różne przypadki) o SIA, o długiej o bogatej historii państwowej pomocy dla rozwoju przemysłu półprzewodnikowego w Japonii, Korei Południowej czy w Niemczech.
Przed chwilą znalazłem także nieznane mi opracowanie na temat Europy (nie tylko półprzewodniki) – ciekawa analiza do poczytania tutaj:
**http://ec.europa.eu/enterprise/newsroom/cf/itemdetail.cfm?item_id=5851
28 maja o godz. 22:48 10107
@ zza kaluzy
„W rzeczywistości jestem wiekszym optymistą. Może zresztą tylko niezliczącym się z faktami „nawiedzonym”. W końcu w Polsce dalej produkuje się płytki krzemowe, istnieje i produkuje swoje detektory takie „Vigo”, „Ammono” robi warstwy GaN, zostały jeszcze wielkie zakłady chemiczne.”
Nie pisze tego szukajac powodu do polemiki. Jak sam wczesniej napisales zaprzeczajac jednoczesnie sobie ze chcesz wyleczyc Polske z produkcji polprzewodnikow, bo to spoleczenstwo nie jest w stanie przestrzegac rezimow wymaganych w tej produkcji, bo to czy tamto. Problem jest zawsze i w kazdym spoleczenstwie ten sam: lepiej jest prowadzic stado baranow lwowi niz baranowi stado lwow. Tu jest pies pogrzebany. Polske powinien prowadzic ktos kto potrafi to wszystko zlapac przyslowiowo za morde, bo bractwo sie rozpasalo do granic mozliwosci. Po pierwsze w spoleczenswie jest zerowa dyscyplina, kazdy robi co chce, nawet dochodzi do tego ze to samo jest w instytucjach odpowiedzialnych za istnienie tego panstwa. Jak moglo dojsc do takiego rozprzezenia dyscypliny spolecznej ze instytucje odpowiedzialne za bezpieczenstwo pierwszej osoby w panstwie nie sa w stanie temu wymogowi sprostac? Kompletna zapasc ktorej nawet to spoleczenstwo nie potrafi zauwazyc. Optymizmu na razie nie widac. Bylbym ostrozny na miejscu transama w porownywaniu Polski z Australia. Chyba sie zapomina ze kraje o duzej stabilnosci takie jak Australia nie musza sie borykac z problemami jakie ma dzisiaj Polska. Dlatego uwazam ze dopoki Polska nie zacznie sie dyscyplinowac na kazdym szczeblu jej organizacji, ten kraj jest na prostej drodze do kolejnej katastrofy.
29 maja o godz. 4:37 10110
Do Axioma
1. Dlug publiczny Australi jest mocno zanizony, jako iż w oficjalnych staystykach podawany jest glownie tylko dlug rzadu federalnego, a przeciez zadluzone, i to po uszy, sa tu tez rzady stanowe oraz lokalne (np. wladze miast). Wielkim problemem jest w Australii, i to od lat, zrownowazenie budzetu, mimo iż teoretycznie to na antypodach od wielu lat nie było recesji. Prawda jest zas taka, ze spoleczenstwo tu ubozeje, a wiec maleja także wplywy z podatkow, a rosna wydatki na zasilki dla bezrobotnych i na roznego rodzaju renty.
2. Dluz zagraniczny to jest zupelnie inne zwierze niż dlug publiczny, gdyz zagranica zadluza się zarówno sektor prywatny jak tez i sektor panstwowy oraz samorzadowy. Tak wiec nie można dodawac tych obu dlugow, gdyz to by było przyslowiowe dodawanie jablek do pomaranczy. A swoja droga, to dlug zagraniczny Australii jest tak duzy, ze wrecz zakazano tam dyskusji na jego temat. Jak u Orwella – jesli o czym nie wolno mowic, to znaczy, ze to nie istnieje! 😉
3. To nie ja tu się zapieram – ja tylko cytuje ze zrodel. Poza tym, to po co komu dzis te swiatowe organizacje typu ONZ, EU, IMF (MFW) czy NATO, skoro ono czynia dzis tylko samo zlo?
4. A tu na ogół zgoda:
1) 24 kolejne deficyty budzetu wskazuja, ze w Polsce cudu transforamcji nie bylo. (Ale w Australii tez budzet jest na deficycie, mimo ze oficjalnie nie było tam od lat recesji).
2) 2-5 milionowa emigracja z Polski za praca wskazuje, ze cudu transformacji nie było. (Ale pamietajmy, ze conajmniej milion Australijczykow zyje poza Australia, mimo mimo ze oficjalnie nie było tam od lat recesji).
3) 14.4% bezrobocie w Polsce wskazuje, ze cudu transformacji nie było. (Ale w Australii realna stopa bezrobocia podawna przez tamtejszy Urzad Statystyczny tez jest tez ponad 10%, mimo ze oficjalnie nie było tam od lat recesji).
4) Szokujacy tred demograficzny wskazuje, ze cudu transformacji w Polsce nie było (Co prawda w Australii przybywa ludnosci, ale glownie na skutek imigracji z III Swiata, co tez niczego dobrego nie wrozy).
5) Szokujacy poziom dlugow, publicznego, handlowego, samorzadow i gospodarstw domowych wskazuje, ze cudu transformacji w Polsce nie było (Ale w Australii jest tez podobnie, mimo ze oficjalnie nie było tam od lat recesji).
6) Szokujacy stan polskiej energetyki wskazuje ze ani cudu transformacyjnego ani też bezpieczenstwa energetycznego w Polsce nie ma (ale podobne problemy ma tez dzis Australia, mimo ze oficjalnie nie było tam od lat recesji).
7) Pan Doktor Kasprowicz zaprzecza istnienia zaleznosci wysokosci ceny rynkowej od ilosci towarow znajdujacych sie na rynku (price elasticity of demad). Elementarne, podstawowe prawo ekonomi. To zostawiam bez komentarza, bo co tu mozna jeszcze dodac? Może tylko to, ze Pan Doktor Kasprowicz zaprzecza także istnienia szkodliwego efektu VAT-u na dzialalnosc gospodarcza. ;-(
8) Pan Doktor Kasprowicz blednie okresla podatek od pracy jako obciazenie biznesu. Fakt, ze pracodawca potraca ten podatek od dochodu pracownika i wplaca go do Urzedu Skarbowego nie moze byc okreslany jako obciazenie biznesu, gdyz to pracownicy placa ten podatek ze swoich wlasnych dochodow.
9) Pan Doktor Kasprowicz kpi z wynalazczosci oraz z planowania, w tym strategicznego. 🙁
29 maja o godz. 4:42 10114
Polprzewodniki produkuje sie dzis na praktycznie w pelni zautomatyzowanych liniach produkcyjnych, a wiec mozna by je smialo produkowac w Polsce, gdzie wciaz przeciez mamy uczelnie ksztalcace inzynierow elektronikow. A jako ze takie wywornie wymagaja przedw wszystkim czystego powietrza, to mozna by je otworzyc na tzw. scianie wschodniej, np. gdzies pod Lublinem czy Bialymstokiem.
29 maja o godz. 4:44 10115
Do Marcina
Australia tylko wydaje sie byc stabilna, gdyz jest ona daleko i malo z niej wycieka informacji, ktore nie przechodza przez filtr rezymowej cen-zu-ry. Nalezy takze pamietac, ze Australia jest panstwem po-lic-yjnym, a wiec nie ma tam wolnosci slowa nai tez prawdziwej opozycji 🙁
29 maja o godz. 4:46 10116
Na antypodach jest niemalze tak jak u Lema w „Dziennikach Gwiazdowych”. Opozycja tam jest, ale na jej czele tez stoi Kalkulator, czyli komputer bedacy dyktatorem na planecie robotow, a wlasciwie ludzi udajacych roboty, gdyz prawdziwym robotom nie sluzyl tamtejszy wilgotny klimat. Co wiecej, ci ludzie udajacy roboty byli wyslanikami ziemskiego wywiadu, ktorzy jednak w swej calej masie zdradzili Ziemie i przeszli na sluzbe u Kalkulatora, ktory tez okazal sie pod koniec opowiadania agentem ziemskiego wywiadu. 😉
29 maja o godz. 8:56 10120
Trasat, jeszcze raz, czyli po raz milionowy zbłaźniłeś się swoim własnym uporem. Axiom1 ma rację – jesteś zakutym łbem, do którego nic nie trafia. Jeśli fakty są inne niż te aktualne bzdury, które twoje miejsce po mózgu wytworzyło – tym gorzej dla faktów. Przyłapany na opowiadaniu twoich bajek idziesz w zaparte. Nic do ciebie nie dociera, gdyż jesteś chory. Znajdujesz przyjemność w kłótniach z kimkolwiek i o cokolwiek. Ty się tym karmisz. Wszelkie obelgi spływają po tobie jak woda po kaczce gdyż raz, że już wszystko w życiu od setek ludzi słyszałeś a więc masz ogromny trening a dwa, że dla ciebie nie ma za wysokiej ceny za bycie przekonanym, że ktoś w ogóle chce z tobą gadać. Wszystko przełkniesz tylko aby móc znaleźć nowy wpis do siebie.
Jak się taka choroba nazywa?
Masz tu teraz nową porcję witamin ode mnie:
Banialuki na temat „pełnej automatyzacji” opowiadasz dlatego, że nie masz pojęcia o czym mówisz. Po raz milionowy. Każdy nowoczesny fab to minimum 1000-1500 pracujących w nim ludzi. A nieco starsze zatrudniaja dużo więcej niż w/w liczby.
Faby na pozycje inżynierskie w produkcji szukają przede wszystkim nie elektroników tylko chemików. Elektroników/automatyków/robotyków/mechaników szuka się do tzw. (i szeroko pojętej) obsługi.
Czyste powietrze w okolicy było ważne pół wieku temu. Teraz z naturalnych warunków otoczenia dużo ważniejsza jest obfitość (a nie czystość) wody i niezawodność sieci elektrycznej. Czyste powietrze i dejonizowaną wodę sami sobie zrobią z tego, co jest w okolicy. Oczywiście, że jak wszystkie inne czynniki będą takie same, to lepiej jest mieć czystsze niż brudniejsze powietrze, ale wiele prac traktuających o optymalizacji lokacji faba o czystości powietrza nawet nie wspomina jednym słówkiem.
Zresztą jakbyś kiedyś był w Arizonie i zobaczł jak wygląda burza piaskowa w mieście, które było przez lata sercem przemysłu półprzewodnikowego USA to byś zrozumiał. Ale z kim ja mowię – zakuty łeb nie był w żadnym fabie, nie był w Phoenix, nic nie wie tylko kocha się kłócić.
I tak na końcu decydują wzgledy polityczno-finasowe (oraz inne!) a nie naturalne otoczenia. Inaczej nie byłoby faba Intela na przedmieściach Jerozolimy. Tam dopiero to mają czyste powietrze i pełno wody!
29 maja o godz. 10:15 10121
Do Pana Gospodarza
Jeszcze raz sie uprzejmie pytam, dlaczego toleruje Pan takie wpisy „zza kałuzy” jak ten: „Trasat, jeszcze raz, czyli po raz milionowy zbłaźniłeś się swoim własnym uporem. Axiom1 ma rację – jesteś zakutym łbem, do którego nic nie trafia. Jeśli fakty są inne niż te aktualne bzdury, które twoje miejsce po mózgu wytworzyło – tym gorzej dla faktów.”
Uprzedzam, ze jesli bedzie Pan dalej tolerowal takie wybryki „zza kałuzy”, to bede zmuszony wystapic na drogę urzędową. Mam jednak nadzieje, ze nie jest panskim zyczeniem, aby ten blog zamienil sie w bagno, a nawet w szambo…
29 maja o godz. 12:08 10122
Co Panowie – cel niczym , ruch wszystkim ?
Jak nie macie sie z kim nap…ć to musicie między sobą ?
Axiom1 powołuje się na kilka źródeł podającec zblizone dane – chyba wiarygodne, trasat inaczej to inerprtuje, obrazacie sie nawzajem, skarżycie sie Gospodarzowi jak przedszkolaki Pani Wychowawczyni.
Bądźcie powazni inaczej zaprzepascicie swa ( i moją – bo w wiekszosci podzielam Wasze poglady ) misje !
29 maja o godz. 12:18 10123
@kaesjot
Tyle, ze ja nie obrazam nikogo z dyskutantow, a jednak jestem wciaz obiektem, mowiac jezykiem dyplomatycznym, malo kulturalnych atakow na ma skromna osobe. Jesli np. ‚zza kałuży’ uważa, że układy scalone i mikroprocesory robi się dziś ręcznie i na dodatek w pomieszczeniach z powietrzem zanieczyszconym np. pylami, to ja z tego powodu nie obrzucam go blotem, a tylko staram sie wykazac bledy w jego rozumowaniu. Przykro mi, ze on nie potrafi prowadzic kulturalnej dyskusji, mimo iz uwaza sie za czlonka elity intelektualnej. 🙁
29 maja o godz. 12:23 10124
@trasat
Wylej na siebie wiadro zimnej wody. Teraz zamulasz temat dlugu publicznego innymi dlugami o ktorych nawet nie bylo dyskusji. I wkladasz nowe interpretacje dotyczace dlugu zagranicznego wlaczajac w to dlugi prywatnych instytucji. Co jest zupelnie innym tematem.
To skandaliczna postawa. Opanuj sie. Bo niszczysz siebie samego. Z tak awanturniczymi tendencjami nie wyobrazam sobie bys kiedykolwiek dostal jakiekolwiek stanowisko. Nikt zdrowy na umysle nie powierzy ci zadnej odpowiedzialnosci. Wciskajac kit obrazasz innych.
29 maja o godz. 13:23 10127
Umowmy się, ze nie używamy okreslania NIE MASZ RACJI tylko NIE ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ albo MAM NA TĘ SPRAWĘ INNY POGLĄD .
Jak przylgnie do kogoś łatka „POJE..S” to już z defincji, nie czytając, będa ignorować twoje wypowiedzi i po co wtedy pisać ?
Uszanujmy to, ze inni mają poglady inne iniż my i postarajmy się ich przekonac a chamskie czy błazeńskie wpisy ignorować i nie reagować.
29 maja o godz. 17:41 10130
kaesjot 29 maja o godz. 12:08
„skarżycie sie”
Skarżycie się trasat? Lubicie sobie towarzyszu kaesjot jak za dawnych czasów, po rusku do swoich kumpli z ideologicznego okopu zagadać? Rozumiem was, rozumiem…
29 maja o godz. 17:54 10131
kaesjot 29 maja o godz. 13:23
„Uszanujmy to, ze inni mają poglady inne iniż my”
A jakie wy towarzyszu kaesjot macie poglądy na dajmy na to, grawitację? Odważycie się wyjść na parapet piątego piętra i zrobić krok naprzód czy nie? Bo w kreskówkach Disneya to czasami bohater potrafi wybiec nad przepaść, zorientować się gdzie jest, (ale dopiero po dłuugiej chwili), zawrócić w powietrzu i wbiec spowrotem na urwisko, z którego wybiegł.
Ja rozumiem, towarzyszu kaesjot, że wasza ekonomia komunistyczna to taka kreskówka Disneya, gdzie wybieganie nad przepaść nie ma konsekwencji. Ale z łaski swojej nie namawiajcie widzów do naśladowania bohaterów swojej (wróć-waszej) kreskówki. Oni mają pamięć i samobójcami nie są.
Psychiczny trasat jako jedyny na świecie ma wiarygodne dane i oferuje jedynie słuszne poglądy. Na wszystkie tematy pod słońcem. Bo jest geniuszem. Szkoda tylko, że zapoznanym. Ale nikt wam, kaesjot nie zabrania szanować „poglądy” psychicznego.
29 maja o godz. 18:02 10132
trasat 29 maja o godz. 12:18
„Jesli np. ‘zza kałuży’ uważa, że układy scalone i mikroprocesory robi się dziś ręcznie i na dodatek w pomieszczeniach z powietrzem zanieczyszconym np. pylami, to ja z tego powodu nie obrzucam go blotem, a tylko staram sie wykazac bledy w jego rozumowaniu.”
Jestem szczerze wdzięczny za taką porcję humoru! Tym razem bez złośliwości.
To musi być fantastycznie żyć w swoim własnym świecie…
Co ty palisz/wstrzykujesz/wąchasz? Gdzie to kupujesz? Pastylki od lekarza czy coś nielegalnego? Serio- czasami jak mam ciężki dzień marzę aby mieć coś takiego, co ty ciągle bierzesz.
Poopowiadaj jeszcze coś o fabie, bardzo proszę. Acha, i jeszcze poprzekręcaj coś więcej z moich wypowiedzi. Ja tak lubię jak ty to robisz. Nastojaszczyj pro.
Gdzie jest parker?
Dlaczego całe obowiązki sanitariusza na tym oddziale znowu spadły na mnie?
29 maja o godz. 18:03 10133
GW wczoraj publikuje dane polskich firm. Największa to Orlen:
Obrót 88 mld zł, podatek 1 mld zł czyli 1,14% obrotu.
Teraz rozumiem Kasprowicza. Jak te biedne polskie firmy mogą egzystować przy tak straszliwym i krzywdzącym obciążeniu podatkowym? Natychmiast obniżyć wszystko.
Jedyne, co mnie pocieszy, to komentarze, że to ja kompletny debil nic nie rozumiem, nie umiem liczyć i nie wiem co to podatki. Bo wszyscy wiedzą lepiej. No i w USA to jest inaczej.
29 maja o godz. 18:15 10134
zza kałuży
29 maja o godz. 17:54
To nie bylo potrzebne. Po co ten personalny atak? I na jakiej podstawie ???
Formy jezykowe do adresowania ludzi jak rosyjska zadaptowana w Polsce w latach 45-89 i ta z jezyka angielskiego sa bardzo zblizone.
Skoro za kaluza zwracasz sie do olbrzymiej wiekszosci ludzi po przez ‚you’ dlaczego wymagasz od ‚kaesjota’ zwrotow z epoki kamienia, poddanstwa i niewolnictwa.
Fakt ze obecna Polska cofnela sie do epoki kamienia nie znaczy ze wszyscy w tym kaesjot maja uzywac jezyka z tej epoki.
Ja (i kazda normalna osoba) gybym sie spotkal nawet z Obama zaadresowal bym go przez ‚you’. I on by sie nie obrazil. A ty zapawne padl bys na pysk, przeczolgal sie i nasikal spodnie. Tak rozpoznaje sie wasala. Trudno by ci bylo pouczyc innych tam za kaluza.
29 maja o godz. 18:28 10135
@ZWO
Kazdy bizness placi podatki od zysku.
To rzeczywiscie wyglada smiesznie. Orlen zapewne zadeklarowal taki zysk z ktorego wynika ze nalezny podatek byl 1 mld zl. Czyli zakladajac ze CIT jest 15% Orlen zadeklarowal okolo 6.66 mld zysku.
Co z koleii wskazuje na zaledwie 7.5% zysk margin (gross profit marigin) Nie widze w tym nic nadzwyczajnego.
Nalezy pamietac ze w swym obrocie (88 mld) zapewne zawarte sa roznego rodzaju akcyzy odprowadzane do US przed podatkiem.
To jeden z przykladow jak niewykwalifikowane sa media w Polsce i po przez swa glupote podzegaja.
29 maja o godz. 20:00 10136
axiom1 29 maja o godz. 18:15
„To nie bylo potrzebne. Po co ten personalny atak? I na jakiej podstawie ???”
Kaesjot napisał „skarżycie się” jako reakcję na łzy trasata. Nikt inny się nie „skarżył”. Uznałem więc, że kaesjot używa form rodem z Sowietów. I dlatego wykpiłem.
„Formy jezykowe do adresowania ludzi jak rosyjska zadaptowana w Polsce w latach 45-89 i ta z jezyka angielskiego sa bardzo zblizone.”
Wypraszam sobie imputowanie mi takiego „zaadaptowania”. Moje świadome życie w PRL to lata 70-89 i nikt w moim otoczeniu nie zwracał się do mnie per „wy”. Jak w szkole jakiś ormowiec czy inny emerytowany wojak na przysposobieniu obronnym tego spróbował to salwa śmiechu wyrzuciła go przez komin. Na studium wojskowym trepów nikt nie brał poważnie i nikt się tą konwencją nie przejmował.
Zbliżone do siebie i obie równie odległe od polskiego zwyczaju jest tykanie kogoś, z kim wódki nie piliśmy. Na blogach jest to dopuszczalne, bo rzeczywiście taka tu panuje konwencja. Ale jeszcze nie słyszałem, aby sowieckie „wy” było konwencją na polskim blogu.
„Skoro za kaluza zwracasz sie do olbrzymiej wiekszosci ludzi po przez ‘you’”
Jak chcę być szczególnie grzecznym, to używam „sir” i „madam”. I jeszcze nikt się nie obraził a wiele osób, szczególnie starszych, uśmiechnęło.
„dlaczego wymagasz od ‘kaesjota’ zwrotow z epoki kamienia, poddanstwa i niewolnictwa. Fakt ze obecna Polska cofnela sie do epoki kamienia nie znaczy ze wszyscy w tym kaesjot maja uzywac jezyka z tej epoki.”
O boże, następny pacjent się poodpinał i zszedł z łóżka…
„Ja (i kazda normalna osoba) gybym sie spotkal nawet z Obama zaadresowal bym go przez ‘you’.”
I wyszedłbyś na chama. Ale skąd ty to miałbyś wiedzieć? Przecież na codzień kontaktujesz się tylko z kotem sąsiada. A nawet on trzyma cię na dystans. Widocznie poznał klasę.
„I on by sie nie obrazil.”
Pewnie nie, bo to dobrze wychowany człowiek. Ale co by pomyslał, to by pomyslał.
„A ty zapawne padl bys na pysk, przeczolgal sie i nasikal spodnie. Tak rozpoznaje sie wasala. Trudno by ci bylo pouczyc innych tam za kaluza.”
Axiom1, powiedz serdeńko, jak blisko w życiu doczłapałeś do prezydenta USA? Mnie nie udało się z nim przywitać, ale ile ty poznałeś/spotkałeś osób, które pracują blisko z prezydentem?
Znowu kot sąsiada okazuje sie być najwyżej postawioną znaną ci osobą?
29 maja o godz. 20:35 10137
Sowieckie „wy” to angileskie ‚you’. Z ‚you’ nie masz problemow.
Dla mnie nia ma (ani w PRL nie bylo) panow ani hrabiow ani zadnej arystokracji. W szczgolnosci nie ma wielmoznych panow ani szanownych panow. Ani Mr-ow ani Sir-ow.
Takie zwroty sa pozostalosciami epoki kamienia i nieowlnictwa. A jak sie komus nie podoba to nich sie pieni. To az tak proste.
30 maja o godz. 2:24 10140
axiom1 29 maja o godz. 20:35
Popatrz axiom1 na swoje dotychczasowe życie i zastanów się, czy nie mógłbyś w nim odnieść więcej sukcesów będąc nieco grzeczniejszym dla otoczenia. Mój pierwszy patent nauczył mnie bardzo dużo. Także w sferze poprawnych form. Pomysł był w 100% mój ale musiałem sporo się nawalczyć aby wogóle znaleźć się na patencie jako jeden z autorów, Oczywiście nigdy nie było mowy, abym został głównym autorem – ten przywilej bez żadnej dyskusji przechwycił szef działu R&D. Przy jakiejś okazji, na samym początku aplikacji, była nasiadówka w stylu „spotykamy się i uhonorujemy naszych najlepszych inżnierów” i w auli zasiadło kiluset ludzi a my wychodziliśmy na scenę. Jak wyszedł „nasz zespół” (bo oczywiście był też dopisany mój szef, szef R&D i jeden z jego przydupasów) to po zapowiedzi kim jesteśmy i co „wymyśliliśmy” już miałem zamiar powiedzieć coś do mikrofonu aler nie zdążyłem. Szef R&D dorwał się do niego i w bardzo grzecznych i ładnych słowach – zamiast mówić o jakiś tam technicznych szczegółach, co było moim zamiarem – zaczął rozpływać się w podziękowaniach dla szefostwa firmy za „umożliwienie nam spędzania czasu na takich, niekoniecznie związanych z najpilniejszymi kłopotami dnia codziennego” problemach. Mówił, że „to luksus i że on bardzo dziękuje, że nam pozwolili”. Itd., itp. w ten sam deseń.
Słuchając tej przymilnej i grubo lukrowanej przemowy lizusa skierowanej do szefostwa zrozumiałem jak wygląda wytrawny dyplomata przy pracy.
Przemyśl to i zastanów się nad tym, jak ciebie odbierają inni.
Ja np. uważam, że wiele z tego co piszesz ma sens, ale jak wszystko przedstawiasz w czarnym kolorze i to tak, jakby w Polsce trwała otwarta wojna i odbywała się zbrodnia za zbrodnią, to mój odbiornik się przesterowuje i wyłącza. Jak na ulicy zaczepia mnie samozwańczy apostoł jakiegos kościoła walczącego z aborcją i nawraca mnie na jego wiarę to uciekam. Bo do niego nie dociera, że akurat ja mam dużo dzieci i że moja żona nigdy nie miała aborcji. On musi mnie nawracać i krzyczeć o „mordowaniu nienarodzonych”.
Ty też trochę tak wygladasz, jakbyś niezależnie od okazji zawsze wchodził na najwyższy ton i wszystko widział w kategorii ostatecznej katastrofy. W fizyce (akustyce, optyce, elektronice) to „dynamic range”. U ciebie wynosi zero.
30 maja o godz. 3:37 10142
Do Axioma i kaesjota
1. Niestety, ale “zza kałuży” jest niereformowalnym chamem, co widać w praktycznie każdym jego wpisie na tym blogu, a więc jedyna radą na jego powtarzające się chamskie wybryki jest wytoczenie mu procesu cywilnego raz karnego a także uprzejme ale stanowcze poinformowanie Gospodarza tego Blogu, że jeśli będzie on tolerować oszczercze wpisy “zza kałuży” na swoim Blogu , to będzie on współodpowiedzialny za naruszanie prawa przez “zza kałuży”, co właśnie tu czynię. W żadnym, ale to w żadnym wypadku nie można się poniżać do dyskutowania z chamem, którego jedynym argumentem są wyzwiska.
2. Nawet u Anglosasów, nie każdego adresuje się przez “you”. Do prezydenta USA mówi się “Barack” tylko wtedy, gdy on na to pozawala – znakomita większość zwraca się do niego per “Mr. President”.
3. Widzę, ze Axiom też poniża się do ataków ad personam. Nie mam więc zamiaru dalej z nim dyskutować. Nie czerpię bowiem satysfakcji z tego, że potrafię przelicytować kogokolwiek w chamstwie… 🙁
30 maja o godz. 3:41 10143
Do Pana Gospodarza
Muszę Pana raz jeszcze uprzejmie poinformować, że jeśli będzie Pan dalej tolerować oszczercze i wręcz chamskie wpisy “zza kałuży” na pańskim Blogu , to będzie Pan współodpowiedzialny cywilnie raz karnie za naruszanie prawa przez “zza kałuży”.
Tylko tyle i aż tyle.
30 maja o godz. 4:01 10144
zza kałuży
30 maja o godz. 2:24
Przepracowalem w R&D okolo 20 lat. Przyczynilem sie do powstania kilkuset produktow i kilkunastu patentow. Obracam sie w srodowiskach wynalazcow, pomagam wprowadzac je do produkcji i budowac bizenesy na wynalazkach. (z czego Kasprowicz kpi). Ale co to ma do rzeczy z twoja krytyka zwracania sie do ludzi. Jezyk angielski i kultura anglo-saska nie wymaga polskiego typu tytulowania osob. Jest jezykiem bezposrednim i przyjaznym. Tak jak rosyjski. I ludzie sie nie pienia z powodu zwaracania sie do nich per ‚you’.
Pomysl jaka to glupota w tej kamiennej Polsce. Tytulujesz kogos ‚wielmozny’ ale skad wiesz ze ‚wielmozny’. Tytulujesz kogos ‚szanowny’ a skad wiesz ze ‚szanowany’. Tytulujesz kogos ‚pan’ a skad wiesz ze to ‚pan’. Nie udzielaj kredytu w ciemno. A moze baba w spodniach. A moze zlodziej, pedofil, morderca,… A moze nawet liberal.
Mysle ze wywiozles z Polski poczucie nizszosci. Polacy mieli panow pod rozbiorami i hitlerowska okupacja. I niewola powrocila po 1989. Ale mnie to nie dotyczy.
30 maja o godz. 4:09 10145
@ trasat/axiom
Najbardziej zadluzonym krajem zgodnie z oficjalnymi danym jest Japonia, o czym nikt nie wspomina. Jest to okolo 200% PKB. Oczywiscie ze tak wysoki dlug Japonia moze dzwigac poniewaz po pierwsze jest krajem samodzielnym i nikt mu nie narzuca z gory kaganca, a po drugie jest to w znacznej wiekszosci dlug krajowy. Analizuje dlugi od dluzszego czasu i moge powiedziec ze jest to dosyc zroznicowany problem. Ucieczka od kazdej petli dlugowej jest inflacja, czego Japonia od ponad 20 lat nie zrobila. Dopiero ostatnio sie cos w tej sprawie ruszylo. O czym swiadczy sytuacja Japonii? Wedlug mojej oceny ten kraj jest jak na obecne warunki zbyt mocno stechnizowany. Kazda konstrukcja ktora jest nadmiernie skomplikowana, a taka jest wspolczesna Japonia, jest niestety ekonomicznie niesprawna. Rozwoj przemyslu musi isc w parze z jego ekonomicznym uzasadnieniem. I dlatego uwazam ze takie kraje jak Australia, czy Kanada, czy mniej zaludnione kraje jak Szwecja czy Norwegia, to jest gwarancja stabilnosci i prosperity.
30 maja o godz. 4:36 10146
@Marcin
Japonia ma duzy dlug publiczny ale jednoczesnie Japonia ma duze nadwyzki z handlu. Tradycyjnie wiecej exportuja niz importuja. Sa drugim najwiekszym inwestorem swiata. A przede wszystkim sa wlascicielami swojej ekonomi. Kontroluja kazdy sektor swej gospodarki budowanej na wynalazczosci (z czego Kasprowicz kpi).
trasat blednie przedstwil dlug publiczny Australi, przesadzajac ogromnie. Nie podal zrodel. W taki sposob traci sie wiarygodnosc. Powinien przeprosic blogowisko za wprowadzenie w blad a on grozi sadami. To szalenstwo i tyle.
30 maja o godz. 4:55 10147
Do Marcina
1. Zgoda, Japonia ma bardzo wysoki deficyt finansow publicznych, czyli inaczej dlug wewnetrzny. Tyle, ze ten dlug jest (jak to zreszta napisales) prakycznie w calosci zaciagniety w bankach japonskich, a wiec nie można go porownywac np. do wewnetrznego dlugu Polski, ktory zostal zaciagniety glownie w bankach zagranicznych (jako iż dzis to praktycznie na ma w Polsce komercyjnych polskich bankow).
2. Problemy Japonii zaczely się w latach 1980tych, kiedy to dynamiczny rozwoj japonskiego eksportu zagrozil przemyslowi USA. Wówczas rzad USA, aby ratowac amerykanski przemysl (glownie samochodowy oraz elektroniczny) wymusil na rzadzie Japonii podpisanie w roku 1985 tzw. Plaza Accord, który spowodowal recesje w Japonii, recesje trwajaca niemalze do dzis, jako iż wymusil on na Japonii sztuczne zawyzenie kursu jena w stosunku do dolara USA i innych walut wymienialnych (glownie marki zachodnioniemieckiej), przez co towary japonskie staly się mniej atrakcyjne cenowo w USA a także i w Europie, czyli na glownych rynkach zbytu Japonii. Ponadto Japonia zgodzila się na zmniejszenie rozmiarow swego eksportu do USA, co w oczywisty sposób wplynelo na zahamowanie ekspansji japonskiej gospodarki oraz pograzylo ja w recesji, jako iż była ona po II WS wyraznie ukierunowana na eksport. Na skutek owych koncesji na rzecz USA, na które Japonia musiala się zgodzic, gdyz zalezna była wówczas (i jest do dzis) od Ameryki, szczególnie pod względem militarnym, pojawilo się wówczas w Japonii bezrobocie, nie znane tam od dlugiego czasu. Aby ominac restrykcje nalozone przez USA, formy japonskie zaczely przenosic produkcje zagranice, najpierw do Hong Kongu i na Tajwan, a pozniej do Chin Ludowych, co zapoczatkowalo dynamiczny rozwoj gospodarki ChRL, ale tez dalej pograzylo gospodarke Japonii w recesji, jako iż stracila ona w ten sposób miliony miejsc pracy, które „wyemigrowaly’ z Japonii do Chin.
3. Nie podzielam zas twego entuzjazmu co do Australii i Kanady, gdyz to sa typowe gospodarki (neo)kolonialne, oparte na eksploatacji i eksporcie surowcow, czyli w zasadzie takie same jak np. gospodarka Arabii Saudyjskiej. Kiedy spadna ceny na surowce z nich eksportowane, to te gospodarki się zalamia, a to zalamanie będzie o tyle gorsze niż recesja w Japonii, ze w tych krajach (szczególnie zas w Australii) zanika przemysl, a wraz z nim mysl techniczna, przez co staja się one coraz bardziej zalezne od importu wyrobow przemyslowych, jak typowe kraje III swiata. Nie majac zas wlasnego przemyslu, skazane sa one także na import uzbrojenia, co jeszcze bardziej poglebia ich neokolonialna zaleznosc od USA.
4. Szwecja czy Norwegia to sa zas zupelnie inne przypadki, gdyz tam stawia się na rozwoj wlasnej nauki i wlasnej mysli technicznej. Najwiekszym zas zagrozeniem dla tych panstw, zagrozeniem istotnym takze dla Australii i Kanady, jest imigracja z krajow III swiata, jako iż ci imigranci nie tylko, ze zanizaja zarobki oraz poziom ogolnej kultury, to niosa ze soba nietolerancje (religijna oraz obyczajowa), która musi zniszczyc istniejacy tam porządek a wiec upodobnic te panstwa do krajow III Swiata, co zreszta widac już dzis w wielich miastach Australii, Kanady i Szwecji.
5. O Japonie zas się nie martwie, gdyz Japonczycy sa zbyt madrzy, aby wpuszczac do siebie imigrantow. Jeśli tylko będą oni prowadzic pokojowa polityke wspolpracy z Chinami oraz odrzuca, ograniczajaca ich suwerennosc, zaleznosc od USA, to maja oni przed soba przyszlosc, szczególnie, ze zacznie się tam sam rozwiazywac najwiekszy dotychczas problem Japonii oraz zrodlo agresywnosci tego kraju, czyli problem przeludnienia. Japonia nie jest bowiem zbyt „stechnicyzowana” – wrecz przeciwnie, jest tam wciąż sporo do zrobiena np. w dziedzinie polepszenia warunkow mieszkaniowych ludnosci, a jak to dobrze wiemy, budownictwo mieszaniowe oraz modernizacja miast sa ‘lokomotywami’ ciagnacymi gospodarke. Zreszta pokazuja się wlasnie pierwsze przejawy tego, ze Japonia wychodzi z recesji, a mianowicie zaczyna się tam wreszcie, po wielu, wielu latach deflacji, pojawiac inflacja.
Pozdr. anyway
30 maja o godz. 5:32 10148
@ axiom1
„Japonia ma duzy dlug publiczny ale jednoczesnie Japonia ma duze nadwyzki z handlu. Tradycyjnie wiecej exportuja niz importuja. ”
Tu wlasnie lezy sedno sprawy. Ja uwazam ze na dlug panstwa trzeba patrzec w sposob kompleksowy, nie koncentrujac sie wylaczne na nim. Zasadniczo mozna powiedziec ze sam dlug niewiele mowi jezeli sie bierze pod uwage gole cyfry. Powiedzmy ze zakladamy iz porownujemy dlug USA z dlugiem Japonii.
Japonia ma procentowo do PKB dlug prawie dwa razy wiekszy od USA, ale ma prawie od zawsze dodatni bilans handlowy z zagranica. Czyli ze Japonski Jen jest wlasciwie w Japonii, on nie mial szans odplynac z tego kraju. Zupelnie inna jest sytuacja dolara amerykanskiego. Podejrzewam ze tylko 10% tego pieniadza jest w kraju. Jezeli wiec sie wezmie pod uwage dlug USA, jest on niebotyczny, co wcale nie wynika z oficjalnych danych. Nikt nie jest w stanie obliczyc ile USD jest w swiatowym obiegu, ale szacunkowo mozna zalozyc ze wielokrotnie wiecej niz w kraju. Gdyby nagle kraje wycofaly sie z uzywania tego pieniadza, jest pewne ze USA by mialo hiper inflacje.
30 maja o godz. 5:37 10149
PS – podalem dlug zagraniczny Australii, a nie tylko jej dlug wewnetrzny (publiczny) oraz nikogo nie obrazilem, w odroznieniu od np. „zza kałuży”. Raz jeszcze podaje wiec dane i ich zrodla (prosze tez sprawdzic moje szacunki, gdyz nie uwazam sie za nieomylnego) :
1. Dlug zagraniczny w roku 2012 wedlug CIA (The World Factbook, United States Central Intelligence Agency):
AUSTRALIA: 1466 mld USD to jest ok. 53 tys. dolarow USA per capita albo 95% nominalnego PKB.
POLSKA: 310 mld USD to jest ok. 7 tys. dolarow USA per capita albo 54% nominalnego PKB.
2. Dlug wewnetrzny (publiczny) w roku 2012 wedlug CIA (The World Factbook, United States Central Intelligence Agency):
AUSTRALIA: 26.9% PKB (26.9% z 961 mld USD czyli ok. 258 mld dolarow USA albo ok. 12 tys. dolarow USA per capita).
POLSKA: 53.8% PKB (53.8 z 799 mld USD czyli ok. 429 mld dolarow USA albo ok. 11 tys. dolarow USA per capita).
Wynika z tego, ze dla Australii wiekszym problemem jest dzis dlug zagraniczny, a dla Polski dlug wewnetrzny, przy czym zadluzenie zagraniczne Australii doszlo praktycznie do poziomu rocznego PKB, czyli ze ten dlug jest juz dzis praktycznie nie do splacenia, a wiec Australia bedzie musiala co roku coraz wiecej wyprzedawac swego majatku narodowego (glownie bogactw mineralnych, bo nic wiecej ona przeciez nie ma), aby tylko splacac odsetki od tego dlugu. Podwaza zas to mocno opinie o rzekomej stabilnosci tego panstwa oraz mit o australijskim ‘prosperity’, jako iz Australia nie tylko, ze zyje (i to od wielu lat) ze stopniowej wyprzedazy swych bogactw (typowa neokolonialna gospodarka rabunkowa), to na dodatek zadluza sie zagranica, a wiec zyje ponad stan. A jak sie to musi skonczyc, to przeciez wiemy doskonale i nie musze chyba tego nikomu tu wyjasniac… 🙁
30 maja o godz. 5:43 10150
Ad Marcin
Tak, masz racje co do porownania dlugu USA i Japonii. Gospodarka Japonii jest bowiem o wiele zdrowsza niz gospodarka USA, a jej klopoty wynikaja glownie z tego, ze zmuszona ona zostala przez USA do popadniecia w recesje, gdyz dynamiczny rozwoj Japonii zagrazal hegemonii USA, o czym pisalem w mych poprzednich postach (p. Plaza Accord).
30 maja o godz. 7:25 10151
@ trasat
Te liczby ktore podajesz kloca sie ze soba. Jezeli jest dlug per capita $53k pomnozony przez 22 miliony w 2012 roku, to wychodzi 1,155 milardow, a nie jak piszesz $1,466 miliardow. Ja do cyfr ktore sa w prostym rachunku niewiarygodne zwyczajnie nie mam zaufania. Nie chodzi mi o to co jest w tym wypadku prawdziwe. Wydaje sie ze statystyki przedstawiane sa dawno bez jakiegos krytycyzmu, ot tak przyjmowane na wiare, a tymczasem rozne zrodla je cytuja w okreslonym celu. Piszesz o emigracji do Australii ze ona jest problemem, tymczasem z informacji ktore mam z pierwszej reki Australia sie prawie calkowicie przed nia zablokowala w porownaniu do innych krajow, dzielac nacje na Azje, Europe i Bliski Wschod, nie patrzac w zadnym razie na poprawnosc polityczna ktora jest obecna wszedzie indziej. Chyba przesadzasz i to grubo z tym katastroficznym obrazem Australii. Byc moze to jest spowodowane falszywa wizja Polski? Axiom Ci dobrze doradzal zeby nie tworzyc sobie falszywego obrazu ktory moze rozczarowac.
30 maja o godz. 8:43 10152
Ad Marcin
1. Zrozum, ze dlug zagraniczny liczony byl przeze mnie w stosunku do NOMINALNEGO PKB (splacac trzeba przeciez dolary ‘nominalne’), a dlug wewnetrzny (aby byl on porownywalny) w stosunku do REALNEGO PKB, czyli liczonego w cenach porownywalnych (t.j. z uwzglednieniem tzw. PPP czyli parytetu cen). Ale jesli chcesz, to podaje tu takze wyliczenia dlugu wewnetrznego w stosunku do NOMINALNEGO PKB, ale uprzedzam, ze one jeszcze gorzej wypadaja tu dla Australii (dane CIA za rok 2012):
1. Ludnosc: Australia 22.0 mln, Polska 38.4 mln.
2. Nominalny PKB: Australia 1542 mld USD, Polska 470 mld USD.
3. Dlug zagraniczny:
AUSTRALIA: 95% nominalnego PKB czyli 1465 mld USD to jest ok. 66 tys. dolarow USA per capita.
POLSKA: 54% nominalnego PKB czyli 254 mld USD to jest ok. 7 tys. dolarow USA per capita.
4. Dlug wewnetrzny (publiczny):
AUSTRALIA: 26.9% PKB (26.9% z 1466 mld USD czyli ok. 394 mld dolarow USA albo ok. 18 tys. dolarow USA per capita).
POLSKA: 53.8% PKB (53.8 z 470 mld USD czyli ok. 253 mld dolarow USA albo ok. 6 tys. dolarow USA per capita).
2. Widze tez, ze informacje o polityce imigracyjnej Australii masz wyraznie z drugiej reki. Prawda jest zas taka, ze najtrudniej jest sie dzis dostac do Australii z Europy, gdyz wchodzi wtedy w rachube tylko emigracja na podstawie posiadanych kwalifikacji badz tez majatku, a tu wymagania sa tak duze, ze olbrzymia wiekszosc kandydatow odpada niejako ‘w przedbiegach’ (nie otrzymuje nawet tzw. zaproszenia do zlozenia podania o wize imigracyjna). Aby sie o tym przekonac, wystarczy pojsc na ul. Nowogrodzka, do ambasady Zwiazku Australijskiego albo tez zerknac np. na strone immi.gov.au/immigration/, gdzie od razu wita nas zreszta przystojna Murzynka. Proponuje wiec poczytac o tym, jak trudno jest dzis otrzymac wize typu 189 czyli Skilled Independent (subclass 189) visa, ktora jest dzis jedynie dostepna legalna droga dla kogos, kto nie ma szans na azyl polityczny w Australii, nie ma takze ofery pracy z Australii, a chce tam legalnie wyemigrowac. Cytuje po angielsku, gdyz latwo jest to jest dzis przetlumaczyc na polski np. poprzez Google Translate:
There are basic requirements you must meet to apply for this visa. You must:
– be invited to apply
– be younger than 50 years of age when you are invited to apply
– nominate an occupation that matches your skills and qualifications and is on the relevant skilled occupation list
– have your skills assessed by the relevant assessing authority as suitable for your nominated occupation
– have at least competent English
-score at least 60 on the points test
-meet the health and character requirements.
Najlatwiej zas jest dostac sie do Australii mieszkancom III swiata, gdyz po pierwsze, to kwalifikuja sie oni jako uciekinierzy polityczni (mimo iz w ponad 99% przypadkow sa to przeciez, typowi wrecz, imigranci ekonomiczni), po drugie wykorzystuja oni przepisy o laczeniu rodzin, ktore maja oni przeciez spore, a poza tym na ich korzysc dzialaja tu zwyczaje aranzowania malzenstw (nietrudno przeciez zaaranzowac malzenstwo Australijczyka pochodzenia imigranckiego z osoba z jego kraju urodzenia jesli sa to np. Indie), a ponadto to wladze australijskie sa bezsilne, jesli np. obywatel Australijski pochodzenia imigranckiego rozwiedzie sie w Australii z zona, z ktora przybyl do Australii, po czym sprowadzi sobie kolejna zone, z ktora sie rozwiedzie, jak tylko uzyska ona obywatelstwo australijskie itd. A najlatwiej sie jest przeciez rozwiesc muzulmaninowi! Po trzecie, to istniej olbrzymia imigracja nielegalna, nie wymagajaca ani paszportu ani tez wizy, a na ktora decyduja sie przeciez glownie ludzie z III swiata.
3. Australia jest chyba najbardziej PP (Poprawnym Politycznie) panstwem swiata. Proponuje poczytac w sieci np. ‘The Age, aby sie o tym przekonac.
4. Moja wizja Australii jest tak samo katastroficzna jak wizja Polski. Po prostu uwazam, ze relatywnie to Polska zbliza sie do Australii, ale tylko dla tego, ze Australia cofa sie w rozwoju szybciej niz Polska, a dane dotyczace gospodarki sa albo swiadomie falszowane (bezrobocie, inflacja etc.), albo tez znieksztalcone na skutek inflacji (to ostatnie dotyczy glownie PKB).
5. Zrozum wiec, ze ja nie mam ani jakiegos wyidealizowanego obrazu Polski, ani tez znieksztalconego ‘negatywnie’ obrazu Australii. Ja po prostu widze, ze oba te kraje maja powazne problemy, przy czym na korzysc Polski przemawia glownie to, ze ma ona jednolita populacje (nawet jesli w Polsce sa mniejszosci, to pochodza one z praktycznie tego samego kregu kulturowego), podczas gdy Australia, nie dosc ze powstala na krzywdzie Aborygenow, to postawila na tzw. wielokulturowosc, a ta musi przeciez doprowadzic do fragmentaryzacji spoleczenstwa i zrobic z Australii cos na wzor takiego wiekszego Libanu, gdzie kazdy bedzie walczyl z kazdym… 🙁
30 maja o godz. 8:53 10153
PS:
Nie jest tez prawda, ze Australia poszukuje gornikow. Na liscie poszukiwanych specjalistow (http://www.immi.gov.au/skilled/_pdf/sol-schedule1.pdf) sa bowiem tylko:
– Mining Engineer (Excluding Petroleum) oraz
– Production Manager (Mining).
A wiec szanse ma tylko sztygar, a nie “szeregowy” gornik!
30 maja o godz. 8:59 10154
Marcin
30 maja o godz. 7:25
trasat po prostu nie ma odwagi by przepropsic blogowisko za wprowadzenie w blad w sprawie dlugu publicznego Australii. Ciagle zaprzecza oczywistej oczywistosci i ciagle dalej miesza.
Nie widze go na zadnym stanowisku w zadnej z korporacji. trasat bylby dla nich samobojstwem.
W sprawie Japoni, oczywiscie Japonia moze sobie pozwolic na tak wysoki dlug publiczny choc jest to zjawisko negatywne. Maja zabezpieczenia.
Plazza Accord to jeden z przykladow w jaki sposob dziala tzw ‚wolny rynek’. Kasprowicz powinien to wytlumaczyc nam nie douczonym o ‚wolnym rynku’.
US probowalo taki sam accord z Chinami, Chiny odrzucily. Dlatego USA ciagle wrzeszczy ze waluta Chin jest za slaba. Oskarzaja Chiny o manipulacje swej waluty. A w USA dominuje ‚strong dolar’ strategia co rzekomo ma nie byc manipulacja.
Polska natomiast z dlugiem 56.7% (trasat znowu wprowadza w blad cytujac 54%) nie ma zadnych realnych mozliwosci odwrocenia tepa zadluzania sie. Chyba ze Kasprowicz zaplaci wiecej podatku.
@trasat
I co z tego ze gospodarke australijska dominuje kopalnictwo ? Kraje bazuja swe gospodarki na tym co maja. Australia ma naturalne bogactwa i jest naturalne ze je eksploatuje.
Nie doceniasz poziomu technologi potrzebnych dla kopalnictwa obecnie ani wysokosci inwestycji w kopalnictwie. Te inwestycje pomagaja calej australijskiej gospodarce.
Jest oczywiste ze jezeli ‚resources’ pojda do kopalnictwa to nie ma ich dla innych sektorow. Dlatego twoja krytyka gospodarki australijskiej nie ma sensu.
Bylem, widzialem, drobny przemysl rowniez istnieje i turystyka oczywiscie.
Twoja niechec do azjatow wskazuje na rasistowskie usposobienie.
30 maja o godz. 9:32 10155
Axiom:
1. Znow atakujesz mnie dla samej tylko przyjemnosci atakowania. Podalem przeciez dane i ich zrodla. Nie jestem entuzjasta CIA, ale z drugiej strony, to najlepsze dane to ma z reguly wywiad.
2. Akurat nie mam zamiaru pracowac w zadnej korporacji – wyscig szczurow mnie bowiem nie bawi, a na szczescie nie musze w nim uczestniczyc z powodow finansowych.
3. Dziwie sie, ze nie zaatakowales mnie za zmyslenie owego Plaza Accord. To twoj duzy blad! 😉
4. Piszesz o jakims dlugu, ale nie wyjasniasz, o ktorym. Poza tym, to dane ONZ (UN), OECD, MFW (IMF), Banku Swiatowego (World Bank) i CIA (a wiec najwazniejszych zrodel danych) sie czesto roznia, i to o wiecej niz 56,7 rozni sie od 54, gdyz sa to przeciez wszystko dane szacunkowe (ekonomia to nie jest apteka, jak to mawial prof. J. Gorski, ktorego wykladow mialem zaszczyt sluchac na SGPiSie).
5. Monokultura jest praktycznie zawsze szkodliwa dla gospodarki. Bogactwa naturalne sa zas zbyt czesto przeklenstwem, gdyz nie mobilizuja do rozwoju wlasnego przemyslu i wlasnej technologii, skoro mozna zyc, jak np. Arabia Saudyjska czy tez Australia z eksportu tego, co sie ma pod ziemia (czy pod dnem morza). Poza tym, to praktycznie caly sprzet uzywany w australijskim gornictwie pochodzi z importu. Australia to nie sa Niemcy, czy nawet PRL, gdzie powstal dookola gornictwa caly przemysl, instytuty naukowe i uczelnie. Australia jest w jeszcze gorszym polozeniu niz RPA, gdzie przynajmniej produkowano liny do kopalni (co prawda na niemieckich maszynach). Australia zas sprowadza nawet i liny. Co wiecej, Australia sprowadza dzis, i to z Austrii, nawet szyny kolejowe, mimo ze ma ona bogate zloza zarowno rudy zelaza, jak tez i wegla kamiennego. Tak wiec deindustrializacja Australii jest glowna przyczyna tego, ze ma ona dzis ogromny dlug zagraniczny, czyli ze zyje ona ponad stan, konsumujac wiecej, niz jest ona w stanie wyprodukowac i sprzedac.
6. Zgoda, drobny przemysl i turystyka wciaz istnieja w Australii, ale one istnieja tez np. w Egipcie, przy czym turystyka tam stoi na o wiele wyzszym poziomie niz w Australii, gdyz oprocz plaz, maja tam tez np. piramidy. Ale na samym drobnym przemysle i turystyce nie da sie zbudowac nowoczesnej, konkurencyjnej i realnie sie rozwijajacej gospodarki!
6. Oskarzasz mnie tez bezpodstawnie o rasizm. Gdzie zreszta znalazles te dowody na ma rzekoma niechec do Azjatow? Poza tym, to nie wrzucaj Azjatow do jednego worka, gdyz Chinczyk ma tak malo wspolnego z Hindusem jak np. Grek z Norwegiem albo Portugalczyk z Finem.
30 maja o godz. 10:06 10156
@ trasat/axiom
Atuty Australii w stosunku do Polski sa nastepujace:
1. jezyk swiatowy jezykiem narodowym
2. bogactwa naturalne
3. lepszy klimat nie wymagajacy wydatkow na ogrzewnictwo
4. atrakcyjnosc turystyczna
5. gestosc zaludnienia
6. najlepsze z mozliwych warunki do rozwoju energii slonecznej
7. integralnosc terytorialna
8. historyczny brak wojen
Nie mieszkam w Australii i sie tam nie wybieram, ale uwazam ze
ten kraj jest jednym z nielicznych, gdzie wiekszosc mieszkancow tego
swiata chcialaby mieszkac. To nie jest moja subiektywna opinia.
Tak uwaza wiekszosc ludzi z ktorymi mialem przyjemnosc o tym
rozmawiac.
30 maja o godz. 10:28 10158
@Marcin
Pelna zgoda. Australia ma znakomite perspektywy. I juz obecnie je realizuje i to dosc dobrze.
Caly swiat oprocz trasata o tym wie. Np inwestorzy; Ponizsze to tylko inwestycje zywe do roku 2010. $473 mld !!! zainwestowane w majatek trwaly.
Stock of Foreign Direct Investment in Australia by Industry, 2010
Industry2 $ million % share of total
Agriculture, forestry and fishing 669 0.1
Mining 151,065 31.9
Manufacturing 88,481 18.7
Electricity, gas and water 9,587 2.0
Construction 16,886 3.6
Wholesale and retail trade 44,500 9.4
Accommodation, cafes and restaurants 5,855 1.2
Transport and communication 43,331 9.1
Finance and insurance 67,653 14.3
Property and business services 25,174 5.3
Other services3 1,627 0.3
Unallocated4 18,845 4.0
Total 473,673 100.0
**http://www.business.nsw.gov.au/invest-in-nsw/about-nsw/trade-and-investment/foreign-direct-investment-in-australia-by-industry
Australijski potecjal energi slonecznej jest niewyczerpalny. 41 firm europejskich w tym 25 niemieckich, zanda z Polski, podpisalo umowe z krajami Sahary na produkcje energii slonecznej i transportu jej do Europy. (A Australia ma to na miejscu.) Pierwszy project 8 mld Euro juz rozpoczeto. A w Polsce trwaja dyskusje gdzie wybudowac nastepny kosciol.
PS: W Australi rowniez potrafi byc zimno.
30 maja o godz. 11:12 10159
Marcin:
To, ze sporo ludzi uwaza, ze Australia ma przyszlosc to nie jest zaden dowod, a jeszcze watpliwszy dowod to jest taki, ze tak uwaza wiekszosc ludzi, z ktorymi miales przyjemnosc o tym rozmawiac. Na przyklad znakomita wiekszosc ludzi, z ktorymi mialem przyjemnosc o tym rozmawiac, wierzy w mozliwosc cudownej przemiany wody w wino, w niepokalane poczecie i wniebowstapienie zywcem, a nawet w to, ze Jezus, mimo iz byl synem Zydowki, nie mogl byc Zydem.
Zas co do atutow Australii w stosunku do Polski:
1. Jezyk swiatowy jezykiem narodowym – owszem, tak bylo mniej wiecej do lat 1970. Ale dzis, to na skutek imigracji, coraz mniej mieszkancow Australii mowi w miare chocby poprawnym angielskim, a poza tym, to konczy sie dzis dominacja jezyka angielskiego, szczegolnie zas w Azji, czyli w regionie, w ktorym Australia faktycznie sie znajduje.
2. Bogactwa naturalne – jak to juz pisalem – on sa dzis coraz czesciej przeklenstwem niz blogoslawienstwem. Porownaj Szwajcarie z Kongiem (Zaire) czy tez Szwecje z Nigeria.
3. Lepszy klimat nie wymagajacy wydatkow na ogrzewnictwo – tu popelniles wielki blad, gdyz w Kanberze w zimie (a nawet juz teraz) temperatury spadaja ponizej zera, a w najwiekszych miastach Australii to sezon ogrzewczy trwa od mniej wicej maja do padziernika – nawet w okolicach Melbourne i Sydney temperatury w nocy spadaja czesto ponzej zera. Zas w lato jest w Australii az tak goraca, ze olbrzymie ilsoci energii sa zuzywane przez klimatyzatory.
4. Atrakcyjnosc turystyczna – mocno watpliwa, gdyz plaze sa ladniejsze np. w sasiedniej Indonezji, nie mowiac juz o Cejlonie (Sri Lance) czy Syjamie (Tajlandii), gdzie tez jest znacznie ciekawsza lokalna kultura oraz zabytki i jedzenie, a dla Europejczykow czy Amerykanow to Australia jest po prostu za daleko, a ponadto jest ona takze za droga, w porownaniu np. do wspomnianej Indonezji, Cejlonu czy tez Syjamu.
5. Gestosc zaludnienia – tam, gdzie sie da mieszkac, to jest ona w Australii juz wysoka, a niska jest tylko tam, gdzie sie mieszkac nie da, a poza tym, to olbrzymia wiekszosc Australii to sa bezwodne pustynie i polpustynie, czyli teren absolutnie nie nadajacy sie do zamieszkania.
6. Najlepsze z mozliwych warunki do rozwoju energii slonecznej – niekoniecznie, gdyz lepsze sa np. na Saharze albo w poludniowo-zachodnich Stanach.
7. Integralnosc terytorialna – co z tego, skoro np. Zachodnia Australia, najbogatsza w surowce, coraz powazniej mysli o odlaczeniu sie od Kanbery. Poza tym rynek jest tu maly, a wiec niwelkie korzysci z tego, ze nie ma tu juz granic celnych miedzy stanami.
8. Historyczny brak wojen – tez nieprawda, gdyz do polowy XX wieku prowadzono tu lokalne wojny z Aborygenami, o ktorych sie nie mowilo, gdyz polegaly one na eksterminacji tychze (100% w przypadku Tasmanii), a podczas II Wojny Swiatowej to Darwin zostal zrownany z ziemia przez lotnictwo japonskie, co zreszta bylo do niedawna dobrze ukrywana tajemnica. Poza tym, to brak wojen w przeszlosci nie chroni przed mozliwymi wojnami w przyszlosci.
I na koniec: zgoda, mozesz uwazac, ze wiekszosc mieszkancow tego swiata chcialaby mieszkac w Australii. Nikt ci tego przeciez nie broni. Ale prosze cie uprzejmie: pozwol innym miec odmienne zdanie na ten temat.
30 maja o godz. 11:44 10160
Axiom:
I co z tego, ze spekulanci inwestuja w Australie? Oni inwestowali kiedys takze np. w Iran, w Nigerie czy tez na Cyprze! Te inwestycje, o ktorych piszesz, to przeciez jest nic w porownaniu z tym, co zagraniczny kapital inwestuje obecnie np. w Chinach. Poza tym, to co ma Australia z inwestycji w takich branzach jak np. wholesale and retail trade, accommodation, cafes and restaurants, finance and insurance czy tez property and business services? To sa typowe inwetycje w kolonie, ktore bynajmnej tych kolonii nie rozwijaja, podobnie zreszta jak inwestycje w gornictwo, ktore sluza przeciez do jak najszybszego ograbienia Australii z jej bogactw mineralnych. A co bedzie, jak sie one skoncza? Australijczycy skoncza pewnie wtedy jak to plemie Wygontów z opowiadania Lema (Podroz 12 z ‘Dziennikow Gwiazdowych’), ktorzy tak wyekspolatowali swoja planete, ze sie ona rozleciala na kawalki… 🙁
Poza tym, to nawet potencjal energetyczny Slonca jest skonczony, a ogniwa sloneczne sa chyba najdrozszym z mozliwych zrodlem energii. One sa bowiem dobre tylko na mala skale, np. do zasilania satelitow czy tez jako zrodlo pomocnicze na odleglych farmach, ale nie na wielka skale. Widziales moze samochod na ogniwa sloneczne? Owszem, on nawet jedzie, jak jest ladna pogoda, ale poza tym, to nie nadaje sie on do praktycznego uzytku. A poza tym, to w Australii trwaja dzis ozywine dyskusje na temat gdzie wybudowac nastepny meczet. A to jest bardzo dobra wiadomosc, jesli jestes wyznawca Allacha! 😉
30 maja o godz. 11:45 10161
@trasat
Jestes w totalnym bledzie piszac ze Australia jest okradana ze swych mineralow przez obcych.
Jak kazdy wolny kraj Australia decyduje co wydobywac, gdzie i w jakim tepie i kiedy.
To jest zawarte w kondycjach licencji ktore Australia kontroluje, sprzedaje i nadzoruje.
Za kazda tone, metr szescienny lub barylke wydobytego surowca Australia jak kazdy inny kraj (ale nie Polska) dostaje ‘royalty tax’.
Kazda z firm gornictwa niezaleznie czy lokalna czy obca zatrudnia lokalnych ludzi i placi CIT i lokalne podatki a pracownicy placa PIT.
Tylko duze i czesto miedzynarodowe firmy kopalniane jak BHP, Rio Tinto, Anglo Am,… stac na finansowanie inwestycji kopalnianych rzedu miliardow dolarow. To nie jest gra dla malutkich ani nawet dla rzadow w malych krajach.
Inwestycje kpalniane sa inwestycjami bezposrednimi czyli najbardziej przydatnymi w kazdej z ekonomi.
Ponizej przyklad jednej z takich planowanych inwestycji. Zainwestowane $6 mld w majatek trwaly powoduje ozywienie gopsopdarki az o $131 mld w ciagu zycia projektu. Ponad 20 razy.
A w 2010 wartosc inwestycji w zywe projekty w Australii wyosila $473 mld !
(All in present values, mean values)
1) Capital investment $6.099 bln That amount of invested capital of course will contribute to about $60 bln additional economic activity within the economy. Assuming the economic multiplier of 10 times (for a developed country)
2) Number of new jobs created 331. That indicates that each job will be created at cost of $18.43 mln. What is high but over 25 years?
3) Created plant will have operating cost what will be another direct injection into the economy.
Present value of these operating costs is $7.1 bln, what is 116.43% of the initial investment. !!!
4) Created plant will pay salaries to employees $354 mln (2.29% of initial capital investment)
5) The government will receive company and employees taxes $1.62 bln (26.61% of initial capital investment)
6) Total amount injected to the economy from this investment will be initial investment plus the sum of operations in its life span that is $13.1 bln. Country economy will get boost of $131 bln (assuming economic multiplier of 10), government will get $1.62 in direct taxes plus of course additional tax generated by economic activity caused by this investment.
Strach pomyslec ze Kasprowicz obyl by sie bez planowania. Nie, nikt nie bylby by az tak nierazwazny by wynajac doktora i dac mu $6 mld do zainwestowania.
30 maja o godz. 11:48 10162
trasat
30 maja o godz. 11:44
Koncze z toba dyskusje bo straciles kontakt z realiami tego swiata.
Przedstawilem tabele ‚direct investment’ w Australi. A ty to na zywasz spekulacjami !!! To absolutny nonsens. Widac ze nie rozumiesz co to jest ‚direct investment’.
30 maja o godz. 12:04 10163
Axiom:
A jakim to niby cudem Australia mogla wedlug Ciebie przyciagnac w roku 2010 te 473 mld USD BIZ (Bezposrednich Inwestycji Zagranicznych) zainwestiwanych na dodatek w calosci w majatek trwaly, skoro wedlug OECD w Australie zainwestowano z zagranicy w tymze roku tylko nieco ponad 35 mld USD?
Cytuje za: “FDI in Figures”, OECD, April2013:
In 2012, 44% of global FDI inflows were hosted by only five countries. China attracted the lion’s share by USD 253 billion (or 18% of total) followed by the United States (USD 175 billion), Brazil (USD 65 billion), the United Kingdom (USD 63 billion) and France (USD 62 billion).
(Szybkie tlumaczenie:W 2012 roku, 44% globalnego napływu BIZ było do tylko pięciu krajów. Chiny przyciągneły najwiekszą część: USD 253 mld (lub 18% całości), a następnie Stany Zjednoczone (USD 175 mld), Brazylia (USD 65 mld), Wielka Brytania (USD 63 mld) i Francja (USD 62 mld).
A oto najnowsze dane wedlug OECD – Bezposrednie Inwestycje Zagraniczne w mld USD:
Lata: 2008 2009 2010 2011 2012
Australia: 46.8 26.7 35.2 65.3 56.7
Chiny: 175.1 114.2 185.0 228.6 253.4
Polska: 14.8 12.9 13.9 18.9 3.4
Tak wiec Australia niezle tu wypada na tle Polski, ale marnie na tle Chin. I co z jakoscia twoich danych? Przyganial kociol garnkowi… 😉
30 maja o godz. 12:25 10164
Axiom:
Raz jeszcze:
1. Australia (wl. Zwiazek Australijski) nie jest niezaleznym panstwem, gdyz jest ona formalnie zalezna od W. Brytanii (poprzez osobe krolowej, czyli glowy panstwa) a politycznie i militarnie od USA, ekonomicznie zas od Chin. Niepodleglosc Australii to jest wiec taka sama fikcja jak niepodleglosc Polski.
2. Wielkie firmy, tak samo jak w Polsce, unikaja w Australii placenia podatkow, stad tez zwyczajny Australijczyk ma nic, a w najlepszym wypadku niewiele z tych bogactw, ktore zagraniczne koncerny wydobywaja w Australii.
3. Powtarzasz tu stara hipoteze mnoznika inwestycyjnego, ktora jednak jest tylko hipoteza. Gdyby zas w Australii bylo tak dobrze , jak to piszesz, to nie byloby tam az tak zle, jak tam jest.
4. Zdecyduj sie tez, czy te 473 mld USD o ktorych piszesz, to jest wartosc inwestycji zagranicznych, czy tez czesc PKB Australii przeznaczona na inwestycje, w tym wiec tez i na odnowe majatku zuzytego podczas produkcji?
5. Mylisz “direct inestement” z “direct foreign investment”. I jak tu z toba dyskutowac?
6. Poza tym, tp w Polsce inwestycje wynosza okolo 22.7% PKB (w Australii 27.6%), a wiec w roku 2010 wynosily one w Australii ok. 255 mld USD, a w Polsce ok. 106 mld USD (dane Banku Swiatowego).
7. Pamietaj, ze ZŁOŚĆ PIĘKNOŚCI SZKODZI! 😉
30 maja o godz. 12:32 10165
@trasat
Jeszcze raz pokazujesz ze nie rozumiesz. Pisalem ‚wartosc zywych inwestycji w 2010’. Podalm link powinnes przeczytac. A ty wmawiasz mi ze to dotyczylo tylko roku 2010. Nieslychane.
Niestety, twa postawa to jeden z wymiarow polskiej tragedii. Rozumiem dlaczego chcesz wrocic do Polski. Bo w balaganie latwiej zaistniec.
30 maja o godz. 15:54 10167
Przy atutach Australi zapomniano wspomnieć o stekowcach. Nigdzie indziej nie występują, to olbrzymia przewaga w czasie, kiedy wszyscy chcą więcej mięsa a steki jak wiadomo są najwartościowsze.
30 maja o godz. 16:38 10168
Axiom1
1. Niestety, wina jest twoja, gdyz sie wyrazasz nieprecyzyjnie, mylisz nagromadzone inwestycje (stock) z kapitalem zainwestowanym w danym roku (inflow) oraz podajesz wybiorczo zawyzone dane dla Australii, bez porownania jej do innych krajow. Cytuje wiec tu, co sam napisales dnia 30 maja o godz. 11:45: “A w 2010 wartosc inwestycji w zywe projekty w Australii wyosila $473 mld !”.
2. Powinienes sie wiec wyrazac jasniej, gdyz z tego, co napisales, to mozna zrozumiec, ze wedlug ciebie to w samym tylko roku 2010 zainwestowano w Australie az 473 mld USD, gdy tymczasem w tymze roku zainwestowano w nia z zagranicy tylko nieco ponad 35 mld USD, a poniewaz w Australii inwestycje wynosza okolo 27,6% PKB, to w roku 2010 wynosily one tam (wedlug Banku Swiatowego) ok. 255 mld USD. A ze wedlug OECD w Australie zainwestowano z zagranicy w tymze roku tylko nieco ponad 35 mld USD, co daje razem raptem jakies 290 mld USD, a wiec znacznie mnej niz te podane przez Ciebie 473 mld USD. Gdybys sie wyrazal precyzyjniej, to bylbys poprawnie zrozumiany, a tak, to sam jestes winien tego, ze zostales zle zrozumiany, jako iz wyrazales sie niejasno i nieprecyzyjnie i zwyczajnie pomyliles nagromadzony“zapas” inwestycji (stock) z ich “doplywem” (inflow).
3. Poza tym, to (wedlug CIA) Australia, z ok. 329 mld USD (nie 473 mld USD, jak to mylnie podajesz) “zapasu” kapitalow zainwestowanych w nia z zagranicy do roku 2010 (stock of FDI) byla w roku 2010 dopiero na 14 miejscu na swiecie, niewiele ponad Polska z jej ok. 190 mld USD (22 miejsce na swiecie). Nalezy takze pamietac, ze Australia nalezala ekonomicznie do tzw. Zachodu od momentu jej kolonizacji prez Brytyjczykow, czyli od konca XVIII wieku, podczas gdy Polska weszla do tego systemu na krotko w latach 1918-1939, a pozniej, po sporej przerwie, dopiero w roku 1990, czyli niewiele poand 20 lat temu, a zdazyla w tym jakze krotkim czasie zgromadzic ponad polowe tego, co Australia zgromadzila w znacznie dluzszym okresie czasu (prawie 70 lat od konca II Wojny Swiatowej).
4. Liderami pod wzgledem nagromadzonych BIZ w roku 2010 byli (w mld USD w/g CIA):
1. United States 2,581
2. France 1,207
3. United Kingdom 1,169
4. Germany 1,057
5. Hong Kong 962
6. Belgium 742
7. Netherlands 688
8 Spain 668
9. China 574
10. Canada 529
Powtarzam: to jest calkowita wartosc inwestycji zagranicznych nagromadzonych w danym kraju, na rok 2010 (po angielsku to jest precyzyjniej – ‘stock of FDI’, w odroznieniu od ‘inflow of FDI’). Nie wystarczy wiec podac link, trzeba takze wyraznie napisac, o czym jest mowa, aby nie bylo na przyszlosc takich nieporozumien.
5. I prosze bez wycieczek osobistych.
6. Poza tym, to w Australii jest taki sam, jak nie gorszy balagan niz w Polsce, gdyz Anglosasi sa znani z balaganiarstwa, a dochodzi tam jeszcze znacznie bardziej balaganiarski element z III swiata.
30 maja o godz. 16:46 10169
@trasat
Ja podalem wartosc zywych inwestycji i podalem link do zrodla. I tu nie powinno byc nieporozumia.
A ty nazwales DFIs ‚spekulacjami’.
30 maja o godz. 16:49 10170
Do Parkera
Zapomiano takze o tym, ze Australia jest liderem w ilosci Aborygenow Australijskich (ogolnie czyli w tysiacach, procentowo oraz na kilometr kwadratowy). Poza tym, to tylko w Australii produkuje sie piwopodobny napoj o nazwie Victoria Bitter, maz o nazwie Vegemite, a takze najlepiej gra w futbol australijski (footy), ktory wedlug tamtejszych tubylcow jest najbardzej ekscytujacym sportem na swiecie. To chyba wystarcza, aby uznac Australie za przodujacy kraj Swiata – jutrzenke nadziei, wskazujaca calej ludzkosci Jedynie Sluszna droge! Wspolczuje wiec Axiomowi, ze brama wiodaca do tej antypodzianskiej Krainy Wiecznej Szczesliwosci jest przed nim zamknieta. 😉
30 maja o godz. 17:00 10171
Axiom1 – co to sa te „zywe” inestycje i czym sie one roznia od „niezywych”? Przyznaje, ze nigdy sie nie spotkalem z takim podzialem inwestycji. Slyszalem np. o inwestycjach produkcyjnych i nieprodukcyjnych, inwestycjach w kapital i w zapasy, brutto (czyli z amortyzacja) i netto (bez amorytyzacji), dlugo- i krotkoterminowych, odtworzeniowych, modernzacyjnych i rozwojowych, strategicznych i niestrategicznych, czy wreszcie rzeczowych i finansowych, ale nie o zywych i martwych. Przyznaj sie wiec, czy to jest twoj pomysl, czy tez kogos innego?
I jak to juz pisalem, sam link nie wystarcza, gdyz nie kazdy ma czas i ochote go otwierac. Poza tym, to trzeba sie jasniej i precyzyjniej wyrazac.
Prosze tez pokazac, w ktorym miejscu ja nazwalem wszystkie FDI czyli BIZ „spekulacjami”?
DOBRANOC!
30 maja o godz. 17:19 10172
Co do stekowców to znowu się mylisz, gdyż już wszystkie zamknięto w ogrodach zoologicznych a reszta wyginęła, gdyż żywiły się Aborygenami a tych imperialiści z Londynu brutalnie eksterminowali za pomocą prąd żrących klimatyzatorów, dzięki którym australijskie rezerwy węgla wyczerpią się najdalej pojutrze, i nie będzie komu ogrzać w zimie pozamykanych fabryk przestarzałych samochodów, co za dużo paliwa zużywały bo kapitalista nie chciał się podzielić z dobrym robotnikiem sekretem na dobry jakościowo samochód, czego zresztą australijski robotnik nie zrozumie, gdyż gada po muzułmańsku i ma głowę zajętą nielegalnym rozwodem z trzecią żoną i budową meczetu.
Ten ostatni fragment to nie trasat to jego klon na jakimś australijskim forum dyskusyjnym, które mi się wygóglowało…tam identycznie jak tutaj przebiegała dyskusja na temat „czy oparcie gospodarki Australii na surowcach to dobra czy zła sprawa” a wszystko zaczęło się od postawionego pytania „dlaczego w Australii nie ma przemysłu półprzewodnikowego?”. Cała dyskusja była z 2006 roku, a więc – trochę śmiesznie – akurat z roku, gdy oworzono w Sydney Silannę. Czego dyskutanci oczywiście nie mogli jeszcze wiedzieć.
30 maja o godz. 18:11 10173
Wracając do wpisu Gospodarza.
„Efektem byłby zatem import pracowników z innych krajów i wzrost płac osób najwyżej kwalifikowanych – którym i teraz nieźle się powodzi.”
Jak starałem się napisać na początku, tylko częściowy i tylko początkowo. W Dalian (Chiny) Intel rozpoczął produkcję z załogą 50-50 zagraniczno-miejscową i z czasem redukuje zagraniczny komponent.
„Słowem zbudowanie wewnętrznej kompetencji do rozwoju takich przemysłów to program na dekady”
Absolutna zgoda.
„– nic nie dający ludziom dzisiaj”
No cóż, czy według Gospodarza lepszy jest wielki stadion? Na stadionie już dzisiaj można dać zarobić 22 panom niezłe pieniądze za kopanie takiego okrągłego obiektu…a jak się doliczy trenerów, masażystów, sprzątaczki, marketing, dyrektorów, oficjeli, zarządy, przekaziory i polityków to nie ma żadnych wątpliwości, że warto budować stadiony, prawda?
Polityk ma co otwierać, może filmować siebie na tle stadionu, wielki projekt, wielka forsa, co za okazja!
Jeszcze by tak wydał po sto tysięcy na boisko przy szkole albo na siatki do kosza czy siatkówki albo na nauczyciela, co popołudniu dzieciaki na boisko szkolne wpuści i grać pozwoli a nie żeby piwsko po bramach chlały i po gębach jeden drugiego naparzały…nie, co to to nie! Na dziś musi być stadion!
Wydawać setki milionów na naukę?! Na badania?! Przecież to jawny debilizm! Z tego DZISIAJ nic nie będzie! Możecie mi towarzyszu zagwarantować nagrodę Nobla z fizyki przed następnymi wyborami do Sejmu? Nie? A może chociaż to, że z tego „czegoś” powstanie 10 tysięcy miejsc pracy do wtorku? To o czym my tu rozmawiamy, bądźcie poważni!
Tak właśnie brzmicie, towarzyszu Gospodarzu, dokładnie taki poziom reprezentujecie takimi wypowiedziami.
Jeden z szefów działu produkcji wściekał się i opierał wszelkim inicjatywom poprawy jakości domagając się kiedyś ode mnie gwarancji, że „jak ja wydam te kilkaset tysięcy, których się tak domagasz, to czy ty mi zagwarantujesz ZERO DEFEKTÓW?!”
Zakończył karierę jako szef fabryki w Meksyku. Wierchuszka w USA zauważyła w końcu, że jakość produkcji w Meksyku i w USA jest taka sama i przeniosła resztę zakładów do Meksyku. Hi, hi, hi.
„za to obarczających tych samych ludzi kosztami takiej polityki.”
Na całe szczęście stadiony mamy za darmo.
Proszę popatrzeć na nakłady na naukę w Polsce. Tutaj właśnie nadają się najostrzejsze słowa. Taki stan rzeczy to JEST SAMOBÓJSTWO. Ale zależy, co się chce mieć. Jak call center i „przedsiebiorstwa” polegające na instalowaniu komuś cudzego software to proszę bardzo. Tu ma pani pralkę automatyczną Boscha z wkładem polskiej myśli technicznej! NASI INŻYNIEROWIE PRZETŁUMACZYLI MENU TEJ PRALKI NA POLSKI!
Nasz „konsultant” doradzi pani, którą stroną do okna a którą do wanny. Ustawic tę pralkę, ma się rozumieć.
„Co nie znaczy, ze co raz nowocześniejszy i innowacyjny przemysł nie buduje się w Polsce w sposób organiczny. To jednak już praca mrówek, nie pokręteł.”
Początkowo mialem zamiar napisać bardziej szczegółowy opis tego, jak powstawały przemysły półprzewodnikowe w tych państwach, które nie uważały, iż nie należy dotykac pokręteł. Kiedyś już zresztą tutaj pisałem o początkach tajwańskiego TSMC.
Teraz spędziłem dużo czasu edukując się jak ten proces przebiegał w innych krajach niż Tajwan.
Otóż praktycznie WSZĘDZIE państwo odegrało DECYDUJĄCĄ ROLĘ. Wszędzie zanaleźli się ludzie o odmiennej od Gospodarza opinii i zainwestowali pieniądze podatnika w tę gałąź przemysłu. Ryzykowali poniesienie kosztów w innych dziedzinach, tak, ryzykowali, że może „okradają” społeczeńswto z możliwości lepszego spożytkowania tych funduszy gdzie indziej. I tak, mieli wizje na dziesięciolecia, nie na „dzisiaj”.
Nie widzę innej możliwości jak tylko na przykładzie jedynej w miarę znanej mi dziedziny gospodarki zgodzić się ze zwolennikami interwencjonizmu państwowego i nie zgodzić się z Gospodarzem.
Nie znam cywilizowanego kraju, w którym nie byłoby tego działu gospodarki. I nie znam też takiego, który tę sferę puściłby całkowicie „na żywioł” i nie udzieliłby początkowo – i wcale nie tylko początkowo – szerokiej pomocy.
Mój kolega żyje w Polsce ze sprzedaży oprogramowania. Księgowość/podatki/płace itp. dla małych i srednich przedsiębiorstw. Ale on sprzedaje to, co SAM NAPISZE.
On nie robi tak jak Gospodarz, zatrudniając „konsultantów” do wciskania cudzego produktu.
Myslę, ze tu jest pies pogrzebany. Ekonomista z wyksztacenia to prawie jak bankowiec. On ma gdzieś przywiązanie do REALNEGO PRODUKTU. On żyje w świecie „środków produkcji”. Kapitału, zysku, bilansu. Jemu w sumie wszystlko jedno, co spowodowało, że na koncie przybyło „środków”, Od czasów, gdy księgowi, marketing lub prawnicy zaczęli wypierać inżynierów z foteli dyrektorskich zaczął się upadek moralności w gospodarce.
A teraz można już zacząć się śmiać.
30 maja o godz. 20:10 10176
zza kałuży
30 maja o godz. 18:11
Czytam Twój wpis i co akapit kiwam głową – tak, jestem podobnego, a nawet tego samego zdania. Nie rozumiem więc , dlaczego na mnie napadłeś. Śledzę ten blog od pewnego czasu, czasami coś wpiszę i widzę często zwyczajną napierdalankę a nie dyskusję. Chodzi mi tylko o to, by dyskutanci nawzajem się nie obrażali. Nawet jeśli kogoś podejrzewamy o ADHD to postarajmy się być wyrozumiałym – jest to przypadłość, która nie deprecjonuje człowieka.
PS.Towarzyszem to jestem życia mojej małżonki a partyjnym przestałem być w 1982 r.
30 maja o godz. 21:15 10177
@ zza kałuży
A kto pisze, że stadiony są dobre, bo na pewno nie ja. Dalsze odniesienia do stadionów we wpisie więc trochę nietrafione…
31 maja o godz. 2:49 10185
Do Pana Gospodarza
Stadiony, to zdecydowanie nie ja. 😉
Do Kaesjota
Osobnik “zza kałuzy” napada na kazdego z byle jakiego powodu (jak go nie znajdzie, to sobie go wymysli). Taki on juz jest, a jedyna rada, to jest go ignorowac, i jak to sie mowi, “NIE KARMIC TROLLA”, choc czasem, przyznaje, ma on przeblyski inielektu a wtedy to pisze on calkiem na temat I nawet z sensem. Ale, niestety, to mu (na ogol) dosc szybko przechodzi, a wiec ma on znow kolejny atak zlosci na wszystko i na wszytkich… 🙁